Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14


To nie był on. 

Gdzieś w głębi duszy liczyłam, że po przerwie zimowej wróci na ten ostatni semestr. 

Ale to była tylko profesor Ćwikła. I chyba udzielił jej się nastrój po wolnym, bo humor miała aż nadto dobry, czego nie można było powiedzieć o żadnym ze studentów. 

Chociaż bardzo starałam się nie pokazywać mojego rozczarowania tym, że to nie Gabriel prowadzi zajęcia, Wera musiała to zauważyć, bo nie odezwała się do mnie do końca wykładów i tylko od czasu do czasu rzucała mi ukradkowe spojrzenia. 

- Skoczymy coś zjeść? 

Usłyszałam od przyjaciółki, kiedy po kolejnych zajęciach wyszłyśmy na papierosa. Podciągnęłam zamek w kurtce pod samą brodę i poprawiłam torbę na ramieniu. 

- Chyba wrócę do domu. Nie czuję się najlepiej. 

Wera pokiwała głową, a kiedy się pożegnałyśmy, pędem ruszyłam w stronę przystanku autobusowego. Z każdym krokiem czułam, jak się rozpadam i nie potrafiłam już zapanować nad łzami, które tłumiłam w sobie od rana. 

...

Semestr minął mi niespodziewanie szybko. Obrona jeszcze szybciej i nim się spostrzegłam, byłam wolnym człowiekiem.

Lata ciężkiej podróży przez świat kolorów i emocji złożyłam w jednym podpisie na oficjalnym dokumencie, zwieńczającym moją długą drogę.  

Miałam poczucie, że egzamin nie dotyczył tylko mojej wiedzy, ale też mojej własnej tożsamości. 

Profesorowie zadawali mi pytania, analizowali moje obrazy, pytali o to, co kryje się za każdym pociągnięciem pędzla. 

To nie był zwykły egzamin. To była rozmowa o tym, kim jestem, o tym co czuje i czego pragnę. 

Zdjęłam z siebie ciężar, który nosiłam przez te wszystkie lata i wreszcie mogę spojrzeć na swoje życie z innej perspektywy i zacząć planować kolejny krok. 

Poczułam jak obejmuje mnie ręka i spojrzałam na uśmiechniętą buzię przyjaciółki. Swoje długie włosy obcięła na krótko i pofarbowała na wściekłą czerwień, co idealnie podkreślało jej delikatną buzię i wyrazisty charakter. 

- Udało nam się. - powiedziała, podsuwając w moją stronę szklankę 

Stuknęłam w nią swoją szklanką i obie opróżniłyśmy szkła do zera. 

Odstawiłam z brzękiem szklankę na blat i pociągnęłam przyjaciółkę na parkiet, gdzie mogłyśmy świętować po swojemu. 

To dopiero początek. Wszystko, czego nauczyłam się do tej pory, to tylko fundamenty do tego, by stworzyć coś większego. 

...

Pociągnęłam pędzlem po płótnie, kończąc powoli kolejny obraz. Nie byłam fanką krajobrazów, ale tym razem zrobiłam wyjątek dla jednej z moich stałych klientek. I nawet byłam z niego zadowolona. Zerknęłam kątem oka na przyjaciółkę, która ślęczała nad swoim szkicownikiem i co chwilę nerwowo przygryzała końcówkę ołówka. 

- Wykrztuś to z siebie w końcu. - powiedziałam, wrzucając pędzelek do kubka z wodą. Wzięłam kieliszek z winem i przysiadłam na brzegu kanapy. 

Wera spojrzała na mnie zaskoczona znad kartek. 

- O co Ci chodzi?

- Zawsze jak się denerwujesz to gryziesz ten cholerny ołówek. Mów co jest. 

Przewróciłam oczami, kiedy pokręciła głową i z powrotem pochyliła się nad szkicownikiem. Westchnęłam ciężko i wyrwałam kartki z jej dłoni, na co jęknęła, przyciągając zaraz do siebie poduszkę i obejmując ją rękoma. 

- Słyszałam, że Gabriel wrócił na uczelnię. 

Zamarłam z kieliszkiem wina tuż przy ustach. 

Od ferii nie rozmawiałyśmy o Gabrielu. Z każdym dniem przyzwyczajałam się do braku jego obecności, a od kilku tygodni myślałam o nim coraz rzadziej. 

Wera zrzuciła na mnie bombę i na pewno zdawała sobie z tego sprawę, bo wyprostowała się i wyrwała kieliszek z mojej dłoni, opróżniając go do zera. 

Odchrząknęłam i podniosłam się, wracając do sztalugi. Wyciągnęłam pędzel z kubka i zamoczyłam go w farbie, zbliżając końcówkę do płótna. 

- Nic nie powiesz? 

- Nie powiem. Ten człowiek dla mnie już nie istnieje.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro