5. Będę tęsknił i myślał o tobie.
Louis zdążył się już spakować i ogarnąć po sobie pokój. Jego transport miał się odbyć równo o jedenastej, co pozwalało mu jeszcze zjeść śniadanie z Harrym i jego przyjaciółmi.
Mimo jak tego się wzbraniał, czas pędził. Przy stole ciągle dotykał uda omegi, chcąc czuć jej ciało, obecność, której mu zabrnie przez nie wiadomo jak długi okres czasu. Starał się słuchać o tym co mówił Liam czy Zayn, jednak skupienie się nie było jego mocną stroną tamtego dnia.
- Chodź, pobędziemy trochę ze źrebakiem - Harry zaproponował cicho, czując że alfa jest blisko wybuchu przez emocje w nim kumulujące się.
- Okej, tak myślę - skinął, biorąc głęboki oddech i sięgając po dłoń omegi, potrzebując jej dotyku.
- Było jak zwykle pyszne Zee, dziękujemy - Harry zwrócił się jeszcze do drugiej omegi, nim obaj pokierowali się ku wyjściu z kuchni.
Przeszli spokojnym krokiem do stajni, gdzie od razu skierowali się do boksu na końcu. Źrebak od razu jakby wyczuł Louisa i zarżał na jego widok, jak widać nie tylko alfa się zżył ze zwierzakiem.
- Bardzo cię polubiła, myślę że... Powinieneś ją nazwać, wiesz? - Harry skomentował, kiedy dostali się do środka boksu.
- Mógłbym? Nie mam pomysłu, ale mogę się nad tym zastanowić mocniej - uniósł kącik ust - Ja też ją bardzo lubię.
- Wiesz, każdy tu nazwał swojego ulubieńca. Zayn, Liam, Maison - mówił powoli, drapiąc Anabell - A jak widać, u was jest miłość od pierwszego wejrzenia.
- To fajne, czuję się przez to jak część waszej rodziny hotelowej - przyznał - Wymyślę jej jakieś cudowne imię, które będzie dumnie nosiła.
- Będziesz naszą rodziną alfa, to mogę ci obiecać, jak tylko tutaj wrócisz - przyłożył dłoń do swojego serca.
- Ufam ci, naprawdę to robię - spojrzał na omegę - Inaczej nie podjąłbym tej decyzji. Wiem, że może być ciężko na początku, sle jestem gotowy na to.
I tyle im obu wystarczyło. Niedługo później Louis się żegnał ze źrebakiem, jak i nowym znajomymi. Najcięższe jednak było pożegnanie Stylesa, który tak łatwo się dostał do jego myśli.
- Dzwoń do mnie jak będziesz miał chwilę i zasięg oczywiście - żartował lekko - Będę tęsknił i myślał o tobie.
- Ja za tobą też - uśmiechnął się smutno - Będę to robić, obiecuję - przyciągnął szatyna do ostatniego pocałunku - Bądź bezpieczny.
- Będę, postaram się. Czekaj na mnie i nie znajdź sobie kolejnego poszkodowanego alfy na drodze - na pewno na zawsze zapamięta jak się poznali.
- Nigdy, jesteś mój Louis, a ja twój - zaznaczył posesyjnie - Będę tęsknić. Bardzo.
- Ja też będę - spojrzał na faceta od lawety, który wyraźnie się niecierpliwił - Trzymaj się, niedługo się widzimy ponownie.
Gdyby tylko wiedział, jak firma utrudni mu życie do końca i nie będzie to kilka dni, a kilka, kilkanaście długich tygodni nim ponownie się spotkają.
🐾🐾🐾🐾🐾
- Nie możemy rozwiązać tej umowy za porozumieniem stron? Przeszkolę kogo trzeba na swoje miejsce i zniknę z waszej firmy raz na zawsze - negocjował Louis, nie mając już cierpliwości do swojego szefa - Rozumiem że mam okres wypowiedzenia, ale to nie będzie dobra współpraca.
- Właśnie przeszkolenie będzie trwało całe dziesięć tygodni Panie Tomlinson - powiedział niby poważnie, jednak z wyraźną z kpiną w głosie - Dopiero wtedy będzie mógł Pan odejść sobie z firmy jak wolny ptak, czy coś.
- Niech pan nie żartuje, że moje stanowisko wymaga dziesięciotygodniowego szkolenia - sapnął - To jakiś żart i to mało śmieszny. Dwa, może trzy tygodnie i będzie po wszystkim.
- Mogę skrócić do czterech, ale zero zwrotu za hotel i obiecanej wcześniej premii - widocznie miał to wszystko dobrze zaplanowane w głowie.
- Już naprawdę mi nie zależy na pieniądzach - pokręcił głową - Chcę po prostu odejść z tej pracy i zapomnieć o niej.
- W takim razie cztery tygodnie i jest Pan wolny - oczy mężczyzny zabłyszczały na to, że wygrał.
Cztery tygodnie był w stanie przeżyć, szczególnie mając jeszcze zaległy urlop, który będzie mógł wykorzystać przez ostatni tydzień. Nie wahał się przy podpisaniu dokumentów.
Cztery tygodnie i ponownie zobaczyć Harry'ego. Może trochę więcej, musiał się jeszcze spotkać ze swoją rodziną i wyjaśnić im wszystkie zmiany, które zajdą w jego życiu.
Był gotowy na każde poświęcenie, byle finalnie wylądować w jednym miejscu z Harrym. Ta omega owinęła go sobie wokół palca i nie wstydził się tego przyznać.
Kolejne dni mu zaczęły okropnie wolno mijać, praca, jedzenie w pubie, wracanie do domu i czasem rozmowy z Harrym, kiedy ten miał czas i zasięg.
Nie było łatwo połączyć to wszystko, jednak obaj byli mocno w to zaangażowani. Ku jego szczęściu sprawa z wypowiedzeniem umowy najmu mieszkania nie była tak ciężka, bo właściciel i tak chciał zakończyć umowę w najbliższych miesiącach, chcąc przekazać mieszkanie swojemu dziecku. Dzięki temu dostanie zwrot kaucji, którą wpłacił przy rozpoczęciu wynajmu. To były kolejne środki do życia dla niego.
Powoli zaczął się też pakować i finalnie minęły mu te trzy, jakże długie tygodnie w tym cholernym miejscu. Dosłownie z ulgą wymaszerował z firmy i pokazał środkowy palec budynkowi, kiedy wsiadł do swojego samochodu.
Nie chciał nigdy więcej na oczy widzieć tej firmy, ba nawet to miasto zdążyło mu zbrzydnąć. Dlatego razem ze wszystkimi rzeczami, miał jeszcze zamiar na trzy dni pojechać do Doncaster. Musiał poświęcić czas rodzinie.
I tutaj, w towarzystwie rodziców, rodzeństwa, naprawdę odpoczął. Nadrobił to, co utracił przez lata pracy w pośpiechu. Przepraszał też mamę, za wszystkie nieobecności na ważnych dla jego rodziny dniach jak urodziny, czy święta.
- Wyprowadzam się z Anglii - zrzucił dosłownie bombę na swoich najbliższych tą informacją.
- Daleko? - Jay naprawdę spokojnie przyjęła te słowa, jakby ich się spodziewając.
- Do Walii, nie aż tak daleko. Cztery godziny drogi stąd - wziął głęboki oddech - Potrzebuję zmiany w życiu, dużej zmiany.
- Czy jest tam ktoś dla ciebie ważny kochanie? - sięgnęła do dłoni swojego szczeniaka - Mam nadzieję, że nas kiedyś tam zaprosisz, jak poukładasz tam sobie życie.
- Łatwo mnie rozgryzłaś - uśmiechnął się dość nieśmiało - Jest omega, która jest naprawdę wyjątkowa. I ciągnie nas do siebie od pierwszego spotkania.
- Jestem bardzo szczęśliwa to słysząc - pociągnęła nosem, przyciągając Louisa do uścisku - Życzę wam szczęścia kochanie, zasłużyłeś na to, na swoje miejsce. Zwolnienie tempa.
- To będzie prawdziwe zwolnienie, to malutkie miasteczko. Harry ma tam hotel, który jest wśród przyrody i do tego ma kiepski zasięg - zaśmiał się lekko, chociaż na początku mocno go to denerwowało.
- Lepiej kiepski, niż żaden synku - potarła jego bok.
Louis czuł ogromne wsparcie ze strony swojej rodzicielki i nie mógł być za to bardziej wdzięczny. Myślał nawet o przedłużeniu swojego pobytu w Doncaster, ale coś wewnętrznie kazało mu prędko wracać do Harry'ego.
Brunet nie miał pojęcia o dokładnej dacie jego powrotu, a Louis planował jechać jeszcze tego dnia po obiedzie. Nie mógł doczekać się, aby zasnąć w ramionach omegi i móc przytulać ją ile się dało. Skraść kilka pocałunków, ponownie poczuć jego słodki zapach. Jego alfa wręcz wył o to. To było cholernie szalone.
Pożegnał się z rodziną i ruszył w drogę już swoim samochodem, który był wypakowany jego rzeczami. Dosłownie wynosił się do Harry'ego z całym swoim dobytkiem.
🐾🐾🐾🐾
- Louis - Zayn złapał nadgarstek alfy, kiedy ten wszedł do pałacyku - Cholera, jak dobrze że jesteś. Ten gówniany zasięg nie pozwalał mi się z tobą skontaktować przez poprzednie cztery dni! - był wyraźnie zdenerwowany, ale cień ulgi był widoczny w ciemnych oczach na widok szatyna.
- Zayn, coś się działo? Wyglądasz na zaniepokojonego - nie podobało mu się to, nawet bardzo.
- Harry... On spadł z konia, dość mocno został poturbowany - zagryzł dolną wargę - Wciąż, wciąż regeneruje się w swojej sypialni, ale nie jest z nim dobrze - Louis czuł, że Payne o czymś mu nie mówi.
- Boże święty, idę do niego - doskonale pamiętał drogę do części Harry'ego, wszystko odtwarzał sobie jakby ta przerwa nie była wcale tak długa.
Zayn za nim jeszcze coś wołał, ale on nie miał na to czasu. Chciał być przy swoim partnerze, który od kilku dni cierpiał, a on o niczym do cholery nie miał pojęcia. Dosłownie wbiegł po schodach, a potem bez pukania otworzył sobie drzwi i skierował się prosto do sypialni bruneta.
Omega jak się okazało, leżała w łóżku, lewą nogę mając lekko wyżej na poduszce i szatyn miał doskonały widok na bandaż, kiedy przeniósł swój wzrok wyżej, jego oczy wyłapały każdy pojedynczy siniak. Na rękach, twarzy. Było ich sporo.
- Harry - sapnął zaskoczony takim widokiem - Moja poturbowana omega, tak bardzo biedna. Czemu ja nie dowiedziałem się wcześniej.
Brunet wyraźnie wzdrygnął się i zaraz smutne, przepełnione czymś dziwnym w rodzaju straty, oczy, spoczęły na nim.
- Louis - powiedział.
- Zayn powiedział, że miałeś wypadek - wszedł głębiej do sypialni i zaraz usiadł na brzegu łóżka.
- Tak, sprawdzałem nowego konia - powiedział powoli - Teraz tego cholernie żałuję - zacisnął dłonie w pięści na pościeli, tak że kostki mu pobielały.
- Już, już. Złość tu nic nie da - sięgnął do dłoni omegi, chcąc ją choć trochę uspokoić.
- Po prostu... Nie mogę tego ominąć, za każdym razem czuję ogromny ból - pozwolił, aby Louis rozluźnił jego palce.
- Jestem tu na stałe, wezmę twoje obowiązki na siebie, a ty wydobrzejesz. Będziesz mi mówił co trzeba robić, a ja będę skakać wokół ciebie ile będzie trzeba - splątał ich dłonie.
- Nie rozumiesz - zagryzł dolną wargę - Ale jak możesz zrozumieć, nie byliśmy na to gotowi - zaśmiał się bez humoru - No nic, ale będę zmuszony przyjąć twoją pomoc - pokręcił głową, wyraźnie pozbywając się natrętnych myśli.
- Na co nie byliśmy gotowi? - zmarszczył czoło, uważnie obserwując twarz Harry'ego.
- Któraś z prezerwatyw nie była dobra Lou - spojrzał na swoje dłonie - Nie wiedziałem, nie wiedziałem i nasz szczeniak nie przeżył upadku.
- Och - to nie była informacja, której Louis się spodziewał, jednoczenie nie wiedział co powiedzieć i miał ochotę zadać mnóstwo pytań na raz.
Odpuścił sobie jednak słowa, wiedząc że nie jest w tym najlepszy, szczególnie jeśli w grę wchodziły emocje, a w niego również ta informacja uderzyła. Zsunął buty z nóg i najzwyczajniej w świecie położył się koło Harry'ego i objął go.
- Przepraszam - dotarły do niego kolejne słowa młodszego - Nie byłem wystarczająco dobrą omegą, tak mocno to przeżywam, nawet jeśli nie wiedziałem o naszym szczeniaku.
- Nie przepraszaj, obaj nie wiedzieliśmy. Jesteś wystarczająco dobrą omegą, ba najlepszą omegą dla mnie Harry. To się nie zmieniło - szeptał.
- Ale... - zaciął się i po prostu postanowił wtulić się mocniej w ciało Tomlinsona.
- Nie ma ale Harry, jesteś najlepszy - pocałował czoło omegi, obejmując ją na tyle mocno, na ile mógł przy tych obrażeniach - A ja będę obok ciebie. I kiedy będziemy gotowi, los nam pozwoli na szczeniaka.
- Chciałbym tego, bardzo - powiedział cicho, jakby zaraz chciał coś więcej powiedzieć ale zrezygnował - Dobrze cię tu mieć alfa - powiedział w zamian.
- Wzajemnie Harry, czekałem na ten moment od tych kilku tygodni. Nie ruszam się stąd nigdzie - zapewniał po raz kolejny bruneta.
Styles wypuścił jedynie ciężko oddech, a w sypialni zawitała już tylko cisza, więcej nic. Louis nie miał zamiaru się ruszać, jeśli Harry w ten sposób zdrzemnie się. Obaj potrzebowali swojego zapachu i towarzystwa, nie musieli ciągle rozmawiać. Czasem wystarczała sama obecność.
Na pewno nie spodziewał się takich rewelacji po przyjeździe tutaj, czuł pewnego rodzaju ból w piersi i nie wiedział co Harry sam musiał przeżywać przez ostatnie cztery dni, kiedy to wszystko się stało.
Nie wiedział też czy był gotowy na zostanie ojcem. Pierwszy raz tak naprawdę zabezpieczenie nie dało rady, nigdy wcześniej nie martwił się o możliwość ciąży, jednak teraz był świadomy że nawet zabezpieczając się nie wszystko może iść po myśli.
Mimo to, gdyby nie było wypadku i Harry nie stracił ciąży, nie zostawiłby go. Stanąłby na wysokości zadania jako alfa i przyszły ojciec.
Był też świadomy, że jeśli będą chcieli mieć wspólne dzieci, będę musieli decydować się dość sprawnie. Obaj byli po trzydziestce i to był ten czas, kiedy ich organizmy były w dobrej formie.
Mocno to wszystko w niego uderzyło i potrzebował chwili, aby przejawić te emocje i finalnie porozmawiać z młodszym. W końcu posiadanie szczeniaków po czterdziestce nie wiązało się z niczym łatwym.
Koniec końców sam się zdrzemnął otoczony przyjemnym zapachem, tam było jego miejsce, gdzie w końcu czuł się bezpieczny.
🐾🐾🐾🐾🐾
Kola 💚💙💚💙
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro