Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

                                                                                   ***

- Jaka twoja?! Jaka twoja?! Ja jestem niczyja.

- Moja, moja. To przeznaczenie kotku.

- Nie odzywaj się tak do mnie,bo...

- Ale ty już jesteś ze mną!

- Eh... No ok... Przy tobie jest mi dobrze.

- No właśnie, więc teraz idź powiedz to Jacobowi.

- Nie! Masz mu tego nie mówić! Jak on się dowie to ciebie zabije, a mnie wyrzuci z chatki.

- Ale...

- Buzia na kłódkę... Wilczku.

BRUNET

Powiedziała do mnie wilczku! Czy ona też coś do mnie czuje? Przecież musi! Jest moja. I tylko moja. A ten cały Jacob prędzej czy później się o tym dowie. Ja jeszcze do niej dzisiaj przyjdę. To się zdziwi. Jacob się bardzo zdziwi jak mnie zobaczy.

Kate

- Ja już się zbieram.- powiedziałam troszeczkę niezadowolona.

- Jeszcze tu przyjdziesz...- mruknął do mnie.

- No bardzo prawdopodobne. 

- Ja mam nadzieję, że jeszcze przyjdziesz.- warknął cichutko.

- O to się nie obawiaj... Ja idę.

Poszłam do chatki. Jacob wstał, zjadł śniadanie, które mu zrobiłam i poszedł na polowanie. Jak zwykle... Ja poszłam pozbierać jagód i poziomek. Następnie wybrałam się nad jezioro, go tam nie było. Pokąpałam się trochę. Poszłam do chatki się umyć i wysuszyć. Zjadłam coś. Przyszedł Jacob. Zrobiłam kolacje. On położył się do spania już o 20:00... Bo musiał mieć siłę na polowanie. Ja, umyłam się, przebrałam się w moją ulubioną piżamę z wilkiem, który wyje do księżyca. Spodnie od piżamy były czarne, a bluzka była z tym wilkiem. Nie miałam zamiaru tak wcześnie iść spać. Postanowiłam poleżeć w łóżku i poczytać książkę. Usłyszałam pukanie do szyby. Byłam zdziwiona, że ktoś puka do okna, o tej godzinie. Otworzyłam okno, a do środka wskoczył ten brunet.

- Co ty tu robisz?!- warknęłam do niego szeptem.

- A... Przyszedłem cię odwiedzić.

- Skąd wiesz gdzie mieszkam. O ile można powiedzieć, że tu mieszkam.

- Pachniesz różą, każdy wilkołak ma jakiś zapach.

- A po co tu przyszedłeś?

- Chciałem, żeby Jacob się o nas dowiedział.

- Na moje szczęście on śpi...

- Po coś jeszcze? Bo ja nie planowałam tu nieproszonych gości...

- Przyszedłem do mojej różyczki. Pięknej...

- Jeszcze przez ciebie będę miała kłopoty.

On przytulił się do mnie, a ja zaczęłam mruczeć.

- Tyle...- i odepchnęłam go od siebie.

- Pocałuj mnie.

- Nie!

- Daj mi buzi.

- Nie?

- Na pożegnanie.

- I tak jutro się zobaczymy.

- Bo nie wyjdę.

- Wyjdziesz, wyjdziesz.- byliśmy coraz bliżej otwartego okna.

- No proszę.- wypchnęłam go z pokoju.

- Nie proś.- był już na ziemi, ale nie chciał pójść. Jego głowa była w moim pokoju. Pocałowałam swoją rękę, nacisnęłam mu na usta, on się potknął, a ja zamknęłam okno. Widziałam jak wraca do domu. Położyłam się spać...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro