Rozdział 8
Jacob poszedł na polowanie. Nawet śniadania nie zjadł. Powiedział, że sobie zrobił. O 10:00 poszłam nad jezioro. Mojego wilka tam nie było. Za to był inny. Jakiś rudy. Podszedł do mnie i powiedział:
- Witaj ślicznotko, ja jestem Simon.
- Nie szukam towarzystwa...
- Właśnie znalazłaś odpowiednie dla siebie.
- Czego chcesz?
- Ciebie. Nic więcej...
- Spadaj kundlu.
- Moglibyśmy stanowić niezłą parkę...
- Nie nie moglibyście.- powiedział nagle brunet, który w jakiś nieokreślony sposób się tu znalazł.
- Jesteś...- powiedziałam z ulgą i lekko przygryzłam wargę. Zaimponował mi. Jest mnie godny.
- A ty? To kto?- spytał Simon.
- Jej chłopak. Mówiła, że nie szuka towarzystwa.
- Wcale nie musi być twoja.- powiedział wilk. I w tedy brunet zmienił się w wilka. Był od Simona dużo większy.
- E... Dobra. Jest twoja, jest twoja...- i zaczął się wycofywać.
- A może jednak chcesz dostać w ryj?- zaproponował mu brunet- A ty różyczko? Co o tym sądzisz?
- Myślę, że mógłbyś mu przywalić... Choćby ode mnie.- i na mojej twarzy ukazał się uśmieszek.
Brunet i Simon zmienili się w ludzi. Brunet najpierw zaczął się z nim gonić, a kiedy go złapał, przyprowadził go do mnie, żebym wszystko widziała. Na moich oczach z pięści uderzył go mocno w twarz na co Simon upadł na ziemię.
- Jak jeszcze raz cię przy niej zobaczę, to wolisz nie wiedzieć co się z tobą stanie!- na to Simon uciekł. Kiedy do mnie podszedł, chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył, bo oddałam mu pocałunek. Kiedy oderwaliśmy się od siebie powiedziałam:
- Dzięki...
- Nie ma za co, ale te buziaki mogłabyś mi dawać codziennie!
Oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Chodź do mnie, bo ja u ciebie już byłem.
- No... dobra.
Szliśmy w stronę chatki bruneta, gdy już byliśmy na miejscu, ujrzałam średniej wielkości chatkę z drewna. Wokół niej był malutki ogródek. Nic w nim nie było. Sama trawa i trochę polnych kwiatków.
- Ładnie tu masz...
Weszłam do chatki. Była w niej: kuchnia, łazienka, salon, przedpokój, jego małe biuro,w którym trzymał papiery i takie tam i sypialnia. Był to skromnie urządzony domek, lecz pokoje były ładnie urządzone.
- Wiesz, że kiedyś będziesz tu mieszkała.
- No nie wiem czy uda ci się mnie tu zaciągnąć na czas dłuższy.
Po godzinie zorientowałam się, że już muszę iść.
- Już muszę iść.
- Odprowadzę cię.
Poszedł ze mną do chatki. Nikogo tam nie było. Poszliśmy do mojego pokoju. On w nim został, a ja poszłam się umyć. Kiedy wróciłam zobaczyłam, że brunet grzebie w mojej szafie.
- Co ty robisz?!
- Patrze w co ubiera się moja dziewczyna. Mało sukienek, kilka par leginsów; granatowe, niebieskie i czarne. Dużo bluzek z krótkim rękawkiem, getry i kilka krótkich spodenek. Widzę, że lubisz czarne spodnie. I bluzki z wilkami i moro. Ogólnie ciemne kolory i...
- Ogólnie, to nie powinieneś grzebać mi w szafie.
Przebrałam się w inną piżamę, ale tym razem z czarnym wilkiem.
- Ładnie wyglądasz...
- Dzięki. Jest już późno, Jacob za chwilę wraca, a ty tu jesteś.
- Jeszcze chwilę tu posiedzę.
W tej chwili Jacob wszedł i powiedział:
- Już jestem!
Ja wepchnęłam bruneta do szafy i poszłam na kolacje. Po kolacji Jacob na moje szczęście poszedł spać. Ja poszłam do pokoju. Otworzyłam szafę, z której wyszedł brunet. Godzinkę pogadaliśmy, a o 22:30 powiedziałam:
- Ja już idę spać. Wracaj do domu.- i położyłam się na łóżko. Poczułam jednak, że ktoś postanowił mnie trochę podrażnić i położył się koło mnie. Przytulił mnie do siebie. Było mi tak wygodnie, więc nie miałam nic do zarzucenia.
- Rano mnie już nie będzie.
- Tylko nie mów Jacobowi.
- Dobra...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro