Rozdzial 46
Per Hubi
Jest mi ogromnie zimno, głowa dalej boli a głód daje o sobie znak. Nie mam siły, wiem że oni mnie zabija, przecież Karol mnie nie uratuje. Dalej siedziałem przywiązany do krzesła a usta zaklejone taśma, dziwne jest to że pierwszy raz tak naprawdę czuję się porwany. Kiedy byłem przytrzymywany przez gang Karola tylko przez pierwszy dzień czułem się porwany a później jakbym znał ich o wiele dłużej. Wtedy nie czułem się porwany, niekiedy zapomniałem że w sumie nim jestem. Teraz jedynie zostanie mi tu umrzeć i tylko tyle. Tak bardzo żałuję że odszedłem od Karola, że nie uwierzyłem mu. Dlaczego ja byłem aż takim debilem? Za swoją głupotę teraz będę ostro płacić. Jak ja spojrzę mu w oczy jeśli jeszcze kiedyś go zobaczę? Nie umiem sobie wybaczyć tego co mu zrobiłem. Usłyszałem jak ktoś przekręca kluczyć w drzwiach, nie obchodziło mnie to zbytnio. Pogodziłem się z faktem ze prawdopodobnie mnie zabija i nic więcej.
- witam spowrotem Hubert - usłyszałem
Mężczyzna podszedł do mnie bliżej i uklęknął przy mnie. Zaczął jeździć swoją ręka po mojej klatce piersiowej a ja odrazu poczułem obrzydzenie.
- chciałbyś pić co? - spytał i podwinął mi koszulke w górę - a co by tak coś za coś?
Chciałem tak bardzo go od siebie odepchnąć ale krzyczeć ale nie mogłem. Byłem bez silny i to bolało najbardziej. Mężczyzna zaczął jeździć swoją ręka po mojej klatce piersiowej powoli schodząc w dół. Czyli co zostanę zgwalcony i zabity? Z oczu leciały łzy kiedy chłopak powoli odpinał mi guzik od spodni.
- kurwa co ty odpierdalasz? - usłyszałem inny głos
- chce się z nim zabawić, mam taką okazję zmarnować?
- Zostaw go kurwa i idź się pierdol z prostytutkami które wynająłeś tydzień temu
- i tak cię przelecę Hubert - po tej wypowiedzi wstał, otrzepał spodnie i wyszedł
- oj chłopie na szczęście w dobrym czasie przyszedłem - powiedział chłopak i podszedł do mnie - odkleję Ci to abyś mu trochę oddechu ustami złapać - odkleił mi z ust taśmę
- gdyby nie ty to on..
- nie kończ Hubert
- dlaczego ty mi pomagasz? - spytałem
- bo chce abyś był z Karolem bezpieczny, tyle starczy
- a mogę chociaż znać twoje imię?
- Kostek
- miło poznać - lekko się uśmiechnąłem
- również, dobra dam ci jedzenie i picie kiedy wszyscy wyjdą z pomieszczenia, dasz radę wytrzymać jeszcze kilka godzin?
- spróbuję
- jesteś dzielny więc dasz - pogłaskał mnie po włosach
- zabijecie mnie? - spytałem
- nie mamy takich planów, czekamy kieedy Karol się do nas odezwie czy coś na razie zero - wytłumaczył
-co jeśli on mnie nie uratuje?
- nie wiem zależy od Maćka wszystko
- boję się o niego
- spokojnie Karol są se radę, przecież on jest najlepszym gangsterem on napewno był w gorszych sytuacjach niż ta, spokojnie napewno Ci uratuje bo cię kocha i jesteś dla niego wszystkim
- nie jestem już, za to co mu zrobiłem mnie napewno nienawidzi
- ta a każdy dzień mówił o tym jak za tobą tęskni i siebie obwinia za to co się stało, Hubert jesteś dla niego i byłeś zawsze najważniejszy i nie mów że jest inaczej. Jesteś naprawdę kimś wspaniałym jeśli pokazałeś czym jest miłość gangsterowi a to naprawdę nie jest łatwe
- dzięki za pocieszenie
- nie ma za co, naprawdę Hubert uwierz bardziej w siebie a wszystko będzie dobrze
- dzięki
- muszę lecieć bo zaraz mnie nakryją a wtedy nie będzie tak wesoło - chłopak przykleił mi spowrotem taśmę - niestety muszę ci to założyć a uwierz smutno mi z tego powodu że tu siedzisz
Po tych słowach chłopak wyszedł z pomieszczenia zamykając drzwi na klucz. Dzięki niemu jeszcze w takim stopniu wierzę że Karol mnie uratuje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro