Rozdział 20
Wstałam o 6:00. Umyłam się, ubrałam i zjadłam śniadanie. Z Chrisem poszliśmy do szkoły. Kiedy już byliśmy, nie spotkaliśmy nikogo na korytarzu. Cisza... Weszliśmy do sali i omal nie padliśmy. Wszyscy siedzieli w ławkach. Koło tablicy kręcił się niespokojnie nauczyciel...
- Dwa... Spóźnienia. Pierwszego dnia szkoły...
Arron i chłopaki popatrzyli na mnie smutni. Agnes i Jessicy nie było do śmiechu. Tak jak pozostałym dziewczynom i chłopcom. Ja i Chris nie wiedzieliśmy co się dzieje.
- No halo! Do ławek!
Otrzepaliśmy się i posłusznie poszliśmy do ławek. Ja siedziałam z Arronem, a Chris z Brianem. Spytałam Arrona:
- Co tu się do cholery wyprawia?!
- Mamy lekcje...
- Jak to?! Od kiedy?!
- Posłuchaj. Ludzie znaleźli jakąś szkołę w lesie. Dziwne... Prawda? Sprawdzający uciekli z obawy. Teraz tylko uczniowie to wilkołaki. Ten nauczyciel nie jest jednym z nas. Dlatego każdy zachowuje się inaczej... Trzeba się ich pozbyć. Trzeba bardzo uważać.
- Kto tam rozmawia?!- ryknął nauczyciel... Każdy siedział cicho- Jeszcze raz kogoś usłyszę, uwaga! Dzwonię do waszych rodziców. Jak masz na imię?- powiedział do mnie.
- K-Kate.
- Już, numer do twoich rodziców.
Arron patrzył na mnie smutno. Chris omal nie wybuchł ze złości. Był jak tykająca bomba, która wkrótce wybuchnie. Tik, tak, tik, tak.
- Ale...
- Żadnych ale Kate! Jesteś niedobrą uczennicą!
Już nie wytrzymywałam tej presji. Omal się nie rozpłakałam. Nauczyciel patrzył na mnie groźnie.
- Już!
- Ja nie mam rodziców!- zerwałam się z krzesła i wyszłam z hukiem. Cała klasa popatrzyłam na nauczyciela z zażenowaniem. Wszyscy wzdychali.
ARRON
- Chris! Gadaj. Wiem, że ona ma rodziców!
- Nie ma...
- Na pewno! Kto kłamie to dostanie uwagę!
- Nie dociera do pana?! Ona nie ma rodziców!- przyłożył nauczycielowi w twarz. Ten upadł.
- Dzwonię po policję.
Wstałem, wziąłem nauczyciela na ręce i powiedziałem:
- Jesteś zwolniony...
- Nic mi nie rób...
- To nie dzwoń na policję...
- Nie zadzwonię...- wyrwałem nauczycielowi telefon z ręki i rzuciłem w krzaki.
- Nic ci nie zrobie... Tylko zamknę w kantorku i przywiąże do mopa...
Jak powiedziałem, tak zrobiłem. Następnie oznajmiłem:
- Jesteśmy wolni! Szkoły od dzisiaj nie ma... Będziemy się codziennie spotykali nad Wiecznym Strumyczkiem. Spotkania są od 7:00 do 14:00. Możemy zostać ile chcemy.
Wszyscy wiwatowali.
- A teraz idę szukać Kate!- oznajmił Chris. Brian i ja pobiegliśmy za nim.
KATE
Idiota! Przypomniał mi! Jak mógł?! Jak śmiał?!
~ Zabiję go!- warczała moja wilczyca.
- Spokój...
Wilczyca umilkła... Zobaczyłam Chrisa i chłopaków biegnących w moją stronę.
- Kate! Nic ci nie jest?
- Nie... Wszystko dobrze... Co z nauczycielem?
- Przywiązałem go do mopa i wrzuciłem do kantorka...- powiedział dumnie Arron.
- Dzięki...- mruknęłam pod nosem.
- Od jutra spotykamy się nad Wiecznym Strumyczkiem...
- Okej, a co ze szkołą?
- Nie ma jej...
Zaczęliśmy się śmiać. Nareszcie jesteśmy wolni! Spokój od tej szkoły! Od nauczyciela! Wolność!
- Może spotkanie u mnie?- zaproponował Chris.
- Jasne! A o której?
- O 20:00. Widzimy się potem pa!
- Pa.
Rozeszliśmy się w swoje strony. Bardzo się ucieszyłam. Spokój. Ah...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro