Rozdział 31
- Nie zamartwiaj się tak...- powiedział Arron.
- Jak mam się nie zamartwiać?!
- Uwierz mi on wróci.
- A co jak go zabiją?!
- Nawet o tym nie myśl!- Arron podniósł na mnie głos.
- Ale to mi się w samo w głowie pałęta.
- To przestań o tym myśleć mała.
- Jak mam o tym nie myśleć?!
- Weź relaksującą kąpiel...
- No dobrze.
Po relaksującej kąpieli zeszłam na dół. Arron siedział na kanapie.
- Ej Arron?
- Tak? Mała.
- Mogę iść tam do niego.
- Ani mi się waż! Jesteś pod moją opieką! Chris mnie zabije!
- No dobrze, to ja wracam do pokoju.
Weszłam do naszego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Czy Arron naprawdę myślał, że ja go posłucham? Bez dłuższego myślenia wyskoczyłam przez okno. Pod nieobecność Arrona wzięłam wcześniej ze sobą nóż. No to się zdziwi jak mnie nie będzie. Tym czasem ja pędzę do Chrisa...
Byłam na ogromnej polanie. Na środku stał Chris, przed nim jakiś inny facet, a ja kryłam się za drzewem. Oczywiście facet miał swoją watahę za sobą. Natomiast Chris był przy nich bez radny. Sam jak palec. Nie miał na kogo liczyć.
- Jak to?- spytał Chris.
- Zrozum to dla jej dobra...
- Ale jej jest dobrze!
- Na pewno nie u ciebie. Uwierz mi TY możesz jej tylko zaszkodzić.
- Ale...
- Przemyśl to...
ARRON
- Kate!- krzyknąłem z dołu- Jedzenie!
No co za baba. Idę po nią. Próbowałem otworzyć. Zamknięte. Siłowałem się z drzwiami, ale nic. W końcu kopnąłem je z impetem i wypadły z zawiasów. Kate nie było.
~ Wiedziałem, że to się tak skończy.
- A ja wiem, ze Chris mnie zabije...
~ Patrz na łóżko! Kartka!
Wziąłem do ręki list.
~ Przeczytaj!
- Arron. Nie złość się, że poszłam. Będę robiła co mi się będzie żywnie podobało. A teraz jestem w lesie :)
P.S W lesie... Ale idę szukać Chrisa...
No cóż poczekam na nią. Jak nie wróci do nocy to będziemy jej szukać.
KATE
O czym oni tak długo gadają? Spać mi się chce...
~ Wracajmy.- powiedziała wilczyca.
- Dlaczego?
~ Jesteś osłabiona po oznaczeniu.
- Śmieszne.- prychnęłam.
~ Nie udawaj twardziela, bo mówię ci prawdę. Chris jest na prawdę silny, a oznaczenie cię przez to osłabiło.
- Oj no dobrze, dobrze.- wymamrotałam i pobiegłam w stronę willi.
Przed domem czekał wkurzony, a może i gorzej Arron.
- Gdzieś ty była?!- ryknął wściekły.
- No napisałam ci, że idę do lasu...- wyminęłam go i weszłam do środka.
- Dobrze wiedziałaś, że nie możesz opuszczać willi.
- Oj, no Arron. Jestem na prawdę wykończona.- ziewnęłam na dowód.
- Porozmawiamy sobie później...- zamknął zły drzwi.
Szłam przed siebie. Byłam straszliwie zmęczona. Już nie wytrzymałam i upadłam nieprzytomna na ziemię...
ARRON
- Kate! Nic ci nie jest?- podbiegłem do nieprzytomnej dziewczyny. Wziąłem ją na ręce i położyłem delikatnie na kanapie.
- Wszystko będzie dobrze...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro