Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

Jacob poszedł na polowanie. Nawet śniadania nie zjadł. Powiedział, że sobie zrobił. O 10:00 poszłam nad jezioro. Mojego wilka tam nie było. Za to był inny. Jakiś rudy. Podszedł do mnie i powiedział:

- Witaj ślicznotko, ja jestem Simon.

- Nie szukam towarzystwa...

- Właśnie znalazłaś odpowiednie dla siebie.

- Czego chcesz?

- Ciebie. Nic więcej...

- Spadaj kundlu.

- Moglibyśmy stanowić niezłą parkę...

- Nie nie moglibyście.- powiedział nagle brunet, który w jakiś nieokreślony sposób się tu znalazł.

- Jesteś...- powiedziałam z ulgą i lekko przygryzłam wargę. Zaimponował mi. Jest mnie godny.

- A ty? To kto?- spytał Simon.

- Jej chłopak. Mówiła, że nie szuka towarzystwa.

- Wcale nie musi być twoja.- powiedział wilk. I w tedy brunet zmienił się w wilka. Był od Simona dużo większy.

- E... Dobra. Jest twoja, jest twoja...- i zaczął się wycofywać. 

- A może jednak chcesz dostać w ryj?- zaproponował mu brunet- A ty różyczko? Co o tym sądzisz?

- Myślę, że mógłbyś mu przywalić... Choćby ode mnie.- i na mojej twarzy ukazał się uśmieszek.

Brunet i Simon zmienili się w ludzi. Brunet najpierw zaczął się z nim gonić, a kiedy go złapał, przyprowadził go do mnie, żebym wszystko widziała. Na moich oczach z pięści uderzył go mocno w twarz na co Simon upadł na ziemię.

- Jak jeszcze raz cię przy niej zobaczę, to wolisz nie wiedzieć co się z tobą stanie!- na to Simon uciekł. Kiedy do mnie podszedł, chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył, bo oddałam mu pocałunek. Kiedy oderwaliśmy się od siebie powiedziałam:

- Dzięki...

- Nie ma za co, ale te buziaki mogłabyś mi dawać codziennie!

Oboje zaczęliśmy się śmiać.

- Chodź do mnie, bo ja u ciebie już byłem.

- No... dobra.

Szliśmy w stronę chatki bruneta, gdy już byliśmy na miejscu, ujrzałam średniej wielkości chatkę z drewna. Wokół niej był malutki ogródek. Nic w nim nie było. Sama trawa i trochę polnych kwiatków.

- Ładnie tu masz...

Weszłam do chatki. Była w niej: kuchnia, łazienka, salon, przedpokój, jego małe biuro,w którym trzymał papiery i takie tam i sypialnia. Był to skromnie urządzony domek, lecz pokoje były ładnie urządzone.

- Wiesz, że kiedyś będziesz tu mieszkała.

- No nie wiem czy uda ci się mnie tu zaciągnąć na czas dłuższy.

Po godzinie zorientowałam się, że już muszę iść.

- Już muszę iść.

- Odprowadzę cię.

Poszedł ze mną do chatki. Nikogo tam nie było. Poszliśmy do mojego pokoju. On w nim został, a ja poszłam się umyć. Kiedy wróciłam zobaczyłam, że brunet grzebie w mojej szafie.

- Co ty robisz?!

- Patrze w co ubiera się moja dziewczyna. Mało sukienek, kilka par leginsów; granatowe, niebieskie i czarne. Dużo bluzek z krótkim rękawkiem, getry i kilka krótkich spodenek. Widzę, że lubisz czarne spodnie. I bluzki z wilkami i moro. Ogólnie ciemne kolory i...

- Ogólnie, to nie powinieneś grzebać mi w szafie.

Przebrałam się w inną piżamę, ale tym razem z czarnym wilkiem.

- Ładnie wyglądasz...

- Dzięki. Jest już późno, Jacob za chwilę wraca, a ty tu jesteś.

- Jeszcze chwilę tu posiedzę.

W tej chwili Jacob wszedł i powiedział:

- Już jestem!

Ja wepchnęłam bruneta do szafy i poszłam na kolacje. Po kolacji Jacob na moje szczęście poszedł spać. Ja poszłam do pokoju. Otworzyłam szafę, z której wyszedł brunet. Godzinkę pogadaliśmy, a o 22:30 powiedziałam:

- Ja już idę spać. Wracaj do domu.- i położyłam się na łóżko. Poczułam jednak, że ktoś postanowił mnie trochę podrażnić i położył się koło mnie. Przytulił mnie do siebie. Było mi tak wygodnie, więc nie miałam nic do zarzucenia.

- Rano mnie już nie będzie.

- Tylko nie mów Jacobowi.

- Dobra...


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro