Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

Nicole była akurat na stołówce. Razem z Melissą i bez dodatkowego towarzystwa w postaci Chase'a i Willa. Rozkoszowała się tą chwilą, bo wiedziała, że prędzej czy później wrócą. Pewnie później niż prędzej, bo jej przyjaciółka zaczęła temat Jacka. Will uciekł niemal od razu.

- Jackson, kto to?- zdziwiła się Mel, patrząc na zdjęcie zamieszczone przez Nicole na portalu społecznościowym.

Blondynka chętnie by jej odpowiedziała, ale krępowało ją towarzystwo chłopaka Mel i Willa. Jakoś czuła się dziwnie z faktem, że miałaby przy nich mówić o swoim statusie związkowym. Nie byli jej przyjaciółmi ani nic w tym stylu.

- Znajomy- odparła ogólnikowo Nicole, czerwieniąc się, co jej przyjaciółka od razu zinterpretowała na swój sposób.

- Nie wierzę. Czy to jest zdjęcie z randki?- spytała podekscytowana przyjaciółka, zakrywając dłonią usta. Właśnie w tym momencie Will wstał, wymawiając się jakąś pilną sprawą. Na pewno. Trochę mu współczuła, ale jeszcze kilka dni wcześniej też była w podobnej sytuacji. Nie miała szans u Chase'a. Tak samo jak Will u niej. Niestety tak się zdarzało.

- Wiecie co? Zostawię was i pójdę sprawdzić co z nim- dodał Chase, również się ulatniając. Nicole ucieszyła ta błyskawiczna reakcja. Niech Chase pocieszy swojego kumpla, a ona w tym czasie będzie miała przyjaciółkę na wyłączność. To świetny pomysł.

- Przystojny- stwierdziła Melissa wesoło.- Fajnie razem wyglądacie. Ale zacznij od początku. Dlaczego dopiero teraz dowiaduję się, że byłaś na randce?

Blondynka przewróciła oczami. Na jej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Jack był świetny. Zabawny, miły, czarujący, dobrze im się rozmawiało... To zaskakujące, że poznali się w takich okolicznościach. Pocałowała randkowego faceta, który znajdował się przy oknie pizzeri. Mogła trafić na kogoś, z kim w ogóle by się nie dogadała, a tu taka niespodzianka.

- Zaczęło się od tego, że chciałam iść na pizzę. Prawie staranowałam dostawcę, a potem zobaczyłam Willa w tej pizzerii. Pech, no nie? Ale wtedy wpadłam na świetny pomysł i pocałowałam dostawcę. Stwierdziłam, że dzięki temu Will pomyśli, że się z kimś spotykam i da mi spokój...

- Nie mów, że to ten gość ze zdjęcia- przerwała jej przyjaciółka, niemal piszcząc z ekscytacji. Nicole nie wiedziała, że Mel będzie się aż tak ekscytować.- Ta historia nadałaby się na komedię romantyczną. Brakuje tylko świątecznego klimatu.

- Po co ci święta? Tylko wtedy można spotkać idealnego faceta?

- No dobra, masz rację- skapitulowała Melissa, nie tracąc entuzjazmu.- Nie wiedziałam, że jesteś zdolna do takich rzeczy. Pocałunek z losowym gościem. Nieźle.

- Mam nadzieję, że to komplement. Gwoli ścisłości, myślałam, że nigdy więcej go nie spotkam. Zamierzałam omijać tą pizzerię z daleka do końca Madison, a potem wpadłam na niego na ulicy... To po prostu niewiarygodne.

- Tak się cieszę, że w końcu kogoś poznałaś. Zwracam honor. Sama świetnie sobie dajesz radę. Wiesz gdybyś chciała iść na podwójną randkę, to zawsze możesz...

- Nie dzięki- przerwała jej od razu blondynka. To że zaczynała spotykać się z kimś innym nie oznaczało, że momentalnie wymazała z pamięci Chase'a. Nie potrafiła tego zrobić, ale była na dobrej drodze, bo naprawdę lubiła Jacka. Nie zamierzała psuć swojego progresu podwójną randką. Może, choć szanse były niewielkie, w przyszłości. W dalekiej przyszłości.- To świeża sprawa. Na razie chcę go poznać i sprawdzić czy cokolwiek z tego wyjdzie, okej?

- Jasne. Tak tylko rzuciłam propozycję jakbyś zmieniła zdanie.

- Czyli już nie chcesz mnie umówić z Willem?- podsumowała Nicole z nadzieją.

- Jezu, nie. Długo jeszcze będziesz mi to wypominać? Przepraszam, że chciałam ci na siłę znaleźć chłopaka. To się więcej nie powtórzy. Mam ci to napisać czy nagrać, żebyś mi uwierzyła?

- No dobra, wierzę ci. Trochę szkoda mi Willa. Tamten pocałunek był spontaniczną akcją i nie pomyślałam o jego uczuciach. Nie chciałabym widzieć jak chłopak, który mi się podoba całuje się z kimś innym- powiedziała Nicole z żalem. Dokładnie o tym myślała, ale dopiero po fakcie.

- Nie przejmuj się. Każdy z nas kiedyś się zakochał w niewłaściwej osobie. Prędzej czy później za to płacimy- odparła przyjaciółka.

Blondynka nie potrafiła odsunąć od siebie myśli czy Mel zareagowałaby w ten sam sposób, gdyby dowiedziała się o Chase'sie. Podobał jej się chłopak przyjaciółki, ale nigdy nie zrobiła żadnego kroku w jego kierunku. Czy Melissa przyjęłaby to spokojnie? Raczej nie i dlatego nie zamierzała jej tego mówić. Tę tajemnicę zabierze ze sobą do grobu. Dopiero, gdy o tym pomyślała, doszła do wniosku, że powinna użyć innego doboru słów. W jej sytuacji takie słownictwo nie było właściwe. Groził jej jakiś świr...

- To nie jest wina Willa, że spodobał mi się ktoś inny. Nigdy nie chciałam go zranić- kontynuowała Nicole, zerkając w kierunku wyjścia ze stołówki. Przed chwilą właśnie tam zniknęli Chase i Will.

- Czekaj. Przecież ty nie chciałaś się umówić z Willem już wcześniej. No wiesz, zanim pojawił się ten twój Jackson. Podobał ci się ktoś inny?

Blondynka przeklęła w myślach. Powiedziała za dużo. Przez tego cholernego Dyrektora nie skupiła się na tym, co mówiła. Jak miała to teraz wyjaśnić przyjaciółce?!

- Nie, przejęzyczyłam się. Jestem potwornie zmęczona. Mówię głupoty. Idę po kawę. Też chcesz?

Melissa pokręciła przecząco głową. Nicole uśmiechnęła się lekko, po czym poszła do automatu. Jednocześnie klęła w myślach. Niewiele brakowało, żeby wszystko zniszczyła. Mel nie mogła się dowiedzieć, że podobał jej się Chase. Znienawidziłaby ją. To byłby koniec ich przyjaźni!

*****

Znajomość z Jacksonem miała kilka zasadniczych zalet. Właściwie miała same zalety. W końcu mogła uniknąć towarzystwa chłopaka przyjaciółki, mogła wyrwać się ze szkoły i po prostu miło spędzić czas. Ostatnio miała tyle stresu, że bardzo tego potrzebowała. Poza tym w końcu potrafiła trzymać telefon w rękach bez obaw. Nieznany numer więcej się nie odezwał, co chyba znaczyło, że dał sobie spokój. Może ktoś bawił się w internetowe żarty. Okej, udało mu się ją nastraszyć, ale to koniec, prawda?

Na dźwięk SMS'a Nicole natychmiast sięgnęła dłonią po telefon. Miała go w kieszeni, więc nie szukała go długo. To Jackson. Uśmiechnęła się na widok wiadomości.

Jack: Hej, masz dzisiaj czas? Mam dwa bilety do kina i szkoda, żeby się zmarnowały.

Blondynka przewróciła oczami. Była przekonana, że wcale nie miał żadnych biletów. No chyba że kupił je przed chwilą, ale pewnie wolał najpierw dowiedzieć się czy jej to pasowało.

Nicole: To zależy na jaki film...

Szczerze mówiąc, poszłaby na wszystko co nie jest horrorem. Jednak zanim się zgodzi chciała się z nim chwilę podroczyć. Niech postara się ją przekonać. Tylko w przypadku horroru mu się to nie uda. Na własnej skórze przeżyła chwilę grozy i to wcale nie było przyjemne. Widok czaszki dogłębnie nią wstrząsnął... Nie byłaby w stanie beztrosko patrzeć jak grupa osób próbuje pokonać demona, ducha albo psychopatę. Ciągle miałaby przed oczami wiadomości od Dyrektora. W każdym razie to już przeszłość.

Jack: Nie mogę ci powiedzieć, bo zepsułbym Ci niespodziankę. Dasz się wyciągnąć?

Zanim wysłała mu odpowiedź musiała się chwilę zastanowić. Wspomnieć mu jak bardzo nie chce iść na horror czy nie? Nawet nie wiedziała czy Jack lubi tego typu filmy, chociaż rozmawiali trochę o swoich gustach podczas randki.

Nicole: Nie jesteś chyba fanem horrorów, co nie?

Jack: Czasami lubię obejrzeć, ale nie tym razem. Spokojnie, mam w planach komedię. Przyjadę po ciebie o siódmej.

Od razu zinterpretował jej wiadomość jako zgodę. Trudno. Właściwie i tak zamierzała się zgodzić. W sumie byli tylko na pierwszej randce, ale czuła jakby znała go dłużej. Świetnie się rozumieli i była między nimi chemia, którą poczuła już podczas pocałunku.

Uśmiech zamarł jej na ustach, gdy zobaczyła, że miała wiadomość od kogoś innego. Jako że ciągle nie zamknęła konwersacji z Jackiem, wiedziała, że nie może być od niego. To ją cholernie niepokoiło. Jasne, to mogła być Melissa, Will, chociaż wątpiła, żeby po całej tej sytuacji ze związkiem chciał do niej pisać. To mógł być również Dyrektor i tej opcji bała się najbardziej. Niby jeszcze chwilę temu myślała, że to koniec, ale tak naprawdę nie mogła mieć pewności. Chciała, żeby ta sytuacja okazała się zakończona, co nie znaczyło, że tak było. Mogła sobie to wmawiać godzinami. Jednak rzeczywistości nie oszuka.

Ze strachem zobaczyła, że ręka jej się trzęsie. Znowu. A myślała, że ma to już za sobą. Weszła do menu głównego wiadomości za trzecim razem, bo tak bardzo trzęsła jej się dłoń. Momentalnie odetchnęła z ulgą. Miała wrażenie, że się popłacze ze szczęścia. To nie Dyrektor! Czuła jakby z jej barków spadł ogromny ciężar. Tuż po radości przyszło zdziwienie. Napisał do niej chłopak Melissy i nie miała pojęcia dlaczego.

Od Chase: Możemy się spotkać, Nic? Najlepiej dzisiaj?

Znowu ten cholerny skrót, który tak bardzo doprowadzał ją do szału. Świetnie, pomyślała z sarkazmem. Z drugiej strony co on mógł od niej chcieć tym razem? Nie miała pojęcia, bo raczej nie chodziło o pocieszenie jego kumpla.

Od Nicole: Mam zajęty wieczór. Może jutro?

Mimo że zaproponowała następny dzień, liczyła że uda jej się go spławić. Może będzie go zwodzić do czasu aż Chase straci cierpliwość? Wtedy będzie mogła go przeprosić i powiedzieć, że to wszystko przez miłość. Poświęca nowemu związkowi każdą wolną chwilę i jako partner jej przyjaciółki powinien to zrozumieć. Na początku z Melissą byli niemal nierozłączni. Jak się zdenerwuje, to trudno. Właściwie tak będzie lepiej. Powinna zachować dystans.

Od Chase: To nie zajmie długo. Potrzebuję rady. Proszę, Nic.

Proszę. Nicole przeklęła. Skoro Chase ją o coś prosił, to chyba było ważne. Wahała się tylko jeszcze przez chwilę. Miała do niego słabość i jeszcze nie do końca zdołała się z tego wyleczyć. Postanowiła pójść na kompromis, chociaż wiedziała, że to zły pomysł.

Od Nicole: Okej. Przyjdź pod akademik, ale ostrzegam, że nie mam zbyt wiele czasu. Niedługo mam randkę.

Chase w odpowiedzi wysłał podniesiony do góry kciuk. Celowo napisała mu, że ma randkę, choć miała jeszcze do niej sporo czasu. Chłopak Melissy nie musiał o tym wiedzieć. Lepiej, żeby myślał, że się śpieszy.

Nicole pełna obaw skierowała się w umówione miejsce. Zdecydowanie wolałaby w tej chwili pisać z Jackiem albo przynajmniej zastanawiać się co ubrać na randkę do kina. Ich pierwsza randka wyszła w miarę spontanicznie. Nie stroiła się i nie wiedziała czy tym razem nie powinna. Hmm...

- Dzięki, że znalazłaś czas- powiedział Chase, wyrywając ją z myśli o zbliżającej się randce.

- Jak już mówiłam, nie mam go zbyt wiele. Jeśli chodzi o Willa, to raczej nie mamy o czym rozmawiać.

- Nie o to mi chodziło. Will ma się całkiem nieźle. Nie on pierwszy i nie ostatni zawiódł się na osobie, która mu się podoba. Chciałem pogadać o urodzinach Mel. Liczyłem, że doradzisz mi w sprawie prezentu. Mogę na ciebie liczyć, Nic?

To nie mógł tak od razu?! Nicole powstrzymała wzbierającą w nią złość i pokiwała głową z uśmiechem. Akurat na prezent dla przyjaciółki to miała kilka pomysłów. Oczami wyobraźni już widziała reakcję Melissy i tylko dlatego się uśmiechnęła.

- Pewnie. Na twoim miejscu postawiłbym na biżuterię. Bransoletka lub kolczyki albo jakiś zestaw. Wcale nie mówię o czymś strasznie drogim. Żadnego złota. Srebro jest bardziej uniwersalne. Najlepiej, żeby ta bransoletka lub kolczyki o czymś przypominały...

- To znaczy?- przerwał jej rozmówca. Nicole przewróciła oczami. Czasami bywał strasznie niedomyślny. W każdym razie zgodziła się mu pomóc, dla Melissy oczywiście, i dlatego zamierzała mu to wyjaśnić.

- Chodzi o to, żeby ta biżuteria miała jakąś wartość i nie chodzi o cenę. Mogłaby przypominać o na przykład waszej pierwszej randce czy innym wydarzeniu z waszego związku. Mel na pewno to doceni.

- Ratujesz mi życie, Nic. Postaram się coś takiego znaleźć. Wielkie dzięki- rzucił Chase, uśmiechając się w ten swój typowy czarujący sposób.

- Nie ma sprawy. To ja już będę lecieć. Jestem pewna, że znajdziesz odpowiedni prezent.

Nicole odwróciła się, chcąc jak najszybciej oddalić się od Chase. Nawet mimo randki z Jacksonem, wcale nie czuła się komfortowo sam na sam z chłopakiem przyjaciółki.

- Nie będę cię zatrzymywał, ale mogę zapytać cię o jedną rzecz zanim pójdziesz?

Blondynka siląc się na nieruszony wyraz twarzy ponownie obróciła się w kierunku Chase'a. W głowie rozważała czy mógł się dowiedzieć, że jej się podoba, ale to chyba niemożliwe. Skąd miałby to wiedzieć? Przecież nikomu o tym nie powiedziała i dobrze się z tym kryła, przynajmniej miała taką nadzieję.

- Jasne. Pytaj o co chcesz.

- Dobrze ci się układa z tym Jacksonem?- spytał Chase. W pierwszej chwili Nicole nie wiedziała co odpowiedzieć. Odpowiedź brzmiała tak, ale nie o to chodziło. Samo pytanie zbiło ją z tropu. Czemu go miałoby to obchodzić? Chyba coś z jej emocji odbiło się na jej twarzy, bo chłopak Melissy pospieszył z wyjaśnieniem.- Nie pytam ze względu na Willa. Nie powtórzę mu tego co powiesz. Pytam z... Ja wiem... Troski. Jesteś przyjaciółką mojej dziewczyny i możesz na mnie liczyć.

- Dobrze wiedzieć. W każdym razie jest świetnie. Już nie mogę się doczekać randki. Do zobaczenia.

Tym razem Nicole nie czekała na odpowiedź i ruszyła w kierunku swojego pokoju. Nie chciała, żeby to wyglądało jak ucieczka, ale to pytanie w pewien sposób ją dobiło. Chase po raz kolejny potwierdził, że była tylko przyjaciółką jego dziewczyny. Nie chciała, żeby wyznał jej miłość. Może oczekiwała, że potraktuje ją jako odrębną osobę, dobrą koleżankę czy coś?

To głupie, skarciła się w myślach. Niestety te słowa dotknęły ją bardziej niż chciałaby przyznać. Gdyby nie Melissa, Chase nigdy by z nią nie rozmawiał... Nicole musiała o nim zapomnieć i dlatego wyciągnęła telefon i napisała wiadomość do Jacksona.

Od Nicole: Może masz ochotę przejść się gdzieś przed kinem? Nie mogę się doczekać aż cię w końcu zobaczę. Mam wrażenie, że minęły wieki od ostatniej randki...

Blondynka nie zastanawiała się tylko od razu wysłała wiadomość w takiej postaci. Trudno, że była nieco przesłodzona. Widziała, że podoba się Jacksonowi, więc chyba źle na tym nie wyjdzie. Odpowiedź przyszła jej niemal natychmiast.

Od Jack: Jasne. O której po ciebie przyjechać?

Od Nicole: Za pół godziny? Zdążysz?

Odpowiedź była twierdząca. Blondynka uśmiechnęła się zwycięsko. Jack na pewno pomoże jej zapomnieć o wiadomo kim.

Nagle uświadomiła sobie, że nie była gotowa, a miała potwornie mało czasu. Na własne życzenie, nawiasem mówiąc. Blondynka puściła się biegiem do pokoju. Jednocześnie w głowie wymyślała swój outfit. Sukienka odpadała. Nie zdąży się aż tak wystroić. Zdecydowała się sweter z dekoltem w serek, jeansową spódnicę i rajstopy, a do tego czarne botki. Zdążyła jedynie lekko poprawić makijaż, bo dostała wiadomość od Jacka, że czeka na zewnątrz. Spoglądając w lustro, stwierdziła, że efekt wcale nie był zły.

Na jej widok Jack uśmiechnął się szeroko. Nie mogła nie odwzajemnić tego gestu.

- Pięknie wyglądasz- skomplementował ją Jackson, a następnie przyciągnął ją do siebie i pocałował. Nicole odpowiedziała na pocałunek, ale po chwili się odsunęła.

- Chyba mieliśmy w planach iść na spacer, a później do kina- przypomniała niewinnie. Jack pokiwał głową.

- Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać. Poza tym przyjechałem autem, ale możemy podjechać do parku. Niedaleko jest kino, więc na pewno zdążymy na film.

Nicole przystała na propozycję. Jack nawet otworzył jej drzwi do swojego samochodu, co było wyjątkowo szarmanckie z jego strony. Naprawdę miała szczęście, że pocałowała akurat jego. Gdyby go poznała trochę wcześniej, nawet nie spojrzałaby na Chase'a, co oszczędziłoby jej sporo kłopotliwych sytuacji.

*****

Randka była cudowna. Do pewnego momentu, chociaż to nie miało nic wspólnego z Jacksonem. Dostała wiadomość od Dyrektora. W tamtym momencie miała wrażenie, że się dusi. Zaparło jej dech w piersi, a ręka zaczęła jej się trząść tak bardzo, że gdyby nie położyła telefonu na kolanach, wypadłby jej z ręki.

Czas na wyzwanie #2 Wyjdź z restauracji, skręć w prawo i wejdź do nieoświetlonej uliczki z boku. Dalsze instrukcje dostaniesz, jak tam pójdziesz.

Na widok tej wiadomości przeszedł ją dreszcz. Nieznajomy wiedział, gdzie aktualnie była. Gdyby podał jej adres, mogłaby przynajmniej łudzić się, że to przypadek. Jednak to nie mógł być zbieg okoliczności. Była śledzona, co kompletnie ją przeraziło.

- Zimno ci?- spytał Jack, przyglądając się jej z troską. Pewnie zrobiła się strasznie blada. Nie mogła mu powiedzieć o co chodzi dla jego bezpieczeństwa. Musiała udawać.

- Nie. Dostałam wiadomość od przyjaciółki. Właśnie zerwała z chłopakiem i na okropny nastrój. Potrzebuje mojej pomocy. Nie obrazisz się, jeśli w tym momencie zakończymy naszą randkę? Było świetnie, ale nie mogę jej zastawić.

- Pewnie, ale tylko pod warunkiem, że to powtórzymy- odparł Jack.

Blondynka skinęła głową, po czym go przytuliła. Czuła się strasznie musząc go okłamywać, ale jeszcze gorzej ze świadomością, że na musi wykonać wyzwanie, które mogło być wszystkim. Bała się też, że była śledzona. Gdyby tylko mogła mu to wszystko powiedzieć bez ryzyka... Z trudem zdołała powstrzymać łzy. Nie ważne jak trudne to dla niej było, nie mogła go w to mieszać.

- Podwieźć cię gdzieś?- zapytał szatyn.

- Nie, umówiłam się z przyjaciółką tutaj w okolicy.

Nicole pożegnała się z Jacksonem, siląc się na nikły uśmiech. Wyszła z restauracji, rozglądając się z niepokojem na boki. Nikogo podejrzanego nie widziała, ale właściwie czego się spodziewała? Faceta w czarnej bluzie z transparentem "śledzę cię"? To niedorzeczne. Nie miała pojęcia jak wygląda osoba ukrywająca się pod pseudonimem Dyrektor.

Z mocno bijącym sercem skręciła w prawo i weszła do nieoświetlonej uliczki z boku lokalu. Powtarzała sobie, że nie ma się czego obawiać, żeby choć trochę się uspokoić, ale to nic nie dało. Bała się. Cholernie. Na dźwięk SMS'a aż podskoczyła. To tylko telefon, stwierdziła po chwili z ulgą, kładąc dłoń na piersi. Jak tak dalej pójdzie to zejdzie na zawał.

Jesteś na miejscu?

Od Nicole: Tak. Co mam zrobić?

Te kilka sekund zanim dostała odpowiedź... Miała wrażenie, że czas zatrzymał się w miejscu tylko po to żeby dłużej ją torturować.

Twoje wyzwanie brzmi następująco. Znajdź kartonowe pudełko koło śmietnika, w którym jest mysz, a następnie zabij zwierzątko. W ramach dowodu wyślij mi zdjęcie.

Co kurwa?! Nicole nie potrafiła uwierzyć własnym oczom. Miała zabić zwierzę?! Dlaczego?! Jak?!

Blondynka na miękkich nogach podeszła do śmietników. Szukała wzrokiem pudełka, chociaż nie wyobrażała sobie, że miałaby wykonać to zadanie. W końcu odnalazła wzrokiem karton. Na widok biało brązowego pyszczka zamarła w miejscu. Myszka kręciła się po pudełku, co chwilę próbując wspiąć się na którąś ze ścianek i uciec. Jednak karton był za wysoki. Nie mogła uciec. Nicole kucnęła obok pudełka, jednocześnie szukając wzrokiem czegoś co nadałoby się do... Zadania. Najpierw wzięła szklaną butelkę, ale szybko ją odłożyła. Chciała to zrobić szybko i za jednym razem, bo nie wierzyła, że da radę uderzyć to biedne zwierzątko dwa razy.

Po chwili namysłu wzięła kamień. Całkiem duży. Przy odpowiedniej sile mógłby zmiażdżyć małą myszkę. Blondynka wzięła głęboki wdech, uniosła kamień, po czym zaczęła opuszczać dłoń. Powoli rozczapierzała palce. Odruchowo zamknęła oczy, ale w wyobraźni i tak widziała nieświadomą niebezpieczeństwa myszkę. Kiedy już miała puścić kamień, rzuciła nim w bok. Kamień z głośnym odgłosem odbił się od metalowego śmietnika. Tymczasem Nicole ukryła twarz w dłoniach. Po jej policzkach spływały łzy. Nie była w stanie tego zrobić. Po prostu nie mogła.

Uspokój się, powiedziała sobie w myślach, gdy już miała rozpłakać się na dobre. Podnosząc wzrok, spojrzała na zwierzątko. Myszka stała na tylnych łapkach, opierając się o brzeg kartonu. Blondynka pogłaskała gryzonia po łebku. O dziwo, myszka nawet się nie odsunęła i wcale nie próbowała jej ugryźć.

Nicole zaczęła zastanawiać, co mogła zrobić w zaistniałej sytuacji. Wykonanie wyzwania nie wchodziło w grę. Nie mogła. W takim razie pozostała jej tylko jedna opcja. Pójście na policję. Wiedziała, że to wbrew regułom, ale nie prosiła się o udział w tym konkursie. Od początku została do niego zmuszona. Gdyby pojechała prosto na komisariat, policja zapewniłaby jej bezpieczeństwo, prawda? Ten psychol nie mógłby jej zrobić krzywdy w budynku, gdzie aż roiło się od policjantów.

Szybko przeanalizowała jeszcze raz swoją sytuację. Doszła do wniosku, że to jedyna szansa dla niej. No chyba że była śledzona... Musiała zadbać o pozory, więc wzięła karton do rąk i napisała wiadomość do Dyrektora.

Od Nicole: Wykonam wyzwanie, ale potrzebuję czasu. Na razie biorę zwierzątko do siebie. Zgoda?

Wysyłając SMS'a, była pewna obaw. Czy ten psychol zgodzi się na jej propozycję czy uzna, że musi wykonać zadanie tu i teraz? Odpowiedź przyszła zaskakująco szybko.

Skoro chcesz. Pamiętaj, żeby wysłać zdjęcie na dowód. Masz czas do jutra do północy :)

Blondynka odetchnęła z ulgą, głaskając gryzonia. Przez chwilę rozważała transport publiczny, ale szybko zrezygnowała z tego pomysłu. Za bardzo bała się, że Dyrektor mógłby jechać razem z nią, żeby sprawdzić gdzie jedzie. Zdecydowała się wezwać taksówkę. Miała szczęście, bo akurat ktoś był w okolicy i czekała niecałe dziesięć minut.

- Proszę jechać do najbliższego komisariatu. Szybko jeśli to możliwe- rzuciła Nicole do taksówkarza. Mężczyzna skinął głową, przyglądając się jej badawczo. Zupełnie jakby próbował wyczytać z jej twarzy powód jazdy w tak nietypowe miejsce.

- Coś się stało?- zapytał starszy mężczyzna, nie odrywając wzroku od jezdni. Blondynka pomyślała, że jeśli wygląda tak źle jak się aktualnie czuje, to nic dziwnego, że zadaje takie pytanie.

- Jeszcze nie- mruknęła cicho pod nosem, nie zdając sobie sprawy, że powiedziała to na głos.

- Słucham?

- Nie, nic się nie dzieje- mruknęła Nicole po raz kolejny tego dnia, siląc się na nikły uśmiech.

Taksówkarz więcej nie drążył. Przez resztę drogi nie odezwał się ani słowem. Nicole zapłaciła i szybko wysiadła z taksówki tuż przed drzwiami komisariatu. Rozejrzała się, szukając jakichkolwiek oznak śledzenia. Nie zauważyła nic dziwnego, więc szybkim krokiem weszła do środka. Odetchnęła z ulgą. Była bezpieczna. Teraz nic już jej nie groziło.

- Dzień dobry. Chciałam zgłosić przestępstwo- powiedziała blondynka do dyżurnego policjanta, który siedział za biurkiem niedaleko wejścia.

- Dobrze. Proszę usiąść i zaczekać. Jak tylko ktoś będzie wolny, zawołam panią.

Nicole skinęła głową, zajmując jedno z plastikowych krzeseł. Po raz pierwszy od tamtego dziwnego telefonu czuła się bezpieczna. Nic jej nie groziło. Przecież tamten psychol nie wparuje na komisariat z bronią. To byłoby samobójstwo dla niego, ewentualnie wyrok. W życiu nie brałby czegoś takiego pod uwagę.

Jakieś pół godziny później blondynka weszła do biura jednego z policjantów. Mężczyzna przywitał ją z uśmiechem, wskazując krzesło. Był całkiem przystojny, obiektywnie rzecz biorąc. Szczupły, trochę umięśniony, a do tego opalony. Mógł mieć około trzydziestu lat. Wydawał się sympatyczny, ale też mądry. Na pewno będzie wiedział, co zrobić w jej sytuacji.

Opowiedziała mu wszystko, zaczynając od pierwszej wiadomości, a kończąc na wyzwaniu z zabiciem zwierzęcia. Nawet pokazała policjantowi wiadomości i mysz. Nie pominęła żadnego szczegółu. Nawet czaszki, o której dość trudno jej się rozmawiało. Mężczyzna słuchał jej uważnie, zapisywał poszczególne informacje i zadawał dodatkowe pytania. Bała się, że nie potraktuje jej na serio, ale tak się nie stało. Policjant zachował się wyjątkowo profesjonalnie. Jeśli to on będzie tropił tego psychola, na pewno uda mu się go znaleźć i wsadzić do więzienia, gdzie jego miejsce.

- Gdzie mieszkasz?- zapytał gliniarz.- Musimy ci zapewnić ochronę do czasu znalezienia nadawcy wiadomości.

- Chodzę do Madison. Mieszkam w akademiku.

- W takim razie obawiam się, że na jakiś czas będziesz musiała zmienić lokum. Akademik jest zbyt wielki i zbyt wiele osób spoza szkoły się tam kręci. Nie bylibyśmy w stanie zapewnić ci tam właściwej ochrony- wyjaśnił mężczyzna.

Nicole kompletnie o tym nie pomyślała, ale to co mówił miało sens. Mieliby legitymować każdego przy wejściu do akademika? Przecież ciągle nie znali tożsamości Dyrektora. To mógłby być każdy...

- Gdzie mam się przenieść?

- Niedaleko Madison mieszka pewna rodzina. Już nie raz nam pomagali w podobnych sytuacjach, gdy ktoś nie mógł wrócić do swojego domu, a jest niepełnoletni. Z tego co wiem mają córkę w podobnym wieku do twojego. Poza tym będziesz musiała zgodzić się na towarzystwo policjantów. Przez cały czas będą kręcić się w pobliżu, pilnując twojego bezpieczeństwa.

Blondynka pokiwała głową. Brzmiało rozsądnie. Chyba nie miała innego wyjścia. Nagle o czymś sobie przypomniała. Nie miała rzeczy na noc.

- A co z moimi rzeczami? Muszę wziąć piżamę, szczoteczkę, ubrania...

- Zrobimy tak. Pojadę z tobą do akademika, weźmiesz rzeczy i zawiozę cię do tej rodziny. Poczekaj tutaj chwilę, a ja powiadomię przełożonych o sytuacji i wyślę ochronę do tej rodziny.

Nicole przytaknęła. Policjant wyszedł na chwilę z biura. W tym momencie uświadomiła sobie jak było blisko. Każdy kiedyś umrze, ale nie sądziła, że to może nastąpić jeszcze przed dwudziestką. Gdyby coś jej się stało, już nigdy nie zobaczyłaby Melissy, swojej najlepszej przyjaciółki i Jacka, chłopaka, na którym jej zależało. Nawet nie zdołałaby ukończyć Madison i dostać się do wymarzonego college'u. Poza tym jej rodzice byliby załamani. Dotarło do niej, że nawet nie była szczera z Mel. Skoro już miała kogoś takiego jak Jack, chyba mogła jej powiedzieć, że podobał jej się Chase? Nigdy nie zrobiła żadnego kroku w jego stronę, nie próbowała go poderwać czy spędzać z nim czas. Mel ją zrozumie, prawda? Mimo własnych uczuć, była wobec niej lojalna przez cały czas. Postanowiła powiedzieć jej prawdę.

Od Nicole: Hej, Mel. Muszę ci się do czegoś przyznać. Głupio mi i bardzo cię przepraszam, ale nie panuję nad własnymi uczuciami. Nikt nam nimi nie panuje. Od początku zeszłego roku podobał mi się Chase. Nie powiedziałam ci tego, a później zaczęłaś się z nim spotykać. Nie mam ci tego za złe. Nie wiedziałaś, a poza tym do dzisiaj jesteście szczęśliwą parą. Nie miałam serca mówić ci prawdy. Wiedz, że nigdy go nie podrywałam i nie próbowałam ci go zabrać. Zawsze życzyłam ci jak najlepiej. Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewasz.

Blondynka przeczytała kontrolnie wiadomość, po czym ją wysłała. Czy czuła się zdenerwowana? Oczywiście. Bała się, że Mel straci do niej zaufanie albo opowie o tym swojemu chłopakowi. Nie wyobrażała sobie jak miałaby spojrzeć w oczy Chase'owi, gdyby o tym wiedział... Liczyła, że Melissa zachowa to dla siebie.

Tymczasem drzwi do biura otwarły się, a policjant zawołała ją, żeby pojechali do Madison, a następnie do jej tymczasowego domu. Oby trafiła na w miarę w porządku rodzinę, która nie ma wyjątkowo restrykcyjnych zasad. Pewnie będzie musiała spędzić u nich tydzień lub dwa.

- Bierzesz gryzonia ze sobą?- spytał policjant, wskazując jej swój samochód. Nicole przytaknęła, chwytając za klamkę przy przednich drzwiach.- Możesz usiąść z tyłu? Powiedzmy, że nie lubię gryzoni.

- Jasne, nie ma sprawy.

Policjant wysunął się do przodu, otwierając przed nią drzwi. Blondynka bąknęła nieśmiałe podziękowanie, po czym wsiadła do środka. Nagle poczuła silne męskie ramię przygważdżające ją do fotela i chusteczkę nasączoną chemiczną substancją przyłożoną do ust. Miała dziwną słodkawą woń. Chwilę walczyła, ale nie mogła wyswobodzić się z uścisku. Z każdą upływającą chwilą opuszczały ją siły do walki.

Przegrała, pomyślała ze łzami w oczach . Dyrektor ją dopadł. Czy ten policjant był tym psycholem czy tylko działał na jego zlecenie? Niestety już nigdy się tego nie dowie. Tego i wielu innych rzeczy. Myślała, że udało jej się go przechytrzyć, ale to niemożliwe. Nie da się z nim wygrać.

Nicole ogarnęła ciemność. Straciła przytomność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro