Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

- Zmokłaś. Odwiozę Cię. - powiedział cicho, delikatnie pocierając moje zmarznięte ramiona.

A ja jedyne co, to byłam w stanie tylko kiwnąć głową, wciąż oszołomiona po pocałunku.

- Zaczekaj, wezmę tylko swoją kurtkę.

I zostawił mnie samą. Stałam na środku chodnika, pozwalając kroplom deszczu spływać po mojej twarzy. Było to niemal oczyszczające dla moich zszarganych nerwów.

Czułam się jak zawieszona w czasie. Moje serce biło mocno, jakby chciało się wyrwać z piersi i wykrzyczeć całemu światu, że właśnie przeżyłam coś, czego do końca sama nie rozumiałam.

Z jednej strony ogarniała mnie fala radości i miałam wrażenie, że unoszę się kilka metrów nad ziemią. Przeplatało się to jednocześnie z uczuciem niepokoju, bo choć pocałunek był piękny, to nie byłam pewna jakie będą jego skutki. Czy to był tylko impuls? Czy to, co czułam było prawdziwe, czy było tylko chwilowym zachwytem, zaćmieniem umysłu spowodowanym bliskością przystojnego mężczyzny?

Moje serce i rozum walczyły teraz ze sobą, bo jedno chciało, aby ten moment pocałunku trwał wiecznie, a to miło uczucie pojawiało się znowu i znowu, natomiast drugie kazało mi się jak najszybciej wycofać z tej niezręcznej sytuacji.

Stałam na tym chodniku szczęśliwa, ale i cholernie zagubiona, dopóki nie pojawił się znowu Gabriel i nie wskazał drogi do swojego auta.

Jechaliśmy w ciszy, ale nie była to cisza niezręczna.

Są takie cisze, które czasem mówią najwięcej.

Gabriel zatrzymał się pod moim blokiem. Patrzył dłuższą chwilę w kierownicę i nie odzywał się. Wiedziałam, że bije się z myślami.

- Dziękuję za podwózkę. I za wystawę. - powiedziałam cicho.

Skinął lekko głową, ale nic nie powiedział. Nic. A to sprawiło, że poczułam się jeszcze bardziej zmieszana. Wyszłam z auta, zatrzaskując za sobą drzwi. Chwilę później zniknęłam w bloku.

***

- Damn, girl.

Usłyszałam to z ust Wery już chyba z dziesięć razy, kiedy opowiadałam jej co się wydarzyło. Powiedziałam jej też w końcu o tym, co stało się w klubie. A ona zachowywała się, jakby słuchała bestsellerowego audiobooka.

Szkoda tylko, że ten bestseller to było moje życie.

- Co mam teraz zrobić, co?

Upiłam łyk wina, wpatrując się w ekran laptopa, na którym Wera aktualnie kończyła jeść miskę lodów. Wzruszyła ramionami, pakując do ust wielką porcję.

- Wiesz, jeśli Ci się podoba, to ja na Twoim miejscu poszłabym na całość. Ale to ja. Najpierw robię, potem myślę o konsekwencjach.

Westchnęłam cicho, upijając łyk wina. Nie mogłam się z nią zgodzić bardziej. To ja zawsze byłam w tej przyjaźni głosem rozsądku.

Tylko czy teraz mogłam liczyć na swój rozsądek?

***

Rozchorowałam się. Moją kiepską odporność dobiła odrobina deszczu.

Postanowiłam, że odpuszczę sobie zajęcia w tym tygodniu, aby podreperować swoje zdrowie i wykorzystam ten czas na dokończenie obrazu na zamówienie.

Obraz, który miałam tym razem wykonać przedstawiał dwoje starszych ludzi - rodziców klientki. Miał to być prezent na czterdziestą rocznicę ślubu. Pracowałam nad nim już od ponad dwóch tygodni. Poświęcałam mu dużo uwagi, bo chciałam oddać nie tylko estetykę, ale też emocje, które biły ze zdjęcia, z którego malowałam. Za pomocą jednego obrazu chciałam przedstawić historię ich miłości. Wzlotów, upadków, śmiechu i łez.

Stawiałam ostatnie szlify pędzlem na płótnie, kiedy z mojej ciszy wyrwał mnie dzwonek do drzwi.

Był czwartek, a ja nie byłam z nikim umówiona. Przez chwilę zastanawiałam się, czy w ogóle otwierać, ale w końcu podeszłam do drzwi i uchyliłam je delikatnie.

Przed moimi drzwiami stał Wolański.

Z papierową torbą pod pachą. I niepewną miną.

- Co Ty.. - urwałam, zdając sobie sprawę, że przecież nie byliśmy na Ty. - Co Pan tutaj robi? - uchyliłam nieco szerzej drzwi.

Był chyba ostatnią osobą, której spodziewałam się u siebie w domu.

I skąd do cholery wiedział, gdzie mieszkam?

Ok, podwiózł mnie pod blok, ale nie mógł wiedzieć pod jakim numerem mieszkam.

- Słyszałem, że jesteś chora. Pomyślałem, że przywiozę Ci zupę. Kupną co prawda, bo gotowanie nie jest moją mocną stroną. Ale przysięgam, że jest dobra. - powiedział, a na jego twarzy czaił się delikatny, ledwo widoczny uśmiech. Wysunął w moją stronę papierową torbę.

Zamrugałam zaskoczona powiekami. Wolański przywiózł mi zupę. To brzmiało prawie tak absurdalnie jak śnieg na Saharze.

Trzymał tę torbę w powietrzu, dopóki jej od niego nie wzięłam.

- Dziękuję. To bardzo miłe z Pana strony.

Skinął lekko głową. Patrzył na mnie, jakby chciał coś powiedzieć, a ja zanim zdałam sobie sprawę z tego, co robię, otworzyłam drzwi całkiem na oścież.

- Może chce Pan wejść? Zaparzę herbaty.

Wyglądał, jakby się wahał, ale w końcu przekroczył próg mojego mieszkania.

Czy to nie brzmiało jak coś niedorzecznego?

- Niech Pan się rozgości. Za moment wracam. - nim zdążył się odezwać, zniknęłam w niewielkiej kuchni.

Poprawiłam na szybko swojego rozczochranego koka. Nie miałam czasu się przebrać, a wiedziałam, że wyglądam fatalnie w starych, poplamionych od farby dresach i białej podkoszulce, która wcale nie wyglądała lepiej.

Zagotowałam wodę na herbatę. Musiałam wziąć kilka głębszych oddechów, aby dodać sobie odwagi, zanim ruszyłam z parującym kubkiem do salonu.

Wolański stał przed moim prawie ukończonym obrazem i przyglądał mu się wnikliwie.

- Pana herbata. - powiedziałam cicho, odstawiając kubek na niewielki stolik kawowy.

- Świetny obraz. Kogo przedstawia? - zapytał, siadając na skraju kanapy i biorąc gorący kubek w dłonie.

- To obraz na zamówienie. Czasem coś maluję, żeby sobie dorobić. Ten jest już prawie skończony. To prezent na rocznicę ślubu.

Pokiwał lekko głową, upijając łyk herbaty. Wpatrywał się przez chwilę w ciecz w kubku i wyglądało, że zastanawia się nad tym co ma powiedzieć. Przysiadłam na drugim krańcu kanapy.

- Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że tu przyszedłem. Ostatni raz widzieliśmy się w sobotę i poczułem, że.. - zawahał się, a potem uniósł głowę, by na mnie spojrzeć. - Musiałem Cię znów zobaczyć, Izabelo.

Moje serce zabiło mocniej na to wyznanie. Poczułam się prawie jak nastolatka, której wymarzony chłopak mówi coś miłego. Czy to naprawdę się działo? Bo poczułam się, jakbym tonęła w morzu emocji, które nie chciały się uspokoić.

Wolański patrzył na mnie z nieodgadnioną miną. Skrajne emocje wręcz przeskakiwały po jego twarzy i żadnej nie byłam w stanie w tej chwili rozpoznać.

Wysunął niepewnie rękę w moją stronę i położył swoją dłoń na mojej.

https://youtu.be/i_WTHkBuqbg

- Nie chciałbym, żebyś poczuła, że.. - urwał, kiedy przysunęłam się bliżej niego, a moja dłoń przesunęła się na jego ramię.

- Ale ja chcę poczuć. - wyszeptałam.

Jeśli był zaskoczony moimi słowami, to nie dał tego po sobie poznać. Patrzył prosto w moje oczy, jakby szukał w nich potwierdzenia. Jakby się upewniał, że mówię na poważnie. Przesunęłam dłoń po jego ramieniu na kark i wsunęłam palce w jego włosy.

Uniósł dłoń do mojego policzka.

- Lubię, kiedy jesteś brudna od farby. Wydajesz się wtedy sobą. - powiedział cicho, przesuwając kciukiem po moim policzku.

Uniosłam kąciki warg delikatnie ku górze, kiedy poczułam, że teraz chcę być sobą z nim.

Zacisnęłam palce na jego włosach. Jego dłonie przesunęły się na moje biodra, a palce zacisnęły się na nich, po czym wciągnął mnie na swoje kolana.

Wsunął dłoń w moje włosy tuż przy karku.

- Czekałem na Ciebie. - powiedział cicho, tuż przed tym, jak jego wargi wpiły się w moje.

Pocałunek był inny od tego poprzedniego. Bardziej żarliwy, spragniony.

Rozchyliłam wargi zapraszająco, a on od razu to wykorzystał.

Nasze języki plątały się w powolnym tańcu. Moje palce błądziły po jego włosach, mierzwiąc je, a jego badały każdy centymetr moich pleców.

Smakował jak coś zakazanego. Coś, czego nie powinnam mieć.

I dlatego smakował tak dobrze.

Pociągnął swoimi wargami moją dolną wargę, a ja niemal wywróciłam oczy do tyłu na to uczucie. Wsunął powoli kciuk pod moją podkoszulkę i przesunął opuszkiem po skórze moich pleców, a ja od razu poczułam jak na mojej skórze pojawia się gęsia skórka.

- Pokaż mi swoją sypialnię. - wychrypiał tuż przy moich ustach.

Na jego twarzy błąkał się uśmiech, jakiego jeszcze u niego nie widziałam. Rozochocony. Niemal łobuzerski.

Zsunęłam się powoli z jego kolan, a on podał mi swoją dłoń, którą od razu ujęłam i pociągnęłam lekko w stronę niewielkiej sypialni, która w większości była wypełniona dużym łóżkiem.

Stanęłam przed mężczyzną. W powietrzu czuć było napięcie i niecierpliwość. Moje serce biło rytmicznie, pełne oczekiwania.

Jego dłoń uniosła się do mojego policzka, który delikatnie pogładził, zanim jego wargi znowu odnalazły moje. Całował mnie tak żarliwie, że momentami niemal brakowało mi tchu.

Jego dłonie objęły moje biodra, a palce powoli wsunęły się pod koszulkę. Jego ruchy były niespieszne, badał moją skórę, jakby chciał jej się jej nauczyć na pamięć.

Objęłam rękoma jego szyję, przysuwając się do niego najbliżej jak mogłam. Jego ciało biło ciepłem, a ja tego ciepła potrzebowałam. Objął rękoma moje uda i uniósł do góry, a ja owinęłam nogami jego biodra. Czułam jak się uśmiecha, mimo, że nasze wargi nawet na moment się nie rozdzieliły.

Objął mnie ciasno ramionami, a zaraz potem poczułam pod plecami miękki materac na łóżku. Opuszki jego palców sunęły po mojej skórze pod koszulką ku górze i zatrzymały się tuż pod stanikiem. Palcami drugiej dłoni pogładził mój policzek.

Wpatrywał się w moje oczy, a w jego własnych tańczyły radosne iskry.

- Nawet nie wiesz, ile czekałem na tę chwilę. - wyszeptał tuż przy moich ustach.

I wtedy czas się dla mnie zatrzymał, a wszystkie granice między nami przestały istnieć.

Byłam tylko ja i on.

Nasze usta znowu złączyły się w mocnym pocałunku. Wsunęłam dłonie pod jego koszulę, drapiąc delikatnie plecy.

Mruknął cicho tuż przed tym, jak jego usta zsunęły się na moją brodę, a potem na szyję. Zostawiał na niej palące ślady, milimetr po milimetrze.

A ja chciałam więcej. Potrzebowałam więcej.

Zassałam powietrze, kiedy jego dłoń niespodziewanie wsunęła się pod moje spodnie dresowe, a palce zahaczyły o majtki.

- Kurwa, ale jesteś mokra. - mruknął, a ja poczułam, jak moja twarz robi się czerwona. On za to wyglądał na zadowolonego z siebie.

Przesunął palcem po moich majtkach w najbardziej mokrym miejscu, a ja mimowolnie jęknęłam cicho, odchylając głowę do tyłu.

Jego wargi nie odrywały się od mojej szyi i dekoltu, gdy jego palce odchyliły moje majtki.

- Gabriel.. - wychrypiałam i otworzyłam szeroko oczy, zdając sobie sprawę, że pierwszy raz zwróciłam się do niego po imieniu.

Zamarł na moment z ręką pod moją bielizną, ale sekundę później jego wargi znowu odnalazły moje. Przesunął powoli palcem po mojej łechtaczce, a po całym moim ciele przebiegł przyjemny dreszcz.

- Lubię, gdy jesteś dla mnie taka mokra. - mruknął, powoli wysuwając dłoń z moich majtek, a ja prawie chciałam go błagać, by tego nie robił i kontynuował.

Gabriel miał jednak inne plany.

Jego palce podsunęły moją koszulkę do góry, zsuwając ją przez moją głową. Delikatny chłód owiał moją gołą skórę.

Jego palce przesunęły się po moim brzuchu w dół, do gumki od dresów. Pociągnął za nią, a ja odruchowo uniosłam pupę do góry, aby mógł je ze mnie zsunąć.

Poczułam się naga, mimo, że miałam na sobie jeszcze bieliznę.

Jego wzrok sunął po moim ciele, jakbym była najlepszym obrazem, jaki widział w życiu.

- Jesteś piękna. - wyszeptał, zanim jego wargi zetknęły się z moją skórą na szyi. Zagryzłam zębami dolną wargę, kiedy odchylił delikatnie mój stanik, a jego usta odnalazły mój sutek. Zacisnął na nim wargi, delikatnie pociągając, a ja przygryzłam mocniej wargę, powstrzymując jęk.

Zsunął się po moim ciele niżej, zostawiając za sobą delikatne pocałunki na brzuchu.

Jego palce chwyciły krawędź moich majtek i zaczął je powoli zsuwać w dół.

Powinnam czuć się zażenowana, ale ani trochę nie czułam wstydu.

Musnął delikatnie moje udo, a ja czułam się tak, jakby jego usta wypalały ślady na mojej skórze.

Rozchylił moje uda, a ja poczułam jego ciepły oddech na mojej kobiecości. Musnął delikatnie moją łechtaczkę wargami, a moje oczy wywróciły się do tyłu. Mruknęłam cicho, wsuwając palce w jego włosy.

Kurwa, byłam skończona.

Ledwo mnie dotykał, a ja byłam na krawędzi.

Jego język pieścił mnie delikatnie, a ja wiłam się pod nim, zaciskając w dłoniach pościel.

Miałam wrażenie, że spadam, zatracam się, kiedy orgazm wstrząsnął nagle moim ciałem.

Moje serce biło tak mocno, że miałam wrażenie, że chce mi się wyrwać z piersi.

Całe moje ciało oblała taka euforia, jakiej już dawno nie czułam.

Gabriel podsunął się do góry i musnął moje wargi, a ja poczułam na jego ustach swój smak. Sięgnęłam od razu dłońmi do paska jego spodni, ale powstrzymał mnie, odsuwając się ode mnie.

- Na to przyjdzie pora.

Musnął jeszcze raz moje wargi, zsuwając się ze mnie.

- Muszę iść, Izabelo.

- Chyba sobie żartujesz. - wykrztusiłam z siebie, marszcząc z zaskoczenia brwi.

Podniosłam się od razu do pozycji siedzącej, chwytając swoją koszulkę i naciągając na siebie. Mój żołądek zacisnął się z nerwów. Przyszedł do mnie, żeby zrobić mi dobrze i tak po prostu zamierzał wyjść? Mój mózg tego nie pojmował.

Pochylił się i pogładził mój policzek.

- Wkrótce się zobaczymy.

I wyszedł.

Zostawił mnie samą, z milionem myśli.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro