Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 2~


•••

Jenna kroczyła po mokrej trawie z małym bukietem czerwonych róż.

Przystanęła nad jednym z wielu nagrobków, położyła na nim kwiaty i spojrzała na widniejące na nim imię:

Steven Grant Rogers"

Nie Kapitan Ameryka, nie bohater i obrońca świata. Po prostu Steve.

Usiadła na ławce obok i siedziała przez chwilę w ciszy po czym rzekła cicho:

— Wiesz, obejrzałam ostatnio ten film, który tak często mi polecałeś. Szczerze powiedziawszy nie wiem czym się tak zachwycałeś... Prawie dwukrotnie na nim zasnęłam.

Jenna zaśmiała się cicho po nosem i kontynuowała:

– Zapewne gdybyś był wtedy ze mną to rzuciłbyś we mnie poduszką i komentował każdą istotną scenę z tego filmu. Oglądanie filmów w twoim towarzystwie było istną katorgą. — Zrobiła krótką pauzę i zamknęła oczy — Ależ chciałabym byś go ze mną obejrzał.

Kobieta nachyliła się by poprawić wstążkę na bukiecie. Pogładziła dłonią zimny nagrobek, mówiąc dalej:

— Za to ta książka kryminalna była całkiem ciekawa.

Wnet Jenna zaczęła opowiadać o owej książce i mówić o swoich spostrzeżeniach na jej temat. Kiedy skończyła uśmiechnęła się i spojrzała w bok jakby miała nadzieję, że ujrzy obok siebie przyjaciela.

Westchnęła cicho i zacisnęła usta. Deszcz zaczął lekko kropić, toteż utworzyła nad sobą niewielką barierę by nie zmoknąć i móc jeszcze trochę posiedzieć na tej ławce.

— Jutro idę zobaczyć się z Wandą. Ostatnio bagatelizuje moje telefony... Zapewne smuci się teraz z powodu Visiona. Chciałabym jej jakoś pomóc.

Jenna opowiedziała mu o grillu, który urządził Sam kilka tygodni temu, o jego siostrzeńcach, a także o tym, że przemalowała jadalnię na niebiesko.

Podczas tego monologu śmiała się i żartowała jak za starych, dobrych czasów. Z tym wyjątkiem, że nikt jej nie odpowiadał i nie śmiał się razem z nią.

Po ponad dwóch godzinach wstała z ławki i uświadomiła sobie, że dookoła leje deszcz. Uklękła przy nagrobku, położyła na nim dłoń i szepnęła:

— Niebawem znowu wpadnę. Do tego czasu przeczytam kolejne książki i obejrzę nudne, czarno-białe filmy.

Kobieta wyprostowała się, a mina nieco jej zrzedła. Zagryzła usta i zamrugała szybko oczami. Odwróciła się i rzekła na odchodne:

— Tęsknie za tobą, Steve. Nawet nie wiesz jak bardzo.

Zrobiła kilka kroków po czym się zatrzymała i szepnęła sama do siebie z goryczą:

— Wiesz co, Rogers? Jeśli gdzieś tam jest Bóg, o którym kilkakrotnie mi wspominałeś... to powiedz mu, że jest mi winien przeprosiny za odebranie tak wielu, ukochanych osób.

•••

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro