Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

Przysunęłam do siebie kubek z kawą, który Gabriel postawił na blacie i usiadłam na wysokim stołku.

Gabriel zbierał się dłuższą chwilę i widziałam jak walczy, żeby ułożyć coś sensownego.

- Zacząłem szukać mieszkania. Powiedziałem Paulinie, że to definitywny koniec, bo wiem, że ciągle miała nadzieje, że się zejdziemy. Chcę mieć opiekę naprzemienną nad Szymkiem.

Uniosłam kubek do ust i upiłam mały łyk gorącej kawy.

- Chcę z Tobą być, Izabelo.

Zatrzymałam się z kubkiem w powietrzu. Tych słów się nie spodziewałam usłyszeć. Gabriel patrzył na mnie, a jego mina nie wyrażała w tym momencie żadnych emocji. A może wyrażała tak dużo, że nie byłam w stanie żadnej rozpoznać?

Odchrząknęłam cicho i odstawiłam kubek na blat z cichym brzękiem.

- Jestem z Maksem.

Powiedziałam tak cicho, że sama ledwo usłyszałam swoje słowa. Tak, jakbym bała się je wypowiedzieć na głos.

- Naprawdę coś do niego czujesz? Jeśli go kochasz, to odejdę. Tylko mi powiedz.

Miałam wrażenie, że wzrok Gabriela pali moją skórę. Że przeszywa mnie na wylot.

Nie kochałam Maksa i to było jasne.

Na szczęście przed odpowiedzeniem Gabrielowi uratował mnie dzwonek do drzwi.

Nie spodziewałam się nikogo w sobotę, zwłaszcza, że miałam cały weekend spędzić u Maksa, ale teraz byłam wdzięczna za tego, kto przyszedł, bo było to jak wybawienie.

- Zobaczę kto to.

Mruknęłam, zsuwając się ze stołka. Poprawiłam pasek od swojego szlafroka i podeszłam do drzwi. Nie patrząc nawet przez wizjer otworzyłam drzwi.

I od razu tego pożałowałam.

Czułam jak krew odpływa mi z twarzy.

- Wera do mnie zadzwoniła, że od wczoraj nie może się z Tobą skontaktować.

Po tych słowach zdałam sobie sprawę, że od wczorajszego wyjścia od Maksa nawet nie spojrzałam na telefon.

Maks nie wyglądał jednak na złego. Bardziej na zmartwionego.

- Co się dzieje, Iza? Czemu powiedziałaś, że jedziesz do Wery?

Sparaliżowało mnie. Przysięgam, że nie byłam w stanie się ruszyć. A wtedy wydarzyło się coś jeszcze gorszego. Gabriel wyszedł z mojej kuchni. W samych bokserkach.

Maks obrzucił go wzrokiem, a potem spojrzał na mnie.

Kurwa, błagam o jakiś meteoryt. Niech uderzy w ten blok i pogrzebie mnie, żebym nie musiała tkwić teraz w tej sytuacji.

- Rozumiem.

Rzucił krótko Maks, obracając się i kierując do windy. Wyleciałam za nim, zatrzaskując za sobą drzwi mieszkania.

- Maks, poczekaj. To nie tak. Wytłumaczę Ci.

Nie obrócił się. Wiedziałam, że jest zraniony. Nacisnął przycisk przywołujący windę.

- Maks..

Dotknęłam ręką jego ramienia.

- Daj znać jak będziesz wolna. Naprawdę wolna.

Rzucił, nawet na mnie nie patrząc i wsiadł do windy, która akurat przyjechała.

Miałam ochotę rozpłakać się na środku korytarza.

Wróciłam do mieszkania w momencie jak Gabriel ubierał na siebie wciąż jeszcze wilgotne ubrania.

On też na mnie nie patrzył.

- Przemyśl sobie co powiedziałem, Izabelo.

Rzucił mi krótkie spojrzenie, a potem zarzucił na ramiona kurtkę.

- Będę czekał.

I zostałam sama.

Rzuciłam się na kanapę i ukryłam twarz w poduszce, pozwalając, aby łzy poleciały z moich oczu.

...

- Nie wiem co mam Ci powiedzieć, stara. Nie będę Cię dobijać, ale no.. odjebałaś.

Palce Wery gładziły moje włosy, kiedy leżałam z głową na jej kolanach i patrzyłam tępo w telewizor, gdzie akurat leciał jeden z odcinków Chirurgów.

- Chciałabym być jak Cristina. Bez emocji. Bez przejmowania się. Po prostu mieć wyjebane. Być robotem.

Wera nie odpowiedziała, ale czułam, że się uśmiecha.

- Kończę z facetami. Może się przerzucę na kobiety? O, albo pójdę do zakonu.

Usłyszałam ciche prychnięcie.

- Za bardzo lubisz seks, żeby zostać zakonnicą.

Powiedziała, a ja nie mogłam się nie uśmiechnąć na jej słowa i nie przyznać jej racji. Obróciłam się na plecy, żeby spojrzeć na twarz przyjaciółki.

- Co jest ze mną nie tak? Bo coś musi być. Czemu nie mogę się zakochać w Maksie? Jest miły, troszczy się o mnie. A ja go po prostu lubię. Tylko lubię. Zasługuje na więcej, a ja tego więcej nie mogę mu dać. Zamiast tego jak debil zakochałam się w swoim profesorze, który ma żonę i dziecko. Co może być bardziej pojebane?

Wera patrzyła się na mnie, nie dając mi żadnej odpowiedzi. A ja dopiero po dłużej chwili zdałam sobie sprawę co powiedziałam.

Byłam zakochana w Gabrielu.

Kurwa, naprawdę byłam zakochana.

Sens tych słów sprawił, że zaczęło kręcić mi się w głowie, a żołądek niebezpiecznie się zacisnął. Podniosłam się do pozycji siedzącej, czując, że chyba zaraz zwymiotuje.

- No stara. Teraz to naprawdę masz przejebane.

Spojrzałam na przyjaciółkę, nie pamiętając kiedy ostatni raz widziałam u niej tak śmiertelnie poważną minę.

- Pakuje się i jadę w Bieszczady.

Powiedziałam, a Wera zaśmiała się, obejmując mnie ramieniem.

- Ogarniemy to.

I za taką przyjaciółkę byłam wdzięczna najbardziej.

...

- Powiesz mu?

Usłyszałam, kiedy siedziałyśmy na auli i czekałyśmy na rozpoczęcie zajęć z Gabrielem. Pokręciłam głową i pochyliłam się nad swoim zeszytem.

- To nie jest dobry pomysł. Miał rację jak mówił, że nie powinniśmy się spotykać. Nie powinniśmy wykraczać poza relacje studentka-profesor.

- Kochasz go. Może nie powinnaś się przed tym bronić.

- Muszę.

Wera nic już więcej nie powiedziała, a chwilę potem Gabriel wszedł do auli i rozpoczął wykłady.

Obserwowałam go praktycznie przez całe zajęcia. Wiedział o tym, bo zerkał na mnie od czasu do czasu.

Patrzyłam, jak przechadza się po pomieszczeniu. Jak powoli i ze zrozumieniem wszystko tłumaczy. Jak jego dłoń zgrabnie zapisuje tablicę. Emanował pewnością siebie. Delikatnie się uśmiechał, gdy naprawdę był wczuty w jakiś temat. Jego charyzma i inteligencja sprawiały, że wydawał się jeszcze bardziej przystojny, niż był w rzeczywistości.

I, cholera, naprawdę byłam w nim zakochana.

Jak bardzo miało mnie to zniszczyć?

Kiedy zajęcia się skończyły, a ostatni studenci pakowali się do wyjścia, podeszłam powolnym krokiem do biurka Wolańskiego. Zdawał się zaskoczony, zwłaszcza, że ostatnio, z resztą jak zwykle, go unikałam.

- W sobotę będę w klubie.

Rzuciłam krótko i nie czekając na jego odpowiedź, wyszłam z sali.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro