Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24. Zaraz zostaniesz wujkiem

Przedostatni 👀👀👀

Harry zapiął specjalny pas ciążowy, spoglądając w lusterku na Maisona. Zaraz otworzył schowek i wyciągnął z niego znajome dla młodego alfy zaproszenia, ale kompletnie obce dla Louisa.

- Pamiętasz Lou, jak chciałeś zobaczyć targi koni arabskich? Dostałem miesiąc temu zaproszenia i dziś się na nie wybieramy - podał szatynowi zaproszenie - Tutaj masz na dole wpisane potrzebne ci współrzędne.

- Naprawdę jedziemy?! - dla Maisona również była to niespodzianka - Ale super! Zobaczysz, że nie pożałujesz, tam są konie za tysiące funtów.

- W takim razie szykuje nam się naprawdę dobry dzień - szatyn przejął zaproszenie i wpisał współrzędne w nawigację.

- Naprawdę, to jest bardzo fajna mimo wszystko zabawa i w tym roku nie jest aż tak daleko - ciężarny mógł sobie pozwolić na godzinny wyjazd w jedną stronę.

- Rzeczywiście ledwie ponad godzinę - sprawdził alfa - W takim razie jedziemy, ale pamiętaj Harry żeby dawać znać jeśli będziesz potrzebować.

- Jak nie dasz mamo znaku, to my i tak wyczujemy twoje samopoczucie - dodał Maison, wiercąc się lekko na swoim miejscu

- Dokładnie, wyczujemy to - potwierdził Louis, ruszając w odpowiednim kierunku - Ale miejmy nadzieję, że podróż będzie spokojna.

Harry postanowił nie komentować słów dwóch protekcyjnych alf, wiedząc że to co mówili jest prawdą i musi po prostu być z nimi szczery, jeśli jakkolwiek się źle poczuje.

Radio przyjemnie im grało w czasie podróży, a Maison opowiadał trochę o poprzednich wystawach, pamiętając je dokładnie. Louis chętnie tego słuchał, będąc podekscytowany wydarzeniem. Harry kochał być świadkiem takich momentów, kiedy dwie najważniejsze alfy jego życia się tak dobrze dogadywały, spędzały czas razem.

Kiedy dotarli na miejsce, było tam już naprawdę sporo samochodów, ale Louisowi udało się złapać miejsce parkingowe. Widać było, że to wydarzenie przyciągało wiele osób.

- Na szczęście, jesteśmy na czas - Harry spojrzał na zegar, na wyświetlaczu - Na zaproszeniach mamy podane miejsca, nikt nam ich nie zabierze.

- To dobrze, będę spokojniejszy o to przy twoim stanie - skomentował Louis - Potrzebujesz wody? Albo czegoś innego?

- Wody, chętnie i coś do przekąszenia - powiedział po chwili, będąc kompletnie szczerym.

- Może ty i Maison zajmiecie miejsca, a ja przyniosę nam coś dobrego? A ja dołączę, tylko podajcie mi dokładnie miejsca albo wezmę swój bilet - odparł.

- Ja pójdę tato, ty idź z mamą - Maison się wyrwał - Znam już trochę to miejsce, więc nie będę miał problemu ze znalezieniem sklepiku i wróceniem do was.

- W porządku, tylko wybierz coś dobrego - wyjął portfel i podał szczeniakowi banknot, aby mógł zapłacić.

Nastolatek po spojrzeniu w bilet, mógł ich zostawić, a Harry mocno złapał się ramienia Louisa, spoglądając za oddającymi się plecami szczeniaka. Jego syn był już taki duży.

- W takim razie prowadź mnie na nasze miejsca - alfa czuł emocje partnera i tylko ucałował jego skroń.

- Bardzo chętnie - wypuścił dość ciężko oddech, nim ruszył, lekko ciągnąc starszego za sobą.

Louis rozglądał się wokół, widząc dalej masę ludzi oraz zaraz wystawy z różnymi sprzętami dla koni oraz innymi dodatkami z nimi związanymi. Była zima, więc każdy się cieszył z tego, że całe wydarzenie odbywało się w hali, która została właśnie przystosowana do takich spotkań.

Cała przestrzeń została dobrze przystosowana, a samo pomieszczenie gdzie miały odbywać się pokazy oraz aukcje naprawdę robiło spore wrażenie. Na szczęście sprawnie znaleźli swoje miejsca z których rozchodził się dobry widok. Wśród nich siedziały inne osoby, a krzesełko obok Louisa było wolne właśnie dla Maisona, alfa chętnie się rozglądał po wszystkim, czując ekscytację na nowość.

Można było zobaczyć bardzo różnych ludzi, zarówno takich jak oni, jak i typowo pod krawatami, którzy wyraźnie mieli pieniądze i mieli zamiar brać udział w aukcjach.

- Mam wszystko - Maison do nich wrócił i podał rzeczy Harry'emu - Reszta tato.

- Zostaw sobie - machnął dłonią alfa - Siadaj już z nami na spokojnie, zaraz się wszystko będzie zaczynało.

- Nie powiem nie, dla kilku drobniaków - chłopak zajął miejsce.

Harry w tym czasie otworzył swoją bułkę i z chęcią wgryzł się w pieczywo, czując że tego właśnie potrzebował. Chwilę później całe wydarzenie się rozpoczęło pokazem koni, które były naprawdę mocno zadbane i przygotowane do tego. Słychać było zachwyty z widowni i większość osób robiła zdjęcia.

Lśniąca sierść, uczesane grzywy, dobrze ogony ścięte i chód, wszystkie te szczegóły mówiły o tym, jak właściciele dbali o to, aby te były godne każdego, jednego funta. Oczy Louisa błyszczały na takie widoki, to było jego pierwsze takie wydarzenie, ale już w tamtym momencie wiedział, że nie ostatnie. Ciężko mu było opisać słowami co czuje.

- Ten ostatni był najlepszy - Harry powiedział, kiedy się zebrali do wyjścia.

- Mi się podobał ten drugi - od razu zareagował Maison - Miał długą grzywę, bardziej mi się podoba niż te przycięte.

- Też był niczego sobie, a co z tobą kochanie, jakie wrażenia? - Harry spojrzał na narzeczonego, a w tym samym czasie jeden mężczyzna ich wyprzedził, popychając Maisona tym na ciężarnego.

- Hej! Może ostrożniej co? Nie jesteś sam, wszyscy kierują się do wyjścia - starszy alfa od razu zareagował, mierząc obcego wzrokiem od dołu do góry i podnosząc mocno głos.

Ten jednak go kompletnie zignorował, pędząc dalej przed siebie. Mais na szczęście w ostatniej chwili złapał równowagę, łapiąc się dość mocno ramienia omegi.

- Wszystko okej? Harry? Maison? - uwaga szatyna szybko wróciła na rodzinę, chcąc się upewnić że są bezpieczni.

- Najedliśmy się tylko strachu - Harry potwierdził, po upewnieniu się wzrokiem czy nastolatek jest cały.

- Jeszcze tchórz uciekł - oburzył się Maison, kiedy już ogarnął co się dokładnie stało - Idiota.

- Najchętniej sam bym go dorwał - Louis zmarszczył mocno brwi, obejmując ramieniem narzeczonego.

- Mała szansa na znalezienie go w tym tłumie - mruknął nastolatek, ale od razu poczuł wzrok mamy na sobie - No co? Należy mu się...

- Przemoc to nie rozwiązanie - Harry powiedział - Gdyby stała się nam krzywda, to może byłby wyjaśnienie na zły postępek, ale jesteśmy cali.

- To prawda - przyznał Louis, chociaż zrobił to niechętnie - Najważniejsze, że nic wam się nie stało, nie psujmy sobie tego dnia.

- No właśnie, widzieliśmy najdroższe konie świata, mamy o czym rozmawiać przez całą drogę powrotną na wieś - omega wyszczerzyła się, kiedy ponownie ruszyli, trochę wolniej w stronę wyjścia.

Tym razem już w spokoju dostali się do samochodu, gdzie chwile poczekali, zanim ruszyli, ponieważ na parkingu było zbyt dużo osób, które szukały swoich pojazdów.

Louis był naprawdę szczęśliwy i przekonał się, że targi były bardzo ciekawą rzeczą do oglądania. Coraz bardziej rozumiał estetykę koni, ludzi kupujących je.

🐾🐾🐾🐾

Cała przerwa świąteczna minęła zdecydowanie zbyt szybko. Przyszedł czas powrotu Maisona do Anglii, a oni musieli wrócić do stałych obowiązków, a hotel ponownie był pełen gości, którzy wykorzystywali zimowe urlopy.

Harry jeśli wcześniej miał duży brzuch, tak teraz nie mógł określić pozytywnie tego, jak wygląda. Silny szczeniak alfa rozpychał się maksymalnie w jego brzuchu, a kopniaki nieraz męczyły ciężarnego. Chłopiec nie znał umiaru swoich ruchów, przez co brunet często odczuwał zmęczenie.

Louis widział to, mimo że młodszy starał się nie narzekać na to co się działo. Wyręczał go w praktycznie wszystkich obowiązkach, a to jemu ewentualnie zostawiał skrzynkę mailową do ogarnięcia, co mógł robić z łóżka.

- Lottie jest zgrabniejsza w ciąży - brunet westchnął ponuro, kiedy siedział z Zaynem w kuchni, a Louis krzątał się obok nich, rozkładając zakupy, na których wcześniej był - Ja za to wyglądam niczym słoń.

- Przypomnę tylko, że wyglądasz dobrze Harry - Louis od razu zareagował - A do tego Lottie ma w brzuchu omegę, to też różnica.

- Louis ma rację Harry, plus wciąż jestem zdania że ciąża ci pasuje. Jesteś do niej stworzony - Zayn nakrył swoją dłonią tą Stylesa - Już wiecie, gdzie jedziecie na czas porodu?

- Jeszcze nie podjęliśmy decyzji - zaprzeczył Louis - Mamy jeszcze chwilę do tego, chociaż pewnie to szybko zleci.

- Ja jednak poważniej myślę nad Doncaster - zielonooki spojrzał na partnera - Moglibyśmy tam spokojnie przesiedzieć ostatnie tygodnie ciąży, pojechać bezpiecznie do szpitala, zostać kilka dni po i wrócić. Jay jest chętna nas przyjąć.

- To też jest jeden z pomysłów, nie taki zły, szczególnie że mama ma znajomości w szpitalu - skomentował alfa - Tylko podróż tam jest dość długa, patrząc na twój stan - dodał.

- Dałbym radę - brunet zmarszczył nos, dłonią podążając do brzucha z westchnieniem - Spokojnie maluchu, mama aż za dobrze czuje twoje wygibasy tam.

- Olivier chyba nie był aż tak mocno aktywny jak miałem go w brzuchu - Zayn spoglądał współczująco na przyjaciela.

- Szalone jest to, że mimo wszystko nie zmienia mi się zdanie co do czwórki dzieci - zaśmiał się ociężale.

- Cały czas nie wyobrażam sobie kolejnego porodu - wziął głęboki oddech Zayn - Mam ciarki na samą myśl.

- Ja od razu pójdę na przeciwbólowy - Harry od dawna podjął co do tego decyzję - Boję się tego bólu.

- Prawidłowa decyzja - zapewnił Payne - Jeśli okazałoby się kiedykolwiek, że będę w kolejnej ciąży to zrobię to samo.

Brunet ze zrozumiałym uśmiechem, sięgnął po kawałek ciasta, które wciąż im pozostało. Louis dokończył w tym czasie rozpakowywanie zakupów i posprzątał niepotrzebne rzeczy po sobie. Mieli jeden ze spokojniejszych dni, co każdemu się należało.

Harry oparł się głową na ramieniu Tomlinsona, kiedy ten usiadł obok niego i położył wygodnie dłoń narzeczonego w miejscu, gdzie ich syn doskwierał. Alfa zawsze chętnie wyczuwał ruchy ich szczeniaka, to oznaczało że maluch był zdrowy i waleczny od samego początku. Pocałował też skroń narzeczonego, chcąc go wesprzeć w jakikolwiek sposób.

- Oliver śpi - Liam wszedł do kuchni - Po wielkiej walce, przez te wyrastające ząbki.

- Całe szczęście - odetchnął Zayn - Już w nocy dał nieźle popalić. Może chociaż trochę odpocznie i my przy tym też.

- Oby, oby - Liam zajął miejsce obok męża - Twoi rodzice za to chętnie sprawdzają pokoje na piętrze z Marie, choć nie muszą - dodał, w stronę Stylesa.

- Chciałbym powiedzieć, że nie trzeba, ale chyba nie pogardzimy pomocą - wypuścił powietrze brunet.

- Nie pogardzimy - zajął stanowisko Louis - Szczególnie, że przyjdzie moment, kiedy znikniemy przed porodem.

- Na dość długi czas, niestety - Harry potwierdził - Będę musiał im podziękować za wszystko.

- Zrobimy to razem skarbie - obiecał szatyn - Ja też jestem im wdzięczny za wszystko co dla nas robią.

- Zrobimy to razem - powtórzył czule Styles, spoglądając kątem oka na Louisa.

- Wezmę się za gotowanie skoro Louis już wszystko rozpakował, na szczęście dziś nie mam nic ciężkiego do zrobienia - Zayn postanowił po chwili.

- Pomóc ci coś? - mimo wszystko zielonooki zaproponował, uśmiechając się lekko.

- Chcesz obrać warzywa? To chyba jest coś lekkiego co mogę ci dać - zaoferował Zayn, wiedząc że Harry chce się zaangażować.

- Jasne, to mogę zrobić w wygodnej pozycji - brunet odsunął się od narzeczonego - Lou? Przyniósłbyś mi bluzę? Troszkę mnie dreszcze biorą.

- Mam nadzieję, że nie przeziębiłeś się ponownie - spojrzał podejrzliwie na narzeczonego - A bluzę oczywiście ci przyniosę.

- Oby nie - wyciągnął naprzód dolną wargę - Jak wychodziłem z Cliffordem i Bruce, ubierałem się dobrze.

- Oby w takim razie tak było, wrócę za chwilę - obiecał i wyszedł z kuchni, ostatni raz spoglądając się za siebie.

Jedno przeziębienie omegi mu wystarczy na długo, zwłaszcza w czasie ciąży. Przeszedł powoli na górę, a w mieszkaniu przywitał się z psami, które wesoło merdały ogonami na jego widok. Nigdy nie był w stanie przejść koło nich obojętnie, bez chociaż podrapania za uchem.

Przeszedł do sypialni i wziął bluzę, ale wybrał jedną ze swoich chcąc, aby omega miała przy sobie jego zapach. Poza tym wiedział jak mocno Harry lubił jego rzeczy. Wrócił się na dół i samodzielnie nałożył materiał na ciało partnera, przez co otrzymał czuły pocałunek. Później poszedł pomóc Liamowi z rąbaniem drewna do pieców, które nie były ozdobą, a normalnie dawały ciepło.

Czasami alfa dalej nie miał pojęcia jak dawał radę siedzieć za biurkiem i robić tam nudną i monotonną pracę. Nawet jeśli jeszcze nie minął rok jak znalazł się w Walii to nie żałował niczego i twierdził, że to była najlepsza decyzja w jego życiu.

- Liam, wszystko okej? - Louis zaalarmował się, słysząc jęk mężczyzny i wrócił do niego, po odłożeniu kawałków drewna do składzika - Czy to krew?

- Draśnięcie, ale dość mocne jak widać - krzywił się Payne - Nie wygląda chyba zbyt dobrze.

- Jak tyś to zrobił? Zayn cię zabije - złapał delikatnie dłoń drugiej alfy i zmarszczył nos - Musiałeś natrafić na mocno ukrwione miejsce, wracajmy do hotelu.

- Nie wiem, ręka mi osłabła i po prostu się stało - odparł - Nie chcę nawet myśleć jak zareaguje Zayn na to.

Louis złapał pod ramię Payne'a i dość szybko pokierowali się w stronę wejścia do budynku, wiedząc że i tak muszą iść do kuchni, gdzie znajdowała się apteczka, przez co nie ominą konfrontacji z omegami.

- Co się stało? - Zayn jak na zawołanie zostawił to co robił, wlepiając wzrok w alfy.

- Malutkie... Um, draśnięcie kochanie - Payne wiedział, że jego mąż mu w tym momencie nie uwierzył - Zaraz Louis mi to opatrzy i będzie okej.

- Ja na to spojrzę i opatrzę - zdecydował od razu - Ufam Louisowi, ale ja znam już twoje odruchy, do tego jestem niemal pewny, że to więcej niż draśnięcie...

- Dobrze kochanie - Liam nie próbował się sprzeczać, kątem oka patrząc na Louisa i kiwając głową, jego omega się nim zajmie.

- Wezmę apteczkę i pójdziemy z tym do łazienki. Nie wyglada dobrze - Zayn mimo wszystko jak na siebie był naprawdę spokojny i wyrozumiały.

Zaraz złapał Liama za ramię i pociągnął go za sobą. Harry uśmiechnął się na ten widok, widząc że po latach związku nic a nic się u nich nie zmieniło. To była prawdziwa miłość.

🐾🐾🐾

- Lottie trafiła na porodówkę w Manchesterze - Louis powiedział nagle, kiedy po całym dniu zdążyli położyć się do łóżka.

- Zaraz zostaniesz wujkiem - Harry od razu pokierował swoją uwagę na alfę - I jednak przed lutym ją wzięło.

- Podobno trafiła tam dwie godziny temu - czytał wiadomości od swojej mamy - W każdym momencie może urodzić, ale równie dobrze może to być jutro.

- Będzie ciekawa noc, chyba nie zasnę za bardzo ciekawy, a ty? - mimowolnie ich myśli będą z rodzącą.

- Całkowicie mi się odechciało spać - odłożył telefon, po napisaniu krótkiej wiadomości - Mam nadzieję, że nie będzie męczyła się zbyt mocno.

- Mam tak samo, jak pisaliśmy ostatnio to wspominała, że też weźmie przeciwbólowy - mimowolnie jego dłoń wylądowała na ciążowym brzuchu.

- Fajnie widzieć, że na świecie pojawia się kolejne pokolenie - skomentował Louis - To będzie dla Maisona kuzyn, może nie biologicznie, ale sam wiesz.

- Czasem biologia nie jest najważniejsza w sprawach uczuciowych - tego był pewien - Maison będzie miał kuzyna, brata. Ogromną rodzinę z twojej strony.

- Duże rodziny są fajne - mruknął Tomlinson - Wkurzałem się zawsze na siostry, ale nie dałbym im zrobić krzywdy.

- To jest chyba normalne, dokuczanie, kłótnie na co dzień ale jak przyjdzie co do czego, to wsparcie dostajesz ogromne - czuł że tak jest, choć nie miał w tym doświadczenia.

- Dokładnie tak, mam nadzieję że nasz szczeniak tego doświadczy - położył się na boku i sięgnął do brzuszka narzeczonego.

- Oby tak, tylko niech następnym razem będzie omega - poprosił, nie wiadomo kogo tak naprawdę.

- Omega i dziewczynka - uniósł kącik ust - Panna Tomlinson by się przydała do tego męskiego grona.

- Byłaby oczkiem w głowie taty i braci też - zielone oczy rozbłysły na słowa partnera.

- To prawda, musielibyśmy mocno uważać, żeby jej nie rozpuścić przez to - alfa wiedział, że to co mówi, a to co będzie się działo to mogą być dwie inne rzeczy.

- Przyszłość z tobą wydaje się coraz większą prawdą, a jeszcze kilka miesięcy myślałem że to najlepszy, możliwy sen - oparł się o Tomlinsona - Ale przed drugim szczeniakiem ślub.

- Tak, koniecznie - zgodził się ze śmiechem - Trochę odchowamy naszego synka, weźmiemy ślub i postaramy się o kolejnego malucha.

Obaj nie mogli się doczekać przyszłości, tych momentów, które miały się pojawić. Poznanie swojego dziecka, nowe pokolenia w rodzinie, związki, zmiany, które były naturalną rzeczą, choć czasem bardzo ciężkie do zaakceptowania.

Nim się obejrzeli było dobrze po północy, a oni spokojnie rozmawiali i po prostu dobrze spędzali czas. Alfa co jakiś czas sprawdzał telefon z informacją o nowym członku ich rodziny.

O pierwszej, kiedy omega zaczęła przysypiać, zaczepiona obok Louisa, alfy telefon zawibrował, mówiąc o nowej wiadomości.

- Jest na świecie - Louis odebrał wiadomość, gdzie było już zdjęcie maluszka, który był w ramionach jego siostry.

- To cudowne! - Styles wyraźnie się obudził i podekscytował nową informacją.

- Zdrowy chłopiec, omega. Ma na imię Andy - wyczytał szatyn - Drobniutki szczeniak. Jest z nami już, a dopiero co Lottie mówiła o ciąży.

- Andy, uroczo - ocenił, przybliżając się i spoglądając na ekran telefonu - Jakie maleństwo.

- Będą jakieś trzy miesiące różnicy między naszymi szczeniakami. Mama naprawdę oszaleje ze szczęścia mając dwa wnuki w jednym roku - nie mógł oderwać wzroku od zdjęcia.

- Dwóch chłopców do tego - zaznaczył, zaciskając dłoń na boku Louisa - Będzie miała co robić.

- Alfa i omega, będzie dużo zabawy - zablokował w końcu telefon i odłożył go na szafkę - Chyba możemy w końcu iść spać, co?

- Chyba tak - potwierdził - Co najważniejsze to wiemy, teraz czas na odpoczynek przed kolejnym długim dniem.

- Obaj tego potrzebujemy - pocałował czoło narzeczonego - W hotelu zawsze jest co robić.

- Tak, on nigdy nie śpi - przymknął momentalnie powieki i wypuścił lekki oddech.

🐾🐾🐾🐾

Kola 💚💙💚💙

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro