~ 8 ~
Jenna siedziała u boku Steve'a w skupieniu słuchając jego historii.
Byli właśnie w drodze do Chicago, gdzie namierzono ojca Jenny. Steve dostrzegł ogarniający Jennę stres, toteż postanowił zająć jej myśli czymś innym.
Opowiedział jej o swojej młodości, o najlepszym przyjacielu, wojsku, eksperymentach, Hydrze, Peggy oraz o wybudzeniu ze śpiączki.
Jenna słuchała tego w ciszy i z szeroko otwartymi oczami, niedowierzając, że właśnie siedzi obok prawie stulatka.
Kończąc swoją opowieść mężczyzna spuścił głowę wpatrując się w podłogę odrzutowca.
– Brakuje Ci go, prawda? – Zapytała Jenna.
Steve kiwnął delikatnie głową.
– Bucky był mi najbliższym przyjacielem, niemalże jak brat. Polubiłabyś go...
– W to nie wątpię – Odparła Jenna z uśmiechem. – Chętnie zaś poznam Peggy.
Słysząc te słowa mężczyzna znacznie się rozpromienił i posłał Jennie wdzięczny uśmiech.
– Ją również polubisz. Trochę mi ją przypominasz.
– Za chwilę lądujemy – Oznajmił pilot.
Jennę ponownie zalała fala przerażenia. Wstała na nogi nerwowo zagryzając wargę.
– Dasz sobie radę – Rzekł stanowczo Steve klepiąc ją po ramieniu.
Ciemnowłosa dziewczyna stanęła przed drewnianymi drzwiami prowadzącymi do małego mieszkania na obrzeżach Chicago.
Wzięła głęboki oddech po czym zapukała głośno w drzwi.
Przez sekundę miała ochotę stamtąd uciec i nigdy więcej nie wracać. Jednak w tym samym momencie, kiedy o tym pomyślała ktoś otworzył drzwi.
Przed Jenną stał starszy, zgarbiony,
około sześćdziesięcioletni mężczyzna z delikatną siwizną na głowie.
Spojrzał niepewnie na Jennę po czym otworzył szeroko oczy i szepnął:
– Celine...
Dziewczyna patrzyła na niego zdekoncentrowana zastanawiając się czy trafiła pod dobry adres.
– Nazywam się Jenna – Oznajmiła niepewnie.
Na te słowa mężczyzna zasłonił usta dłonią i zalał się łzami.
– To niemożliwe... – Szepnął. – Obie zaginęłyście. Prawie dwadzieścia cztery lata temu.
Jenna poczuła jak łzy wzbierają w kącikach jej oczu. Nagle mężczyzna bez słowa chwycił ją w ramiona nie przestając płakać.
– Moje dziecko. To chyba jakiś cud.
Ciemnowłosa wtuliła się w nieznajomego mężczyznę, który był jej ojcem. Wezbrały w niej silne i nie do opisania emocje.
Mężczyzna odsunął od siebie córkę przyglądając się jej uważnie.
– Wyglądasz dokładnie jak Twoja matka.
Wpuścił Jennę do niewielkiego mieszkania po czym zaparzył wodę na herbatę nie przestając przy tym płakać. W tym czasie Jenna rozejrzała się po salonie i dostrzegła kilka zdjęć wiszących na ścianie.
Jedno z nich przedstawiało jej rodziców podczas ślubu. Zaskoczona Jenna przyznała ojcu rację, że jest bardzo podobna do swojej matki.
Kolejne przedstawiało niemowlę leżące w wózku, a następne całą trójkę. Roześmiani rodzice uśmiechający się do swojego nowo narodzonego dziecka.
Z mocno bijącym sercem usiadła na kanapie czekając na powrót ojca. Kiedy mężczyzna wszedł do salonu ponownie gorzko zapłakał widząc siedzącą w nim córkę.
– Pewnie mnie nie pamiętasz – Zaczął stawiając przed nią kubek z gorącą herbatą. – Nazywam się Louis.
Jenna i Louis przegadali cały dzień. Płakali i śmiali się na zmianę, przeglądając rodzinny album.
Louis opowiedział jej o zaginieciu córki i żony. O tym jak szukał ich kilka lat. Po tych tragicznych wydarzeniach wyjechał z Nowego Jorku, ponieważ za bardzo przypominał mu o bolesnej stracie.
Wtedy przyszedł czas na Jennę, która nie chcąc okłamywać ojca, opowiedziała mu całą prawdę. O tym, że istnieją inne planety, o bogach oraz o swoich zdolnościach.
Louis Hawkins początkowo nie był w stanie w to uwierzyć lecz Jenna zademonstrowała mu swoje umiejętności tworząc niewielki płomień ognia na swojej dłoni. Przekazała mu również, iż jego żona nie żyje. To było dla niego najtrudniejsze.
– Nigdy nie pozbyłem się nadziei, że kiedyś znowu was zobaczę... – Szepnął ocierając łzy.
Następnie Jenna opowiedziała mu o swojej przybranej rodzinie i domu, w którym dorastała. Louis słuchał jej historii z niedowierzaniem wypisanym na twarzy.
Kiedy kobieta zerknęła na zegarek uświadomiła sobie, że dochodzi już trzecia w nocy. Oznajmiła ojcu, iż przez kilka dni zostanie w Chicago by móc spędzić z nim więcej czasu.
I tak Jenna odzyskała swojego prawdziwego ojca. Siedząc przy nim i tuląc go na pożegnanie nie wierzyła, że naprawdę się to wydarzyło. Przepełniało ją niewyobrażalne szczęście.
•••
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro