Rozdział 11
Sobota mijała mi bardzo powolnie. Z nudów zadzwoniłam do Niny, zupełnie zapominając, że jest w pracy. Rozmawiałyśmy tylko przez chwilę, zdałam jej pokrótce relacje z wczorajszego dnia bez szczegółów, po czym powiedziała, że naprawdę musi kończyć, przeprosiła mnie i obiecała, że pogadamy przed wieczorem.
Jak to w sobotę zabrałam się za sprzątanie w domu - wytarłam kurz z każdej półki, umyłam podłogi w każdym kącie, wypolerowałam lustra i umyłam naczynia, które zalegały od wczoraj w zlewie, a kiedy uznałam, że wszystko już zrobione, zabrałam się do przygotowywania późnego obiadu. Miałam ochotę na risotto. Wyjęłam wszystkie potrzebne składniki i zaczęłam przyrządzać danie. W międzyczasie włączyłam radio w nadziei na to, że usłyszę jedną ze swoich ulubionych piosenek. Przesłuchałam kilku innych hitów.
- Właśnie minęła szesnasta. Jak myślisz Marco, kto teraz zawita na naszej antenie? - Usłyszałam głos spikera radiowego.
- Nie wiem Diego, oświeć mnie - powiedział drugi.
- Dam Ci małą podpowiedź: Lider tego zespołu z pochodzenia jest Włochem. Reszta grupy pochodzi z naszego Buenos Aires. Zasłynęli piosenką "I'd be crazy", którą po raz pierwszy usłyszeliśmy na naszej antenie w zeszłym roku. Wiesz już, co to za zespół?
- A! Chodzi pewnie o Foster Brothers! - No pięknie...
- Tak! Ich najnowszy klip zbliża się już do miliona wyświetleń! Po czterech dniach! To jeden z najlepiej prosperujących młodych zespołów. Podbijają serca nastolatek w zawrotnym tempie.
- W takim razie posłuchajmy ich najnowszego utworu "Stranger"
Po chwili z głośników zaczęły wybrzmiewać pierwsze słowa piosenki. Zastygłam w bezruchu, słysząc głos Matteo. Tekst mówił o tym, że dziewczyna potraktowała swojego chłopaka jak zabawkę. Pierwsze zwrotki oddawały praktycznie idealnie moją obecną sytuację. Moją, nie jego. Jak on śmie... Robi ze mnie tą złą?! Czułam wzrastającą we mnie złość, miałam ochotę czymś rzucić, powstrzymywałam się z całych sił. Wyłączyłam radio i postanowiłam ochłonąć w łazience, zanim zrobię coś głupiego. Odkręciłam wodę w kranie i przemyłam twarz. Spojrzałam w lustro. Co on z tobą zrobił? Wzięłam kilka głębokich wdechów i zaczęłam przypominać sobie słowa pani Adeli: "Zdrowia sobie na takich marnować nie warto" - rozbrzmiewało teraz w mojej głowie. Racja. Ma racje. On już nic nie znaczy, nie dawaj mu tej satysfakcji, udawaj, że cię to nie obeszło. Pewnie chciał wzbudzić w tobie poczucie winy i tym samym zmusić do powrotu. Z drugiej strony skąd możesz mieć pewność, że to o tobie, to może być zwykły przypadek. Zmusiłam się do uśmiechu, który wyszedł mi bardzo sztucznie i wróciłam do przyrządzania obiadu.
***
Po tym, jak zjadłam swoje risotto i po raz kolejny zmyłam naczynia, spojrzałam na zegarek. Była siedemnasta dziesięć. Stwierdziłam, że podejmę kolejną próbę rozmowy z Niną. Już od dwóch godzin powinna być w domu. Wybrałam jej numer i po kilku sygnałach usłyszałam jej głos.
- Co tam, Luna?
- Możesz rozmawiać? - zapytałam dla pewności.
- Tak, teraz już tak. Właściwie to przygotowuję właśnie przekąski dla kumpli Gastóna, ale chyba się nie obrazi, kiedy zostawię resztę na jego głowie.
- Będziecie mieli gości?
- Tak, przychodzą koledzy Gastóna, żeby obejrzeć mecz.
- Też będziesz w tym uczestniczyć? - zapytałam zdziwiona. Wiem, jak Nina nienawidzi wszelakich sportów związanych z piłką. Nawet jeżeli chodzi o oglądanie ich w telewizji. To przez "traumę" z dzieciństwa. Pamiętam, jak opowiadała mi o tym, jak za każdym razem, kiedy grała z koleżanką w siatkówkę musiała oberwać piłką w twarz. Uśmiechnęłam się do siebie na wyobrażenie tego, ale szybko się za to zganiłam.
- Chyba jestem zmuszona - odpowiedziała, wzdychając ciężko. W tej samej chwili wpadłam na pomysł.
- Może w takim razie spędzisz wieczór u mnie. Mogłybyśmy zrobić sobie maseczki i poplotkować, co ty na to? Będę bardzo zadowolona, jeśli mnie odwiedzisz muszę Ci o czymś opowiedzieć - powiedziałam pełna nadziei, że Nina przystanie na mój pomysł.
- W sumie ja też mam Ci coś do powiedzenia i wolę to zrobić będąc przy tobie niż przez telefon.
- W takim razie jesteśmy umówione. O której będziesz? - zapytałam.
- Osiemnasta? Pasuje Ci?
- Pewnie! To do zobaczenia.
- Pa.
Rozejrzałam się po pokoju. Wszystko było wysprzątane, nie miałam nic do roboty. Postanowiłam więc, że przygotuję już dom na nasz babski wieczorek. Zrobiłam to, co zazwyczaj, czyli przeniosłam pościel z sypialni do pokoju dziennego i rozłożyłam na podłodze. Poduszki z całego domu także znalazły się na ziemi. Ułożyłam je ładnie. Przyniosłam także laptopa i świecę zapachową. Poszłam do kuchni, żeby przygotować przekąski. Przeszukałam wszystkie szafki z zapasami i nie znalazłam żadnych słodyczy ani chipsów. Musiałam wszystko zjeść... Ale jak to się stało? Pobiegłam szybko do lustra i zaczęłam się oglądać z każdej strony. Matko, co powie Matteo, kiedy zobaczy, że... A nie! Nic nie powie, bo już z nim nie jesteś! Od razu odetchnęłam z ulgą. Co on z Tobą zrobił? - ponownie zapytałam samą siebie.
Babski wieczór bez przekąsek? Tak być nie może, dlatego ubrałam się i pognałam do supermarketu "Progreso" znajdującego się na końcu mojej ulicy.
Dwie paczki chipsów, nasze ulubione paluszki sezamowe, żelki, tabliczka czekolady i sok... Myślę, że powinno wystarczyć. Stanęłam w kolejce, odczekałam swoje, zapłaciłam i ruszyłam do wyjścia. Drzwi się przede mną rozsunęły i wyszłam na ulicę. Nim się obejrzałam byłam już w domu. Rozłożyłam wszystko do miseczek i ustawiłam na stoliku przy laptopie. Usiadłam na kanapie z telefonem i zaczęłam przeglądać portale społecznościowe. Po jakimś czasie usłyszałam dzwonek do drzwi.
*
Kiedy przebrałyśmy się już piżamy i nałożyłyśmy maseczki, ciekawa tego, co Nina ma mi do powiedzenia, zapytałam:
- To mów, czego to nie mogłaś mi powiedzieć przez telefon? - Westchnęła ciężko.
- Luna... Matteo... On... - wahała się, dobierając słowa.
- No powiedz to wreszcie - pospieszyłam ją.
- Słyszałaś jego nową piosenkę? - zapytała wreszcie. Przewróciłam oczami.
- Tak, słyszałam.
- I mówisz to z takim spokojem? Spodziewałam się jakiegoś wybuchu, nie wiedziałam tylko, czy płaczu, czy raczej złości. - powiedziała ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
- Mam to już za sobą. Usłyszałam ją dzisiaj w radiu, kiedy robiłam obiad.
- I co myślisz? - zapytała z grymasem na twarzy.
- Początkowo byłam wściekła, ale przemówiłam sobie do rozsądku. To tylko głupia piosenka...
- No dobra, skoro mamy to już obgadane to może włączymy jakiś... - Przerwał jej dźwięk SMS-a dobiegający z mojego telefonu - film - dokończyła po chwili, wskazując na laptopa.
- Tak, pewnie. Poszukaj czegoś, a ja sprawdzę, kto to może być.
Podeszłam do telefonu i odblokowałam ekran, na którym po sekundzie pojawiła się wiadomość.
Od: Nieznany 18:46
Przepraszam, że piszę w sobotni wieczór (Mam nadzieję, że nie przeszkodziłem w dobrej zabawie), ale Mar cały dzień zamęcza mnie pytaniami w stylu: "Czy Luna zawiezie mnie w poniedziałek do przedszkola?", "Czy będę mogła siedzieć z przodu?". I tak tylko piszę, żeby się upewnić, że będziesz... Zanim stracę resztki cierpliwości ☺
Uśmiechnęłam się tak szeroko, że aż rozbolały mnie od tego policzki. To Simón... Od razu zapisałam sobie jego numer w pamięci telefonu.
Do: Simón 18:48
Możesz śmiało zapewnić Mar, że Luna będzie w poniedziałek na sto procent ☺ A Ty, jak się czujesz?
Napisałam pospiesznie wiadomość. I ściskałam mocno telefon w oczekiwaniu na odpowiedź.
- Do kogo się tak szczerzysz? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Niny.
- Nie szczerzę się - zaoponowałam, uświadamiając sobie, że faktycznie uśmiech nie schodził mi z ust.
- Nie, wcale! No już gadaj, kto do Ciebie piszę.
- To nic takiego, to tylko... - W tym momencie przyszedł SMS. Natychmiast otworzyłam wiadomość, prawie łamiąc sobie przy tym paznokieć.
Od: Simón 18:50
Czasami ból jest nie do wytrzymania, ale...
- Luna! - W dalszym czytaniu przeszkodził mi okrzyk Niny
- No co?
- Z kim piszesz?
- To Simón - odpowiedziałam pospiesznie, chcąc doczytać wiadomość.
- Aaa... Ten nieszczęsny chłopak, którego połamałaś. Co jest na rzeczy, opowiadaj?
- Nic nie ma na rzeczy! - odpowiedziałam pospiesznie.
- Uuu... Luna wpadła po uszy - zaczęła podśpiewywać. - Dałam jej kuksańca w bok i zaczęłam na nowo czytać SMS-a.
Od: Simón 18:50
Czasami ból jest nie do wytrzymania, ale jakoś daję radę. Nie tak łatwo mnie załatwić ;-) A u Ciebie wszystko w porządku?
Ostatnie zdanie tej krótkiej wiadomości ścisnęło mnie za serce.
Do: Simón 18:53
Tak, właśnie urządzamy sobie z przyjaciółką babski wieczorek i obgadujemy mojego byłego ;-)
Od: Simón 18:53
W takim razie już wam nie przeszkadzam. Do zobaczenia, Lu ☺
Do: Simón 18:54
Do zobaczenia, Sim ☺
Odłożyłam telefon, wciąż uśmiechając się do słodkiego "Lu" jakim uraczył mnie Simón.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro