Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 23 ~


•••

James zapukał do drzwi po czym wszedł do małego mieszkania, które T'challa przydzielił Jennie.

Wnętrze owego mieszkania było schludne i przytulne. Okna były otwarte przez co do środka wpadało świeże, ciepłe powietrze.

— Jenn, jesteś? — Zawołał, chwytając jabłko z półmiska stojącego na stole.

— Tak, już idę!

Po chwili do małego saloniku weszła Jenna upinając do tyłu swoje ciemne włosy.

— Tak sobie myślałem czy nie chciałabyś udać się ze mną na mały trening? — Zapytał James.

— Dziś nie mogę. Jestem już umówiona.

— Umówiona? — Mężczyzna zmarszczył lekko brwi — Z kim?

— Kojarzysz tego chłopaka, który nadzoruje moje leczenie?

— Tego wysokiego z przesłodzonym uśmiechem?

— Tak. Nazywa się Khai. Jest bardzo miły i zaoferował, że pomoże mi w zrozumieniu harmonii żywiołów.

— Oh — Rzekł James, a mina nieco mu zrzedła — W takim razie nie będę ci przeszkadzał.

— Widzimy się rano na śniadaniu? — Zapytała Jenna, kiedy Bucky ruszył ku drzwiom.

— Jasne. Miłego popołudnia.

Jenna uśmiechnęła się do niego i wróciła do sypialni by się przebrać.

W tym czasie James wyszedł z mieszkania i stanął przed drzwiami. Wziął głęboki oddech, ruszył przed siebie, kiedy nagle dostrzegł zbliżającego się Khai'a.

Chłopak zauważył Jamesa, przystanął w miejscu, podał mu dłoń na powitanie i rzekł przyjaźnie:

— Cześć, James. Jak samopoczucie?

— Do niedawna całkiem dobre. Co cię tu sprowadza? — Zapytał James siląc się na sztuczny uśmiech.

— Umówiłem się z Jenną. — Odparł Khai nie kryjąc entuzjazmu.

— Jakaś randka? — Dopytywał Bucky.

— Nie — Rzekł posępnie Khai — Na razie to tylko koleżeńskie spotkanie. Jenna jest świetną kobietą. Znasz ją lepiej ode mnie. Myślisz, że umówi się ze mną na randkę?

James westchnął głęboko, pokręcił głową i oznajmił krótko:

— Nie sądzę.

Khai wyraźnie posmutniał. Zmarszczył brwi, pytając:

— Dlaczego tak uważasz?

— Jest już zajęta — Bucky wzruszył ramionami, nie odczuwając wyrzutów sumienia spowodowanych tym drobnym kłamstwem.

— Mogłem się tego spodziewać. Słyszałem, że ona i Kapitan Rogers są ze sobą blisko od bardzo dawna. Szczęściarz z niego.

Na te słowa James wyraźnie pobladł. Odchrząknął znacząco i wyminął chłopaka, dodając na pożegnanie:

— Muszę już lecieć.

Khai zerknął na odchodzącego mężczyznę, zastanawiając się czym tak zdenerwował byłego Zimowego Żołnierza. W kim jak w kim ale w nim zdecydowanie nie chciał mieć wroga.

•••

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro