Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12. Najlepsze uczucie na świecie



Louis nauczył się dokładnie co i jak w hotelu, był dobry w negocjacjach i planowaniu. Dlatego to on właśnie odpisywał na obszernego maila odnośnie organizacji dość sporego ślubu w hotelu.

Niewątpliwie, to będzie ogromny zysk dla pałacyku, ale musieli do tego czasu ogarnąć jeszcze kilka osób do pomocy, patrząc jak ogromna była liczba gości, co do ilości pracowników.

- Może Maison ma jakiś znajomych, którzy chcieliby być kelnerami? - zasugerował Louis - Potrzebujemy młodych i sprawych osób.

- Dopytam go, pewnie będzie ktoś chętny - brunet zmarszczył brwi, pociągając lekko za swoją koszulkę i wypuszczając oddech.

Minął dobry miesiąc odkąd Harry przestał brać tabletki i to jakoś dotarło do niego w tym momencie, kiedy poczuł mocniej zapach Louisa i stał się on dla niego niewyobrażalnie mocno atrakcyjny.

- Um, Lou?

- Tak słońce? - spytał szatyn, zapisując poszczególne informacje w notatniku, który utworzył na swoim laptopie specjalnie dla tego konkretnego wydarzenia.

- Myślę, że na godzinach dostanę gorączki - powiedział, potrzebując momentalnie zdjąć z siebie koszulkę, co zrobił z sapnięciem.

- Och, w takim razie trzeba się przygotować - zamknął laptopa i brał te słowa mocno poważnie - Woda, soki i przekąski. Trochę czasu tu spędzimy.

- Maison, nie chcę aby tu był - powiedział prędko. To byłoby żenujące, gdyby chłopak słyszał co oni będą robić przez kolejne dni.

- O to też zadbam - obiecał, odkładając sprzęt - Możesz być o wszystko spokojny, będzie dobrze i komfortowo. Bez zbyt wielu myśli.

- Gumki? - poprawił się na ich łóżku, sięgając instynktownie do poduszki Louisa, którą zaraz ułożył sobie na nogach, tak że jedna część jej sięgała nosa omegi.

- Mam, zaraz wyjmę. Pomyślałem o tym wcześniej - dziękował sobie za ten pomysł, kiedy pojechał do większej miejscowości jednego dnia.

- Okej - wypuścił oddech - Ciepło mi - poskarzył się - Niewygodnie, nie lubię tego - zielone oczy powoli przebarwiały się w złote jego wilka.

- Już szybko ogarniam wszystko i wracam do ciebie. Może chłodny prysznic? - zasugerował omedze wstając z miejsca i zakładając swoje klapki.

- Chyba spróbuję - wypuścił oddech - Ale szybko wracaj, potrzebuję cię alfa.

Louis wyszedł z sypialni, zamykając ją za sobą. Podszedł do pokoju Maisona, nie do końca wiedząc czy nastolatek jest nawet w środku. Zapukał szanując jego prywatność.

- Wejść! - usłyszał jednak, po dość krótkiej chwili - Louis? - uniósł lekko brew na widok alfy swojej mamy.

- Ja, mam delikatną sprawę. Dałbyś radę na maks kilka dni przenieść do wolnego pokoju w hotelu? Albo do Payne'ów? - spytał, po wejściu do środka.

- Jasne, um, potrzebuję wiedzieć dlaczego? - zapytał niepewnie, siadając momentalnie na łóżku.

- Jeśli wystarczy ci hasło gorączka to byłoby super - chrząknął, a w głowie starał się ułożyć wszystko czego on i Harry będą potrzebować.

- Uch, fuj. Zaraz mnie nie ma - momentalnie podszedł do swojej szafy - Mam liczyć na rodzeństwo w ciągu roku? - mimo to zapytał lekko bezczelnie.

- Tego nie wie nikt Maison, ale uciekam po zapasy - nie miał zamiaru zbyt mocno reagować na zaczepki szczeniaka.

- Dbaj dobrze o mamę! - usłyszał jeszcze za sobą, młody alfa zawsze dbał o dobro Harry'ego.

Trochę mu było dziwnie słyszeć takie słowa od nastolatka, jednak sam miał zamiar zadbać o Harry'ego najlepiej jak tylko będzie w stanie. Nie chciał by powrót do gorączek, kojarzył mu się z czymś nieprzyjemnym i nadwyraz ciężkim.

Zszedł na dół do głównej kuchni skąd wziął zgrzewkę wody, a do tego dwie butelki soku. Następnie włożył soki do materiałowej torby, a do nich dołączył dużo różnych przekąsek, które nie wymagały lodówki. Chciał być dokładany, jednocześnie pamiętając że Harry na niego czeka.

Złapał torbę oraz zgrzewkę wody i wniósł wszystko na górę. Po Maisonie na jego szczęście już nie było śladu, więc w spokoju mógł zamknąć od środka główne drzwi. Nie chcieli niespodziewanych gości.

Zesztywniał momentalnie, kiedy usłyszał jęk przyjemności swojego partnera, jego alfa zawarczał i czym prędzej przez to ruszył w stronę ich sypialni.

Widok jaki zastał, był odurzający. Harry na czworaka, nagi, zaspokajający się i wydający pełno dźwięków wraz z ruchami swoich palców.

- Niegrzeczna omega, ja przyszykowałem wszystko, a ty się dobrze bawisz? - Louis odstawił ich zapasy na bok.

- Louis - momentalnie zaprzestał swoich ruchów i obrócił się na plecy, ukazując się w całej okazałości partnerowi - Potrzebuję... Potrzebuję ciebie.

- Doskonale czuć twoją gorączkę w całej tej części piętra - podszedł do szafy, skąd wyciągnął prezerwatywy.

- Nie chcę - zmarszczył brwi, na to co Tomlinson zrobił - Bez nich, chcę szczeniaki alfa, być ich pełen.

- Gorączka przejmuje nad tobą panowanie słońce, nie rozmawialiśmy o szczeniakach - zagryzł wargę, ponieważ sam miał ochotę rzucić je w cholerę.

- Nie chcę ich - powtórzył, zaciskając usta w wąską linię i samemu zabierając opakowanie z dłoni alfy i wyrzucając je za szafę.

- W porządku, a jesteś gotowy na połączenie się? - sięgnął do brzegu swojej koszulki i pozbył się jej.

- Od naszego pierwszego kochania się - odpowiedział, zadowolony układając w większym rozkroku swoje nogi.

- W takim razie czeka nas naprawdę intensywne kilka dni - zaraz po tym pozbył się reszty swoich ubrań.

Harry jęknął zadowolony, zaraz czując nad sobą ciało Tomlinsona. Ich usta połączyły się w zaborczym pocałunku, pełnym śliny i pożądania.

🐾🐾🐾🐾🐾

Mimo, że spędzali ten czas razem i powinien trwać krócej, to gorączka Harry'ego była intensywna przez całe pięć dni, a kolejne dwa schodziła powolnie z jego ciała. Do tego już przy pierwszym kochaniu się, doszło do ich połączenia, przez co jeszcze silniej wszystko przeżywali.

Louis czuł ogromne szczęście, widząc znak na karku swojego partnera. Od lat o tym marzył, aby mieć kogoś swojego. Osobę, która będzie dla niego, a on dla niej. I teraz tak było, z Harrym. Byli jednością.

W czasie odpoczynku pielęgnował mocno znak, aby ten goił się jak najlepiej. Wiedział, że czeka ich powrót do obowiązków w hotelu, a i tak dla dość długi wszystko zostawili.

- Mam na sobie twój golf i nie oddam ci go - Harry prychnął, mimo proszącego wzroku alfy - Jest na nim najwięcej twojego zapachu, przestań. Nie dam ci go. Nie dziś. A jutro ta koszulka którą dziś nosisz też będzie moja - wskazał na materiał na piersi alfy.

- No już dobrze - wypuścił powietrze niezadowolony - Wszystko, tylko żeby twój wilk był jakkolwiek spokojny.

- Kocham cię - od razu uśmiechnął się szczęśliwy, widząc że tym razem wygrał - A teraz przepraszam, ale stęskniłem się za swoim szczeniakiem.

- Też cię kocham i śmiało, to czas na wyjście stąd i przewietrzenie - specjalnie otworzyli okno w sypialni na oścież.

Omega skradła ostatni pocałunek z wąskich warg, nim wydostała się pierwsza z sypialni, a później z samego mieszkania. Harry dość szybko odnalazł swojego syna, będąc naprawdę wyczulonym na jego zapach.

- Maison - zawołał, chcąc aby nastolatek mu nie uciekł z korytarza.

- Mama! W końcu - chłopak bez wahania podbiegł do omegi i wtulił się w nią tak mocno jak tylko był w stanie.

- Też tęskniłem szczeniaku - zacisnął mocno ramiona wokół nastolatka i kilka razy pocałował go w czoło - Nie sądziłem, że przez tydzień nie będę cię widział.

- Ja też, a do tego twój zapach się jakby trochę zmienił - uniósł głowę lekko - Połączyłaś się z Louisem mamo?

- Tak - potwierdził, przeczesując włosy nastolatka swoimi palcami - Jestem bardzo szczęśliwy, mam swojego syna, alfę. Wszystko to o czym marzyłem.

- On jest w porządku - szepnął, ponownie wtulając się w mamę - Widzę, że jesteś szczęśliwa.

- Jak nigdy, to mogę obiecać - dłońmi delikatnie przejechał po plecach syna - Jak hotel, żyje?

- Bardzo dobrze, chociaż wujek Zayn i wujek Liam chyba są mocno zmęczeni - wyznał - Przynajmniej widać to po nich.

- Wszystko stanęło na ich głowach, ale teraz już wracamy z Louisem do pracy - odsunął się na długość ramion - Ale wierzę, że dzielnie pomagałeś im.

- Oczywiście. Marie też sobie dobrze radzi, początek był ciężki, ale już sobie jakiś system wypracowała i jest dobrze - zapewnił mamę.

- Jestem z ciebie dumny - Harry potarł policzek Maisona - Jak pojedziemy do hurtowni będziesz mógł sobie coś kupić, cokolwiek chcesz.

- Cokolwiek słodkiego dostanę będę zadowolony - to była jego mała słabość.

- W takim razie coś sobie wybierzesz synku - uniósł kącik ust.

Zaraz się rozeszli, a Harry złapał Louisa w głównej kuchni, gdzie kradł Zaynowi z lodówki różne smakołyki. Alfa wyraźnie szukał czegoś porządnego do jedzenia, po tylu dniach wysiłku.

- Głodny? - odwrócił się do omegi i spojrzał pytająco.

- Bardzo - brunet momentalnie odpowiedział, podchodząc bliżej do starszego - Jest coś dobrego?

- Spaghetti, najprostsze i najsmaczniejsze. Zayn chyba serio miał mało czasu - wyciągnął po kolei sos i zimny makaron z lodówki.

- Wszystko zjem - jego żołądek na zawołanie dał o sobie znać - Musimy im jakoś to wynagrodzić, te dni.

- Powinniśmy dać im wolne - powiedział prosto Louis, wyciągając jeden z garnków - To będzie dla nich najlepsze.

Brunet mruknął w zgodzie, zaraz biorąc się za pomaganie Louisowi z odgrzaniem ich obiadu. Obaj potrzebowali napełnić swoje brzuchy.

Koniec końców mogli w spokoju usiąść i zjeść jak zawsze pyszny obiad, nie mieli nawet siły rozmawiać, jednak co jakiś czas wymieniali spojrzenia oraz małe uśmiechy.

- Muszę cię też przeprosić alfa - Harry przyznał cicho, kiedy szli wieczorem w stronę stajni, przywitać się ze swoimi końmi.

- Za co? - Louis zdziwił się słowami swojego partnera - Nie przypominam sobie, żebyś miał powód.

- Wyrzuciłem prezerwatywy, pierwszego dnia, jak jakiś mały szczeniak - powiedział cicho, zaciskając mocniej swoją dłoń na tej Louisa.

- Twoja omega całkowicie przejęła nad tobą kontrolę w tamtym momencie - odparł bardzo spokojnie - Wiesz, gdybym bardzo tego nie chciał mogłem użyć głosu alfy i ogarnąć cię.

- Ale nie zrobiłeś tego - powiedział cicho, spoglądając w górę aby móc spojrzeć w jasne oczy - I mogę być w ciąży teraz...

- Możesz być - skinął - Ale nie musisz, to dość losowe? - nie wiedział jak do końca to określić.

- To prawda - puścił dłoń alfy, aby wczepić się zaraz mocno w jego bok.

- Mamy czas na to, ale jesteśmy połączeni to jest cudowne uczucie - trzymał mocno bruneta blisko siebie.

- Mhm, czuję się bezpiecznie. Kochany, mam partnera do swoich ostatnich dni - to było jedno z jego marzeń za dzieciaka.

- Najlepsze uczucie na świecie - potwierdził alfa i w tym samym momencie dotarli do stajni, a konie od razu zarżały na ich widok.

Obaj uśmiechnęli się szeroko i przez kolejne długi minuty dawali uwagę każdemu koniu po kolei. Harry nawet podszedł do Pioruna, pierwszy raz się go nie bojąc. Ten również zupełnie inaczej na niego zareagował, bez rzucania się czy próby ugryzienia. Był spokojny i tylko wąchał omegę.

- Pachnę jak Louis, co kolego? Doskonale o tym wiem - mówił cicho, dłonią przejeżdżając po karku zwierzęcia.

- Jak widać jemu to pasuje - uśmiechnął się alfa - Dobrze dla nas w takim przypadku, jednak to nie jest koń nie do poskromienia.

- To prawda - spojrzał kątem oka na Louisa - Lou? Myślisz, że twoja rodzina będzie mogła przyjechać tu na święta?

- Myślę, że tak, kwestia organizacji i poinformowania ich odpowiednio wcześniej - skinął - I tak zawsze zjeżdżaliśmy się w jedno miejsce.

- Trzeba będzie pałacyk pod to przyszykować - ziewnął w swoją dłoń - Skarbie? Sprawdzałeś już odpowiedź od tych ludzi co chcą zrobić u nas ogromny ślub?

- Jeszcze nie, dziś wieczorem mam zamiar usiąść do zaległych maili i ogarnąć to wszystko - odpowiedział prosto - Pewnie mam trochę do nadrobienia.

- Cały tydzień alfa - powiedział słodko, uwielbiał nazywać Louisa tą nazwą.

- Mądrala - uszczypnął bok bruneta - Zobaczmy jak ma się Aura, nasz źrebaczek.

- Nim się obejrzymy będzie piękną panną - lekko podskoczył i uderzył dłonią Louisa w ramię.

Podeszli do boksu, gdzie obie klacze przebywały. Wyczuły momentalnie ich obecność i podeszły bliżej drzwi boksu się przywitać. Alfa otworzył je, dając też taką możliwość źrebakowi, który był jeszcze za niski, aby wystawić głowę.

Aura była naprawdę przyjaznym koniem i to całkowicie po swojej mamie, która swego czasu była najbardziej obleganym koniem w stajni.

🐾🐾🐾🐾

Kola 💚💙💚💙

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro