Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Teoretycznie wolno nam chodzić, ale w praktyce to nie mamy o tej porze łazić po terenie hotelu (w samym budynku tak, ale nie na dworze). Schowałam się w krzakach róży obok tej ławki, na której wcześniej siedziałam. Przyjrzałam się zbliżającej się postaci.. Zaraz to był Alejandro! Rozmawiał z kimś przez telefon.

-... Tak szefie, wszystko idzie dobrze za niedługo wykonam robotę.- Tylko tyle zrozumiałam, bo mówił po hiszpańsku. Eee tak pewnie nie chce mu się pracować i szef go pogania. I dobrze. Niech się bierze za robotę a nie za Kingą lata. Odszedł dalej a ja pobiegłam do pokoju. Weszłam cicho, bo dziewczyny już spały, poszłam do łazienki, wzięłam prysznic i poszłam spać. Nazajutrz obudziłam się cała spocona. Miałam koszmar: moi rodzice zostają wywleczeni z domu, a ja zostaję sama i zaczynam płakać, przybiega do mnie brat i bierze na ręce. On także płacze a potem ciemność... Rozejrzałam się po pokoju. Dziewczyny jeszcze spały. Wzięłam telefon do ręki i popatrzyłam na wyświetlacz. Była 5.30, Więc nie dziwne, że dziewczyny śpią. Wstałam cicho i otworzyłam komodę. Było ciężko, bo ręce mi drżały. Ale się udało. Wyjęłam czarne bikini i granatowy kombinezon z złotymi zamkami na kieszeniach, do tego wyjęłam czarne sandały i poszłam do łazienki. W łazience wzięłam zimny prysznic i uspokoiłam się (swoją drogę nie wiem, czemu ale na razie nie chcę korzystać z wanny). To jest przeszłość, a ja nie patrzę w tył ani w przód. Ważne jest tu i teraz, więc się muszę ogarnąć.

-No dawaj- syknęłam cicho tak, aby nikt nie usłyszał. Umyłam się łącznie z włosami i wyszłam z wanny. Ogarnęłam się i ubrałam. Ręce przestały drżeć i mogłam wrócić do stanu spokojnego. Nie wiedziałam zbytnio, co robić, bo zostały trzy godziny do śniadania. Postanowiłam przejść się po mieście. Wychodząc zauważyłam, że niema żadnego nauczyciela, więc postanowiłam się nie wpisywać. Poszłam w stronę centrum miasta. Wszystko było pozamykane. Działała tylko apteka i jeden sklep spożywczy. Postanowiłam iść do sklepu spożywczego i kupić sobie butelkę wody gazowanej. Kupiłam ją a uśmiechnięta sprzedawczyni pożegnała mnie. Po wyjściu ze sklepu otworzyłam wodę i upiłam łyk. Myślałam o wszystkim i o niczym. Poszłam na plażę gdzie postanowiłam oczyścić umysł za pomocą medytacji a pozycji kwiatu lotosu. Medytacja zajęła mi godzinę i postanowiłam wrócić do hotelu. Weszłam do środka niezauważona. Nie chciałam obudzić dziewczyn, więc poszłam do ogrodu i usiadłam na tej samej ławce, co wcześniej. W ciszy obserwowałam teren dookoła. Nagle ktoś podszedł do mnie.

-Co tu robisz o tej porze?- To był Alejandro.

-Nie widać?- Odpowiedziałam sarkastycznie.

-Tak wcześnie?- Mówiąc to dosiadł się obok mnie.

-Czego chcesz?- Zapytałam nie przesuwając się.

-Przedstawić się. Jestem Alejandro, ale możesz mi mówić Alex.- Powiedział uwodzącym tonem patrząc na mnie.

-Nie dzięki.- Odpowiedziałam powracając do patrzenia na ogród.

-A ty? Jak masz na imię?- Mówił dalej tym samym tonem ignorując mój brak zainteresowania i przysuwając się bliżej.

-Mariola.- Odpowiedziałam, i zauważyłam, że chłopak trochę się zmieszał. Coś mi tu nie grało. On znał moje prawdziwe imię.

-Ty nie jesteś koleżanką Kingi?- Zapytał wracając na swoje miejsce i patrząc na mnie z zwątpieniem, a ja wstałam.

-Nie. Jestem jej przyjaciółką, a tak na przyszłość nie pytaj się ludzi o imię, jeśli je doskonale znasz.- I odeszłam. Do Alejandra chyba dotarło i pobiegł za mną. Złapał mnie za rękę i zatrzymał;

-Piękna jesteś.- Powiedział uwodzącym tonem.

-Puść moją rękę.- Odpowiedziałam.

-Ale, dlaczego? – Powiedział drugą ręką unosząc moją głowę za brodę. – Przecież jest ci dobrze.- Mówiąc to pocałował mnie. Natychmiast zareagowałam. Wyszarpnęłam rękę i uderzyłam go wierzchem dłoni w twarz, po czym zaczęłam biec w stronę hotelu. Alejandro gonił mnie trzymając się za twarz. Jednak nie zdążył, bo wpadłam do holu. W środku byłam wściekła, wystraszona, oburzona, normalnie się gotowałam, ale na zewnątrz zachowałam spokój. Nikt nie może widzieć, co czuję. Do holu schodził pan Logan.

-Dzień dobry!- Wysapałam

-Dzień dobry, coś się stało?- Zapytał widząc moje zmachanie.

-Nic, tylko biegałam z rana.- Skłamałam.

-No dobrze, chodź już twoje koleżanki czekają w jadalni.- Powiedział i sam skierował się w jej stronę. Poszłam za nim, a kątem oka zauważyłam, że Alejandro nie wszedł do środka...

-Gdzieś ty była?- Krzyknęła na mnie Kinga

-Biegałam z rana.- Odpowiedziałam.

-Aha, mogłaś zostawić jakąś wiadomość.- Powiedziała

-Oj tam narzekasz.- Odpowiedziałam biorąc się za jedzenie, w sumie nie pomyślałam o kartce. Nie głupi pomysł. Na śniadanie podano nam kaszę mannę z konfiturami do wyboru. Ja wzięłam truskawkową. Było dobra. W trakcie śniadania jeszcze rozmawiałyśmy, a potem poszłyśmy na plażę. Oczywiście nie obeszło się bez rozmów o Alejandro. Robiłam dobrą minę do złej gry widząc, że wpadł w oko Kindze. Nie chciałam zrobić jej przykrości. Dziewczyny się opalały a ja pływałam w morzu. Następnie poszłyśmy na obiad (był szwedzki stół), wzięłam sobie spaghetti bolonese i do tego herbatę zieloną. Po obiedzie miałyśmy godzinę wolnego przed zajęciami. Nie chciałam wychodzić z pokoju, więc zaczęłam ściemniał, że głowa mnie boli, więc dziewczyny wyszły pooglądać teren i ''przypadkowo'' natknąć się na Alejandro. Nie udało im się to. (Jak mi przykro). Ja w tym czasie porozmawiałam chwilę z bratem i Alanis (nie mówiłam im w ogóle o Alejandro), potem zaczęłam czytać książkę. Przerwa szybko minęła i była zbiórka na zajęcia, ja z powodu ''migreny'' miałam zostać w pokoju. Nie przeszkadzało mi to. Mogłam w spokoju poczytać książkę. Była już połowa zajęć a ktoś zaczął pukać do drzwi. Wstałam i uchyliłam je.

-Co się stało?- Zapytałam grzecznie na wypadek gdyby był to nauczyciel.

-Przyniosłem wodę dla pokoju numer 59.- Usłyszałam głos Alejandra.

-Nie trzeba.- Powiedziałam i zamknęłam drzwi. Jednak Alejandro był szybszy. Postawił nogę w szparze i nie mogłam ich zamknąć.

-Nalegam.- Powiedział patrząc mi w oczy. Nie mogłam nic zrobić, więc otworzyłam drzwi. On wszedł do środka i zamknął drzwi, po czym postawił trzymane butelki z wodą na stoliku. Ja stałam koło drzwi czekając aż wyjdzie, ale on najwyraźniej nie miał na to ochoty.

-Skończyłeś, więc wyjdź.- Powiedziałam do niego pewnym tonem.

-Już chcesz abym odszedł? –Zapytał udając niewiniątko.

-Tak. Chyba, że chcesz mieć całą twarz czerwoną.- Powiedziałam do niego widząc, że tam gdzie go uderzyłam jest spory czerwony placek. Alejandro wkurzył się i podszedł do mnie z zadziwiającą szybkością. Przygwoździł mnie do ściany za ręce a moje nogi przytrzymał swoimi kolanami.

-Puść mnie!- Krzyknęłam na niego z wściekłością

-Nie chciałaś po dobroci.- Powiedział zmieniając uchwyt. Teraz trzymał moje ręce jedną ręką a druga była wolna. Zaczął tą ręką dotykać mnie. Tego było za wiele. Dotyk jest dla mnie najcenniejszą rzeczą nikt nie ma prawa dotykać mnie bez mojej zgody nawet brat. W ogóle ludzie nie mają prawa dotykać moich rąk, twarzy i innych części ciała. To moja sprawa. Moje ciało zareagowało od razu. Wyszarpnęłam ręce i uderzyłam go w nos. Zaczęła lecieć krew, a on złapał się za niego i przez przypadek uwolnił moje nogi. Odepchnęłam go i wywaliłam za drzwi. Po raz kolejny dzisiaj zostałam wyprowadzona z równowagi, jakiś nowy rekord. Szybko się uspokoiłam wywalając z pamięci wydarzenia, które zaszły chwile temu. Jak ten gnój śmiał!? Chyba za mało mu przywaliłam. Niech on tylko do mnie podejdzie. Mogiła. Udało mi się ponownie uspokoić i zmęczona położyłam się na łóżko, jednak nie dane było mi długo spać. Dziewczyny wróciły z wrzaskiem wpadły do pokoju. Gdy zauważyły, że śpię uciszyły się, ale i tak było już za późno. Podniosłam się i słuchałam jak mi opowiadają o zajęciach, po których spotkały Alejandra. Na tą wiadomość od razu się spięłam, jednak dziewczyny tego nie zauważyły.

-Wiesz, spotkałyśmy Alejandra. Miał czerwone pół twarzy i spuchnięty nos. Biedaczek. Mówił, że zaatakował go jakiś pijany turysta.- Westchnęły razem, na co ja zaśmiałam się w duchu.- I zarywał do mnie- powiedziała z dumą Kinga.- No i zaprosił mnie na randkę dziś wieczorem.- Na co się wystraszyłam.

-Gdzie?

-Na ogrodach hotelowych, wiesz..- Dalej mówiła, ale jej nie słuchałam. Ten gnojek zaprosił ją na randkę? Kurwa, a jak jej krzywdę zrobi? Musze iść za nimi. Dla bezpieczeństwa. Później poszłyśmy na hotelowy basen, (nauczycielom powiedziałam, że się lepiej czuję) i pływałyśmy do kolacji. Na kolację zjadłam to samo, co wczoraj. Po kolacji poszłyśmy do pokoju Paulina i Patrycja wolały dziś zostać w pokoju poczytać, Kinga idzie na randkę a ja powiedziałam, że idę na miasto. Więc się przebrałam w czarne leginsy i białą długą bokserką z czaszką oraz w czarne airmaxy. Kinga się wystroiła i wyszła. Ja wyszłam chwilę za nią i po cichu śledziłam ją.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro