~ 20 ~
•••
James krążył po domu, bacznie przyglądając się otoczeniu. W pewnym momencie zatrzymał się przy regale, na którym stało kilka zdjęć w ramkach. Spojrzał na nie i uśmiechnął się pod nosem. Podniósł jedno ze zdjęć i zapytał:
— Jest to zdecydowanie najmniej korzystna fotografia jaką kiedykolwiek widziałem. To ty i Thor?
Jenna spojrzała na owe zdjęcie i parsknęła śmiechem. Podeszła do mężczyzny i oznajmiła:
— Tak. Było to przed walką w Nowym Jorku. Nie za bardzo byliśmy zaznajomieni z Ziemską technologią. Pewnego dnia Thor wziął telefon Nat, coś tam naklikał po czym mnie zawołał, mówiąc, że Ziemianie mają lusterka w urządzeniu, zwanym telefonem. W tym czasie wcisnął przycisk i oto efekt. Nasze pierwsze, wspólne zdjęcie, na którym wyglądamy wyjątkowo nieciekawie.
— Wyglądacie jakbyście się kłócili — Rzekł James.
— Bardzo możliwe...
Mężczyzna odłożył ramkę na regał i spojrzał na resztę zdjęć. Na jednym z nich było zdjęcie Avengersów w wieży Starka. Cała siódemka siedziała na kanapie z drinkami z ręku. Wyglądali na szczęśliwych.
Jenna powiodła za jego wzrokiem i oznajmiła:
— To po wygranej bitwie o Nowy Jork. Świętowaliśmy zwycięstwo. Tęsknie za tymi czasami. — Kobieta wskazała na kolejne zdjęcie, mówiąc — A tutaj ja i Wanda. Jej brat, Pietro, zrobił to zdjęcie.
James dostrzegł, że Jenna aż emanowała radością oglądając te fotografie. Uśmiech nie schodził jej z twarzy, kiedy podniosła kolejną ramkę:
— To zdjęcie było zrobione w Europie, w Grecji, podczas jednej z misji dla T.A.R.C.Z.Y. Udałam się tam z Nat i Clintem. Świetnie się bawiliśmy przed powrotem do Stanów.
Kolejne fotografie przestawiały Jennę, Sama i Steve'a przy ognisku, jej biologicznego ojca, znowu Jenna i Steve w parku, siostrzeńcy Sama...
— Są tu wszyscy, których kochasz — Rzekł James z uśmiechem.
— Nie wszyscy — Odparła Jenna — Z niektórymi nie miałam okazji, ani sposobności by zrobić zdjęcie. Ale nie szkodzi... Ich obraz pielęgnuję we wspomnieniach.
Mężczyzna spojrzał raz jeszcze na regał po czym westchnął, mówiąc:
— Jestem wyczerpany ostatnimi dniami.
— Radzę byśmy kładli się już do łóżka, ponieważ, znając Sama, zawita tutaj już wczesnym rankiem.
James zbliżył się do Jenny, objął ją w talii i szepnął:
— Tęskniłem za tobą. Bardzo.
Kobieta uniosła głowę i spojrzała mu w oczy, a wtedy James pocałował ukochaną. Był to czuły i pełen tęsknoty pocałunek, który z każdą sekundą stawał się coraz bardziej namiętny.
— Lepiej zgaśmy światło — Szepnęła Jenna, kiedy James wziął ją na ręce i ruszył w stronę sypialni.
•••
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro