Rozdział 22
Nie wiedziałam co zrobić. Uciekać? Czy płakać. Oby dwa wyjścia były złe.
- Co tu się dzieje?!- ryknął Chris.
- Nic...- mruknęłam...
- Nic?! Nic?! Jak to nic?!
- Ja mu tylko podziękowałam...- Chris już chciał skoczyć na Arrona, ale zasłoniłam go swoim ciałem.
- Zejdź mi z drogi...
- Nie! Jesteście braćmi do cholery! Chyba się nie pozabijacie!- wrzasnęłam tak, że nastała cisza.- Jesteście BRAĆMI!
- Kate z drogi...- tym razem odezwał się Arron. Czy oni już do reszty zwariowali?! Posłusznie usiadłam na łóżku i patrzyłam jak zaczynają się bić... Już nie mogłam ich znieść. Są braćmi, a biją się o pierdoły. Postanowiłam to wszystko przerwać.
- Dosyć!- wrzasnęłam- Czy wam do reszty odbiło?! Jesteście braćmi! A to do czegoś zobowiązuje! Rozumiem, jeśli byłby to jakiś facet, którego nie znasz, moglibyście się bić. Ale WY do cholery jesteście braćmi! Nie możecie się normalnie zachowywać?! A teraz przesuńcie się, wychodzę...
Ustąpili mi, ale jeszcze dodałam:
- Ale wcześniej wam przywale...- zaczęli się śmiać. Co ich tak rozbawiło? Uspokoili się dopiero, gdy przyłożyłam im z liścia. Nie było im do śmiechu... Wyszłam i usiadłam na kanapie...
ROZMOWA ARRONA Z CHRISEM.
- Yyyy, trzeba ją przeprosić...- zaczął Chris.
- Najpierw my powinniśmy to zrobić...
- Przepraszam...
- Też...
Wyszli z pokoju.
KATE
- Kate, przepraszamy...
- Co wy bliźniacy, że w tym samym czasie gadacie? Przyjmuje przeprosiny... Ale jak to się powtórzy to nie wytrzymam!
Arron i Chris dosiedli się koło mnie. Jestem otoczona. Super! Włączyłam jakiś program, wypadło na wiadomości...
- Błagam tylko nie to...- jęknął Arron.
Ale ja tylko klepnęłam go w ramię, żeby był cicho. Słuchałam:
Ostatnio ludzie znaleźli opuszczoną szkołę w lesie. Jak się okazało wcale nie była opuszczona. Chodziły w niej dzieci. Miały tak po szesnaście lat. Nauczyciele postanowili zorganizować im lekcje oraz się nimi zająć, jednak nauczyciel tamtej nocy nie wrócił do domu. Znaleziono go nieprzytomnego w kantorku. Był przywiązany do mopa. Już wszystko z nim dobrze. Nadal nie wiemy kto to zrobił.- uniosłam jedną brew i popatrzyłam na Arrona, który się cicho zaśmiał- Jest zakaz chodzenia do lasów. Szkołę, zostawiamy w spokoju. Dobranoc!
- Przepraszam bardzo, jakie dzieci!- wrzasnął Chris, a my zaczęliśmy się śmiać.
- Tym to mnie rozwalili...- zaśmiałam się- Przynajmniej mamy spokój...
- Arron zostajesz na noc.
- Nie wyraziłem na to zgody- powiedział Arron.
- Nie musisz... Śpisz na kanapie.
- Błagam tylko spijcie, a nie.- my zaczęliśmy się głośno śmiać
- Rozwalasz...
Arron po umyciu się, wygodnie ułożył się na kanapie i przykrył kocem. Chris postanowił wtrynić mi się pod prysznic, no cóż... Dokładnie owinął mnie ręcznikiem, on zrobił to samo, tylko widać mu było brzuch. Przebrałam się w piżamę, a on ubrał coś do spania, chyba bokserki. Ułożyłam się obok niego i mocno przytuliłam. Po kilku minutach zasnęłam...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro