Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5 | Historia biskajskiego tuńczyka

Czyli jak tuńczyk pływający w morzu zaczął pływać w sosie cytrynowym.

~♡~

Podczas płynięcia znalazł się oczywiście czas na wędkowanie 🐟💦

Wędka wyrzucona na rufię, ciągnie się za nami. W pewnym momencie okrzyk: "jest!" i zaczyna się istny chaos podobny do tego, jaki wywołały pierwsze delfiny (o czym nieco później). Sternik rzuca ster i biegnie do wędki, oka z dziobu opuszczają swoje miejsca i już są przy rufie, zaspani ludzie wybiegają na pokład. Ryba jednak się nie poddaje i mocno ciągnie. Pada komenda: "Do wiatru! Musimy zwolnić!". Panuje totalny chaos. Jedna ryba, a zamieszania tyle, jakbyśmy nie jedli nic od tygodnia.

Tylko ja - biedna, bezradna i w tamtym momencie nic nieznacząca - zostałam w nawigacyjnej sama. I kompletnie zgłupiałam - statek schodzi z kursu, wszystkie parametry się zmieniają, a ja właśnie miałam tu zapisywać dane o pełnej godzinie! Ale nikt nie słucha moich pytań o pomoc, więc w końcu zapisuję to, co widzę, jakkolwiek dziwnie wygląda to w dzienniku.

Mija pół godziny walki i wreszcie na pokładzie ląduje piękny tuńczyk, prosto z oceanu. "5 kilo!" - mówi bosman, a nasz kolega z dumą odnosi zdobycz do kucharza. (Oczywiście zaraz po zrobieniu sobie zdjęcia z tym pięknym okazem.)

Na tym jednak nasi niestrudzeni wędkarze nie poprzestali i w sumie złowiliśmy 3 tuńczyki prosto z Zatoki Biskajskiej. A jak one smakowały! Zaraz wybaczyłam im te zamieszania, jakie zrobili.
Tuńczyki zostały przygotowane na kolejną kolację i podane z... uwaga - arbuzem! 🍉🐟

Mimo, że byliśmy w porcie i każdy tylko czekał żeby wyjść z jachtu na miasto, to na kolację wrócili WSZYSCY. Bo naprawdę było warto.

~♡~

Tam w lewym rogu moja dłoń dla porównania :)

~♡~

Oj tak. Jakbym miała wybierać najlepszą rybę jaką jadłam, to na pewno byłby to tamten tuńczyk w wykonaniu Złotego. Złoty - to Kuk (kucharz), który na Pogorii słynie przede wszystkim z przepysznych dań i pasji do gotowania. I jeśli powiem, że jego posiłki smakowały jak w pięciogwiazdkowym hotelu - nie skłamię. Żeby tylko! Znajdę nawet tych, co to potwierdzą!

Jak mam być szczera, to myślałam, że po tym wyjeździe schudnę. No bo wiadomo - ruch, inny tryb życia, skromniejsze jedzenie i.... pewne niedogodności, o których była mowa rozdział wcześniej. Ale myliłam się. Schudnąć to ja musiałem dopiero po rejsie. Dawno nie czułam się tak najedzona po jakimkolwiek wyjeździe (a chyba dla każdego to ważna część wycieczki) 💙😄

~♡~

Z tych praktycznych rzeczy i informacji, jak wyglądały posiłki:

Posiłki zawsze były podzielone na 2 tury. Najpierw jadł kapitan i oficerowie (najważniejsi 😉) oraz wachta bosmańska z wachtą "wolną", że tak ją nazwę. Potem wacha kambuzowa zmywała, wycierała stoły i ponownie rozkładała talerze (trochę było z tym roboty jak na raz jadło ok 30 osób). Jak było przygotowane, to jadła cała reszta, a wachta kambuzowa znów sprzątała. I tak wyglądał każdy posiłek.

Śniadanie odbywało się o 7.30. Część osób musiała oczywiście wstać wcześniej i pomóc kukowi w przygotowaniach.

Potem o 8.00 była obowiązkowa zbiórka. Nie ważne, czy dopiero się położyłeś spać, czy nie skończyłeś jeszcze sprzątać po śniadaniu - poranne słowa kapitana to rzecz święta 😇

Obiad był o... 13 jeśli dobrze pamiętam. Przygotowania i sprzątanie wyglądało podobnie. Kolacja o 18 (ale teraz na 100% nie jestem pewna, przepraszam nie zapisałam sobie 😅).

~♡~

Także tyle jeśli chodzi o jedzenie na Pogorii. Na pewno był to aspekt, który (bardzo) pozytywnie zaskoczył mnie i innych załogantów. (Na pewno nie były to gotowe "kociołki", którymi żywiłyśmy się na obozie na Mazurach z read_write_exist~pozdrawiam 😘😅)

~♡~

Pod_zaglami_marzen

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro