Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Nina już od dwóch godzin trzyma na kolanach moją głowę. Od kiedy tylko dopadłam ją przy drzwiach wejściowych, wciąż wypłakuję oczy. Nina wie, że nie uzyska zbyt wiele informacji o całym zajściu, więc nie ciągnie mnie za język, za co jestem jej ogromnie wdzięczna. Potrzeba mi teraz zwyczajnego milczenia. Wiem, że według Niny jest to powód do radości i świętowania. Zawsze powtarzała mi: "ile można znosić ciągłe <<jesteśmy razem, a może nie>>". I ma absolutną rację. Jednak muszę sobie trochę popłakać, chociażby dla zasady. Chcę to wszystko wreszcie z siebie wyrzucić na dobre, czemu by nie przez łzy?

Po pewnym czasie powiedziałam sobie "Dość!" i wreszcie się uspokoiłam. Podniosłam głowę.

- Wypłakałaś się już kochana? - zapytała cichym głosem, zdejmując mi z twarzy pasemka włosów, które przylepiły się do mokrych policzków.

- Dziękuję, że ze mną jesteś Nina... ale jest już bardzo późno, a ja Cię tu trzymam, wracaj do domu. - Przylgnęłam do przyjaciółki, zamykając ją w silnym uścisku.

- Nie masz za co, Luna. To wręcz mój obowiązek - odpowiedziała, kończąc z uśmiechem na twarzy.

- A wiesz co jeszcze jest moim obowiązkiem? - Poluźniając uścisk, spojrzałam na przyjaciółkę. - Nie dopuścić, byś uroniła choć jeszcze jedną łzę przez tego... dupka. Dlatego też wpraszam się do ciebie na babski wieczór, w którym to pozbędziemy się wszystkich gratów związanych z Tym-którego-imienia-nie-wolno-wymawiać i pocieszymy się lampką dobrego wina, które... - tu podniosła się z kanapy, kierując się w stronę komody z barkiem - właśnie znalazłam - dokończyła z butelką w ręku i tryumfalnym uśmiechem na ustach.

- Wstawaj mała! Nie mażemy się, tylko bierzemy do roboty!

Byłam w szoku! Jak widać tym razem Nina nie zamierzała bawić się w powściągliwą, grzeczną dziewczynkę. To wspaniale, bo dziś potrzebuję wyjątkowo silnego, pozytywnego kopa energii. Wystarczająco dużo łez w życiu na niego wylałam, czas zmienić swój tok myślenia i pokazać, jak należy porządnie wyplenić go ze swojego życia- raz na zawsze.

Biorąc duży łyk wina, Nina włączyła piosenkę, która -jak to wyjaśniła- jest idealna na tą okazję - "No Boyfriend" i ustawiła dźwięk na maksymalną głośność nie za bardzo przejmując się ciszą nocną.

- Od tej pory ta piosenka ma być twoim hymnem, zrozumiano? - zapytała, chyba nie oczekując odpowiedzi, bo odwracając się, ruszyła w stronę dywaniku, pociągając go na środek pokoju.

- Tu rzucamy wszystko, co związane z Dupkiem. - Od tego momentu Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać został ochrzczony przez Ninę.- Nie oszczędzamy niczego!

W całym mieszkaniu rozbrzmiewały słowa piosenki, a ja przystąpiłam do wyszukiwania rzeczy swojego byłego. Chwyciłam za słuchawki, należące do Matteo i cisnęłam nimi o podłogę, trafiając w dywanik. Nina obserwowała mnie i zauważyłam, że szeroko się przy tym uśmiecha. Moje kąciki ust też poszybowały w górę w chwili, gdy słuchawki lądowały na podłodze. Jej metody jednak działają.

Zaraz po tym na dywaniku pojawiły się już pierwsze rzeczy należące wcześniej do Matteo: płyty jakiegoś zespołu, dwie książki i parę innych nieznacznych przedmiotów pokroju otwieracza do piwa.

*

Po dwugodzinnym przekopywaniu mieszkania i zamieniania go tym samym w prawdziwe pobojowisko (z przerwami na ponowne napełnienie kieliszków oraz ciągłym wciskaniem "replay") stanęłyśmy przed pokaźnym stosikiem rzeczy Dupka.

- I jak się czujesz? - zapytała Nina, podziwiając efekty naszej pracy.

- Szczerze?

- Nie inaczej.

- Wolna.

Tego właśnie potrzebowałam, zwrócenia wolności od toksycznej relacji, pozbyciu się ze swojego życia resztek negatywnych wspomnień i wszystkiego, co wiązało się z tym pechowym wyborem... Teraz może być już tylko lepiej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro