Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

n e w . o n e

show me your scar, I will make you new one...

Czy przeznaczenie jest silniejsze, niżli nasze pragnienia..?

🌅🏯

Min Yoongi stał nieruchomo na podeście i pozwalał służebnicom zająć się jego wizerunkiem. Na dzień koronacji założył szaty w kolorze złota, a przez jego talię właśnie przewiązywano krwistoczerwony pas. Kolejny sztywny materiał uciskał jego trzewia, zmuszając do płytkich oddechów. Dłonie, szyję i uszy miał ciężkie od szlachetnych kamieni. Krótką fryzurę zakryła peruka z platynowych włosów byłej nałożnicy cesarza. Lśniące kaskady spływały po jego ramionach, przypominały, jaki był kiedyś, budziły w nim żal do Taehyunga.

Mączny puder na twarzy nie przykrył blizny.

– Panie... – Hoseok po raz pierwszy pokazał się w świątyni bez maski. Ukłonił się przyszłemu władcy, który wyprosił kobiety z komnaty. – Złoto i czerwień bardzo ci pasują, panie.

Yoongi uśmiechnął się lekko. Przesunął palcami po tłoczeniach i wyszytych na szacie wzorach. Strój koronacyjny powstał w przyświątynnej szwalni jeszcze długo przed hańbą pierwszego pretendenta. Podobno szyto go dwa lata.

– Ważne pismo – podał mu nieduży zwój papieru. Był przybrudzony, pogięty i nie miał pieczęci.

– Zaczekaj – rozwinął list, domyślając się, kto jest jego nadawcą. Hoseok stanął przy ścianie. Wystrój komnaty był skromny. Zupełnie nie w guście przyszłego cesarza, który teraz stanowił najbogatszy jej element. Strój mienił się w słońcu z każdym jego najmniejszym ruchem.

Czcigodny infancie, Min Joseonie Piąty Yoongi

Pragnę przekazać istotne informacje na temat Dojagi Sup. W Królestwie rodzą się niepokoje i sporo ludzi utraciło pracę w fabrykach porcelany. Król Park zarządził zbrojenie armii, jednak nie wydał żadnego rozkazu.

Z wyrazami szacunku, JJ

Min spojrzał na samuraja nieodgadnionym wzrokiem.

– Zleć urzędnikom wystosowanie pisma do króla Parka. Dobijemy targu, nie mają gliny.

Jung przejął list od Jeongguka i wrzucił go do ognia. Już miał wychodzić i oddać Joseona w ręce służebnic, ale się zatrzymał.

– Będziesz dobrym władcą, panie. Tian ci dopomoże.

– Póki nie ujrzą mego oblicza – rzekł, nakładając porcelanową maskę na prawą część twarzy. Maskę, która będzie mu towarzyszyć przez resztę życia.

▪︎  ▪︎

Sala tronowa została zajęta przez najważniejszych gości z cesarskiego dworu. Ich niezadowolenie wypełniało pałac aż po gzyms. Żaden z nich nie chciał niegodziwca na władcę, ale ich postawa była bierna. Mieli tydzień na złożenie odwołania do sekretariatu, jednak żaden papier tam nie dotarł.

Teraz musieli obserwować jak kraj, w którym od lat mieli swój bezpieczny azyl się zmienia. Musieli godzić się na konsekwencje ostatnich zdarzeń, zapomnieć o wsparciu finansowym cesarza, który nie przejmował się wyciekającymi ze skarbca pieniędzmi. Nie mogli już liczyć na jego młodszego syna, tak łatwowiernego i prostego do zmanipulowania. Po kilku pięknych zdaniach zgodził się zlecić zabójstwo własnego brata i kryć spiskowców.

Yoongi wszedł na salę bocznymi drzwiami. Ubrane na czerwono damy dworu trzymały złoty tren jego czterometrowej peleryny, by nie brudził się na mozaikowej posadzce. Joseon spojrzał w stronę zgromadzonego tłumu, szukając wśród nich zdrajcy.

Jak się okazuje, nowy cesarz ma wśród poddanych więcej wrogów, niż sprzymierzeńców.

Dowiedział się o tym poprzedniej nocy, gdy jeden z samurajów przechwycił anonimowe listy, ukryte na wozie z kurzymi jajami.

Teraz część jego armii stacjonowała w mieście i pilnowała porządku bez wiedzy poddanych, a druga trwała przy swoim panie. Jung Hoseok zajmował się szkoleniem Armii Cesarskiej, która – jak się okazało – była w opłakanym stanie.

Sanbul trzeba napisać od nowo. I to jest najważniejszy cel Min Yoongiego – stworzyć silny i stabilny kraj, który będzie coś znaczył na arenie międzynarodowej. Chciał stać się władcą, którego będą wychwalać kolejne pokolenia. Chciał skazywać nieposłusznych i wyzwalać uciśnionych, chciał znieść dziedziczenie niewolnictwa i dzikie egzekucje bez procesów. Właśnie o tym myślał, wypowiadając przysięgę i chwilę później, kiedy mandaryn nakładał ciężki, złoty diadem na jego głowę. Piękna, czarnooka kobieta stanęła przed nim z lśniącą poduszką z farbowanego jedwabiu. Yoongi wziął  złote berło w jedną dłoń i owalną figurę z wytłoczoną czterokrotnie mugunghawą w drugą, po czym odwrócił się do poddanych.

Od najmłodszych lat pragnął stanąć przed ludźmi i w ich głośno wyrażanej aprobacie ogłosić się cesarzem, tak jak nakazywało jego przeznaczenie.

Jednak w czasie koronacji panowała przenikliwa cisza. Joseon słyszał własny oddech i kroki dam, które rozłożyły jego szaty wokół tronu, zanim usiadł.

Milczenie było oznaką zniewagi. Nie traktowano go poważnie.

Ta reakcja na tyle go zaskoczyła, że sam, wbrew tradycji, nie powiedział im ani słowa.

W kompletnej ciszy zasiadł na tronie. Nie pierwszy raz jako Min Yoongi, jednak pierwszy raz jako cesarz Min Joseon Piąty Yoongi.

I od teraz nie wolno mu już stracić czujności. Nawet na ułamek sekundy.

▪︎  ▪︎

Po zakończonej uroczystości Yoongi opuścił salę tronową. Odprawił damy, ignorując fakt, że delikatny materiał jego szat może się podrzeć podczas szybkiego marszu.

– Wasza wysokość! – usłyszał za sobą. Sekretarz Byungchul zrównał z nim kroku. W niewygodnych butach w za dużym rozmiarze ledwie był w stanie go dogonić. Urzędnika zaskakiwał brak poszanowania wszelkich tradycji z jego strony. – Dlaczego, wasza wysokość, nie powiedział niczego do poddanych?

– Do spiskujących przeciw mnie obłudników? Sami mnie znieważyli! Kto to widział, by nie wiwatować nowemu władcy?! – pociągnął szaty, które uniosły się w powietrze i musnęły język ognia z pochodni.

– Bez obrazy, wasza wysokość, ale zarówno dworzanie, jak i sekretariat jest zdumiony zaistniałą sytuacją. Kraj jest nadal w żałobie.

– Nie – zacisnął pięści. Jego żyły się uwypukliły. – Kraj mnie tu najzwyczajniej nie chce. Odwołuję pochód.

– Jak to, panie?!

Pochód był jedną z piękniejszych tradycji koronacyjnych. Nowy cesarz wraz z orszakiem ważnych politycznie osób przemierzał na koniach całe państwo wzdłuż i wszerz, spotykając się z poddanymi, wysłuchując ich próśb, zażaleń i pieśni pochwalnych. Zazwyczaj w całym Sanbul rozbrzmiewała wtedy muzyka, na ten tydzień zawieszano wyroki i odpuszczano kary za drobne przewinienia.

Min Yoongi nie mógł jednak ryzykować obnażenia się przed wrogami. Dosiadając konia półtora metra ponad tłumem, stawał się łatwym celem dla łuczników.

Ponadto nie wierzył, ażeby po tym, co wydarzyło się na pogrzebie, ktokolwiek mu wiwatował.

– Niech budżet na pochód zostanie przeznaczony na wojsko.

– Na wojsko, panie! – zareagował, jakby cesarz dopuścił się bluźnierstwa.

– Sanbul potrzebuje władcy, który nie ukorzy się przed wrogiem – powiedział tajemniczo, zostawiając go w tyle.

Gwardzista otworzył Min Yoongiemu drzwi od skromnych komnat, w których rano go ubierano. Służki natychmiast podniosły się z krzeseł i ukłoniły się nisko.

– Wszyscy wyjść! – wrzasnął. – Niech ktoś przygotuje mi kąpiel i przeniesie moje rzeczy do komnat cesarskich.

Gdy został sam, odłożył diadem na jedną z półek, a jego głowa stała się lżejsza o dwa kilogramy. Próbował rozwiązać czerwoną szarfę, przez którą ledwie oddychał, ale tylko zacisnął ją bardziej.

Podszedł do okna, za którym rozpościerał się widok na bezkresną ziemię. Ledwie dostrzegał wynurzające się zza wzgórza miasto.

Miasto, w którym okrzyknięto go uzurpatorem...

Długo patrzył w nicość i myślał, co powinien zrobić.

Musi jak najszybciej zająć się wojskiem i polityką. Szybciej, niż zaskoczy go Japonia. Musi poznać jej zamiary, uspokoić zbrojące się nie wiadomo na kogo Dojagi Sup, zyskać poparcie innych krajów. Wyrwać władzę z rąk ojca to jedno, ale słusznie ją wykorzystać...

– Kąpiel gotowa – powiedziała jedna ze służebnic, wszedłszy do komnaty bez pytania. – Czy wasza wysokość potrzebuje pomocy przy szatach?

Yoongi spojrzał na swój strój i obwinięte wokół niego zwoje materiału.

– Tak. Ale proszę przysłać do tego mojego doradcę.

Musiał w końcu porozmawiać z kimś, komu ufał.

Możliwe, iż większość dorosłych mężczyzn czułaby się skrępowana w takiej sytuacji, jednak Yoongi był przez kogoś ubierany i rozbierany całe życie. Kiedy trafił do Japonii miał niemały problem z codziennymi czynnościami i gdyby nie pomoc Hoseoka, z pewnością nie przeżyłby godnie tych lat.

Jung rozwiązał pas, pozwalając władcy na głęboki oddech.

– Ludzie mnie nie chcą – rzekł, patrząc na skupioną twarz samuraja, który ostrożnie i sprawnie rozwijał złote szaty.

– Boją się. Twe metody nie są tymi, do których się przyzwyczaili – mówił, unikając jego wzroku. Yoongi ściągnął biżuterię i odłożył ją do kufra.

– Ale ja chcę dobrze dla Sanbul. Dzięki mnie będą żyć w wolnym kraju – pozbył się peruki, na ponów odkrywając swoje włosy. Hoseok odłożył starannie złożony w kostkę tren, a na jego twarzy pojawił się cień pokrzepiającego uśmiechu.

– Potrzebują czasu, by to zrozumieć.

Wraz z każdą ściągniętą warstwą, Min obnażał nie tylko swoje ciało, ale i obawy.

– Krzyk i zastraszanie nie załatwią sprawy. Musisz być cierpliwy i swoimi czynami pokazywać jakie masz zamiary – sięgnął do jego twarzy i ostrożnie ściągnął jego porcelanową maskę. Skóra pod nią była zaczerwieniona.

Yoongi nawet stojąc zupełnie nagi, potrafił wymusić na Hoseoku kontakt wzrokowy.

– Skąd masz pewność, że to zadziała?

– Bo dokładnie to samo zrobiłeś, gdy trafiłeś do świątyni Kage. Trenując ciężko wraz z innymi, zrywając się o brzasku, znosząc spartańskie warunki... właśnie tak przekonałeś mnie, że pochodzisz z cesarskiej rodziny. Że kiedyś będziesz władcą.

Yoongi odwrócił się, nic nie mówiąc. Wszedł do drewnianej wanny z ciepłą wodą. Poczuł zapach eterycznych ziół, które otuliły jego zszargane nerwy. Skulił się, podciągając kolana aż pod brodę. Wyglądał na zamyślonego i zasmuconego. Hoseok usiadł na stołku i oparł dłoń na brzegu wanny.

– Spójrz ile przeszkód już pokonałeś. I jaką masz moc, skoro zmusiłeś Kim Taehyunga, by zrobił to co każesz.

– Nie kazałem mu tego zrobić – powiedział, wpatrując się w falującą wodę. Przypomniał sobie ich wspólne noce, swój głos, gdy powtarzał: "pragniesz mnie, Taehyung". Czy to była prawda?

Hoseok pozwolił mu się zamyślić, ale nie odszedł. Przeczucia mówiły mu, że Joseon nadal potrzebuje jego obecności.

– Jak z księciem Yeonjunem?

– Leży w kwaterze medycznej. Udało się zatrzymać krwawienie. Nie ma zakażenia, ale najprawdopodobniej ma połamane żebra.

– Spotkam się z nim wieczorem. Gdyby przyszła odpowiedź od króla Parka, poinformuj mnie. Teraz chcę zostać sam.

Hoseok skinął głową i wyszedł. Yoongi westchnął ciężko i zanurzył się w wodzie aż po czubek nosa.

▪︎  ▪︎

Późnym wieczorem wyszedł z komnaty bez niczyjej wiedzy. Okryty czarnym płaszczem z herbem mugunghwawy i z opuszczoną głową przemierzał korytarze, nie wydając żadnego dźwięku.

Musiał zdemaskować się przed strażnikami, którzy stali w drzwiach kwatery, ale gdy opuścili miecze, mową złota nakazał im milczenie.

W kwaterze stały cztery oddzielone wysokimi parawanami łóżka. Całe pomieszczenie przypominało raczej dużą sypialnię niż świątynny szpital.

Yoongi podszedł do jedynego, które było zajęte. Usiadł na stołku, który zaskrzypiał pod jego ciężarem. W świetle latarni zobaczył bladą twarz Yeonjuna. Jego szyja była owinięta bandażem, a okaleczona dłoń leżała na drewnianym podwyższeniu. Przez kilka minut patrzył na niego, jak spał. Młodzieniec przebudził się dopiero, kiedy chłodne palce odsunęły z czoła jego włosy.

– Książę Choi.

Spojrzał na niego zaskoczony i zdezorientowany. Myślał, że własny umysł się z nim droczy. Że stracił świadomość w zamknięciu, albo już nie żyje.

Jednak pulsujący ból w prawej ręce i trudności z oddychaniem mówiły co innego.

– Panie... – wydusił.

Yoongi uśmiechnął się.

– Nazywałeś mnie tak, nawet wtedy, gdy byłem nikim. Nie mówiłeś na mnie paniczu ani infancie, jak każdy. Dlaczego?

– Bo wierzyłem... że Tian chce... sprawiedliwości... – odwrócił głowę w jego stronę. – Przeznaczenie...

– Wypełnia się – dokończył. – Teraz obaj jesteśmy wolni.

– A cesarz...

– Ja jestem cesarzem.

W oczach Yeonjuna ujrzał radość, choć nie uśmiechał się przez rozcięte usta. Ta reakcja tak rozczuliła Joseona, że na moment porzucił swoją nieprzystępną postawę i zapomniał o całym piekle, jakie przeżył.

– Jutro z samego rana wyślę rozkaz, by nasze wojska opuściły Gojang.

– Ja...

– Więźniowie polityczni zostaną wypuszczeni, a tymczasową władzę na czas twojej rekonwalescencji przejmie sekretarz generalny. Czy to ci odpowiada?

Choi tylko skinął głową. Nie krył swojego szczęścia.

– Wiwat... władcy... – wydusił, patrząc na przejętą twarz Yoongiego. Który usłyszał dziś te słowa po raz pierwszy.

Przez jedną chwilę poczuł się naprawdę kochany i ważny. Yeonjun podniósł go na duchu. Tylko dzięki niemu i Jungowi wiedział, że podejmuje dobre decyzje.

Ale poddani nie pozwolą mu zapomnieć o swoim niezadowoleniu. Nie przestaną posądzać go o zamach, nie przestaną wychwalać byłego cesarza, który chciał sprzedać ich państwo.

– Kto... to?

Yoongi uciszył go gestem i podszedł do okna, z którego rozpościerał się widok na Tab. Słyszał przytłumione przez grube mury świątyni krzyki. Należały do miastowej hołoty, która zebrała się pod wieżą z widłami i pochodniami. Wykrzykiwali te same hasła, ale wśród wycia nie był w stanie dosłyszeć czego chcą.

– Coś się dzieje przy lochach – oznajmił.

Zostawił Yeonjuna w bezpiecznej kwaterze i szybkim marszem ruszył do wyjścia z pałacu. Przed wrotami uniósł ręce wysoko nad głowę i skrzyżował je.

Na rozkaz po jego bokach pojawiło się czterech samurajów.

Chłód nocy wdzierał się pod jego luźne szaty, atakował bliznę i szarpał włosami, ale Yoongi nie zwracał na to uwagi, zbliżając się do rozwścieczonego tłumu.

 Śmierć zdrajcy!

- KOGO ZWIECIE ZDRAJCĄ?! - wrzasnął, zatrzymując się cztery metry od nich. Samurajowie wyciągnęli katany i wystawili je w kierunku chłopów.

Choć niektórzy umilkli, nadal było słychać ich wściekłość i bunt. Dziesiątki głosów zlewały się w jeden, tworząc niezrozumiały bełkot. 

– Niech jeden mówi!! Wtargnęliście na teren świętej ziemi, zakłócając ciszę nocną na cesarskim dworze! Kogo zwiecie zdrajcą, niegodziwcy?!

Jeden z przygarbionych mężczyzn wyszedł przed tłum. Żeliwne ostrze zbliżyło się do jego piersi, a on splunął na ziemię, patrząc pogardliwie w oczy Min Yoongiego.

– Kim Taehyunga – splunął po raz drugi. Tuż pod nogi cesarza.

– I co-o? – przeciągnął ostatnią sylabę. Jego głos zabrzmiał dziwnie, był przepełniony złością i obrzydzeniem. Jego struny głosowe drżały tak jak całe ciało, z zimna i z emocji. – Chcecie, żeby przypłacił za to życiem?

Podniósł się okrzyk aprobaty.

– Tak, panie!

Yoongi zaśmiał się. Śmiał się tak długo i głośno, aż wszyscy się uciszyli.

– Nie będzie pochodu cesarskiego, ale prawo do tygodnia bez egzekucji wciąż obowiązuje. Łamanie tego zakazu będzie surowo karane.

Spojrzał na poddanych. Ich niedouczone twarze niczego nie wyrażały.

– Chcecie egzekucji Kim Taehyunga? Musicie uszanować prawo. ZA TYDZIEŃ WASZ ZDRAJCA ZGINIE!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro