Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

Obudziłam się o 5:00. Faktycznie, bruneta nie było. Ale była porozwalana szafa, a dokładniej w niej ciuchy. Szybko wszystko poukładałam i ubrałam bluzkę z krótkim rękawkiem; moro. Oraz krótkie, czarne, jeansowe spodenki. Poszłam nad jezioro. Znów zobaczyłam Simona

- Czego chcesz?!- warknęłam do niego.

- Już ci mówiłem... Ciebie.

- Ale ja jestem zajęta.

- Mogę cię odbić. Twojego chłopaka tu nie ma... I tym razem nic ci już nie pomoże.

- Wiesz... Może ja już pójdę...

- A dokąd się wybierasz? Chyba nie do domu?

- A żebyś wiedział!

- Nie tak prędko...- i zablokował mi drogę. W myślach błagałam, żeby brunet się zjawił. Lecz na razie go nie było.- I co?! Gdzie ten twój wilk?! Nawet obronić cię nie umie! Ja będę lepszy!

- Umie, umie...- usłyszałam jego głos. Mój wilk już tu był. Simon uciekł w popłochu.

- Dzięki, że jesteś!

- Byłem tu wcześniej. Chciałem zobaczyć co się stanie i zrobić na tobie wrażenie. 

- Co?!

- Możesz mnie pocałować!- dodał dumny.

- Za to! To ty możesz mnie pocałować! Ale gdzieś indziej!- krzyknęłam zdenerwowana.

- Przepraszam, od dzisiaj będę tu codziennie po 5:00.

- Ja mam nadzieję.- warknęłam do niego- Bo na razie trochę kiepsko ci to idzie.

- No wiem. Nie jestem najlepszy.

- Eh...

- Ładnie wyglądasz...- i spenetrował mnie wzrokiem.

- Dzięki... A teraz idę do domu.

- Idę z tobą.

Szliśmy w stronę chatki. Weszliśmy do mojego pokoju. Za nim poszłam się myć powiedziałam:

- Tylko nie ruszaj moich rzeczy!

- Eh... A już myślałem!

Umyłam się i weszłam do pokoju w tym samym ubraniu co wcześniej.

- Niestety znowu muszę cię wepchnąć do szafy...

Zanim zdążył coś powiedzieć był już w jej środku. Jacob wstał, więc zrobiłam mu śniadanie.

- Jakoś inaczej pachniesz...

- Coś ci się wydaje, bo przed chwilą się myłam.

- A ok... Bo już myślałem, że kogoś masz.

Zjedliśmy śniadanie rozmawiając. Ten czas zleciał nam szybko. Następnie Jacob poszedł na polowanie. Poszłam zobaczyć co robi brunet. Otworzyłam drzwi i ujrzałam go z moim stanikiem w rękach.

- Co ty robisz?! Miałeś nie grzebać w półkach! 

- No co? Był w szafie.

- Pewnie zaplątał się w inne ciuchy. Oddaj.

- A po co? Myślę, że bez niego będzie ci ładniej.

- Dawaj!- oddał mi stanik, a ja schowałam go do półki.- Miałeś nie ruszać moich rzeczy!

- No... Nie mogłem się oprzeć...

- Chodź nad jezioro.- wcześniej założyłam na siebie strój kąpielowy. On bez wahania się zgodził. Kiedy byliśmy już na miejscu, on zdjął koszulkę, a ja zobaczyłam jego umięśniony tors. Sama już byłam w stroju kąpielowym, ale tym razem w stylu moro. Nie zastanawiałam się długo i wskoczyłam do wody. Brunet zrobił to samo. Teraz nie przeszkadzało mi jego towarzystwo, no chyba, że niekiedy. On zaczął chlapać mnie wodą.

- Przestań!- powiedziałam mu, śmiejąc się przy tym.

- Nie!- teraz ja zaczęłam go chlapać, na co powiedział- Dobra koniec!

Przestaliśmy się chlapać wodą. Było tak pięknie. Po godzinie wyszliśmy z wody. Wytarłam się w ręcznik. Miałam założyć bluzkę, ale w tedy usłyszałam:

- Zostań na razie w stroju kąpielowym. Tak ci w nim pięknie.- na co lekko się zarumieniłam. Nie umknęło to uwadze bruneta.- Różowo-czerwona jak róża.

Rozłożyłam ręcznik na trawie i zaczęłam się opalać. Jednak nie miałam za dużo spokoju, bo brunet od razu zaczął gadać:

- Jak wy możecie tak leżeć i nic nie robić?

- Uwierz mi, to wcale nie jest łatwe.- podniosłam się z ziemi. On zrobił to samo. Złożyłam koc. A on niespodziewanie pocałował mnie. Było mi wtedy bardzo przyjemnie. Oderwaliśmy się od siebie i oboje poszliśmy w dwie strony.

- Do zobaczenia...- powiedział.

- Do zobaczenia.

Późnym wieczorem wrócił Jacob. Zjadł kolację i położył się spać. Ja zrobiłam to samo...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro