Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział V

 Tego ranka, zamiast budzika, obudził mnie Damian. Postanowiłam go zignorować. Coś do mnie wrzeszczał, ale dziś sobota więc będę spać do której chcę! Jednak Damian, jak to Damian, nie dał za wygraną. Zabrał mi koc po czym wziął na ręce i zrzucił na dywan. 

- Czego chcesz *ziew* deklu?! - spytałam sennie, można było wyczuć moją aurę niezadowolenia. Gdyby nie to, że jeszcze się nie rozbudziłam, już dawno dostał by między nogi.

- Chodzi o zakład - powiedział szczerząc się

- Co poddajesz się? - zadrwiłam dalej siedząc na dywanie

- Wygrałem! - schylił się a ja oprzytomniałam natychmiastowo

- Żartujesz! - wstałam i popatrzyłam mu w oczy

- Mam dowód - chwycił mnie za rękę i zaprowadził do swojej sypialni

 Miał rację. Leżał tam nagi Dawid. Opuściłam głowę. 

- Wiesz co to oznacza, prawda? - zapytał sarkastycznie

- Tak, poczekaj muszę się przebrać - nie podnosząc głowy poszłam do pokoju. 

 Parę minut później byłam już gotowa. Wyszliśmy razem i zaczęliśmy w ciszy biec. Widziałam tylko zadowoloną minę Damiana. Biegaliśmy tak z godzinę. Myślałam że zginę na miejscu. Weszliśmy do mieszkania a ja padłam na podłogę padnięta.

- Nienawidzę cię! - ledwo wysapałam.

- Oj tam, oj tam - machną ręką i popatrzył na mnie. Mimo że mój wzrok był wbity w podłogę czułam, że uśmiecha się szyderczo. 

 Wstałam ledwo żywa i w milczeniu poszłam pod prysznic. Ogarnęłam się i ubrałam czarne poszarpane dżinsy, Białą bluzkę z czarno-zielonym krawatem i bluzę w kratkę z tymi samymi kolorami jak krawat na bluzce. Wchodząc do salonu zobaczyłam na kanapie rozmawiających chłopaków. W sumie cieszę się że im wyszło. Dawid miał laptop na kolanach i coś sprawdzał, a Damian siedział i wskazywał coś na nim. Byli tak pochłonięci pracą, że mnie nie zauważyli. Weszłam cicho do kuchni, zrobiłam jajecznice i kawę dla chłopców. Popatrzyłam na nich. Naprawdę do siebie pasują. Wszystko przygotowałam i podeszłam do nich.

- Mogę przeszkodzić? - spytałam sarkastycznie kładąc na stolik przy kanapie kawę i jajecznicę.

- O Angela, pewnie nie ma problemu. - powiedział Dawid uśmiechając się.

- Jak tam, znowu praca? - spytałam siadając obok nich.

- Tak może mogłabyś nam pomóc? - spytał podając mi laptopa.

 Wzięłam go i popatrzyłam.

- Wiesz o co może chodzić? - spytał tym razem Damian.

- To jakieś inicjały - powiedziałam zapatrzona - Gdzieś już je widziałam, poczekajcie. - zaczęłam szperać w internecie.

 - Znalazłaś coś? -spytał zniecierpliwiony Damian. 

- To on. - pokazałam na monitor. - Prowadzi klub parę ulic stąd. - powiedziałam oddając laptopa.

- Dzięki - uśmiechnęli się i wrócili do pracy.

  Zjadłam śniadanie i zaczęłam sprzątać w kuchni. 

- Kurczę - zagryzłam wargę żeby nie krzyknąć

- Co się stało? - spytał Dawid nie odrywając wzroku z laptopa. 

- Nie mam z czego zrobić obiadu. Muszę skończyć do sklepu. - powiedziałam zamykając lodówkę.

  Wzięłam skórzaną kurtkę, czarne buty a' la glany. Rzuciłam tylko krótkie "Wychodzę" i ruszyłam w stronę sklepu. Szłam chodnikiem patrząc w niebo. Niebo było czyste, od czasu do czasu pojawiała się mała chmurka. Słońce przygrzewało delikatnie. Weszłam do najbliższego sklepu, wzięłam koszyk i ruszyłam między półki. 

 Tymczasem w domu

 Dawid popijał kawą jajecznice, a Damian jadł, zresztą jak zawsze, bez opamiętania. Siedzieli w ciszy. Gdy skończyli jeść Dawid wziął naczynia i odłożył do zlewu. Spojrzał na chodzącego w milczeniu Damiana.

- Powinniśmy tam pojechać - powiedział w końcu, przerywając ciszę.

- Klub jest otwarty dopiero od osiemnastej, więc mamy jeszcze dużo czasu. - stwierdził Dawid pokazując na zegar na ścianie. Miał racje. Zegar właśnie wybił dziesiątą. 

- Ech... idę do pokoju - zrezygnowany ruszył w stronę pokoju.

- Spoko, przy okazji ogarnij tam trochę - zwrócił uwagę Dawid, na co Damian machną tylko ręką.

 Naglę rozległ się dzwonek do drzwi. Chłopacy popatrzyli po sobie. Wiedzieli, że Angela by nie dzwoniła. Dawid podszedł do drzwi, a Damian przeładował pistolet, gdy Damian był gotowy kiwną głową. Odpowiedział mu tym samym po czym otworzył drzwi. Lecz tego się nie spodziewał. Pokazał niewidocznym dla gości gestem że wszystko gra na co Damian schował broń za bluzkę. 

- Dzień dobry - powiedział jeden z gości. Był to brunet. - Jesteśmy przyjaciółmi Angeli. Jest może? - spytał.

- Nie wyszła niedawno na zakupy. Niedługo wróci możecie na nią poczekać. - powiedział z sztucznym uśmiechem Dawid. 

 Tymczasem u Angeli

Szłam już w stronę mieszkania. Przed blokiem zobaczyłam parę wypasionych samochodów. Nie zwróciłam jednak większego zainteresowania. Zakupy były ciężkie, a ja byłam już zmęczona po porannym bieganiu z Damianem. Weszłam do środka i rzuciłam tylko

- Wróciłam - krzyknęłam 

Udałam się w stronę salonu i zamarłam na kanapie właśnie siedzieli chłopcy z klubu. Popatrzyłam na nich i dopiero po chwili do mnie dotarło, że wczoraj przecież dałam im adres. Chciałam walnąć otwartą dłonią w twarz, ale powstrzymywały mnie zakupy. 

- Hej Angela! - krzykną Michałek podbiegając do mnie. - Co tam masz? - spytał przechylając lekko w prawo głowę. 

- Zakupy - powiedziałam spokojnie nie dając po sobie poznać zaskoczenia. 

Ruszyłam w stronę kuchni, gdzie stał zdenerwowany Damian.

- Możesz wytłumaczyć? - spytał przez zaciśnięte zęby.

- Wczoraj dałam im adres i powiedziałam żeby wpadli w któryś weekend. - powiedziałam rozpakowując zakupy. - Nie wiedziałam że przyjdą tak szybko. 

- Po co dałaś im adres - spytał jeszcze bardziej wkurzony.

- Plan nr. 6 - tylko tyle wystarczyło. Z wielkiego grymasu powstał wielki uśmiech po czym zaczął się głośno śmiać. Dobrze wiedział co oznacza ten plan. 

- Naprawdę? - spytał przez śmiech. - Wybaczam, ale chcę zobaczyć nagranie. - powiedział ledwo powstrzymując śmiech.

- Wiecie, że was słyszymy? - zapytał Oliwer z uśmiechem. 

 Zachichotałam i podałam każdemu herbatę. Usiedliśmy wszyscy na kanapie. 

- Więc po co przyszliście? - zapytałam biorąc łyk mojej ulubionej herbatki.

- Chcieliśmy cię odwiedzić. To źle? - powiedział Olek, a wszyscy popatrzyli na mnie posyłając pytające spojrzenie.

- Nie, tylko mnie zaskoczyliście. - ledwo powstrzymałam się od wybuchnięcia śmiechem. 

- Ale pozytywnie? - spytał Michałek.

- Można tak powiedzieć. 

 Rozmowa dłużyła się godzinami, nawet wiecznie milczący Kamil, włączył się do niej chętnie. Zrobiłam obiad, który szybko znikną z talerzy. Co jak co ale gotować potrafię. Moi opiekunowie wyszli o osiemnastej posyłając mi porozumiewawcze spojrzenie. Oznaczało ono że mam się pozbyć chłopaków bo wychodzą do pracy i nie wiadomo w jakim stanie wrócą. 

- Powinniście się już zbierać - powiedziałam chłodno i ruszyłam w stronę kuchni. 

- Coś się stało? - spytał Adam 

- Po prostu niedługo będzie ciemno, a ta okolica nie jest przyjazna nocą - nawet na nich nie spojrzałam 

- W takim razie chodźmy - powiedział Oliwer

 W tym momencie ktoś do mnie podszedł. Byłam pewna że to Adam. Jednak zobaczyłam Tomka. Stał naprzeciwko mnie i patrzył mi w oczy. Staliśmy tak jakiś czas. 

- No choć Tomek - krzykną z korytarza Adam

- Dowiem się co ukrywasz - szepną mi do ucha Tomek, a mnie przeszły ciarki. 

 Pożegnałam się z nimi.
Poszłam w stronę pokoju.
Położyłam się na łóżko i nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam... 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: