7. Coraz bardziej lubię to miejsce
Harry zaczął wychodzić z pokoju kilka dni później, ale zawsze obok niego był Louis. Payne'owie cieszyli się wspólne posiłki, które były ich tradycją i w końcu wróciły na stałe do ich planu dnia.
- Wracam do sprawności, ale moja kondycja teraz ssie - Harry złapał się wejścia do stajni, kiedy dosłownie wymusił na Louisie przejście do koni. Tęsknił za swoimi zwierzakami.
- Powoli i małymi kroczkami, na razie będziesz doglądał mnie - zaznaczył - Ewentualnie jakieś lżejsze zadania.
- Wiem, wiem. I tak chyba usiądę na sekundę - wypuścił oddech i spojrzał na partnera - Nie wiem też jak zareaguję na tego konia.
- Przy karmieniu był naprawdę spokojny, ale szalał przy wypuszczaniu na pastwiska - Louis dokładnie wiedział o którego zwierzaka chodzi.
- Nie wiem, czy jest on odpowiedni dla Maisona - klapnął finalnie na krzesło, które stało w kącie - Dla kogokolwiek. Była to spokojna stadnina, pierwszy raz zaczynam żałować kupna konia.
- Albo możesz pomyśleć o sprzedaży albo oddać go w trening - zaproponował - To drugie wiąże się z kosztami i to pewnie nie małymi.
- Właśnie wiem... Mógłbym, mógłbym sam spróbować - miał ogromne doświadczenie, ale jeśli będzie chciał założyć rodzinę, to byłoby nie za bardzo bezpieczne.
- Chyba bym zszedł ja sam prędzej na zawał - Louis skomentował niemal natychmiast - Wiem, że masz doświadczenie, ale już raz na nim siedziałeś.
- Wiem, niestety - wypuścił ciężko oddech - Dam sobie chwilę na decyzję.
- Na spokojnie, na szczęście dogaduje się z resztą koni - alfa zaczął krzątać się po stajni, naprawdę swobodnie zaczął się czuć w tamtym miejscu.
- Wymyśliłeś już jakieś imię dla kruszynki? - zagadał, echo dobrze się roznosiło po tym miejscu.
- Czytałem, że imię źrebaka powinno zaczynać się na tą samą literę co imię matki - pochwalił się nowo zdobytą wiedzą - Mam kilka pomysłów. Na przykład podoba mi się Aura albo Astra - zastanawiał się mocno - podobają mi się raczej krótkie imiona.
- Są śliczne i widzę, że bardzo bierzesz na poważnie swoją nową pracę - postanowił wstać ze swojego miejsca i ruszyć powoli w głąb, spoglądając jak Louis pracował, a on sam pogłaskał pysk pierwszego konia, który zarżał wesoło na jego widok.
- Naprawdę to lubię - powiedział Louis bez krzty kpiny - Nigdy bym się nie spodziewał, że praca fizyczna może przynieść tyle satysfakcji, ale jestem tu. I te zwierzaki to jedna z lepszych rzeczy jakie spotkały mnie w życiu.
- Mam nadzieję, że zaliczam się też do tego - Styles oparł się ciałem o jeden z boksów.
- Ty masz oddzielne miejsce w tym wszystkim - wyraźnie podjął się flirtowania z omegą, łapiąc ku temu okazję.
- Tak? Może opowiesz o tym swojej omedze? - zaproponował, przyglądając się na tyle ile mógł ruchom Tomlinsona.
- Tak naprawdę oprócz związku w szkole średniej, który wydawał się tym dość poważnym, to raczej wpadałem w dość przelotne znajomości. Randki, może czasem dwie lub trzy, ale nie mieszkałem nigdy wcześniej z partnerem - przyznał się - Nie czułem też takiej potrzeby, tak samo z założeniem rodziny. Do momentu aż poznałem ciebie.
- Mam motylki w brzuchu, słysząc te wszystkie słowa - Harry wypuścił drżący oddech - Bardzo się cieszę, że mam w sobie coś, co sprawiło że spojrzałeś na mnie jak na partnera i... I zaryzykowałeś sporo.
- Zaryzykowałem i było warto - uśmiechał się - Moja rodzina dobrze to przyjęła, cieszą się że spotkałem kogoś z kim chce dzielić życie. Na pewno będą chcieli cię poznać z czasem. Nawet mama nie była zaskoczona tym, że podjąłem decyzje o opuszczeniu Anglii.
- Mogą tu przyjechać kiedy chcą - Harry dalej stał przy swoim, zaraz podskakując przez odgłos uderzenia.
To był ten koń. Kopnął kopytem w drewno, brunet momentalnie przyłożył dłoń do serca i wziął głęboki oddech, aby uspokoić swoje ciało.
- Już spokojnie, on próbuje zwrócić na siebie uwagę - Louis podszedł do omegi i położył dłoń na jej ramieniu - Jest w boksie, jesteś bezpieczny.
- Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę bać się jakiegokolwiek konia - wypuścił oddech przez nos - Nie przejmuj się mną Lou, dam sobie radę skarbie.
- Będę się martwił, nawet jeśli będziesz mówił żebym tego nie robił - pocałował skroń omegi - Możesz zobaczyć za to jak odważny zrobił się nasz źrebaczek.
- Bardzo chętnie - alfie nie umknęło, jak zielone oczy rozbłysły na słowo "nasz".
- Myślę, że jednak Aura do niej pasuje bardziej - stwierdził Louis, kiedy podeszli do boksu i otworzył drzwiczki przed omegą.
- Boże, jak ona urosła - brunet bardzo chętnie się przywitał z końmi, mając niemalże łzy w oczach - Aura.
- Jest z niej niezły rozbójnik, zaczepia inne konie i chowa się za mamą na pastwisku - zaśmiał się alfa - Ale czego się nie wybacza takiej pięknocie.
- To prawda - oddał uśmiech - Przy mamie zawsze można wojować, później nie będziesz miała jak się chować, korzystaj póki możesz Aura.
Źrebak wręcz sam podszedł do Harry'ego, domagając się drapania i pieszczot, co potwierdzało słowa Louisa o jej odwadze. Alfa już był spokojniejszy i mógł wrócić do uzupełniania siana w boksach, aby konie miały do niego stały dostęp.
Kiedy doszedł do buntownika, który z jakiegoś powodu straszył Harry'ego, zatrzymał się.
Położył delikatnie dłoń na jego pysku i spojrzał w ciemne oczy zwierzęcia. Nie czuł od niego złości, tylko zagubienie, ale czy mógł się mylić? Koń chętnie poddawał się jego dotykowi, nachylając swoją głowę do Louisa. Alfa nie był ślepy, ten koń był naprawdę piękny i nie dziwił się, że Harry zwrócił na niego uwagę.
Powoli dłonią przeszedł na kark zwierzęcia, zaraz jednak zaprzestając pieszczot i zabrał się za pracę, co chwilę spoglądając na konia.
Co jakiś czas spoglądał też w kierunku Harry'ego, najwyraźniej spędzał dobrze czas ze źrebakiem, co było dobre w ich sytuacji. Louis znał jego zapał i pewnie wziąłby się w innym przypadku za pomaganie.
Kiedy wyszli ze stajni, Liam zajmował się przyjęciem sporej grupy osób w podobnym wieku.
- Szkółka konna, mogą używać naszych koni za opłatą, nocleg normalnie też opłacają, ale ich trenerzy są odpowiedzialni za nasze konie - mówił powoli Harry - To nie jest głupie, kiedy jest nas tak mało. Mamy specjalną umowę, przy której trenerzy muszą ukazać swoje umiejętności i certyfikaty.
- Dobry pomysł, bardzo dobry nawet - przyznał alfa - Konie mają ruch i treningi, a wy klientów. Wszystko się zgadza.
- I robimy niespodziewane oględziny w czasie ich pobytu, w razie czego - uniósł kącik ust - W razie wypadku oni opłacają wszystko. Mamy sporo klientów, nie mogę narzekać. A konie są szczęśliwe.
- Coraz bardziej lubię to miejsce - wyszczerzył się - Wszystko ze sobą współgra. Działa jak dobrze naoliwiona maszyna.
- Lata praktyki jako mała grupa - złapał się ramienia Louisa, aby powoli wejść po schodach.
Grupa ludzi już dawno była na holu i Zayn się nimi już zajmował wraz z Liamem. Alfa pomagał brunetowi ile się dało, widział jak ten łatwo się męczy, nie dziwiło go to ani trochę po takim wypadku. Nie chciał być w żadnym innym miejscu na świecie w tamtym momencie.
- Dają sobie radę - Harry szepnął, widząc jak zorganizowane jest małżeństwo - Możemy spokojnie pójść przed siebie.
- Tak, we dwójkę spokojnie, no we trójkę - spojrzał na Zayna, który miał w chuście szczeniaka.
- Wiesz, że sam go przekonałem do noszenia ich? Słyszałem, że są bardzo wygodne dla matki - powiedział dumny z siebie.
- Najwyraźniej są, bo dość swobodnie się porusza z nią - skinął Louis, widział wyraźnie że na każde wspomnienie o szczeniakach oczy Harry'ego od razu błyszczą.
Przeszli powoli do pralni, gdzie czekało ich pranie pościeli. Na szczęście Harry dawno temu zainwestował też w suszarkę, przez co nie musiał przejmować się wieszaniem prania.
To było na szczęście proste zadanie i obaj sprawnie załadowali pralki, aby jak najwięcej udało im się zrobić w jednym czasie. Musieli być na bieżąco z takimi zadaniami, mając co raz nowych gości.
Harry pod koniec nawet usiadł na blacie, przez co Louis wykorzystał okazję i dostał się między nogi omegi. Brunet uniósł na to lekko brew, ale zaraz chętnie objął Louisa.
- Jest wszystko okej? Jak się czujesz? - dopytywał Louis, nie chcąc by cokolwiek mu umknęło tym razem.
- Jest dobrze, noga lekko ciągnie - powiedział potulnie, pod czujnym spojrzeniem Tomlinsona.
- W porządku, mam nadzieję że tylko tyle - skinął ze zrozumieniem - I tak dziś miałeś większą aktywność niż w ostatnich dniach.
- I czuję się naprawdę szczęśliwy z tym - wyciągnął znacząco usta do przodu z iskierkami w oczach.
Louis chętnie połączył ich wargi w delikatnym pocałunku, lubił wymieniać z omegą takie czułości. Swoje dłonie trzymał na jej udach, ściskając je lekko co chwila.
🐾🐾🐾🐾🐾
Kola 💚💙💚💙
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro