Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział II

   Zadzwonił dzwonek. Właśnie zaczęła się pierwsza wolna lekcja. Wzięłam swoją ulubioną książkę i wyszłam z sali. 

  - Chłopaki powinni być na treningu, natomiast Asia skoczyła do biblioteki. Jak dla mnie jest tam za głośno. - szeptałam sama do siebie idąc po pustych korytarzach. Szłam tak patrząc na sale: sala plastyczna, techniczna i ... muzyczna? 

  Weszłam ostrożnie do środka sprawdzić co się w niej znajduje. Nikogo w niej nie było. Po całej sali były porozmieszczane stoliki. - Stoliki w sali od muzyki? - myślałam. Nagle zauważyłam na samym końcu białe pianino. Niewiele myśląc podeszłam bliżej i otworzyłam klapkę. Usiadłam na pufie i zaczęłam wspominać jak ojciec uczył mnie gry. Po policzku popłynęła mi samotna łza. Postanowiłam coś zagrać. Rozejrzałam się jeszcze raz po sali i złapałam pierwszy akord. Zaczęłam grać jedną z najpiękniejszych melodii jaką znałam. Zdziwiłam się jak dobrze ją pamiętałam. Grałam tak zapominając o całym świecie. Wspominałam stare dobre czasy. Zamknęłam oczy nie przestając grać. Palce same się układały w akordy. Usłyszałam otwierające się drzwi, ale nie zainteresowałam się tym zbytnio.

- Ładny utwór - usłyszałam znajomy głos. Zaskoczona spadłam z pufy i otworzyłam oczy. Zobaczyłam tego samego chłopaka, który uratował mnie przed bliskim spotkaniem z podłogą. - Nic ci nie jest? - zapytał wyciągając do mnie rękę. Złapałam za nią, a on pociągnął mnie do góry.

- Dziękuje - powiedziałam lekko speszona sytuacją. Za nim stała piątka chłopaków. 

- Kto to jest i co tu robi? - spytał sucho wysoki brunet w okularach. Widać było jego niezadowolenie z faktu, że tu jestem.

- Ja bardzo przepraszam. Nikogo nie było a drzwi były otwarte. Jeszcze raz przepraszam. - powiedziałam odważnie, podchodząc do niego. Był niższy niż myślałam, jednak i tak był ode mnie wyższy.

- Nie szkodzi. - powiedział uśmiechając się lekko. A myślałam że będzie na mnie zły. - Jesteś z pierwszej klasy prawda? - zapytał. A ja pokiwałam twierdząco głową. 

- Jak ci na imię? - spytała jednocześnie dwójka chłopaków. Byli całkiem podobni ale różnili się kolorem włosów. Jeden z nich miał lekko jaśniejsze włosy od drugiego. 

- Angela - powiedziałam lekko się uśmiechając, a oni odwzajemnili go jeszcze większym uśmiechem. 

- Angela z I B? - zapytał brunet, z którym wcześniej rozmawiałam. Wyglądał na zdezorientowanego.

- Tak... - odpowiedziałam niepewnie. Byłam zdziwiona jego reakcją. Skąd wiedział do której klasy chodzę?

- A więc to ty jesteś tą uczennicą, która wygrała stypendium. - stwierdził. Znowu wszystko sprowadza się do tego tematu. Czy cała szkoła o tym wie?! - Nie sądziłem że będziesz taka... - lekko się zawahał.

- Jaka?! - spytałam widocznie niezadowolona. 

- Nie sądziłem że będziesz umiała grać i że biedniejszych też stać na fortepian. - powiedział poprawiając okulary. Od kiedy tutaj jestem wiele osób mnie obgadywało i ignorowało, nawet ta głupia blondi księżniczka, wszyscy byli nieznośni, ale ich ignorowałam, ale nikt mnie tak nie wkurzył! 

- Biedniejszych? - zapytałam zdenerwowana. - Rozumiem, w końcu jestem tylko biednym kujonem - powiedziałam sarkastycznie i skierowałam się w stronę wyjścia. Naglę ktoś mnie złapał za rękę

- Poczekaj nie o to mu chodziło. - powiedział Adam. A ja zaczęłam się szarpać.

- Zostaw! - krzyknęłam. - Nie ważne, muszę iść i tak za długo tu siedzę. - powiedziałam najspokojniejszym tonem jakim obecnie umiałam. Udało mi się wyrwać z uścisku. Poszłam szybkim krokiem w stronę drzwi. 

- Kamil łap ją!- krzykną Adam. Odwróciłam się przerażona i zobaczyłam bardzo wysokiego chłopaka biegnącego w moją stronę. 

  Zaczęłam się cofać i niechcący wpadłam na jakiś kredens. Upadłam na podłogę a kredens przewalił się na mnie. Ledwo żyłam, najmocniej dostałam w nogę. Nie było by tak źle gdyby nie to, że w kredensie znajdowała się porcelana, która chwilowo była wbita w moją nogę. Chłopcy podnieśli kredens i popatrzyli na mnie zdziwieni, kiedy bez większego problemu zaczęłam wyjmować sobie porcelanę z nogi. 

- Ała.. - jęknęłam wyjmując ostatni kawałek porcelany z nogi. - A wy co się tak gapicie? - spytałam wkurzona. Jeszcze nigdy nikt tak mnie nie zdenerwował. Pierwszy raz pokazałam się komuś od tej strony. 

- Stłukłaś jedną z najdroższych porcelan na świecie. - powiedział gniewnie okularnik. - Będziesz musiała ją odkupić. - powiedział niewzruszony tym że teraz leżę z poranioną nogą. Po czym podał mi rachunek za porcelanę.

-Co? - spojrzałam z niedowierzaniem na rachunek. - Tyle zapłaciliście za nakrycie do stołu? Nie mam tyle. - powiedziałam załamana. Postanowiłam spróbować się podnieść. Udało się... ledwo.

- Powinnaś leżeć. - powiedział jeden z braci wskazując na fotel. Nie chciałam się sprzeciwiać. Podał mi rękę i pomógł usiąść na fotelu. - To co teraz? - zapytał. 

- Może niech pracuje w tym klubie jako pianistka. - powiedział drugi z braci. Na co pierwszy popatrzył się na niego z wyrzutem.

- Chodziło mi o jej nogę! - krzykną na co tamten spuścił głowę.

To dobry pomysł. - powiedział okularnik. - Więc postanowione. - powiedział najwyraźniej zadowolony. Popatrzyłam się na niego jak na wariata. Naglę usłyszeliśmy mocny trzask drzwiami. Wszyscy jak jeden mąż obróciliśmy się w jego stronę. Zobaczyłam Adama trzymającego bandaż i wodę utlenioną. Szybko do mnie podbiegł do mnie.

- Wszystko gra? - zapytał zatroskany. Widać było jego smutek, ale i szczęście że nic poważniejszego się nie stało. - Przepraszam to moja wina - powiedział smutno. Zaczął opatrywać mi rany.

- Nic nie szkodzi, ale kiedy poszedłeś po to wszystko? Nawet nie zauważyłam. - zapytałam na co on tylko się uśmiechną. Odwzajemniłam uśmiech.

- Coś mnie ominęło? - zapytał nie odrywając wzroku od mojej nogi.

- Angela od jutra będzie chodzić do tego klubu jako pianistka. - powiedział jeden z braci. 

- Naprawdę? - zapytał robiąc dziwną minę na co ja się tylko zaśmiałam. - W takim razie musisz nas poznać. - powiedział z uśmiechem. Odwzajemniłam go. 

  Adam szybko opatrzył mi rany. Zaraz potem wszyscy zaczęli mi się przedstawiać. Dowiedziałam się że okularnik to Tomek - jest mądrzejszym drugoklasistą, bracia to Oliwer i Olek. Oliwer jest trzecioklasistą, a Olek pierwszoklasistą. Chłopak który mnie gonił to trzecioklasista Kamil i że jest jeszcze jeden trzecioklasista Michałek. Ciekawe kto to? I dlaczego na trzecioklasistę mówią Michałek? Spędziłam z nimi całe dwie wolne lekcję. Opowiadali jak stworzyli ten klub i co mnie jutro czeka. Mówili że to mini kawiarenka głównie dla dziewczyn i że to Adam ją wymyślił w tamtym roku. Olek doszedł dopiero co tak jak ja. 

  Zaraz po wolnych lekcjach wróciłam do sali. Pożegnałam się z chłopakami wielkim przytulaskiem. Kiedy tylko otworzyłam drzwi podbiegli do mnie moi przyjaciele. Asia skoczyła mi na szyję, Łukasz próbował oderwać ją ode mnie. Jak tylko mu się udało przytulił się, a Krzysiek złapał mnie od tyłu i podniósł do góry, jednocześnie wyrywając mnie z rąk Łukasza. Jak tylko mnie puścił wszyscy zaczęli opowiadać mi co robili podczas tych dwóch lekcji.

- A ty co robiłaś? Ptaszki mi powiedziały, że nie zapisałaś się na zajęcia. - powiedziała ciekawska jak zwykle Asia. Właśnie chciałam jej wszystko opowiedzieć ale Krzysiek mnie uprzedził:

- Co ci się stało w nogę? - zobaczył bandaż na niej. Więc wzięłam głęboki oddech i zaczęłam opowiadać im co się stało, że mam nogę całą w bandażu, czemu nie było mnie na zajęciach i że od teraz będę chodzić na wolnych lekcjach do tamtego klubu i 'pracować' jako pianistka. 

  Ostatnia lekcja minęła szybko. Zdziwił mnie brak pracy domowej. Wracając do domu myślałam o dzisiejszym dniu. Był zabawny. Musze teraz bardziej skupić się na nauce. Jak nie będę mieć bardzo dobrych ocen to mogę się pożegnać z tym liceum jeszcze w tym roku. Nauka najważniejsza...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: