Rozdział 12
- Jesteś szalona.
Wzruszyłam ramionami, biorąc przyjaciółkę pod ramię.
- Pewnie nawet nie przyjdzie.
- Ale co Ci w ogóle strzeliło do głowy? Mówiłaś, że nie powinniście rozwijać tej relacji.
- Mówiłam. Ale potem zdałam sobie sprawę, że nie mogę przestać się na niego gapić i czuję jak zakochana nastolatka.
Wera patrzyła na mnie, a na jej twarzy błąkał się uśmiech.
- Naprawdę wyglądasz na zakochaną.
- Naprawdę jestem.
Pociągnęłam ją w stronę parkietu i obie dałyśmy się ponieść muzyce. Patrzyłam jak tym razem jej fioletowe włosy podskakują, gdy ruszała się w rytm muzyki. Ogarnął mnie śmiech, kiedy Wera chwyciła mnie za rękę i okręciła wokół własnej osi.
W pewnym momencie poczułam jak czyjeś dłonie obejmują moją talię. Obróciłam się od razu, licząc, że zobaczę Gabriela. Ale to był Maks.
Jego się tutaj nie spodziewałam, chociaż Wera wspomniała, że zaprosiła Zuzę, więc mogłam się spodziewać, że może zabrać brata.
- Chyba powinniśmy pogadać.
Maks próbował przekrzyczeć muzykę, abym go usłyszała.
Nie miałam ochoty na rozmowę. Dzisiaj miał być mój wieczór. Miałam się wyluzować i przestać myśleć o problemach.
Maks wyglądał na lekko podpitego, więc tym bardziej wolałam uniknąć dzisiaj rozmowy.
- Nie dzisiaj, Maks. Jestem z Werą.
Odkrzyknęłam, ale nie dał za wygraną i chwycił mnie za ramię. Trochę za mocno, bo poczułam jak jego palce boleśnie wbijają się w moją skórę.
- Teraz. Wyjdźmy na zewnątrz.
Próbowałam wyrwać rękę z jego uścisku, ale mi na to nie pozwolił, zaciskając palce jeszcze mocniej i boleśniej.
- Maks, daj jej spokój.
Wera próbowała się wtrącić, ale rzucił jej chłodne spojrzenie.
- Muszę najpierw porozmawiać z Izą.
- Iza nie chce z Tobą rozmawiać.
Głos tym razem nie należał do Wery. Tylko do Gabriela. Maks powoli puścił moje ramie, a ja od razu przysunęłam się do Wery.
Gabriel wyglądał na wściekłego. Maks też.
- Może chcesz wyjść na zewnątrz? Zdaje się, że też mamy do pogadania.
Maks obrzucił Gabriela spojrzeniem, ale ten wydawał się niewzruszony. Nie chciałam, żeby się pobili na środku parkietu. Ani nigdzie indziej. Wyrwałam się do przodu, mimo, że Wera próbowała mnie powstrzymać.
- Dajcie spokój. Maks, wracaj lepiej do domu. To nie jest dobry mome..
Urwałam, bo ten nawet na mnie nie spojrzał, zamiast tego pchnął Gabriela, a ten zrobił lekki krok do tyłu. Miałam nadzieję, że nie da się sprowokować.
- Iza, idź po płaszcz. Odwiozę Cię do domu.
Powiedział, nie spuszczając wzroku z Maksa. Zawahałam się, widząc jak obaj mierzą się spojrzeniem.
- Idź po ten cholerny płaszcz.
Warknął Gabriel, a ja bez słowa chwyciłam Werę za rękę i pociągnęłam w stronę szatni.
- Co Ty robisz, stara? Jeszcze się tam pozabijają.
- To był błąd. Kurwa, cholerny błąd, że powiedziałam Gabrielowi, że tu będę.
Powiedziałam, podając w szatni numerek, a chwilę potem dostałam swój i Wery płaszcz. Zarzuciłyśmy je na ramiona i chwilę potem wyszłyśmy na zewnątrz. Trzęsącą ręką wyciągnęłam z kieszeni paczkę papierosów i odpaliłam go, od razu się zaciągając. Podałam go po chwili Werze, a ta zrobiła to samo.
- Jak to się stało, że nagle z jednego chłopa zrobiło Ci się dwóch, a do tego jeszcze się o Ciebie biją.
Zmrużyłam w jej stronę oczy.
- Nikt się nie bije.
Wycedziłam przez zęby. Przynajmniej miałam taką nadzieję, że nikt się nie bije. Po kilku minutach Gabriel opuścił klub. Sam. Obrzuciłam szybko spojrzeniem jego twarz, jakby szukając jakichś śladów po bójce. Ale nic takiego nie było.
- Odwiozę Was do domu.
Rzucił krótko i skierował się w stronę parkingu. Wera wyrzuciła niedopałek i wzięła mnie za rękę, pociągając za Gabrielem.
Wszyscy milczeliśmy. Podrzuciliśmy najpierw Werę do jej mieszkania, a potem Gabriel ruszył w stronę mojego. Nie odzywał się. Kątem oka widziałam jego minę. Był zły i bałam się cokolwiek powiedzieć, żeby nie pogorszyć sytuacji.
Zatrzymał auto pod moim blokiem.
- Przepraszam, nie spodziewałam się, że Maks pojawi się w klubie.
- Wysiadaj.
Zamrugałam zaskoczona powiekami, słysząc ton jego głosu. Wysiadłam z auta, zatrzaskując za sobą drzwi. Ku mojego zdziwieniu, Gabriel nie odjechał. Wysiadł z auta i zamknął je, od razu kierując się do klatki.
Nie poznawałam go i nie wiedziałam o co tu chodzi, ale ruszyłam za nim. Bez słowa pokonaliśmy drogę do mojego mieszkania.
Otworzyłam drzwi i weszłam do środka, zapalając światło, jednak Gabriel wchodząc za mną od razu je zgasił. Zamknął drzwi, przekręcając zamek.
- Co Ty robisz?
Zapytałam cicho. Dłonie Gabriela objęły moją talię i jednym szybkim ruchem obrócił mnie tyłem do siebie. Moje serce przyspieszyło, kiedy poczułam przy pośladkach jego twardą męskość.
- Wypnij się.
Wychrypiał cichym głosem. Oparłam się o szafkę w przedpokoju, o którą ostatnio prawie się zabił, kiedy przyprowadziłam go tu pijanego.
Poczułam jak jego palce powoli przesuwają się po moich plecach w dół. Zahaczył o krawędź sukienki i podciągnął ją do góry. Palce pogładziły moje pośladki, żeby chwilę później pociągnąć w dół rajstopy razem z majtkami, na wysokość kolan. Zacisnęłam palce na krawędzi szafki.
Serce biło mi szybko i nierówno, jakby chciało wyskoczyć z mojej piersi.
Po przedpokoju rozszedł się dźwięk rozpinanego rozporka. Nie miałam czasu nawet pomyśleć o tym co się dzieje, bo dłoń Gabriela chwyciła moją talię, a sekundę później poczułam jak się we mnie wsuwa. Powoli, ale mocno. Do samego końca.
Jego dłonie zacisnęły się mocniej na mojej tali, a moje - na szafce. Jęknęłam cicho, kiedy zaczął się poruszać. Jego ruchy były mocne, ale rytmiczne. Powoli wpasowywałam się w ten rytm.
Z mojego gardła wydobywał się jęk z każdym ruchem Gabriela. Za każdym razem coraz głośniejszy.
Po pomieszczeniu echem odbijały się dźwięki naszych rozgrzanych ciał, oddech Gabriela i moje pojękiwania.
Jego palce zacisnęły się mocniej na moich biodrach i czułam, że zbliża się do finału. Przesunął jedną z dłoni po moim brzuchu w dół i potarł moją łechtaczkę sprawiając, że moim ciałem wstrząsnął orgazm, prawie w tym samym czasie co jego nim.
Opadłam bezwładnie na szafkę, ale Gabriel nie zamierzał dać mi chwili na odpoczynek. Pogładził palcami moje nagie pośladki.
- Chodźmy pod prysznic.
Na chwiejnych od orgazmu nogach dałam się poprowadzić Gabrielowi do łazienki. Pozwoliłam mu, aby zdjął moje ubrania i patrzyłam jak za chwilę zdejmuje swoje. Zgrabnymi ruchami pozbył się odzieży i wszedł pod prysznic, wyciągając dłoń w moją stronę. Ujęłam ją i weszłam pod prysznic, zasuwając za sobą drzwi kabiny.
Przysunęłam się do Gabriela, owijając rękoma jego nagie, ciepłe ciało.
A chwilę potem opatulił nas strumień ciepłej wody.
Woda zaczęła spływać po moich włosach, które Gabriel wygładził swoimi dłońmi. Pochylił się, a jego wargi w końcu spotkały moje. Całował mnie delikatnie, a i tak miałam wrażenie, że ogień rozchodzi się po całym moim ciele, aż po koniuszki palców.
Przesunęłam dłonie na jego kark i owinęłam ciasno jego szyję, wspinając się na palcach. Chciałam być jak najbliżej jego ciała.
Gabriel oparł swoje czoło o moje i przymknął delikatnie powieki.
i wtedy poczułam, że to w jego ramionach czuję się najlepiej. Czuję się sobą.
- Kocham Cię.
Powiedziałam cicho, a Gabriel zamarł z rękoma na moich plecach. Jego oczy otworzyły się szeroko i patrzył na mnie, jakby szukał potwierdzenia w moich oczach.
I chyba je znalazł, bo jego wargi wpiły się w moje tak, jak nigdy wcześniej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro