20. Znam ten wzrok.
Jesień sprawiła, że hotel i natura wokół niego, wyglądały jeszcze bardziej klimatycznie. Liście na drzewach przybierały najróżniejsze kolory, ale niestety słońce zachodziło coraz prędzej, co już nie było tak korzystne dla nich.
Mimo to, gości im nie brakowało, szczeniaczki też dodały im wiele radości do życia. Clifford i Bruce, jak ich nazywali po krótkim czasie rozmowy. Dwa diabełki energii oraz przyjaciele.
Louis od małego starał się z nimi pracować oraz przyzwyczajać do koni, co mogło być dość kluczowe patrząc na ich stajnie.
Do tego szatyn wpadł na świetny pomysł i w małej tajemnicy przed Harrym, kupił sprzęt aby móc zaprzęgnąć Pioruna do wozu. Tym bardziej kiedy Harry kiedyś pokazał mu wóz, który można było również używać jako sani w zimie. Skoro omega nie mogła jeździć konno, to będzie dla niej dobra alternatywa.
Musiał oczywiście nauczyć konia ciągnąć ten wóz i chodzić w nowym sprzęcie, ale szło mu naprawdę dobrze.
Do tego ostatnio szukał idealnego pierścionka dla Harry'ego. Kulig, zima, śnieg, wydawało się idealną scenerią co do oświadczenia się Stylesowi. To tylko dodawało mu motywacji do pracy z Piorunem i saniami.
Bruce i Clifford dość szybko łapali swoje nowe zadania, byli bardzo mądrymi pieskami. W pewnym momencie sami kładli się w dzień koło stajni i nie chcieli się stamtąd ruszać, do momentu aż Louis po nich nie wracał, czy ktoś inny.
Do tego wszystkiego rodzice Harry'ego skontaktowali się z Louisem i umówili konkretny dzień ich oficjalnej przeprowadzki.
Tomlinson nie mógł się doczekać miny swojego partnera, kiedy w końcu prowadził go na parking, kiedy dostał już informację, że dostali się na teren hotelu.
- Lou, byłem w trakcie jedzenia brokułów - ciężarny z lekka marudził, ciężko podążając za partnerem, jego brzuszek już lekko odstawał przy ciasnych koszulkach. Jakby się najadł.
- Ale to ważniejsze niż jedzenie, zaufaj mi - trzymał jego dłoń, kiedy stopień za stopniem schodzili po schodach.
- Oby to było warte poświęcenia czasu na zjedzenie - wypuścił lekko oddech, ale widząc podekscytowanie Louisa nie był zły. Nie potrafił.
- Jest tego warte - zapewnił i po chwili przeszli przez hol i recepcję, po czym Louis otworzył drzwi, puszczając omegę przodem.
Brunet rozejrzał się po tym, jak sceptycznie spojrzał na Louisa. Dość prędko zauważył znajomy samochód i sapnął w głos, dosłownie chcąc zbiec ze schodów, gdyby nie dłoń Louisa, który się spodziewał takiej reakcji omegi.
- Błagam, wiem że emocje, ale nie biegnij po schodach - odetchnął na odpowiednio szybką reakcję - Oni nigdzie nie uciekną.
- Wiedziałeś że przyjadą? Jak? - brunet obrócił głowę w stronę partnera, a jego oczy błyszczały - Zejdę, zejdę na spokojnie... Emocje.
- Skontaktowali się ze mną, chcieli zrobić ci niespodziankę i to ogromną niespodziankę - poluzował uchwyt na ręku młodszego.
Zaraz zeszli po schodach, a rodzice Harry'ego zdążyli wysiąść z pojazdu. Harry prędko zagarnął ich w ramiona, lekko płacząc zaraz z hormonów, które przejmowały nad nim kontrolę.
Obaj chętnie objęli swojego szczeniaka, widząc jego stan, jednak uśmiechali się do niego i próbowali uspokoić. Co okazało się nie być zbyt łatwe.
- P-Po prostu jestem szczęśliwy - wydukał Styles - Na ile przyjechaliście? - ocierał wierzchem dłoni swoje policzki.
- Chyba nie polepszy na ten moment twojej sytuacji emocjonalnej, ani mojej też - pociągnął nosem Samuel.
- Mama chce powiedzieć przez to, że zostajemy na stałe. Z tobą, a raczej z wami tutaj - Tony przejął głos.
- Co? Wprowadzicie się tu, wprowadzacie mam na myśli - odsunął się o krok, aby móc lepiej spojrzeć na rodziców - Naprawdę? Będziecie z nami na zawsze? Robicie to? Tak bardzo się cieszę!
- Tak, spakowaliśmy się, wynajęliśmy nasze mieszkanie i jesteśmy - potwierdził Samuel - Chcemy być blisko was, w końcu mamy wnuka w drodze.
- I go lub ją coraz lepiej widać - wziął drżący oddech, pocierając na pokaz swój brzuch, zanim wtulił się w bok Louisa.
- Promieniejesz Harry, to widać najlepiej - skomentował Tony - A my jesteśmy podekscytowani na nowy rozdział w życiu.
- Nie będziecie żałować przeprowadzki tutaj, to na pewno - Harry był tego pewien jak niczego innego - Zawołam Liama, aby pomógł z waszymi rzeczami, kompletnie nie mam przygotowanego dla was miejsca, zostaniecie na kilka dni w pokoju Maisona, dobrze?
- Spokojnie Harry, może być pokój Maisona, może być pokój hotelowy. Zrobiliśmy ogromne porządki i mamy tylko najpotrzebniejsze rzeczy i jesteśmy gotowi sami sobie ogarnąć miejsce jak tylko wskażesz nam je - zapewnił Tony.
Przez chwilę wszyscy myśleli, że Harry ponownie się popłacze, jednak do tego nie doszło i zaraz mogli wszystko powoli ogarniać, z wciąż emocjonalną omegą.
Małżeństwo wzięło pierwsze rzeczy, a Louis sprawdził w ich komputerze dostępność pokojów na pobyt długoterminowy. Mimo wszystko pokój Maisona był jego przestrzenią i musieli się z tym w jakiś sposób liczyć, choć ten na pewno zrozumiałby umiejscowienie tam dziadków.
Szczęście emanowało od Harry'ego, który bardzo chętnie w domu przygotował dobry poczęstunek wraz z piciem. W międzyczasie jadł swojego brokuła, który zdążył przez ten czas ostygnąć. Właściwie, był bardziej zimny niż mogłoby się to podobać omedze.
Louis sprawdził czy pokój jest przygotowany dla gości, a w ich systemie wyłączył jego dostępność na czas nieokreślony. Kiedy wrócił rozmowy trwały w najlepsze, a Samuel i Tony tłumaczyli jak wyglądało ich pakowanie i komu wynajęli mieszkanie.
- Nickowi? Wiecie jak go nie lubię - omega wyraźnie marszczyła nos - Ale zabezpieczyliście się naprawdę dobrą umową, prawda?
- Tak Harry, spokojnie. Wszystko zrobione z notariuszem i musiał podać miejsce, gdzie może się wynieść w przypadku nie wywiązywania się z umowy - zapewnił Tony - On jako jedyny nie negocjował ceny.
- Chociaż tyle - wypuścił oddech, pocierając swoją napiętą lekko skórę na brzuchu - Może nie jest już takim dupkiem po tylu latach.
- Był naprawdę miły i nie miał żadnej pretensji w głosie - skomentował Samuel - Do tego zapłacił nam za pierwszy miesiąc i od razu dołożył kaucję. Wszystko terminowo.
- Ludzie czasem się zmieniają synku - Tony dodał, całując czoło męża - Co nie znaczy, że ma nagle nasze zaufanie. Po prostu jesteśmy spokojni będąc zabezpieczonymi umowami.
- Ktoś chyba mojemu Harry'emu mocno zalazł za skórę - skomentował Louis, nie widział wcześniej żeby Harry był na kogoś tak nastawiony.
- Nawet nie wiesz, jak trafiłeś w sedno alfa - Harry przesunął się na swoim miejscu, chcąc aby Louis zajął miejsce obok niego.
Louis usiadł koło bruneta, dawał mu jednocześnie swój zapach czując że ten właśnie tego potrzebował w tamtym momencie. Miał zamiar o tego Nicka zapytać, kiedy będą już sami.
Z czasem do ich pogawędki dołączyła rodzina Payne, kiedy nie mieli pracy, żadnych obowiązków, lubili razem spędzać czas. W końcu nie tylko razem pracowali, a byli również przyjaciółmi, rodziną.
Samuel nie mógł się oprzeć, aby wziąć Oliviera na ręce i trochę się z nim pobawić. Szczeniaki zawsze przyciągały go swoim urokiem.
- Kilka miesięcy i będziesz mógł tak szaleć ze swoim wnukiem - Tony powiedział rozczulony, przyglądając się partnerowi.
- Nie mogę się tego doczekać, do tego będę miał na co dzień takie atrakcje. Jak będziecie chcieli odpocząć od Oliviera, to wujek Sam jest do dyspozycji - spojrzał na Zayna i Liama.
- Będziemy o tym na pewno pamiętać - Zayn obiecał, uśmiechając się lekko I sięgając dłonią po ciastko, które kusiło go swoim wyglądem od dłuższej chwili.
- Przyszły rok będzie pełen pieluch - zaśmiał się Louis - Moja siostra jest dosłownie chwilę przed Harrym, więc też będę wujkiem, a możliwe że chrzestnym. Lottie mi to obiecała przy pierwszym jej szczeniaku.
- Właściwie, może się udać że nasze szczeniaki będą z tego samego roku. To urocze - Harry się wyszczerzył - Na pewno Lottie dotrzyma ci danego słowa skarbie - omega zapewniła.
- Właściwie, kiedy poznamy ich? Mam na myśli, twoich bliskich Louis? - Tony potarł dłonią lekko plecki Olivera, który miał niezłą zabawę z mamą Harry'ego.
- Byli tu dość niedawno. Na pewno przyjadą na święta, chyba że zorganizujemy coś jeszcze - alfa spojrzał na Harry'ego - Kwestia dogadania.
- Mieliśmy do nich pojechać na weekend z Maisonem, ale nie chcę was męczyć taką podróżą - Styles lekko pokiwał głową.
- To nie problem, chętnie byśmy się przejechali do Anglii jeśli to nie będzie dla was kłopotem i dla twoich rodziców Lou - Samuel od razu odpowiedział za nich obu.
- Właściwie nie powinno być - szatyn odpowiedział po chwili namysłu - Jeszcze się wszyscy umów... - alfa musiał przerwać, kiedy doszedł do nich pisk szczeniaków. Godzina wskazywała, że to był ich czas na dwór.
- Macie psy? - zdziwił się Tony - Kompletnie nie mieliśmy pojęcia, siedziały cichutko do tej pory.
- Miały drzemkę po pracy ze mną i jedzeniu - Louis potwierdził i wstał, aby zaraz wrócić do wszystkich z dwoma pieskami w ramionach - To jest Clifford, a to Bruce. Harry je jakąś chwilę temu kupił.
- Przeurocze psiaki - zachwycił się Samuel - Jak trzeba z nimi wyjść to śmiało, ja i Tony chętnie wrócimy do pokoju się odświeżyć, po podróży i wszystkim.
- A my wrócimy z Oliverem do domu, przysypia nam chłopiec - Zayn odebrał swojego syna od drugiej omegi.
Zebrali się z mieszkania Harry'ego i Louisa, a oni sami wzięli psiaki na spacer i pokierowali się do stajni, aby nakarmić konie. Maluchy miały ustawiony tryb dnia pod karmienie, co było wygodne.
- To wspaniałe, jak się odnajdują. Bardzo mądre pieski - Harry spoglądał ciągle na zwierzaki, które chodziły krok w krok za Louisem, który nosił jedzenie do boksów, przygotowywane świeżo przez Harry'ego.
- Są inteligentne - potwierdził Louis - Nie spodziewałem się, że aż tak dobrze ta rasa się sprawdzi.
- Ja też nie, szczerze mówiąc - zamknął powoli wszystkie pudełka I dogonił ich.
- Chyba czas niedługo odstawić źrebaka od matki co? Jest coraz większa i mają mniej miejsca w boksie - zauważył alfa.
- Muszę ci tu przyznać rację kochanie, trzeba będzie i tak ją dać bliżej mamy dla naszego spokoju - przywitał się z Annabelle i później Aurą.
- Tak, trzeba będzie zrobić tu małe przemieszanie - skinął alfa i wsypał psze do żłoba klaczy.
- Co mama, trzeba będzie trochę was odsunąć od siebie - Harry powiedział do ucha klaczy, ciesząc się ciepłym oddechem zwierzęcia przy swojej skórze. Tęsknił za jeździectwem.
- Dzieci w końcu dorastają i się usamodzielniają - wziął głęboki oddech Louis - Nas to kiedyś też będzie czekało.
- Na razie to maleństwo rozwija się w moim brzuszku - Harry przypomniał - A Maison już mi ucieka, tak mało go w domu.
- Ale akurat on ma zamiar wrócić - rozmyślał Louis - Przynajmniej tak cały czas mówi, ale w jego wieku może jeszcze trzy razy mu się zmienić.
- Dlatego nie daję sobie nadziei, nie chcę później płakać - doskonale wiedział, czym mógłby się skończyć dla niego zawód.
- Jesteś na tyle emocjonalny, że i tak byś się wzruszył jakby ruszył w świat - podsumował Louis dość pewny siebie - W końcu to Maison.
- Mój syneczek - wypuścił oddech i zaraz się uśmiechnął - Wracamy?
- Tak, możemy wracać - zgodził się Louis - Dużo emocji, co? Twoi rodzice tu na stałe.
- Bardzo, ale chyba nigdy w życiu nie byłem szczęśliwszy alfa - pozwolił aby Louis zamknął za nimi boks, ostatni raz żegnając się z końmi.
- Jeszcze będziemy mieli wiele wspólnych szczęśliwych dni - odparł szatyn - Narodziny szczeniaka na pewno będą jednym z nich.
- W rzeczy samej - uniósł momentalnie kącik ust na te słowa partnera, przybliżając się i wtulając w jego bok.
Tak się trzymając opuścili stajnie, a pasiaki wybiegły za nimi, zaczepiając się wzajemnie i bawiąc. To była ich mała sielanka, której nie chcieli opuszczać.
🐾🐾🐾🐾🐾🐾
- Nick chodził ze mną do szkoły, był dwa roczniki wyżej - ciężarny opowiadał, kiedy wmasowywał krem na swój odsłonięty brzuch, późnym wieczorem - Bardzo mi dokuczał, zaczepiał mnie. Czasem wyzywał i szturchał. Kiedy kończył szkołę, próbował się ze mną jak gdyby nigdy nic umówić, ale już wtedy po szkole chodziły plotki że chce odebrać mój wianuszek.
- Najgorszy typ alfy, najpierw coś takiego, a potem chce wykorzystać - warknął pod nosem Louis - Nigdy nie rozumiałem, jak można żyć z takimi zamiarami.
- Na szczęście miałem uszy dookoła głowy - zsunął z siebie kompletnie koszulkę i złapał za inny krem, który lekko chciał wycisnął na palce, ale Louis go powstrzymał, zabierając butelkę z jego dłoni i wylewając trochę zawartości na swoje dłonie, nim przyłożył ręce do piersi omegi I zaczął delikatnie wmasowywać zimny krem w skórę - Uch, zimne - omega mruknęła, jednak jej oczy wyrażały lekkie zaskoczenie.
- Jest okej? Chciałem pomóc trochę i dać ci ulgi - wyznał, a jego ruchy były naprawdę ostrożne - Do tego zawsze to bliskość dla nas, po całym dniu pracy i towarzystwa.
- Mhm, po prostu zimne - wpatrywał się jak zaczarowany w Tomlinsona - Z każdej strony robię się pełniejszy ciąży.
- To prawda, coraz ładniej się zaokrąglasz, na brzuszku, biodrach i piersiach - mówił, ale miało to naprawdę pozytywny wydźwięk.
- Może będę choć trochę zgrabny jak Zayn w swojej ciąży - uniósł kącik ust.
- Już wyglądasz naprawdę dobrze - chwalił szatyn - To są ładne zaokrąglenia, lubię je u ciebie widzieć.
- Być atrakcyjnym dla partnera, jest czymś bardzo ważnym dla omegi w czasie ciąży - przymknął powieki, ponieważ ruchy Louisa zaczęły mu dawać przyjemność.
- W takim razie jesteś dla mnie cały czas bardzo atrakcyjny i chcę, abyś był tego świadomy - wyznał - Jesteś moją piękną omegą.
- Dziękuję - brunet sapnął, na chwilę otwierając oczy, a Louis mógł dostrzec jak te błyszczą.
- Znam ten wzrok - alfa uniósł kącik ust, nie odsuwając się od omegi nawet na chwilę.
- Tak? W takim razie co on ci mówi? - powiedział wyraźnie niższym tonem głosu.
- Że twoje hormony szaleją i to w ten dobry dla nas sposób - oblizał wargi, obserwując reakcję bruneta.
- Nie mylisz się - jego nagie ciało wyraźnie pod czujnym okiem Tomlinsona pokryło się gęsią skórką.
- Lubię to jak na mnie reagujesz - palcem przejechał o skórze wokół piersi omegi, pamiętając aby ich nie drażnić.
- Tylko na ciebie - potwierdził, przyciągając Louisa do pocałunku, pragnąc czegoś więcej niż tylko ten miły dotyk na jego wrażliwym ciele.
Louis nie kazał mu czekać długo, jego wargi zaczęły błądzić po jego żuchwie i potem po szyi, by tam lekko go podrażnić i skubnąć znak przynależności.
- Masz stanowczo za dużo ciuchów. Rozbierz się - Harry mamrotał pomiędzy sapnięciami - Nie... Uch - jęknął, na mocniejsze zassanie się - Nie chcę być jedynym nagim.
- Już, już. Po prostu nie chcę się od ciebie odrywać, twój zapach jest uzależniający - niechętnie odsunął się i ściągnął z siebie koszulkę, a ta wylądowała na podłodze.
- Pachnę tobą i naszym dzieckiem - był tego pewien - To musi być bardzo dobra mieszanka zapachowa.
- Najlepsza na świecie - rozwiązał sznurki od dresów, które akurat miał na sobie i trochę się wyginając zdjął je z siebie.
- Nie będziesz mógł się nas nigdy wyprzeć - rozłożył nogi na bok, robiąc tym miejsce partnerowi między nimi.
- Nawet bym o tym nie pomyślał - zmarszczył czoło - Za bardzo was kocham, to nieodwracalne.
Zielone oczy zabłyszczały jeszcze mocniej przez zapewnienie ze strony Louisa. Nigdy nie miał dość takich słów z jego strony. Był jego alfą.
🐾🐾🐾🐾🐾
Kola 💙💚💙💚
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro