Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

Obudziłam się o 4:30. Bruneta nie było... Ubrałam się szybko i poszłam nad jezioro. Była 5:00 brunet już tam czekał.

- Cześć kwiatuszku!

- Hej... Nikogo nie ma?

- Nie...

- Właśnie, że ktoś jest...- usłyszałam głos Jacoba- Kto to?

- Eee... To jest...

- Nikt!- prychnął Jacob.

- A ty? To kto?!

- Ja jestem jej chłopakiem.

- Co?!- wrzasnął brunet.

- Nieprawda! On kłamie!

- Nie pamiętasz Kate jak mnie pocałowałaś?

- Kate gadaj co między wami zaszło!

- No właśnie nic! On kłamie. Przyznaj się kundlu!

- Ja nie kłamie!- powiedział Jacob.

- Czyli mnie zdradziłaś?!

- Nie!

- Popatrz mi w oczy!- uniosłam wzrok, nasze oczy błysnęły- Czemu kłamiesz? Śmieciu!- zwrócił się do Jacoba.

- Naprawdę wierzysz tej babie?! 

- Przymknij się... Wiem, że ona nie kłamie, ale za to ty kłamiesz!

- Myślałem, że mnie kochasz Kate...

- Ona kocha mnie!

- Nieprawda! Kim ty dla niej jesteś?!

- Kate powiedz mu...

- On... Jest moim przeznaczonym.

- Co?! To niemożliwe! Ja miałem z tobą być!

- Ona jest moja!

- To się jeszcze okaże!

- Jacob, proszę cię nie rób tego! Nie zaczynaj do niego! On cię zabije!

- Ta na pewno! Jest słaby!

Zmienili się w wilki, w tej chwili Jacobowi pobladła twarz...

- Godny przeciwnik...

Zaczęli się gonić. Potem szarpać i drażnić. Na końcu zaczęła się walka. Chris bez problemu przegonił Jacoba. Zmienił się w człowieka i powiedział:

- Pakuj rzeczy...

Szybko pobiegłam do chatki się spakować. Następnie wymieniliśmy spojrzenia z Jacobem. Chciał coś powiedzieć, ale ja zatrzasnęłam za sobą drzwi. Czekał tam Chris.

- Chodź...

Byliśmy przed jego chatką. Weszłam do domku i spytałam:

- To... Gdzie teraz mieszkam?

- No u mnie...

- Ale... W sensie masz dla mnie jakiś pokój?

- No mam...- na jego twarzy pojawił się uśmiech.

- A gdzie mam spać?

- Będziesz spała ze mną w sypialni...

- Robisz to specjalnie!

- No może...

Rozpakowałam rzeczy. Ciuchy schowałam do szafy. Musiałam zapoznać się z nowym miejscem. Było już późno, więc poszłam się umyć. Oczywiście wcześniej byliśmy nad jeziorem. Przebrałam się w piżamę, a gdy weszłam do pokoju zobaczyłam go z moim czarnym stanikiem...

- Czemu męczysz mój biedny stanik?

- A czemu ty nie dajesz m buziaków...

- Oddaj!

- Nie...

- Dawaj...

- Nie...

Więc ja wzięłam jego ulubioną koszulkę...

- Oddaj...- powiedziałam.

- No okej... Wymiana. Ty dajesz koszulę, a ja daję ci stanik...

Wymieniliśmy się, a potem ukryłam moją "zdobycz". Położyłam się obok niego...

- Ja tu nie zasnę...

- Zaśniesz, zaśniesz...- i przytulił mnie mocno.

- Nie ułatwiasz...

Odwróciłam się na bok... Jeden, drugi, na brzuch, aż w końcu spadłam z łóżka.

- Co ty robisz?

- A ja wiem?

- Wstawaj.

Wstałam, położyłam się na łóżko i zasnęłam...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro