Rozdzial 27
Per Karol
Od godziny siedzę znów na cmentarzu. Cieszę się ostatnim dniem życia. Lekko się boję ale mam nadzieję że eh.. Nie ważne muszę zadzwonić do wrogów i powiedzieć że im się daje.
- już niedługo się zobaczymy mamo - powiedzialem cicho i wstałem z ławki
Pomodliłem się i wyszedłem z cmenatrza. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem do nich
-halo - usłyszałem
-poddaję się - powiedziałem
-ooo w końcu to przyjdź za godzinę do starej fabryki możemy ciebie dziś załatwić i mieć z głowy - powiedział
-dobrze - rozłączyłem się i schowałem telefon do kieszeni.
Wyszedłem z cmenatrza i podszedłem do swojego samochodu. Odblokowałem go, wsiadłem do niego i kiedy byłem już gotowy do drogi pojechałem.
Per Hubi
Za 2 minuty powinniśmy być przy cmentarzu gdy jechałem myślałem co powiedzieć Karolowi aby tego nie robił. Powiedzieć co do niego czuję to może nie wystarczyć. Gdy już dotarliśmy wybiegłem z samochodu i wszedłem na cmentarz ale nie wiedziałem tam Karola. Po chwili zlapal mnie Ernest
-durniu widziałem samochód Karol jak jechał, jesteś debilem byśmy go dogonili jakbyś nie wybiegał z samochodu - powiedział Ernest
-damy radę! - krzyknąłem i pobiegłem w stronę samochodu.
Wsiadłem do niego a potem chłopak. Ernest rusz szybko w drogę. Po jakiś 3 minutach zobaczyliśmy samochód Karola stał on w starej fabryce
-japierdole - powiedział Ernest i zatrzymał wóz
-dzwonię do wolnego zakonu aby nam pomogli - powiedział Marcin i wyjął telefon z kieszeni
Ja nie wytrzymałem i wybiegłem z samochodu. Miałem tylko w myśli aby go uratować nie ważne czy ja mogę przy tym umrzeć czy nie.
Per Karol
Byłem już w środku czułem w środku strach lecz na zewnątrz udawałem ze jestem silny i dam radę. Po chwili naprzeciwko mnie 5 metrów odemnie stanęli Maciek i jego gang
- witam Karol jak się czujesz że zaraz znikniesz? - zapytał śmiejąc się
-wspaniale - powiedziałem odważnie
-życie ci się sypie? A i tak mam to w dupie.
Po chwili Maciek wyjął broń i przycelował we mnie.
-koniec z tobą - powiedział
Gdy juz miałem prawie spuścił puste aby mnie zastrzelić Hubert rzucił się broniąc mnie. Usłyszałem strzał.
-Hubert! - krzyknąłem
Do fabryki wbił wolny zakon i chłopaki. Wolny zakon to jedyny gang dziewczyn które zawsze nam pomagają a my im. Zaczęła się strzelanina ja bez zastanowienia pobiegłem do nieprzytomnego Huberta. Uklęknąłem przy nim, zobaczyłem że jest nieprzytomny
-debilu- powiedziałem cicho
- zabierz go do bazy i sie nim zajmij by ogarniemy z dziewczynami tutaj - usłyszałem i odwróciłem głowę zobaczyłem Piotrka
-spoko stary - powiedziałem i wziąłem Huberta w stylu "panny młodej" i wybiegłem z fabryki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro