Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 11 ~


•••

Jenna szła u boku Sama, zmierzając do prywatnego odrzutowca Zemo.

— Nie dość, że drań to jeszcze bogaty — Szepnął do niej przyjaciel, a ta kiwnęła twierdząco głową.

— Jestem baronem, Sam — Rzekł do nich Zemo, który najwyraźniej usłyszał owe słowa — Należałem do rodziny królewskiej, nim zdemolowaliście mój kraj — Tu zerknął na Jennę, dodając — Imponujące było, kiedy utrzymałaś całą Sokovię w powietrzu. Szkoda, że nie udało się uratować tego pięknego miejsca.

Cała czwórka weszła do odrzutowca i zajęła miejsca. Powitał ich pewien staruszek, imieniem Oeznik, który ciepło przywitał się z Zemo i zaproponował im napoje. Jenna odmówiła z obawy, że natknęłaby się tam na truciznę.

— No więc... — Zaczęła spoglądając na Sama — Mówiłeś, że Walker i ten jego przydupas próbują namierzyć cywilów, którzy pomagali... Jak się ona nazywała?

— Karli Morgenthau — Dopowiedział James po czym westchnął głośno widząc, że Jenna nie obdarzyła go nawet krótkim spojrzeniem.

Wilson posłał mu pełne wyższości spojrzenie i szepnął:

— Sam jesteś sobie winien, Buck — Po tych słowach zwrócił się ku Jennie — Walker namierza cywilów, którzy pomagają Karli się przemieszczać. Nasze satelity znalazły ich symbol wśród społeczności Europy Środkowej i Wschodniej.

— Czyli lecimy do Europy? — Zapytała.

— Nie — Wtrącił Zemo z zawadiackim uśmieszkiem — Udajemy się do Madripooru.

— Madripoor? Co to jest? Brzmi jak nazwa leku na biegunkę — Kobieta była wyraźnie zdezorientowana.

— Gdzieś ty się uchowała? — Zapytał Zemo.

— W kosmosie — Warknęła w jego stronę Jenna — A potem byłam zbyt zajęta ochroną tej planety przed ludźmi takimi jak ty. Wybacz, że nie miałam czasu by zainteresować się jakimś Madripoorem.

Baron gwizdnął cicho pod nosem, mówiąc:

— Nie sądziłem, że taka nerwowa z ciebie kobieta. Ktoś musiał porządnie ciebie zdenerwować.

Sam mimowolnie spojrzał na Jamesa, na co ten posłał mu wrogie spojrzenie.

Jenna wywróciła ostentacyjnie oczami i siląc się na spokojniejszy ton, zapytała:

— A więc po co udajemy się do tego Madripooru?

Zemo uśmiechnął się słysząc jej ton i odparł:

— Najpierw udamy się do Selby. Mojej informatorki.

Po tych słowach zaczął przeglądać jakiś dziennik.

— To interesujące... Wygląda na ważne. Kim jest Nakajima?

Nim Jenna i Sam zdążyli zareagować, James doskoczył do Zemo i chwytając go za gardło, warknął:

— Tknij to jeszcze raz, a cię zabiję.

Barnes odebrał mu owy dziennik i ponownie usiadł na swoje miejsce.

— Przepraszam — Zemo spojrzał na Jamesa — Rozumiem tę listę. Listę z imionami. Skrzywdziłeś tych ludzi jako Zimowy Żołnierz.

— Nie prowokuj mnie — Ostrzegł go mężczyzna.

Jenna pierwszy raz, odkąd ponownie spotkała się z Jamesem, przyjrzała się mu uważnie. Największą zmianą w jego wyglądzie była oczywiście nowa fryzura. Mężczyzna ściął swoje długie włosy. Dodatkowo wyglądał na wyjątkowo zmęczonego, o czym świadczyły wory pod oczami oraz blada cera.

Odwróciła wzrok, słysząc słowa Zemo:

— Musieliście być wszyscy blisko ze Steve'em Rogersem. Kiedy go poznałem, coś sobie uświadomiłem. Zagrożenie, jakie przynoszą tacy jak on, amerykańscy superżołnierze, których tak uwielbiamy... Stali się symbolami, ikonami, a zapomnieliśmy o ich wadach.

Jenna spojrzała na niego groźnie, będąc gotowa do ataku, gdyby tylko powiedział złe słowo na jej przyjaciela. Ten jednak zbagatelizował jej spojrzenie, kontynuując:

— Nagle miasta zaczynają latać, a niewinni ludzie ginąć. Powstają ruchy oporu, toczą się wojny.

— Gdyby nie ludzie tacy jak Steve, to byłoby znacznie więcej ofiar — Wtrącił Sam.

— I właśnie dlatego lecimy do Madripooru — Podsumował Baron.

— Co tam jest? — Zapytał Sam z lekką obawą.

Ku jego i Jenny zaskoczeniu, odezwał się James:

— To wyspa w indonezyjskim archipelagu. Należała do piratów w XIX wieku.

— Panuje tam bezprawie, lecz nie możemy o tak tam wparować — Dodał Zemo — James, musisz stać się tym, którego próbujesz zostawić za sobą. Jenno... Twoja rola również ci się nie spodoba. Będziesz musiała wcielić się w rolę rozkochanej we mnie kobiety.

— Przeginasz — Warknął James z czym kobieta od razu się zgodziła.

— Prędzej wyskoczę z tego samolotu — Mruknęła pod nosem.

— Biorąc pod uwagę, że potrafisz latać, to nie byłaby wielka kara — Dodał Zemo.

— A w kogo ja mam się wcielić? — Zapytał Sam na co Baron uśmiechnął się zawadiacko.

•••

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro