Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Rzuciłam świstek papieru na biurko Wolańskiego. Ten spojrzał zdezorientowany najpierw na kartkę, a potem na mnie. 

- U profesor Ćwikły zwolniło się miejsce na ćwiczeniach i powiedziała, że chętnie mnie przyjmie. Niech pan podpisze moją prośbę o przeniesienie. 

Wolański zgiął kartkę na pół i wsunął pod stertę papierów. 

- Później o tym porozmawiamy. 

- Niech Pan to po prostu podpisze. 

Zabrzmiało to ostrzej, niż planowałam, ale nie zamierzałam się tym przejmować. Wolański rozejrzał się nerwowo na grupę studentów wchodzących właśnie na aule na wykłady. 

- Później. 

Przewróciłam oczami i zrezygnowana wspięłam się po schodach na górę, zajmując miejsce na krześle obok Wery. Zerknęła na mnie kątem oka, ale nic nie powiedziała. Wiedziała, że jestem wściekła i lepiej się w takim momencie do mnie nie odzywać. 

- Że co zrobił? 

Wybałuszyła na mnie swoje oczy, kiedy jej opowiedziałam o moim spotkaniu z profesorem, u mnie w domu. A potem tak histerycznie się śmiała, że nie mogła się opanować przez dobre dwadzieścia minut. 

- Twoja cipka chyba tak go zaskoczyła, że się chłop nie mógł pozbierać i musiał uciekać. 

Ale mi wcale nie było do żartów i śmiechu. Zaciągnęłam się papierosem. 

- Jak nie znajdę miejsca w innej grupie, to rzucam studia. Przysięgam. 

Zaczekałam aż ostatni studenci opuszczą salę i podeszłam powoli do biurka profesora. Ten jednak, ku mojego zaskoczeniu, podszedł do drzwi i przekręcił zamek. Musiał widzieć moją zaskoczoną minę, bo od razu się odezwał. 

- Nie chcesz chyba, żeby ktoś słyszał naszą rozmowę?

Ale mi było już wszystko jedno. Mogli nas słyszeć wszyscy, o ile to zapewni mi miejsce w innej grupie. Założyłam ręce na piersi. 

- Podpisz to podanie, Gabriel. 

Wydawał się zaskoczony tym, że zwróciłam się do niego po imieniu, ale za chwilę jego kąciki ust drgnęły w delikatnym uśmiechu. Bawiło go to? 

- Nie mogę tego zrobić. 

- Świetnie. W takim razie pójdę z tym do dyrektora. Na pewno będzie zadowolony z Twoich stosunków ze studentkami. 

Wyszarpnęłam swoje podanie spod sterty innych kartek i nawet nie zerkając na Gabriela, obróciłam się w stronę drzwi. Nie zdążyłam zrobić nawet kroku, kiedy jego ręka złapała mój nadgarstek. Spojrzałam na mężczyznę, a na jego twarzy nie było już śladu uśmiechu. 

- Nie igraj ze mną w ten sposób. Uciekasz, zamiast ze mną porozmawiać. 

Zmrużyłam oczy i prychnęłam, wyrywając rękę z jego uścisku. 

- Nie mamy już o czym rozmawiać. 

- Myślę, że jednak mamy. 

- Nie Gabriel, nie chcę m..

Nie dał mi dokończyć. Jego ciepłe wargi wylądowały na moich, odbierając mi możliwość powiedzenia czegokolwiek. Zaparł mi dech w piersi. 

Ten pocałunek był inny od poprzednich. Zachłanny. Niemal ocierał się o agresywność. Czułam jednak, że jak teraz nie przerwę tego, to przepadnę. Znowu. 

Położyłam dłoń na jego piersi, odpychając go od siebie. 

- Zostaw mnie w spokoju. 

Wychrypiałam, próbując odzyskać swój głos po pocałunku. Gabriel patrzył na mnie zamglonymi oczami. 

- Nie mogę, Izabelo. 

Patrzyłam na jego twarz, czując jak moje serce rozdziera wulkan emocji. W jego oczach widziałam, że przeżywa to samo. 

Objął dłonią mój kark i przysunął moją twarz do swojej, ponownie wpijając się w moje wargi. Tym razem czułam, że nie chcę przerywać tego pocałunku. Pragnęłam go. 

Objęłam rękoma jego szyję, przysuwając się do niego blisko. Jego wargi wręcz pochłaniały moje, a język drażnił się z moim.

Pocałunek był mocny, zachłanny. Całował mnie tak, jakbym była czymś, za czym tęsknił całe swoje życie. 

Zachłysnęłam się powietrzem, kiedy niespodziewanie chwycił mnie za biodra i obrócił tyłem do siebie. 

Jego dłoń przesunęła się po moich piersiach w dół. Mimo, że miałam na sobie długi, gruby sweter, jego dotyk i tak wywołał dreszcze na mojej skórze. 

Odsunął moje włosy na bok i delikatnie musnął wargami mój kark, gdzie zaraz potem ułożył swoją dłoń. Pchnął mnie w stronę swojego biurka i jęknęłam cicho, kiedy mój brzuch zderzył się z twardym blatem. 

- Co Ty ro.. 

Urwałam, czując jak jego dłoń wsuwa się pod mój sweter i ląduje na moim tyłku. Jego palce musnęły moją kobiecość przez materiał rajstop i majtek, a ja mimowolnie pochyliłam się do przodu, dając mu lepszy dostęp. 

Chyba potraktował to jako zaproszenie, bo chwilę potem usłyszałam dźwięk rozdzieranego materiału na moich pośladkach. Moje rajstopy. 

Powinnam była poczuć chłód, ale moja skóra była już wystarczająco rozgrzana. 

Jego palce pogładziły moje nagie pośladki, a jeden z nich zahaczył o moje majtki. 

- Jesteś już mokra. 

Mruknął i zdecydowanie nie było to pytanie. 

Syknęłam cicho, kiedy odsunął pasek mojej bielizny, a delikatny chłód owiał moją wilgotną  kobiecość. 

I wtedy poczułam jak odsuwa ode mnie swoje dłonie. Od razu obróciłam zaskoczona głowę, aby na niego spojrzeć. 

Ale on w tym czasie rozpinał swoje spodnie. 

Kurwa, to naprawdę się działo. 

Zamierzał to zrobić ze mną tutaj, na jego biurku? W sali wykładowej? 

Zsunął swoje bokserki razem ze spodniami, z których wyskoczyła naprężona męskość. Przełknęłam cicho ślinę, obracając wzrok. 

Ten człowiek zamierzał mnie zniszczyć. Przysięgam. 

Usłyszałam szelest rozrywanego  papierka i byłam pewna, że to prezerwatywa. 

Gabriel objął dłonią moje biodro i powoli przesunął ją do przodu, a jego palce przesunęły się kilkukrotnie po mojej mokrej łechtaczce. Przymknęłam powieki na to miłe uczucie, ale on nie zamierzał poprzestawać. 

Przysunął do moich pośladków swoją męskość i przesunął nią powoli po moim wejściu. Jęknęłam cicho, czując jak na moim pośladkach pojawia się gęsia skórka. 

- Gabriel... 

Wyszeptałam, a on jak na zawołanie wsunął się we mnie. Bez ostrzeżenia. Mocno. Do samego końca. 

Wciągnęłam gwałtownie powietrze na to uczucie. Bolesne, a jednocześnie tak cholernie przyjemne. Odczekał chwilę, jakby chciał dać mi przywyknąć do jego obecności i zaczął się poruszać. 

Jego ruchy nie były delikatne. Były... spragnione. Mocne. Pożądliwe. 

Palcami chwycił mój kark i objął go mocno. 

Jego ruchy były szybkie, miarowe. Odbijał się echem od moich pośladków. 

Z każdym jego ruchem z mojego gardła wydobywał się jęk. Kiedy stawał się coraz głośniejszy, jego druga dłoń wylądowała na moich ustach, tłumiąc dźwięki. 

Przygryzłam zębami skórę jego palców, ale Gabriel zdawał się nie zwracać na to uwagi. 

Uczucie przyjemności rozdzierało mnie od środka i miałam wrażenie, że zaraz wybuchnę od nadmiaru uczuć i emocji. 

Czułam, że i on jest bliski końca, bo nagle przyspieszył. Dłoń z karku zsunęła się na moją łechtaczkę, a palce zaczęły ją pocierać. 

I wtedy odleciałam. 

Orgazm wstrząsnął moim ciałem, które bezwładnie spoczęło na biurku. Dreszcze przebiegły mnie od palców stóp niemal po czubek głowy. 

Głośne dyszenie, zarówno moje jak i Gabriela, słychać było chyba  w całej auli. 

Powoli wysunął się ze mnie, ale zanim się odsunął, pochylił się jeszcze, żeby delikatnie pocałować mój kark. 

Odczekałam chwilę, aż mój oddech względnie się wyrówna i oderwałam się od biurka, odwracając się w stronę Gabriela, który akurat wsuwał na tyłek swoje bokserki i spodnie. Jego mina sprawiła, że zachciało mi się płakać. Wyglądał jakby to, co się przed chwilą stało, sprawiło mu ból. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się delikatnie, ale ten uśmiech nie sięgał jego oczu i wiedziałam, że jest wymuszony. 

- Przyjadę do Ciebie po Twoich zajęciach. Wtedy porozmawiamy. 

Powiedział, jakby czując, że potrzebuję odpowiedzi na moje pytania. A kłębiło się ich teraz miliony w mojej głowie. Skinęłam lekko głową, zsuwając z nóg porwane rajstopy i pospiesznie chowając je do torby. 

- Wyjdź pierwsza. Wyjdę chwilę po Tobie, żeby nikt nie nabrał podejrzeń. 

Powiedział, ale już go nie słuchałam i pospiesznie ruszyłam do drzwi, czując pod powiekami zbierające się łzy. 

Werę odnalazłam na dworze, kiedy paliła papierosa przed kolejnymi zajęciami. 

- No kurwa w końcu, ile można roz.. - urwała, widząc moją minę - Co on Ci kurwa zrobił? 

Zapytała zaskoczona, a ja czułam jak pojedyncze łzy zaczynają zalewać moją twarz. 

...

- Jesteś pewna, że nie chcesz u mnie spać? Możemy kupić jakieś wino, zrobimy sobie jutro wagary. - powiedziała Wera, kiedy po ostatnich zajęciach wychodziłyśmy z budynku uczelni. 

Potrząsnęłam głową. 

- Napijemy się w weekend. Mam trochę rzeczy do nadrobienia. 

Powiedziałam jej o wszystkim, co stało się w auli, oprócz tego, że Wolański zamierzał do mnie dzisiaj przyjechać. Bo zamierzał, prawda?

Wera chwyciła mnie pod rękę, pociągając w stronę przystanku autobusowego. 

- Pamiętaj, że jak coś, to zawsze możesz do mnie przyjechać. A tym dupkiem się nie martw, coś wymyślimy, pójdziesz do dyrektora i.. - urwała, bo jej wzrok spoczął na czymś. A raczej kimś. 

Podążyłam za jej wzrokiem i zauważyłam w oddali.. No nie kurwa. Nie może być. 

Gabriel stał na uczelnianym parkingu z moim byłym, Kubą. Wyglądali jakby się kłócili, ich wściekłe miny było widać z daleka. 

- Czy to Kuba i..?

- Wolański. 

Odpowiedziałam zaskoczona, widząc ich razem. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro