Rozdział 36
Byłam już w domu. Chrisa nie mogłam nigdzie znaleźć, i dobrze.
~ Dobrze? No właśnie nie dobrze!
- Oj, przeżyjesz... Gdzieś tu jest...
~ Nie prawda!
- Użyj zmysłów i szukaj...- zaśmiałam się.
~ To tak nie działa...
- To mi wytłumacz...
~ Ty też musisz chcieć go znaleźć!
- Trochę od niego odpocznę...
Położyłam się na łóżku i zasnęłam...
5 godzin później...
Moja wilczyca mruczała coś pod nosem i mnie obudziła.
- Ile ja spałam?
~ Dokładnie 5 godzin 1 minutę i 2 sekundy...
- Nie miałaś nic innego do roboty, tylko liczenie ile śpię?- spytałam poirytowana.
~ Przyszedł!- pisnęła i rozbolała mnie głowa.
Zeszłam na dół i zobaczyłam Chrisa.
- Cześć skarbie...- chciał mnie przytulić, ale wyminęłam go- Co ty taka nie w humorze?
- Bo pewien debil, wywalił mnie z pokoju i naraził na innego samca...
- Że co?!- teraz zepsułam mu humor! Ou jea!
- Nic...
- Gadaj!
- Nie ma co mówić. Nie było cię, więc poszłam do lasu i spotkałam Lucasa...
~ Musiałaś...
- Kto to?
- Kochanek...- ale się nabrał.
- Jaki kochanek?!- ryknął- Ja cię nie zdradzam, a ty taka... Niewierna!
- I ty to bierzesz na poważnie?! W życiu bym cię nie zdradziła.
- Czekaj, co?
- Nabrałam cię za to, że wywaliłeś mnie z pokoju i zniknąłeś na ponad 5 godzin!
- Ehh... Nie mam do ciebie siły...
- Ja do ciebie też...
Poszłam się myć. Kiedy wyszłam z łazienki w piżamie z wilkiem, który wyje do księżyca zobaczyłam Chrisa... Tylko nie miał koszulki, a na ręce miał... Tatuaż?
- Co ty tam masz?- zapytałam ciekawa.
- Tatuaż...
- Tatuaż?! Po co ci on?
- Widać, że jestem wilkołakiem...
- Nie, nie widać... To, że masz tatuaż z wilkiem i lasem nic nie znaczy...
- Znaczy i to wiele. Na przykład to, że jestem nieprzewidywalny...
- Eh... Prędzej ja jestem nieprzewidywalna...
- Tak masz rację... Szybę stłukłaś...
- No widzisz... Będę nadal uciekała...- przerwał mi.
- Ale nie przez okno!- zaśmiał się.
- A niby czemu?
- Szyba pancerna...
- To przez drzwi!- wystawiłam mu język.
- A jak będą zamknięte?- uniósł jedną brew.
- To nie wiem!
- Wtedy zostaniesz ze mną w pokoju...
- Ale jak to? Nie będę mogła wyjść?
- Powtórz...
- Wtedy zamknę się w łazience...
- Nie mam do ciebie siły...
- Powtarzasz się...- przekręciłam oczami.
- Ładny tatuaż?
- Piękny...- dodałam z sarkazmem.
- Ale tak na poważnie...
- No na poważnie!- znowu sarkazm- Ale tak na serio to mnie się podoba...- przygryzłam wargę, żeby nie mógł się powstrzymać...
- Błagam... Nie rób tak...- zaczął się do mnie powoli zbliżać.
- No chodź...- zachęciłam go palcem...
Już miał się na mnie rzucić, gdy ja umknęłam do łazienki i zamknęłam drzwi na klucz.
- Otwieraj!- zaśmiał się.
- Ktoś tu nie może się oprzeć!- śmiałam się.
- Otwieraj, bo wyważę te drzwi!
- Śmieszne...
- Ja nie żartuję!
- Daj mi chwilkę...
A co jeśli jednak to zrobi? Przecież jest do tego zdolny. Jest silniejszy i odważniejszy.
Powoli przekręciłam kluczyk w drzwiach. One momentalnie otworzyły się z hukiem i zostałam przerzucona przez ramię.
- Następne porwanie?!- krzyknęłam poirytowana jego zachowaniem.
- Tak, ale tym razem do sypialni...
- A ja chcę do lasu...
- Chcesz w lesie?- spytał zaskoczony moją odpowiedzią.
- Nie w lesie! Ja chcę na spacer!
- W piżamie?
- Ugh, zamknij się wreszcie!
Zostałam rzucona na łóżko. Chris chciał na mnie wskoczyć, ale obróciłam się na bok. Chłopak zaliczył glebę na materac. Na szczęście był miękki.
- Wracaj!- droczył się ze mną szarpiąc za moją bluzkę...
- Będziesz mi to prasował!- momentalnie puścił. I oto jego słaby punkt...
- Chodźmy spać...
- Dobry pomysł...- ziewnęłam.
- Dobranoc...
- Dobranoc...
Kilka minut później...
Rozpętałam wielką bitwę na poduszki. Mieliśmy iść spać, ale mnie się nie chciało... Zaczęło się od tego, że przez przypadek walnęłam Chrisa ręką, a skończyło się na tym, że oberwałam poduszkom...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro