Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19

Mia długo zastanawiała się co powinna zrobić w sprawie tamtej nietypowej propozycji tematu. Chociaż nie, poprawiła się w myślach, to nie było właściwe określenie. Ktoś wysłał jej prośbę o pomoc. Ktoś kto był wyjątkowo zdesperowany, kompletnie przerażony sytuacją, w której się znalazł. Nie mogła tego zostawić. Jaką byłaby dziennikarką w przyszłości, gdyby odrzuciła wołanie o pomoc? Dlatego postanowiła iść do Dylana. Najpierw mu to pokaże. Wiedziała, że mogła mu zaufać.

- Musisz to zobaczyć- oznajmiła ciemnowłosa na wstępie. Nie zamierzała owijać w bawełnę.

- Jestem trochę zajęty. Mogłabyś mi to wysłać, a ja przejrzę to w wolnej chwili?- spytał Dylan, przygryzając koniec ołówka, jak zawsze gdy nad czymś intensywnie myślał. Gdyby sprawa nie była ważna, nie przeszkadzałaby mu. Teraz nie miała innego wyjścia.

- To pilne. Uwierz mi- rzuciła Sanchez, wciskając brunetowi do rąk telefon, na którym miała zdjęcie tamtej odpowiedzi do ankiety. Cooper rzucił jej poirytowane spojrzenie, ale ostatecznie odpuścił. Odłożył to, czym się zajmował, po czym zaczął czytać.

- Mam nadzieję, że masz rację- mruknął cicho pod nosem. Mimo tego doskonale do słyszała. Starała się być cierpliwa, ale nie potrafiła powstrzymać się przed krążeniem po ich niewielkiej bazie operacyjnej. Nie potrafiła usiąść w miejscu.

Wyraz twarzy bruneta szybko uległ zmianie. Z irytacji przeszedł w zdziwienie, a następnie niepokój.

- Wyślesz mi zdjęcie tego?- zapytał Dylan, na co pokiwała głową. Teraz już przynajmniej rozumiał powagę sytuacji.- Skąd to masz?

Ciemnowłosa westchnęła. Czy Cooper mógłby ją czasami słuchać? Już nie jeden raz mówiła mu o wynikach ankiety. Nie pomyślał, że stąd to miała?

- Z ankiety. Ktoś to napisał. Nie wiem kto, bo nie ma podpisu, ani żadnych danych. Co z tym zrobimy?

Zamiast odpowiedzieć Dylan zadał jej kolejne pytanie. Czasami naprawdę ciężko było się z nim dogadać.

- Komu to pokazałaś? Tylko mnie?

- Jeszcze Dean ją czytał- odparła Mia, wiedząc że brunetowi to się nie spodoba. Na swoje usprawiedliwienie chciała zauważyć, że wchodząc do biblioteki w nocy, nie wiedziała, że spotka tam Deana, a tym bardziej, iż dostanie taką wiadomość.

Miała rację. Cooper obrzucił ją pełnym niedowierzania spojrzeniem.

- Słucham?- spytał takim tonem jakby myślał, że się przesłyszał. Mia wzruszyła ramionami. Nie widziała w tym nic złego. Można było zaufać informatykowi. Zresztą Dylan znał go dłużej, więc powinien o tym wiedzieć.

- To długa historia. Byliśmy razem w bibliotece, kiedy sprawdzałam wyniki ankiety. Nie potrafiłam udawać, że wcale nie dostałam... Tego. Zresztą Dean nikomu nie powie.

Nie dodała tego na głos, ale nawet obiecał jej, że zachowa to w tajemnicy. Obydwoje wyraźnie zobaczyli ostrzeżenie znajdujące się w treści odpowiedzi. Musisz być bardzo ostrożna, bo inaczej ON się dowie. Może zdążysz zanim... No wiesz. Prawda była taka, że nie wiedziała. Mogła się tylko domyślać co nadawca miał na myśli, używając sformułowania "no wiesz".

- Nie możesz tego pokazać nikomu więcej. Nikomu, rozumiesz? Nie wiem o co chodzi, ale nie brzmi jak żart. Lepiej być ostrożnym- oznajmił Cooper, przygryzając końcówkę ołówka.

- Wiem. Nie musisz mi tego powtarzać. Co robimy? Nie możemy tego zostawić. Ktoś prosi o pomoc.

- Zgadzam się, ale musimy to rozegrać na spokojnie. Musimy dokładnie przemyśleć dalsze kroki. Zacznijmy od analizy wiadomości. Wysłałaś mi zdjęcie?

Mia potwierdziła, po czym po raz kolejny weszła w galerię i odnalazła odpowiednie zdjęcie. Obydwoje jeszcze raz przeczytali treść, chociaż ciemnowłosa znała ją niemal na pamięć.

Zajmij się sprawą Dyrektora i nie mówię tutaj o szkolnym dyrektorze. To ktoś inny. Nie chcę zrzucać na ciebie odpowiedzialności, a tym bardziej sprowadzać na ciebie niebezpieczeństwa, ale tak nie może być dłużej. To się musi skończyć. Ktoś z zewnątrz musi to skończyć. Proszę. To bardzo ważne. Boję się o siebie... Prawdopodobnie nie zostało mi wiele czasu. Tak czy siak, czuję się spokojniejsza, wiedząc, że ktoś również o tym wie. Nie pokazuj tej wiadomości nikomu i z nikim, absolutnie nikim o tym nie rozmawiaj. Musisz być bardzo ostrożna, bo inaczej ON się dowie. Może zdążysz zanim... No wiesz. Możesz ocalić kilka osób, ale stawka jest duża. Możesz zginąć. Mam nadzieję, że ci się uda.

- Jak myślisz o jakim Dyrektorze jest tutaj mowa?- odezwała się po chwili ciemnowłosa, mając w głowie jednego kandydata. Najpierw chciała usłyszeć wnioski Dylana, a dopiero później podzielić się własnymi.

- Nadawca wyraźnie podkreślił, że nie chodzi o stanowisko. Przychodzi mi na myśl jedynie szkolna legenda. Słyszałaś o niej?

- Tak. W poprzedniej ankiecie dotyczącej footballistów ktoś napisał coś w stylu "może któryś z nich bierze udział w grze Dyrektora". To nie jest dokładna treść tamtej odpowiedzi, ale mniej więcej o to chodziło. Zdecydowanie nie napisała tego ta sama osoba. Później zapytałam o to współlokatorki i tak poznałam legendę.

Legenda mówiła o tym, że osoba o pseudonimie Dyrektor co roku wybiera kilkoro uczniów. Ci wybrani uczniowie dostają wyzwania, a osoba, która zrobi wszystkie dostaje nagrodę. Stypendium i dużo pieniędzy, nie wiadomo ile dokładnie. Lila stwierdziła nawet, że każdy chce, żeby na niego trafiło. Za to Thalia zwróciła uwagę na mniej pochlebne plotki. Rzekomo uczniowie, którym nie udawało się wykonać wyzwania znikali. Nie wiadomo co się z nimi działo.

- Myślisz, że ktoś postanowił ożywić legendę?- spytała po chwili ciszy Mia, wymieniając zaniepokojone spojrzenie z Dylanem. Łącznie z tą częścią o znikaniu, pomyślała. Jednak nie odważyła się powiedzieć tego na głos.

- Albo to trwa od dłuższego czasu- zasugerował brunet z wyraźnym zamyśleniem. Ciemnowłosa otworzyła szerzej oczy z zaskoczenia. Naprawdę insynuował, że uczniowie co roku znikali i nikt nic z tym nie zrobił? Niemożliwe, żeby nikt tego nie zauważył. To po prostu nie mieściło jej się w głowie.

- Mówisz serio?

- Jak najbardziej. Dla nas nawet lepiej byłoby, gdyby to nie była nowa sytuacja- odparł Cooper. Sanchez totalnie go nie rozumiała.

- Oszalałaś? Dlaczego? Co w tym dobrego?

- Pomyśl, Mia. Jeśli ktoś to robi od lat, musiał zostawić ślady. Coś, co nas do niego doprowadzi.

Ciemnowłosej momentalnie zrobiło się głupio. Nie pomyślała o tym. Tak bardzo ruszyła ją tamta wiadomość, że straciła na chwilę umiejętność logicznego myślenia. Dylan miał rację. Musieli uważać i starannie przemyśleć dalsze działania. Nie uratuje tej osoby, jeśli bezmyślnie pobiegnie na pomoc.

- Niego?- podjęła ciemnowłosa. Skąd wiedział jaką ta osoba ma płeć? Coś przeoczyła?

- No Dyrektora. Równie dobrze to może być kobieta, ale żeby nie mieszać będę używał rodzajnika męskiego.

Dopiero teraz Sanchez sobie coś uświadomiła. Czy właśnie sprowadziła zagrożenie na Dylana? Naprawdę nie chciała tego zrobić. Po prostu to on przeszedł jej do głowy, gdy myślała o kimś godnym zaufania. Ufała również swoim współlokatorkom, ale one były dość... Głośne i nie zawsze zachowywały się racjonalnie. Lubiła je i w przyjaźni takie cechy jej nie przeszkadzały. Za to w tak ważnej sprawie... Nie chciała ryzykować, że coś zepsują. Dylan był lepszym kandydatem na powiernika tajemnicy. Był spokojny, racjonalny i pomysłowy. Wiedziała, że stanie po jej stronie. Dowiódł tego podczas bójki z Blake'iem. Nigdy mu tego nie zapomni.

- Przepraszam, że z tym do ciebie przyszłam. Po prostu wydawałeś mi się najbardziej odpowiedni...

- Nie masz za co przepraszać- przerwał jej brunet.- Cieszę się, że z tym do mnie przyszłaś. Jeśli to wszystko prawda i faktycznie ktoś bawi się w grę na śmierć i życie... To będzie bomba. Po napisaniu takiego tekstu i przekazaniu informacji policji, rzecz jasna, dostaniemy pracę wszędzie. W Timesie, Skylight, gdzie tylko będziemy mieli ochotę.

- Możemy też uratować uczestników gry- dodała Mia, bo do tej pory nie myślała o następstwach artykułu o Dyrektorze. Chociaż jak brunet o tym mówił... Nie mogła się z nim nie zgodzić. Tekst o tak ważnej sprawie napisany przez licealistów, byłby ogromnym sukcesem. Otworzyłby przed nimi drzwi w świecie dziennikarstwa. Dostaliby pracę bez problemu i jeszcze na pewno nie na najniższym stanowisku. To byłoby piękne.

- Tak, to jest nasz priorytet. Jesteś gotowa na tak wielkie ryzyko? Możesz się wycofać, jeśli chcesz.

Moment paniki i zaskoczenia minął. Nie mogłaby przegapić takiej szansy. Nawet jeśli potencjalna nagroda była tak samo wielka jak ryzyko...

- Oczywiście, że się nie wycofam. Wspólnicy?- rzuciła ciemnowłosa, wyciągając dłoń w kierunku bruneta. Ten uniósł lekko kąciki ust, po czym uścisnął jej dłoń. Ten gest miał być jedynie symboliczny, a jednak Mia poczuła jakby przeszedł ją prąd. Nie wiedziała już czy tylko jej się wydawało czy ten uścisk dłoni trwał dłużej niż w rzeczywistości. Nigdy wcześniej nie doświadczyła podobnej sytuacji, więc czuła się kompletnie zdezorientowana.

- Będziemy w kontakcie- mruknęła Sanchez, starając się udawać, że nic się nie stało. Wcale nie zauważyła jakiejś zmiany w zachowaniu Dylana, której nie potrafiła bliżej opisać. Tym bardziej jego dotyk w żadnym stopniu na nią nie działał. Była zestresowana i nieco przestraszona niecodzienną sytuacją. Tylko dlatego czuła się tak dziwnie, prawda?- Idę na spotkanie z dziewczyną, która jest ofiarą listy footballistów. Życz mi powodzenia.

- Na pewno uda ci się doprowadzić tę sprawę do końca. Callaway za wszystko zapłaci. No i pamiętaj, żeby nie zaniedbywać obowiązków. Nikt nie może domyśleć się, że coś wiesz. Dyrektorem może być każdy- powiedział na koniec Cooper.

- Dlaczego właściwie mi uwierzyłeś?- zapytała ciemnowłosa, czym zaskoczyła samą siebie.- Nie masz żadnych dowodów, że to prawda.

- Masz rację. Po prostu ufam instynktowi. Poza tym lepiej zakładać najgorszą możliwość niż potem się rozczarować. Jeśli to prawda, na pewno znajdą się dowody.

Mia wychodząc, cały czas czuła na sobie wzrok bruneta. Gapił się na nią czy tylko jej się wydawało? Teraz już miała w głowie totalny mętlik. Niczego już nie była pewna.

*****

Tak naprawdę to nieco okłamała Dylana. Spotkanie z dziewczyną, która padła ofiarą listy, miała dopiero wieczorem. Właściwie to chciała złapać dystans do... Wszystkiego. Zarówno do tematu jak i do Dylana. I tak obydwoje potrzebowali czasu, żeby na spokojnie przemyśleć sytuację, najlepiej osobno. Wtedy będą mieli więcej możliwości, które później wspólnie omówią. To było logiczne, co nie?

Jak zwykle, kiedy potrzebowała pomyśleć, udała się do biblioteki. Ciemnowłosa z ulgą przywitała ciszę i spokój. Choć w bibliotece znajdowało się kilka osób, wszyscy byli pogrążeni we własnych zadaniach lub książkach. Na widok Deana zmarszczyła brwi. Co on tutaj robił o tak wczesnej jak dla niego porze?

- Dean? Co za niespodzianka- rzuciła Mia z zaskoczeniem. Zajęła miejsce obok przy szkolnym komputerze. Informatyk obrzucił urządzenie zdegustowanym spojrzeniem. Aha. Szkolny sprzęt był aż tak kiepski czy on po prostu był przewrażliwiony?

- Znowu się spotykamy. Powinien podejrzewać, że mnie śledzisz?

To ona próbowała być miła, a blondyn sugerował, że go śledziła?! Nie no, wiedziała, że to żart.

- Ja ciebie? Raczej ty mnie- odparowała ciemnowłosa.- Nie chcę cię rozczarować, ale mam ważniejsze cele w życiu niż śledzenie ciebie.

- Ja też- mruknął Dean z uśmiechem. Tymczasem jego palce śmigały po klawiaturze w zadziwiającym tempie. Ciemnowłosa nigdy nie opanowała tak biegle umiejętności pisania na klawiaturze.

- Nie spodziewałam się, że cię tutaj zastanę. Nie jest trochę za wcześnie? Chyba za dużo osób o tej porze korzysta z internetu, nie?

- Jak na włamanie do banku to pewnie tak, ale moje plany na dzisiaj są bardziej trywialne. Chcę zhakować jedynie szkolny dziennik- odpowiedział Dean, na co Mia wytrzeszczyła oczy. On tak mówił serio? To nielegalne! Zresztą za zhakowanie szkolnego dziennika, mógł wylecieć ze szkoły!- Oj, już nie rób takiej miny. Żartowałem.

- Potrafisz włamać się do banku?- zapytała Sanchez nie mogąc się powstrzymać. Nawet jeśli tego nie zrobił do tej pory, to czy by potrafił, gdyby chciał?

Blondyn uśmiechnął się enigmatycznie.

- Może- wzruszył ramionami Dean.

Mia nie wiedziała czy powinna podziwiać jego umiejętności czy przypomnieć mu jak bardzo takie działanie jest nielegalne. W końcu nie zdecydowała się na żadną reakcję, bo informatyk ściszył głos, rozglądając się wokół konspiracyjnie i zmienił temat.

- A co z wiesz czym? Dylan wie?

- Niedawno mu to pokazałam. Potraktował sytuację poważnie. Zastanowimy się co zrobić, po czym przejdziemy do działanie. Poznamy prawdę- oznajmiła ciemnowłosa, bo naprawdę w to wierzyła. Nie dodała, że razem z Dylanem mieli ku temu jeszcze jedną motywację. To byłby wymarzony początek kariery zawodowej.

- Zastanowicie się? A nie sądzisz, że trzeba się pośpieszyć? Ta osoba jest w niebezpieczeństwie, jeśli tego nie wymyśliła. Trzeba działać.

- I być ostrożnym. Tak się zastanawiałam... Czy dasz radę namierzyć tę osobę od odpowiedzi z ankiety? To możliwe?

Ciemnowłosa jeszcze nie przedstawiła tego pomysłu Cooperowi, ale akurat jej to przyszło do głowy. Jeśli to byłoby możliwe, byłoby świetnie. Skoro potrafiłby zhakować system bankowy, to czemu nie mógłby namierzyć jednej osoby? Niezależnie od efektu, warto było spróbować i zapytać.

- Przykro mi, ale nie. Ta strona od ankiet zapewnia anonimowość. Mógłbym wyciągnąć z niej jedynie adresy IP, a nie miałbym jak ich namierzyć w rzeczywistości. Zresztą nawet nie wiem czy tamta osoba użyła szkolnej sieci. Jeśli tak, oględnie mówiąc, używa jej sporo ludzi. To absolutnie niemożliwe.

Mia skinęła głową, maskując rozczarowanie. Liczyła, że coś z tego wyjdzie, a informatyk poczęstuje ją czymś w stylu "daj mi trochę czasu, zobaczę co da się zrobić". No cóż, będą musieli zabrać się do tego w inny sposób. Przynajmniej mogła liczyć na pomoc Dylana. Dean też by jej pomógł, gdyby miał taką możliwość.

Nagle ciemnowłosa dostała wiadomość. Uniosła brwi z niedowierzania na widok treści. Chyba komuś się wyraźnie nudziło.

Od Lila: SOS! Powtarzam SOS! Przyjdź natychmiast! Wkurzyłam Thalię i chyba dojdzie do rękoczynów! Potrzebuję wsparcia!

To tyle było ze spokoju, pomyślała Sanchez. Znowu się pokłóciły, a Lila jak zwykle panikuje. Twierdzi, że Thalia potrafi być przerażająca, ale Mia jakoś tego nie widziała. Choć Lila wyolbrzymiała sytuację, musiała wrócić do pokoju. Jak zawsze to ona musiała je godzić. Czasami zachowywały się jak upierdliwe dzieci.

Od Mia: Zaraz będę. Jeśli rzuci się na ciebie z nożem, zabarykaduj się w łazience.

Oczywiście żartowała z tym nożem i łazienką. Jej współlokatorki, wbrew pozorom, były całkiem normalne. Nie były psychopatkami, tylko czasami im odwalało.

- Muszę iść- poinformowała ciemnowłosa, przewracając oczami.- Muszę wkroczyć do pokoju z misją pokojową, bo inaczej współlokatorki mi się pozabijają.

Dean zaśmiał się.

- Może to nie będzie takie złe? Będziesz miała pokój na własność- zażartował blondyn.

Miał rację. Może to nie był taki zły pomysł? A tak na serio, musiała iść. Niby prawie pełnoletnie, a i tak zachowują się jak dzieci.

*****

Mia nerwowo zerkała na telefon. Powoli dobiegała godzina spotkania z eks któregoś z footballistów, o ile tak można określić sytuację. W końcu ktoś z nich poderwał ją, ciągle nie znała imienia tej dziewczyny, po czym przespał się z nią i urwał kontakt. Czy to od razu oznaczało listę? Niekoniecznie. Równie dobrze gość mógł zaszaleć na imprezie albo założyć się z kumplami. Mimo tego, musiała sprawdzić. Ciągle nie miała nic więcej na Blake'a albo na któregokolwiek innego footballisty. Temat listy powoli cichł, a ona tkwiła w miejscu, nie potrafiąc zdobyć nowych dowodów.

W końcu ciemnowłosa wybrała numer dziewczyny. Nikt nie odebrał. Świetnie, pomyślała z sarkazmem. Czy to możliwe, że postanowiła się wycofać? Oby nie. Była w tym momencie jej jedyną nadzieją. Footballiści nie mogli poznać jej zamiarów i jakoś jej to uniemożliwić, prawda? Na pewno nie, pomyślała Sanchez. Przez tamtą dziwną odpowiedź do ankiety i teorie dotyczące znikania uczniów popadała w paranoję. Footballiści nawet gdyby chcieli, nie mogliby uciszyć wszystkich dziewczyn, z którymi się przespali. Według listy, było ich sporo.

Po chwili dostała wiadomość. Od tej dziewczyny. Odetchnęła z ulgą, chociaż miejsce spotkania wydało jej się trochę dziwne. Dlaczego akurat piwnica? Mimo wszystko, nie zamierzała popadać w paranoję. Może tamta dziewczyna chciała zachować anonimowość? Może bała się, że jeśli ją zobaczą ze szkolną dziennikarką, to od razu połączą fakty?

Ciemnowłosa udała się do piwnicy. Bardzo zależało jej na tej rozmowie. Oczami wyobraźni widziała minę Blake'a, który dowiaduje się, że kolejna osoba potwierdza istnienie listy. Sanchez była świadoma, że jedna osoba to za mało. Żeby tekst miał realny wpływ na rozwój wydarzeń, musiało być więcej ofiar. Tamta dziewczyna była dopiero początkiem.

Mia dotarła pod drzwi od piwnicy. Nie wiedziała czy nie będą zamknięte. Jeśli tak było, poczeka na dziewczynę tutaj. Gdy już się zjawi, pójdą w inne miejsce. Mało oblegane, jeśli będzie tego chciała.

Sanchez nacisnęła klamkę, a drzwi uchyliły się z głośnym skrzypnięciem nienaoliwionych zawiasów. Miała wrażenie, że ten odgłos dobiegł nawet na oatatnie piętro, bo był tak głośny. Przynajmniej wiedziała, że drzwi nie były zamknięte. W środku było ciemno. Po omacku zaczęła szukać włącznika. Bała się, że trafi na jakiegoś pająka. Nienawidziła pająków, a nie miała pojęcia w jakim stanie była piwnica. Nigdy wcześniej tutaj nie była.

Podskoczyła, kiedy poczuła, że dotyka czyjejś ręki. Ktoś czaił się w ciemności. A jeśli ta wiadomość była napisana jedynie w celu ściągnięcia jej do piwnicy? Zamkną ją tutaj czy zrobią coś innego? Przez jedną okropną sekundę myślała, że to może być Blake. Później rozbłysło światło i na chwilę ją oślepiło. Intensywnie mrugała powiekami, żeby przyzwyczaić oczy do jasności.

- Przepraszam, nie chciałam cię przestraszyć- odezwał się kobiecy głos centralnie przed nią, przy włączniku od światła.

Ciemnowłosa odetchnęła z ulgą na widok ładnej blondynki o szarych oczach. Była ubrana w luźne, poprzecierane na kolanach jeansy i różową koszulę w kratę.

- Nic się nie stało- zapewniła Mia, próbując uspokoić tętno. Serce biło jej tak mocno jakby właśnie przebiegła maraton.- Myślałam, że nikogo nie ma.

- No wiesz... Oficjalnie nie powinno nas tutaj być. Nie zapaliłam światła w obawie, że może przyjść woźny czy ktoś inny. O ironio, nie widziałam też ciebie. Mówmy sobie po imieniu. Jestem Chelsea.

- Mia- odparła ciemnowłosa, rozglądając się wokół. Piwnica miała całkiem spore rozmiary i w znacznej części była zagracona. Było tutaj wszystko. Począwszy od pomalowanych ławek, zepsutych krzeseł, starych sprzętów do ćwiczeń aż do masek teatralnych i starych dzienników. Sanchez podeszła do jednej z masek i wzięła ją do ręki. Była duża i ciężka, wykonana z gipsu. Przedstawiała klauna. Zdecydowanie było w niej coś niepokojącego.- Nie wiedziałam, że Madison ma kółko teatralne.

- Miało. Dawno temu. Tych rzeczy od lat nie użyto. Nie dziwię się temu. Ta maska jest dziwna. Przypomina tego klauna z filmu "To".

- Prawda. Słyszałam, że "To" jest straszne, a później obejrzałam horror i stwierdziłam, że jest średni. Nic specjalnego- mruknęła ciemnowłosa, odkładając maskę na poprzednie miejsce.

Blondynka zgodziła się z nią.

- Jak udało ci się zdobyć zdjęcie listy?- spytała po chwili Chelsea.

- Właściwie zaczęło się od randkowania z Blake'iem. Nie jestem z tego dumna. Dopiero w tym roku zaczęłam chodzić do Madison, a on świetnie udawał. Nie wiedziałam, że w ogóle istnieje coś takiego jak lista aż nie usłyszałam o tym od znajomego. Przed meczem poszłam do szatni i kiedy już była pusta, przeszukałam szafki. Udało mi się znaleźć słynną listę.

Sanchez uśmiechnęła się smutno na tamto wspomnienie. Naprawdę liczyła, że Callaway jest niewinny, a później zobaczyła sztuczny tył szafki i straciła wszelkie złudzenia. Nie było jej żal tamtego związku czy uczuć do Blake'a. Żałowała, że była taka naiwna i dała się nabrać. Nawet zarzucała Dylanowi kłamstwo.

- Nie dziwię się, że dałaś się oszukać. Blake jest bardzo przystojny, pewnie potrafi być czarujący jak chce. Nie obraź się za to pytanie, ale spaliście ze sobą? Jednak lista obraca się wokół seksu i punktów za to. To nic osobistego i nie będę cię oceniać.

- Nie, na szczęście nie. Od kiedy usłyszałam o liście, trzymałam go na dystans.

Chelsea pokiwała głową z uznaniem.

- To jesteś lepsza ode mnie. Ja przespałam się z footballistą. Ma na imię Troy. Dałam się nabrać na teksty, że jestem najpiękniejsza i w ogóle. Szkoda mówić. Zresztą wiesz, że on ma dziewczynę?

Mia wiedziała przynajmniej o kim mowa. Jak pisała artykuł o footballistach, Troy też tam był. Za to kompletnie nie interesowała się ich związkami. Bardziej obchodziła ją lista.

- Nie. Czekaj, to on zdradza swoją dziewczynę i zdobywa za to punkty na liście?- podsumowała Sanchez. Blondynka pokiwała głową.

- Żyć nie umierać, co? Ma uznanie w oczach kumpli z drużyny, dziewczynę, która może jest w nim zakochana i jeszcze sypia z kim popadnie. Dupek. Jak mogłam tego nie widzieć?

- Nie próbowałaś porozmawiać z jego dziewczyną? Przynajmniej wiedziałaby z kim się spotyka.

Chelsea obrzuciła ją pełnym niedowierzania spojrzeniem.

- Totalnie nie masz pojęcia z kim się spotyka. Jest cheerleaderką, potrafi być wredna... Podziękuję za rozmowę z nią. Prędzej by mnie zjeździła za obrażanie jej chłopaka niż by mi uwierzyła, że ją zdradza.

Jeszcze kilka tygodni temu powiedziałaby, że to niemożliwe, żeby pokładać tak wielką wiarę w swoim chłopaku i nie widzieć prawdy. Na własnej skórze przekonała się, że w praktyce jest nieco inaczej. Ona nie znała Blake'a zbyt długo, ale pewnie na dłuższą metę działało to podobnie. Jest się tak zakochanym, że nie dostrzega się tych drobnych szczegółów, które mogą wskazywać na kłamstwa ze strony drugiej połówki. Tak przynajmniej podejrzewała.

- Opowiedz mi jak wyglądała twoja relacja z Troyem. Jeśli nie masz nic przeciwko, będę to nagrywać.

Sanchez pokazała jej dyktafon w telefonie. Blondynka obrzuciła telefon nieufnym spojrzeniem.

- No nie wiem. Nie chcę, żeby w artykule padło moje imię i Troya też- zaznaczyła Chelsea.- Jest dupkiem i zasługuje na to, ale nie chcę, żeby domyślił się o kogo chodzi. Nie wiem ile lasek zaliczył dla punktów, ale wolę nie ryzykować.

- W takim razie nie padnie. Z nagrania nie będę mogła ich usunąć, ale nie użyję tego w artykule. Poza tym nie opublikuję tylko twojej historii. Liczę, że pomożesz mi trafić do innych dziewczyn. Jedną historię można uznać za kłamstwo, wymysł niezadowolonej eks. Ale jeśli będzie ich więcej, będą musieli wziąć je pod uwagę. Poza tym nie zamierzam użyć żadnych imion i nazwisk, tylko fragmentów z waszych historii, najlepiej cytatów. Po to mi dyktafon- wyjaśniła Mia.

- Brzmi sensownie. Okej, możesz nagrywać. Postaram ci się pomóc z innymi dziewczynami, ale niczego nie gwarantuję- zgodziła się Chelsea, uśmiechając się lekko. Ciemnowłosa odwzajemniła gest. Razem dorwą footballistów. Była dobrej myśli.

*****

- Przepraszam, profesorze- zaczęła Sanchez, podchodząc do nauczyciela, który zakończył bójkę między Blake'iem, a Dylanem. Kiedy wyjaśniła mu całą sytuację, łącznie z jej udziałem i listą, obiecał jej, że wyjaśni całą sprawę. Sam zaoferował, że dowie się, czemu sprawa została zamieniona pod dywan i czemu dyrekcja nie zareagowała.- Co z...

- Poczekaj aż wszyscy wyjdą z klasy- poprosił mężczyzna, poprawiając okulary na nosie.

Ciemnowłosa czekała. Była bardzo ciekawa, czego się dowiedział. Musiał coś wiedzieć, to nie podlegało dyskusji. Inaczej nie czekałby aż zostaną sami.

- Radzę ci porzucić ten temat- oznajmił bez ogródek profesor, kiedy zamknął drzwi. Sanchez obrzuciła go pytającym spojrzeniem. Mówił poważnie?! Miałaby porzucić temat listy i pozwolić, żeby tradycja trwała?! Nie ma mowy!

- Dlaczego? Co pan wie?

- Nie zrozum mnie źle. Chciałbym pomóc, ale chciałbym też mieć pracę. Zrozumiałem aluzję. Jeśli będę drążył temat, wylecę.

- Rozumiem- mruknęła ciemnowłosa, starając się ukryć rozczarowanie w głosie. Sytuacja była dość kiepska.- Jednak sądzę, że czegoś się pan dowiedział zanim zasugerowano panu zwolnienie. Nie będę tego rozpowiadać, ani tym bardziej nie napiszę o tym w szkolnej gazetce. Może mi pan zaufać.

Profesor obrzucił ją taksującym spojrzeniem jakby rozważał czy powiedzieć jej prawdę.

- Dobrze, panno Sanchez. Jeśli mnie wyrzucą, to będę wiedział przez kogo. To będzie twoja wina. Miej to na względzie- zwrócił uwagę profesor. Ciemnowłosa pokiwała głową, robiąc minę uważnej uczennicy.- Madison otrzymało hojną dotację w podobnym przedziale czasowym co ukazał się artykuł. Nic więcej nie wiem.

Ciemnowłosa podziękowała. Teraz już wszystko rozumiała. Chodziło o pieniądze. Dyrektor, ten prawdziwy, dał się przekupić i dlatego sportowcy nie ponieśli żadnych konsekwencji. Mia była wściekła. Dla tego człowieka na serio ważniejsze były duże sumy na koncie niż dobro uczniów? Póki rodzice footballistów płacili, było w porządku? Sportowcy byli całkowicie bezkarni? To kurewsko niesprawiedliwe.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro