Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19. Co wyście wymyślili?



Harry zatrzymał samochód przed małym budynkiem. Było to osiedle, zmarszczył brwi na brak jakiejkolwiek zieleni, czy też zwierząt. Natury. Dlatego właśnie nie lubił miast.

- Maison, jesteś gotowy na wybranie piesków do domu? - spojrzał na syna, byli sami.

Omega miała zrobić niespodziankę partnerowi, ponieważ ten od jakiegoś czasu za jego plecami przeszukiwał strony z dobrymi hodowlami psów. A on mógł to wykorzystać, łapiąc okazję, ponieważ znajomy Maisona nie jechał w ich okolicę i sam musiał pojechać po syna, aby ten mógł spędzić długi weekend z nimi.

- Chyba gotowy, ale Louis będzie w szoku - wyglądał na mocno podekscytowanego, nawet jeśli nie będzie miał psiaków na co dzień przy sobie.

- Oj doskonale o tym wiem kochanie - wyciągnął klucze ze stacyjki i zaraz wysiedli z samochodu.

- Myślisz, że to będzie strzał w dziesiątkę? Z psami bywa to mocno różnie - rozmyślał Maison - Szkoda, że mam tak daleko do domu.

- Sądząc po historii wyszukiwania Louisa, to jest to idealna rasa synku - upewnił się, że ma portfel, nim nacisnął na dzwonek - Dwa pieski muszą z nami wrócić do domu.

- Okej, w takim razie musimy dobrze wybrać - rozglądał się mocno po okolicy, dopóki nie otworzyły się przed nimi drzwi i zostali wpuszczeni do środka.

Niemal od razu zauważyli szczeniaki, które opanowały cały salon w małym domku bety, która prowadziła hodowlę. Były ogrodzone kojcem, ale ich rzeczy i przestrzeń wyraźnie zajmowały większą część domu. Od razu wyczuły też, że są w zasięgu nowe osoby i były bardzo ciekawskie.

- Jak się umawialiśmy, chciałbym dwóch chłopców - Harry zwrócił się do kobiety - Mam ogromny teren, będą miały się gdzie wybiegać.

- Szczeniaczki mają kolorowe obroże na szyi. Chłopców mamy czterech, niebieski, szary, zielony i pomarańczowy - wskazała kobieta - Możecie wejść do kojca i poznać je.

Maison jako pierwszy tam przeszedł, a zaraz za nim Harry, aby zapoznać się z wesołymi zwierzakami. Musieli dość szybko podjąć decyzję, które wrócą z nimi na wieś.

Maluchy od razu zaczęły ich zaczepiać, każdy z nich miał w sobie coś dobrego. Jednak Maison prędko trzymał na kolanach tego z zieloną obróżką, nie chcąc nawet go wypuszczać z rąk.

To była jakby miłość od pierwszego wejrzenia. Do Harry'ego za to lgnął psiak z niebieską obróżką i był najbardziej uparty co do uwagi oraz energiczny.

- Chyba mamy naszych wybrańców - Styles powiedział po chwili.

- W takim razie mam gotowe umowy i możemy przystąpić do transakcji. Mam przygotowane wyprawki i listę karm, które polecamy jako hodowała - wyjaśniła kobieta i zaprosiła ich do swojego biura.

Tam już Harry miał więcej pracy, ale naprawdę nie żałował żadnego funta wydanego w tym momencie. Czuł, że to była najlepsza możliwa decyzja. Po kilkunastu minutach, wyszli mając dwa szczeniaki na smyczach oraz pudełka z wyprawkami. Maison usiadł z maluchami na tylnych siedzeniach, aby pilnować je w trakcie podróży.

Harry po drodze zajechał do zoologicznego, gdzie kupił na zapas polecaną karmę dla szczeniąt oraz kilka innych rzeczy, mimo dobrej wyprawki. Po tym mogli jechać już prosto do domu, a czym bliżej byli, tym obaj czuli większe podekscytowanie na pokazanie szczeniaków Louisowi. Do tego alfa pierwszy raz od dawna spędził tak wiele godzin z daladala od partnera.

Harry dosłownie zdążył zaparkować samochodem, kiedy Zayn z Louisem oraz Oliverem wyszli z budynku. Wyraźnie razem spędzali czas.

- W końcu, nie było was dłużej niż się spodziewałem - od razu zareagował Louis, kiedy Styles wyszedł z pojazdu.

- Tobie cześć kochanie - ze śmiechem ucałował wąskie wargi - Przepraszam, mieliśmy z Maisonem trochę do załatwienia.

- Cześć, cześć - powiedział już dużo spokojniej - Przynajmniej załatwione sprawy? Czemu Mais nie wychodzi? Zdążyłem się stęsknić za nim - przyznał alfa.

- Też tęskniłem tato - młody alfa jak zawsze żartobliwie powiedział, doskonale ich słysząc.

- Otwórz drzwi, to się przekonasz - Harry zmotywował partnera, a Zayn zaciekawiony podszedł do nich, z Oliverem na biodrze.

- Co wyście wymyślili? - podszedł do drzwi pojazdu i otworzył je - Nie zrobiliście tego! Harry! Jak?

- Nie zamknąłeś kilka razy laptopa, kiedy sprawdzałeś hodowle - powiedział skromnie - Maison pomógł mi wybrać tych dwóch chłopców.

- Jesteście niemożliwi - sięgnął po psiaka, który był lekko przestraszony i wyciągnął go z samochodu - Cześć maluchu, witaj w domku.

- Mama wybrała go - Maison wciąż miał przy sobie tego z zieloną obróżką - A ja tego. Są cudowne.

- Będą mieli tu najlepiej na świecie - Louis był pewien - Nie spodziewałem się takich rewelacji.

- Będzie naprawdę wesoło w hotelu - Zayn sam lekko pogłaskał pieska, którego trzymał Louis, tak samo nieśmiały Oliver, zauroczony zwierzęciem.

- Będą sporymi pieskami, więc będzie wiele zabawy - zgodził się Louis - Chodźmy z nimi do środka, macie dla nich wszystko? Czy czeka nas wycieczka jeszcze?

- Wszystko jest, duża wyprawka - Harry ruszył w stronę bagażnika i otworzył go - I nie martw się, Maison na dwa razy niósł.

- W takim razie i nas czeka jeszcze jedna wycieczka - Louis cały czas głaskał szczeniaczka, wyraźnie nie mając ochoty go nikomu oddać.

- Oczywiście - Harry wyszczerzył się mocniej - Całkowicie to rozumiem skarbie.

Całą grupą weszli na górę, gdzie szczeniaki zostawili w mieszkaniu z Harrym, a Louis i Maison zeszli na dół po resztę rzeczy z samochodu, aby maluchy miały potrzebne rzeczy.

- Mama się trochę stresowała po drodze, choć na początku była pewna że kochasz tę rasę, wiesz? - Maison zagadał do Louisa.

- Bo kocham, a tak to jest Mais jak kogoś kochasz. Nawet jeśli jesteś pewny, że prezent czy niespodzianka jest czymś co ta osoba chce, to zawsze jest ta niepewność na reakcje tej osoby - powiedział spokojnie Louis - Jasne sprawdzałem hodowle, mówiliśmy że chcemy psy, ale żaden z nas do dziś nie podjął mocniejszych działań. Ale jestem naprawdę szczęśliwy.

- Tego z zieloną obróżką nazywam Bruce, jakoś mi pasuje. Kocham go, od razu zgarnął moje serce - wspinali się po schodach.

- W porządku Maison, może mama wymyśli imię dla drugiego, ja jeszcze jestem w zbyt dużym szoku - odparł Louis.

- Może, tato - nacisnął na ostatnie słówko, z błyskiem psoty w oku. Odkąd nie żarli kotów, zaczęli droczyć się w każdym możliwym momencie.

- Oj Mais - pokręcił głową Louis, jednak gdy myślał głębiej, traktował go jak swojego syna, już od dłuższego czasu.

- Co tato? - wyszczerzył się, wzdychając z ulgą, kiedy dostali się na ich piętro.

- Wiem doskonale, że droczysz się ze mną, znam cię już trochę - podeszli do drzwi od mieszkania.

Maison nagle zatrzymał się i zaciskając usta w linię, spojrzał na Tomlinsona.

- Nie Louis, to nie tylko to. Nigdy nie miałem taty i to co czuję, wiem że zaczyna być tym uczuciem co czuję do mamy - powiedział powoli, ale pewien siebie - Nawet jeśli nie jesteś moim biologicznym ojcem, jak mama mamą.

- Maison - głos szatyna mocno zadrżał na to wyznanie ze strony nastolatka - Jesteś dla mnie jak syn i mówię to poważnie. Jak cię nie było, zacząłem tęsknić.

- Ja za tobą też... Tato - tym razem jego głos był bardzo poważny, nie było w nim ani grama żartu.

- Synku - Louis również się odważył, odkładając rzeczy, które trzymał i wyciągając ramiona w kierunku nastolatka.

Maison otworzył szerzej oczy, które zaraz się lekko załzawiły, nim sam puścił rzeczy i wtulił się w Tomlinsona całym sobą. Louis był przepełniony emocjami tego dnia, nie dość że psy, to wyznanie Maisona, które było ogromne i wartościowe dla niego, szczególnie pamiętając ich początki. Nie spodziewał się, że mógłby tak mocno pokochać szczeniaka swojego partnera.

- Lou? Mais? - Harry wyszedł z mieszkania, wyraźnie słysząc głosy, jednak brak ich obecności w domu go zmartwił - Wszystko... Och - szczerze się uśmiechnął na widok jaki zastał.

- W jak najlepszym Harry - Tomlinson potargał włosy młodego alfy, po czym się od niego odsunął - Mamy rzeczy dla piesków.

- To dobrze, bo chyba są lekko głodne - spojrzał ostatni raz po dwóch alfach i wrócił pierwszy do środka mieszkania.

- Wchodź pierwszy Mais - skinął głową w kierunku wejścia Louis, po czym sam zebrał rzeczy i dostał się do środka.

Szczeniaki zaraz przy nich były, całe wesołe i szczęśliwe, widząc swoich nowych ludzi.

🐾🐾🐾🐾

Kola 💙💚💙💚

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro