Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 15 ~

~ Kilka miesięcy później ~

Promienie wschodzącego słońca padały na twarz młodej kobiety, która wyjątkowo nienawidziła wczesnych poranków.

Z głośnym westchnięciem, Jenna Hawkins narzuciła sobie na głowę poduszkę z zamiarem dalszego spania, jednakże owe plany pokrzyżował jej dzwoniący telefon.

– Czego chcesz? – Wychrypiała do telefonu.

– Jenna? Tu Steve.

Ciemnowłosa odrzuciła poduszkę z twarzy głośno przy tym ziewając.

– Proszę nie mów tylko, że umówiliśmy się na dzisiaj...

– Zgadza się. Wraz z Samem czekamy w Central Parku. Do zobaczenia.

Po tych słowach Rogers rozłączył się, a Jenna niechętnie wstała z łóżka.

Od dwóch miesięcy raz w tygodniu towarzyszyła Steve'owi i Samowi Wilsonowi podczas porannych przebieżek.

I za każdym razem, kiedy musiała wcześnie wstawać żałowała, że się na to zgodziła.

Z cichym jękiem niezadowolenia chwyciła dresowe ciuchy i udała się do łazienki. Szybka poranna toaleta i była gotowa by wyjść z mieszkania.

– Co tak wolno, Hawkins? – Zapytał Sam zerkając do tyłu na truchtającą za nim Jennę.

– Nie mów do mnie... – Wychrypiała kobieta zatrzymując się i opierając o najbliższe drzewo.

– Czyżby w Asgardzie nie mówili wam jak ważna jest kondycja? Zwłaszcza w Twojej aktualnej pracy?

Sam podszedł do Jenny podając jej butelkę wody mineralnej.

– Zazwyczaj staram się ograniczać do swoich zdolności, które nie wymagają ode mnie biegania kilku kilometrów.

– Co to za wymuszona przerwa? – Zapytał Steve podbiegając do dwójki przyjaciół. – Dobrze się czujesz, Jenn? Jesteś cała blada.

Ciemnowłosa posłała mu pełne wyrzutów spojrzenie po czym niechętnie ruszyła do dalszego biegu.

– Kto ostatni na mecie stawia dzisiaj lunch! – Krzyknął Sam porywając się do biegu.

O nie... – Pomyślała Jenna. – Zawsze przegrywam te głupie zawody. Jak tak dalej pójdzie to zbankrutuje.

Kobieta wykonała zwinny ruch i unosząc się nad ziemią przeleciała nad niewielkim jeziorem prosto na metę.

– To nie fair! – Żachnął się Wilson dobiegając jako ostatni. – To było jawne oszustwo.

Jenna posłała mu zawadiacki uśmieszek po czym klepiąc go po plecach oznajmiła:

– Mam dzisiaj ochotę na ekstra porcję frytek i dodatkowy bekon w burgerze. Cieszę się, że Ty stawiasz.

Trójka przyjaciół siedziała w pobliskiej knajpie zajadając się swoim lunchem.

– Macie jakieś wiadomości od reszty Mścicieli? – Zapytał Sam popijając sok pomarańczowy.

– Tony i Bruce zaszyli się w wieży Starka. Zapewne coś majsterkują. Nat wyjechała na jakąś misję, zaś Clint jest ponoć w odwiedzinach u swojej dziewczyny.

– To Clint ma dziewczynę? – Zdziwił się Steve. – Nigdy nam o niej nie opowiadał.

– A co z Thorem? Masz od niego jakieś wieści?

– Wojuje w kosmosie – Oznajmiła Jenna z buzią pełną frytek. – Zapewne niedługo ponownie wróci na Ziemię.

•••

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro