~ 14 ~
•••
Jenna wyszła z łazienki szczęśliwa, że nareszcie mogła zdjąć perukę i wziąć ciepły prysznic.
Ruszyła w stronę przestronnego salonu, gdzie czekała już cała reszta. Postawa bijąca od Sharon i jej pewność, nieco zaintrygowały Jennę, toteż bacznie się jej przyglądała.
— Słyszałam, że wywołałaś spore zamieszanie — Zwróciła się Sharon do Jenny — Cieszę się, że twój gniew ominął Madripoor.
— To nie była jej wina — Wtrącił szybko James.
Sharon zwróciła się do niego, uśmiechnęła się po czym oznajmiła:
— Ah, rozumiem... Powietrze między wami aż iskrzy.
Jenna posłała jej znudzone spojrzenie i usiadła na kanapie, zerkając na Zemo, który popijał drinka.
Sharon i Sam dyskutowali na temat jej ucieczki ze Stanów Zjednoczonych oraz o nowym Kapitanie Ameryce, zaś Jenna rozglądała się dookoła i zastanawiała, jak udało się Sharon przetrwać w Madripoorze.
Poczuła na sobie czyjeś spojrzenie. Odwróciła się i dostrzegła Jamesa, który spoglądał na nią ze skruchą.
Widząc to, Zemo westchnął i szepnął do kobiety:
— To urocze, że mimo wyraźniej niezgody między wami, posyłacie sobie tęskne spojrzenia. Chyba musicie sobie coś wyjaśnić.
— Zamilcz — Warknęła kobieta.
Sam zaproponował Sharon, że jeśli pomoże im w odnalezieniu Nagela, to zrobi co w jego mocy by oczyścić jej imię i pomóc wrócić do domu.
Po krótkim namyśle, zgodziła się im pomóc.
Upiła drinka i ruszając do drzwi, rzekła:
— Sprzedaję rzeczy ludziom z dużymi koneksjami. Nie wychylacie się, wtopcie się w tłum i bawcie się dobrze. Trzymajcie się z dala od kłopotów. Może coś znajdę.
— Kłopoty... — Mruknął Zemo pod nosem.
— Idziemy na kolejną imprezę? — Zapytała Jenna ze zrezygnowaniem, na co Sam przytaknął.
•••
Muzyka dudniła im w uszach. Jenna stała przy barze i obserwowała Zemo, który tańczył na parkiecie.
— Cóż... — Myślała, wzruszając ramionami — Przynajmniej on się dobrze bawi.
Zerknęła w bok i dostrzegła Jamesa, który stanął przy niej i zapytał niepewnie:
— Jak się bawisz?
— Wtopiłam się w tłum, trzymam się z dala od kłopotów, pilnuję Zemo i popijam dziwnie wyglądającego drinka. Zdecydowanie najlepsza impreza mojego życia — Odparła sarkastycznie.
James uśmiechnął się lekko, przytakując głową. Odetchnął cicho i spojrzawszy na Jennę, zaczął:
— Jenn... Chciałbym byś wiedziała, że...
— Hej! — Obok nich zjawił się Sam i oznajmił — Sharon znalazła nasz cel. Zwijamy się.
James westchnął w duchu, zawołał Zemo po czym wspólnie opuścili imprezę.
•••
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro