Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Była 5 rano. Poszłam nad jezioro, wiem, że godzinę wcześniej, ale no musiałam. Ono było takie piękne! Była już 6, a go nie było. Posiedziałam tak jeszcze pół godziny i poszłam do domu.

- Gdzie byłaś?

- Przeszłam się, bo spałeś, więc nie miałam co robić.- na szczęście się nie kąpałam. Ufff...

- Gdzie byłaś?

- Na polance.

- A gdzie?

- Na wschód.

I poszedł. Miałam nadzieję, że Jacob o niczym nie wie, ale mogło być inaczej... Czemu ten wilkołak się nie zjawił? Miał przyjść! I jeszcze przez niego będę miała kłopoty! W tej chwili zjawił się Jacob z dwoma wiadrami.

- Wyjątkowo puszczam cię nad jezioro, żebyś nabrała trochę wody, bo mieszkamy w lesie i zapasy powoli się kończą. Możesz tam chwile posiedzieć, ale za pół godziny masz być!

- Okej...- przynajmniej tyle, że mnie puścił.

                                                                           ***

Poszłam nad jezioro, nikogo nie było. Nabrałam już dwa wiadra wody i odstawiłam na bok. Siedziałam chwile i usłyszałam za sobą:

- Ej miałaś tu być wcześniej!

- Oh sory! Ale ja się nie spóźniam, nie to co ty! Popatrz na zegarek.- była 7:45.

- No przepraszam.

- Nie masz za co!- warknęłam do niego.

- Czy wyczuwam tu maleńką, nutkę zdenerwowania?

- Wcale nie jest taka maleńka!- i wepchnęłam go do wody- Jak już się z kimś umawiasz w dane miejsce, to przynajmniej dotrzymaj się godziny!

- No sory...- i wyszedł z wody.

- Ja już idę.- powiedziałam.

- Czekaj miałem coś sprawdzić!- i chwycił mnie za rękę.

- To sprawdzisz jutro! Bo dziś miałam rano czas, to najwyraźniej go zmarnowałeś!- wyrwałam mu się, ale on szedł za mną.

- Czekaj!

- Ale z ciebie osioł!

- Dlaczego?

- Głupi i uparty!

- Co? Ja WCALE nie jestem głupi! - pomyślał

- To sprawdzę to jutro ok?

- Ok!

- Ale zaczekaj jeszcze chwilę!

- Nie mogę, bo Jacob...- urwałam

- Co?

- Cicho! Czujesz go?

- No.

- Właź na drzewo, a ja wpadnę do wody, żeby zmyć twój zapach. On pomyśli, że to przez przypadek.

Podnosiłam wiadro, on wszedł na drzewo i patrzył od góry. Udawałam, że się poślizgnęłam i wpadłam do wody z krzykiem.

- Nic ci nie jest?!- spytał Jacob, a ja wyszłam cała mokra na brzeg.

- Nie... Dzięki. Zjawiłeś się w ostatniej chwili!

- Nie można cię nigdzie puścić samej przyciągasz kłopoty, a teraz choć do domu i się wysusz.

Jacob wziął dwa wiadra pełne wody i poszedł ze mną do chatki. Obróciłam się za siebie i zauważyłam jak brunet schodzi z drzewa. Poszłam do domu, umyłam się i wysuszyłam. Kiedy było późno zrobiłam kolację i poszłam spać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro