13. Ma dwie kreski?
Zayn i Liam dostali wolne, co wykorzystali na odwiedziny z Olivierem u swoich bliskich. Louis i Harry mieli przez to mnóstwo roboty, ale byli to winni przyjaciołom. Na szczęście Maison i Marie, zaangażowali się w to równie mocno.
- Mamo? Tato? - Harry mocno się zdziwił, kiedy przeszedł na recepcję z czystymi kartkami papieru jak Louis prosił, ponieważ on tam miał swoją małą zmianę - Mamo! Tato! Jak dobrze was widzieć - położył na blacie brystol kartek i prędko zagarnął dwóch mężczyzn w swoje ramiona.
- Niespodzianka Harry! Musieliśmy w końcu odwiedzić naszego synka, który nie może się wybrać do nas od dłuższego czasu - mama Harry'ego spojrzała przenikliwe na bruneta, po tym jak się odsunęli.
- Przepraszam, życie tutaj stanowczo za szybko upływa - lekko się skurczył pod wzrokiem Samuela - Ale cieszę się, że tu jesteście - spojrzał tym razem na Tony'ego - Mam wam wiele do opowiedzenia. Tak samo Mais!
- Nasz kochany wnuczek! Mamy dla niego jego ulubione ciasto - Tony wskazał na pojemnik który miał w siatce - Mama robiła wczoraj - pochwalił męża.
- Wyglądasz naprawdę kwitnąco kochanie - Samuel skomplementował syna - Jak zwykle wieś i ta praca ci służy.
- I um, mój partner - powiedział nieśmiałym tonem głosu - Mamo, tato... - przeszedł na stronę Louisa w recepcji i wtulił się ufnie w bok szatyna - To mój Louis. Jakiś czas temu połączyliśmy się.
- Dzień dobry, miło państwa poznać - chrząknął, uśmiechając się, jednak czując w środku lekki stres, nie spodziewał się czegoś takiego.
- Masz alfę? - Samuel otworzył szeroko oczy - Kochanie, słyszysz to! Nasz synek w końcu ma swojego partnera! To cud! Tak się cieszę kochani.
- Bardzo dobrze, w końcu nie jesteś sam na tej wsi - Tony na swój sposób wyraził aprobatę w kierunku młodszego od niego alfy.
- Dziadkowie? - Maison z szokiem stanął na ostatnim schodku - Mamo, dlaczego nic nie mówiłaś! - nastolatek prędko podbiegł do starszych mężczyzn i dosłownie wskoczył w ich ramiona.
- Sam nie miałem pojęcia - tłumaczył się od razu brunet.
- Mais, za każdym razem jesteś coraz wyższy jak cię widzę - Samuel jaki pierwszy się odezwał - Coraz bardziej dorosły alfa.
- Jeszcze tylko dwa lata do osiemnastki - powiedział szczęśliwy, puszczając po dłuższej chwili mężczyzn - Tęskniłem, zostajecie na długo, prawda?
- Tydzień na pewno - obiecał Tony - O ile macie dla nas miejsce tutaj - droczył się, bo zawsze znalazło się dla nich miejsce.
- Och, gdyby nawet nie było, to wywalilibyście mnie na kanapę albo do gościnnego - Maison przewrócił oczami.
- Mais! Zero przewracania oczyma na dziadków, to brzydkie - Harry skarcił syna.
- Przepraszam - szczeniak spotulniał momentalnie na ton swojej mamy - Oczywiście będzie dla was miejsce i sam przygotuję pokój.
- Muszę zrobić w końcu porządek w dwóch nieużywanych pomieszczeniach - brunet westchnął, ganiąc się w środku - Ale ciągle o nich zapominam, Mais weź rzeczy dziadków na górę, dobrze?
- Oczywiście - szczeniak od razu poszedł po walizki i bez większego problemu, zaczął się z nimi wspinać po schodach.
- Dogadujecie się? - Tony zaciekawiony spytał Louisa, pozwalając aby mąż sam ruszył za wnukiem - Bo pamiętam jak mały Mais zawsze warczał na potencjalne alfy, krążące wokół mamy.
- Nie było łatwo na początku, mocno na mnie patrzył, a do tego próbował mnie odstraszyć - przyznał się Louis - Ale jak dostał rui dałem mu kilka wskazówek i jakoś się dogadaliśmy. Jest dobrze.
- Są naprawdę dobrzy razem, a się bałem że będę miał tragedię w domu, bo nie zrezygnowałbym z Louisa - Harry cmoknął policzek partnera - Kocham cię - uśmiech poszerzył się na malinowych wargach, widząc jak oczy alfy pojaśniały.
- Kocham cię też - odpowiedział bez problemu - Sam nie dałem się zagiąć nastolatkowi. Chociaż byłem bliski odegrania się za sól w kawie.
- Sól w kawie? Cały Maison - zaśmiał się - W piaskownicy na jednego z rodziców sypnął piaskiem w oczy, widząc jak ten spoglądał na mojego synka.
- Od małego wiele pomysłów, ale alfy tak mają, ja broniłem sióstr - przyznał się Louis - Mogły mnie wkurzać i mogłem ja sam im dokuczać, ale jak ktoś inny to robił, to miał przechlapane u mnie.
- Alfy to coś innego, ale w końcu to one dają nam, omegą poczucie bezpieczeństwa - Harry ścisnął bok partnera - Masz jeszcze dużo pracy?
- Mamy kilka zapytań o rezerwacje, muszę posprawdzać dostępność pokoi, ale to kilka maili - wyjaśnił - Pół godziny pracy? Plus jedna rodzina miała się jeszcze zameldować w okolicach tej godziny.
- W takim razie nie przeszkadzamy - ostatni raz pozwolił sobie na mały pocałunek - Przyjdź później na pyszne ciasto mojej mamy, nie pożałujesz.
- Przyjdę jak tylko skończę - obiecał - Do zobaczenia niedługo - słowa skierował jeszcze do Tony'ego.
- Do zobaczenia - skinął, zaraz obejmując ramieniem swojego szczeniaka i całując w czoło Harry'ego.
Ramię w ramię dostali się na samą górę do mieszkania Harry'ego, gdzie przeszli do mniejszej kuchni, aby rodzice bruneta mogli się rozgościć. Omega od razu wzięła się za robienie ciepłych napojów.
- I zaklepujcie dla nas święta - Styles musiał powiedzieć, wiedząc jak to bywa z jego szalonymi rodzicami - Chcę abyście poznali rodzinę Lou. Wiecie, on ma szóstkę rodzeństwa. W tym dwie pary bliźniąt.
- Duża rodzina - skomentował Samuel - Jego mama musiała poświęcić się mocno, aby wychować tyle szczeniaków. Jasne, każde dziecko to radość, ale miała dużo pracy. Jeszcze bliźnięta? Louis ma pewnie jakieś predyspozycje genetyczne.
- Dość spore jakby nie patrzeć - pokiwał głową - Ale w razie czego wiem, że sobie damy radę. Nawet jeśli Maison będzie miał trochę gorzej.
- Nie pogardzilibyśmy jeszcze wnukami - zasugerował lekko Samuel - Szczeniaków nigdy zbyt wiele.
- Chcę czwórkę, a nie wiem jak mój Lou - Harry skinął głową - Jednak będę dzielnie walczyć o córeczkę, Mais musi mieć o kogo dbać.
- A Zayn i Liam są? Olivier pewnie już jest dużo większy niż jak go widzieliśmy ostatnim razem - zainteresował się Tony.
- Jest naprawdę spory! - Maison się wtrącił, po zabraniu kawałka ciasta, które doskonale znał - Jest alfą jak ja, jestem pewien!
- Też tak myślę - Harry uśmiechnął się leciutko - I wracając do pytania, nie ma ich. Wyjechali na trochę, bo mieli sporo pracy przez moją gorączkę. Zasłużone wolne. Odwiedzają rodziny.
- No nic może wrócą jak jeszcze będziemy albo zobaczymy ich następnym razem - podsumował Samuel - I jak Maison? Ciasto takie jak zawsze?
- Nawet lepsze - powiedział z pełną buzią - Nawet mama tobie nie dorównuje.
- No wiesz co? - sapnął Harry - Będziesz chciał mufinki albo brownie. Wtedy powiem, żebyś pojechał do dziadków.
- A czemu dziadkowie nie mogą tutaj mieszkać? Przecież nie pracujecie - nastolatek wyciągnął na przód dolną wargę.
- Starych drzew się nie przesadza Maison - zaśmiał się Tony - Ale lubimy tu przyjeżdżać i będziemy robić to częściej.
- Bzdura tato i wiesz o tym doskonale - Harry zmarszczył nos - Zawsze będzie tu dla was miejsce.
- Wiemy, wiemy Harry. Może kiedyś - nie wykluczał tego, ale również nie zgadzał się od razu na żadne ruchy.
Brunetowi to wystarczyło, jego rodzice wiedzieli że są zawsze mile widziani tutaj. Oczywiście, że za nimi tęsknił, oni go wychowywali i dawali całą swoją miłość.
Louis dołączył do nich tak jak obiecał pół godziny później, zamknął wszystkie rezerwacje i zameldował gości którzy dotarli na czas do ich hotelu.
- Szykuje się ślub? - Tony zapytał, kiedy Harry i jego partner poszli przejść się razem. Dwie omegi potrzebowały chwili dla siebie.
- Nie rozmawialiśmy z Harrym o ślubie - przyznał się - Ale na pewno chciałbym w odpowiednim czasie.
- To bardzo dobrze, mój synek zasłużył na to co najlepsze - mężczyzna pokiwał głową - A czuć między wami prawdziwą miłość, Harry chętnie opowiada o waszych wspólnych w przyszłości szczeniakach. Otworzyłeś go. Znowu pozwala sobie marzyć.
- Po prostu trafiliśmy na siebie w dobrym momencie - uśmiechnął się Louis - Sam zamknąłem się na wszystko i zatraciłem w pracy w korporacji, a on wywrócił wszystko do góry nogami.
- Dwa brakujące puzzle układanki, spotkały się ze sobą i wszystko nagle nabrało sensu - doskonale rozumiał przyszłego synowego.
- Dokładnie tak, pokochałem to miejsce i spokój. Do tego konie i dogadałem się z Maisonem, jest po prostu dobrze - podsumował.
- I to najważniejsze - poklepał drugiego alfę po ramieniu - Ale jak skrzywdzisz mojego synka, to uważaj - pogroził mu palcem.
- Nie mam zamiaru, nie przeszło mi to nawet przez myśl - od razu odpowiedział - Kocham go i nie wyobrażałam sobie życia bez niego.
I Tony'emu to wystarczyło, widział szczerość w ruchach i słowach Louisa. Jego syn był bezpieczny z tym alfą. Porozmawiali też na wiele błahych tematów, ale nawet wtedy przyjemnie in płynął czas, a z Louisa zszedł całkowicie stres z poznania rodziców Harry'ego.
Już wiedział, po kim ta omega była tak dobra, czasem aż za dobra dla tego świata. Ale to w nim chyba najmocniej kochał.
🐾🐾🐾🐾🐾
Powrót Zayna i Liama przyniósł wiele ulgi, a praca ponownie rozłożyła się między wszystkich odpowiednio. Rodzice Harry'ego dalej korzystali z czasu na wsi i wyraźnie nie spieszyło im się nigdzie, chcąc spędzić czas z rodziną i wnukiem, którego mieli na co dzień jeszcze mniej ze względu na jego szkołę w Anglii.
Na Louisa spadło ogarnianie mieszkania, kiedy Harry poszedł trochę pojeździć konno z Zaynem, mając już wszystko zrobione na ten dzień.
Maison za to z dziadkami spędzał czas w czytelni, nie chcąc przeszkadzać Louisowi. Mieli swój niezawodny system co do, kto, kiedy co robi z obowiązków.
- To niepodobne do Harry'ego - mruknął do siebie, widząc dwa rozwalone pudełka i jakieś plastiki w ich wspólnej łazience.
Brunet zawsze po sobie sprzątał, a wręcz czasem ganiał Louisa za to że zostawiał losowo rzeczy, które albo miały swoje miejsce albo nadawały się do kosza. Sięgnął po jedno z pudełek, aby wyrzucić je do kosza w łazience, jednak plastik ze środka wyślizgnął się i wylądował na podłodze.
Wtedy też natrafił wzrokiem na napis pudełka i przełknął lekko śliny, nim ukucnął, aby wziąć w swoją dłoń patyczek. Test ciążowy.
Harry nie mówił mu, że ma zamiar zrobić, a tym bardziej że już zrobił. Trzymał patyczek cały czas odwrócony, jakby bał się sprawdzić wynik tego testu.
Coś go blokowało, bał się sprawdzić, jaki widnieje wynik na teście. Wiedział co robili podczas gorączki oraz czego nie używali, był podekscytowany na możliwość nowej roli w swoim życiu. Zdał sobie też sprawę, że chciał szczeniaka. Liczył na pozytywny wynik testu. Był gotowy na zostanie ojcem, szczególnie mając takiego partnera jak Harry.
Odwrócił w końcu patyczek, który miał na sobie jedną kreskę, co oznaczało brak ciąży z tego co sprawdził na pudełku. Wyjął z drugiego opakowania kolejny test dla formalności, jednak tam widniały już dwie kreski, a ta druga była bardzo blada. To mu mocno zamieszalo w głowie.
Test z jedną kreską mógł być fałszywy, a drugi mógł mówić o bardzo wczesnej ciąży, to mu podpowiadała głowa, ale kompletnie nie wiedział czy miał rację. Do tego momentalnie przypomniało mu się, że Harry poszedł z Zaynem na przejażdżkę konną. Doskonale pamiętał smutek Harry'ego po tym jak wrócił i był po wypadku konnym.
Przełknął ciężko ślinę i z schował pozytywny test do kieszeni swoich dresów, a resztę wyrzucił rzeczy, chcąc jak najszybciej znaleźć się przy swojej omedze.
Wyszedł z mieszkania, po czym prędko zszedł na dół po schodach i jak burza opuścił hotel. Dostał się do stajni szybkim marszem, mając nadzieję że omegi albo wróciły albo niedługo to zrobią.
Nawet wesołe rżenie koni nie złapało jego zainteresowania, kompletnie się skupiał na swoich myślach.
- Dawno nie galopowaliśmy - usłyszał w końcu głos swojej omegi - Ale miło było tak czy siak, odpocząć od hotelu.
Oblała go ulga na beztroski głos. Nie chciał powtórki z rozrywki, tym bardziej kiedy tym razem było już podejrzenie o możliwą ciąże.
- Na to przyjdzie jeszcze czas, moje ciało odzwyczaiło się jazdy - Zayn pierwszy zauważył Louisa i uniósł brew, jednak nic nie powiedział prowadząc swojego konia do boksu.
Louis nie miał zamiaru przy nim zaczynać tematu, to była sprawa między nim i Harrym, szczególnie kiedy sytuacja była niepewna.
- Kochanie - Harry zaskoczony uśmiechnął się, samemu wolną dłonią otwierając pierwszy przy wejściu boks.
- Przyszedłem cię odebrać z przejażdżki - chrząknął, skupiając się na partnerze.
- To chwilka, zaniesiesz rzeczy jak zdejmę je z konia? - poprosił, powoli biorąc się za odpinanie wszystkiego.
- Sam zdejmę siodło jak je odepniesz - od razu podszedł bliżej, aby móc pomóc Harry'emu, nie chciał aby ten dźwigał.
- Och, dlaczego nie - zaskoczony spojrzał na starszego i zrobił jak ten chciał.
Alfa chwilę później już zanosił sprzęt do siodlarni, odciążając omegę jak się tylko dało. Przyniósł też marchewki jako smakołyk dla konia.
- Louis cię rozpieszcza, co koleżanko? Dobrze ci - brunet mruczał cicho, kiedy koń się zajadał.
- Jak było na przejażdżce? Bardzo się obciążaliście? - dopytał alfa - Czy raczej spokojnie?
- Chwilę się ścigaliśmy, ale raczej spokojnie. To pierwsza jazda Zayna od czasu ciąży - Harry zamknął boks za nimi.
- Okej, ale byliście bezpieczni? Nikt nie spadł? - potrzebował się upewnić, jakby jego alfa chciał czuć prawdziwy spokój.
- Nie Lou, tylko tyłki bolą od siodła - potarł ramię swojego partnera - Zayn już ucieka do kuchni - złapał wzrokiem przyjaciela, który był już na zewnątrz.
- W takim razie zostaliśmy sami... - obejrzał się - Znalazłem testy w łazience jak sprzątałem - spojrzał w zielone oczy.
- Och, och - w zielonych oczach zabłyszczało zrozumienie co do zachowania alfy - Mama mi kazała zrobić i przez zaproszenie Zayna zapomniałem.
- Nie sprawdzałeś ich? - spytał zaskoczony Louis, sięgając do kieszeni zacisnął dłoń na patyczku.
- Kompletnie nie, nie czuję ciąży, a chciałem po prostu je zrobić dla świętego spokoju, mama potrafi być uparta - przewrócił lekko oczami.
- Jeden był negatywny, a ten - wyciągnął dłoń - Ma lekką drugą kreskę.
- Ma dwie kreski? - brunet momentalnie spoważniał i podszedł do partnera, aby spojrzeć na patyk - On wiedział, dlatego je przyniósł...
- Ja sam nie byłem pewny, bo drugi był negatywny - wypuścił powietrze - Po części dlatego tu przyszedłem.
- Nie wiem - zagryzł dolną wargę - Margines błędu może, ale w którą stronę?
- Albo kolejny test albo lekarz? - zastanowił się alfa - Chyba powinniśmy się upewnić, mając jakiekolwiek podejrzenia.
- Będę musiał pojechać do miasta, lekarz lepiej. Mam swojego ginekologa - potwierdził, zagryzając dolną wargę.
- Okej, jakbyś chciał żebym pojechał z tobą to śmiało, ja zawsze chętnie będę cię wspierał - zapewnił omegę - Wiesz mogę spokojnie czekać przed gabinetem.
- Chyba jako przyszły tata lepiej abyś wszedł do gabinetu - przejął patyczek od Louisa - Jesteś prawdomówny, czy nie?
- Chce wejść z tobą - skinął, czując jak żołądek ściska mu się na słowa „przyszły tata".
- W takim razie to zrobisz - przejechał palcem po patyczku, nim schował je do kieszeni spodni Louisa - Jeśli mówi prawdę, będzie dobra pamiątka.
- Szczerze? Liczę trochę, że mówi prawdę - przyznał się Louis - Wiem, że nie powinienem się nastawiać, ale to silniejsze ode mnie.
- To twój instynkt i twoje serce, nie możesz być na to zły - przytulił mocno Louisa - Ale powiem ci w tajemnicy, że też na to liczę, jestem samolubny.
- Nie jesteś - pokręcił głową - Ale może twoja mama serio ma przeczucie? Nie bez powodu to zasugerowała.
- Coś mówiła o moim spojrzeniu i nagłym błyszczeniu? Coś takiego - zmarszczył lekko nos, ale przyjął pocałunek od Louisa.
- Pozostało nam liczyć na to i umawiać się do lekarza. I zero jazdy konnej do czasu wyjaśnienia sytuacji - od razu zarządził.
- Wbrew pozorom niektórzy jeżdżą w czasie ciąży, ale ja po mojej historii nie chcę - przyłożył momentalnie dłoń do brzucha - Straciłem już jedno szczenię.
- Nie pozwoliłbym na to nawet - zmarszczył czoło - Sam mam obawy z tym związane. Musisz jakoś przeboleć tą przerwę.
- Jak Zee - potwierdził cicho, pamiętając jakie to było ciężkie dla drugiej omegi w pewnym momencie.
- Niestety, ale trzeba wybrać w takim przypadku - pocałował czoło partnera - Wracamy do hotelu? Powinieneś odpocząć.
- Mhm - przymknął powieki i westchnął z przyjemności - Do domku.
Alfa objął ramieniem partnera i w ten sposób doszli najpierw do kuchni, gdzie obaj chcieli napić się czegokolwiek aby ukoić pragnienie.
Jakiś czas później wrócił Maison ze swoimi dziadkami, każdy wyglądał na szczęśliwego, ale mama Harry'ego posyłała mu pełne ciekawości spojrzenia.
Omega wiedziała, że ta od razu go złapie jak tylko znajdzie do tego sytuacje. Szczególnie kiedy sama je kupiła i mu wręczyła. Starał się jednak to odłożyć w czasie, chcąc po prostu spędzić dobry czas ze swoim alfą, synem i rodzicami. Nie chciał sobie zaprzątać głowy możliwą ciążą.
Samuel złapał go jednak, kiedy Tony, Maison i Louis poszli razem karmić na noc konie, a Samuel postanowił zostać i pomóc synowi posprzątać po kolacji.
- Mamo? - powiedział spokojnie, unosząc lekko brew - Coś nie tak?
- Och już nie udawaj, zrobiłeś te testy i jesteś uśmiechnięty ciągle, a do tego kleisz się do Louisa - wzrok starszej omegi nie odrywał się od syna.
- Nie wiemy do końca - powiedział finalnie - Jeden wyszedł negatywnie, a drugi z lekką drugą kreseczką. Będę się umawiać do lekarza jutro - wypuszczenie tych słów, powiedzenie rodzicowi było naprawdę dobre.
- W takim razie został lekarz, ale mała nadzieja jest. Ja na swoich pierwszych testach miałem po jednej kresce, a na kontroli lekarz powiedział że jestem na końcu drugiego miesiąca - przypomniał sobie.
- Byłem nieśmiałym wieczkiem, co poradzić? - zaśmiał się szczerze, a jego oczy zabłyszczały - W końcu nosiłeś omegę mamo.
- Tak też może być u ciebie - sięgnął do ramienia syna i ścisnął je lekko - A jeśli nie to macie jeszcze czas.
- To prawda, to nie jest wyścig - pokręcił głową i przyciągnął swoją mamę do uścisku, chowając nos w jej karku.
- Mój szczeniak, nie mogę uwierzyć że dorastasz tak szybko - mruknął Samuel, mając głos pełen nostalgii.
- Już dawno to zrobiłem, czyż nie? - zaśmiał się lekko - Baliście się z tatą, czy nie dam rady z małym szczeniakiem, hotelem... Ale jestem tu teraz.
- I jesteśmy z ciebie bardzo dumni Harry, bardzo - uśmiechnął się Samuel - I cieszę się, że znalazłeś kogoś takiego jak Louis, jest naprawdę miły.
- Też się cieszę, że znaleźliśmy się wzajemnie - uniósł momentalnie kącik ust, odsuwając się od rodzica - Jest moim alfą, czasem nie mogę w to uwierzyć.
- Zasłużyliście na szczęście, ty i Maison - Samuel zamrugał parę razy - Za szybko się wzruszam.
- I mamo, naprawdę chciałbym abyście tu zamieszkali, blisko jedynego syna, wnuków - musiał o tym przypomnieć.
- Porozmawiam z tatą, sam chętnie bym tu zamieszkał. Tu jest tyle przestrzeni, że jednocześnie bylibyśmy blisko i nie wchodzili sobie w drogę - skinął Samuel.
- W końcu brak wymówek! - klasnął w dłonie - Wnukowie przekonali? - ułożył dłonie na brzuszku z błyskiem w oczach.
- Fajnie byłoby być blisko, pomagać wam. Być prawdziwymi dziadkami, a nie na odległość - oczy starszej omegi zabłyszczały - Wsparcie wam się przyda przy hotelu.
A Harry nie mógł się nie zgodzić z tymi słowami, kolejne szczenięta po prostu przewrócą życie w hotelu. Całe funkcjonowanie.
🐾🐾🐾🐾
Kola 💚💙💚💙
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro