Rozdział 12
Obudziłam się... Nie wiem o której godzinie. Było ciemno. Próbowałam wstać i uderzyłam się w głowę. Zabolało. Rozejrzałam się. Po bokach było jasno, czyli że wpadłam pod łóżko... Po 10 minutach jakimś cudem wyczołgałam się z pod łóżka. Chrisa nie było. Poszukałam w chatce... Pewnie poszedł na polowanie. W każdym razie ja poszłam nad jezioro...
CHRIS (BRUNET)
Gdzie ona jest? Może u Jacoba?! Może ją porwał, gdy spałem?! Może sama do niego poszła, bo ja jej się znudziłem?! Mniejsza... Wchodzę! Wszedłem do domu Jacoba, ten wzdrygnął się na mój widok...
- Czego chcesz?
- Kate!
- Co?!
- Gadaj! Gdzie ona jest?!
- U mnie jej nie ma!
- Jesteś tego taki pewien???
- Jak nie umiesz zadbać o swoją dziewczynę, to proszę bardzo! Zgubiłeś ją!
- Wiem, że ona u ciebie jest!
- Poszukaj nad jeziorem... Ona zawsze tam łazi...
Zatrzasnąłem za sobą drzwi i biegłem w stronę jeziora. Tam ujrzałem moją piękną Kate.
- Gdzieś ty była?!
- W chatce...
- Martwiłem się o ciebie! Już myślałem, że Jacob cię porwał czy coś!
- Ty głuptasie!!!
- Gdzie byłaś?!
- Pod łóżkiem.
- Co?!
- No wpadłam pod łóżko...
Moja mina wyglądała mniej więcej tak: -.-
Kate
Ale głupek! On myślał, że ja do Jacoba wrócę?! Do tej świni?! Nigdy! Byłam w czarnym stroju kąpielowym. Po godzinie wróciliśmy do domku.
- W co się ubrać???- spytałam.
- Może w czarny stanik?
- A gdzie on jest?
- He, he.
- Chris!
- Wiesz co? Ja nawet wolę żebyś go ubrała..- na jego twarzy pojawił się uśmieszek.
- Co ty kombinujesz?
- Nieważne...
- Ja tego stanika nie założę, bo wtedy będziesz męczył mnie!
- Jaka mądra... Choć ja myślałem, że kwiatki nie myślą...- ktoś postanowił się ze mną podrażnić.
- A ja myślałam, że w tym domu nie mieszka osioł!
- Chciałbym się umówić z moją koleżanką...
- Też jest wilkołakiem?
- Nie... Jest człowiekiem!
- To ty się z nimi zadajesz?! Jak chcesz to się umawiaj...
- To ci nie przeszkadza?
- Nie bo ja... Się chyba z Jacobem umówię... Wiesz od dawna się w nim kochałam... Moglibyśmy być parą, albo z Simonem...- już miałam wyjść z pokoju (sypialni) ale ktoś złapał mnie za rękę i rzucił na łóżko...
- Nawet nie próbuj! Jesteś moja i tylko moja! Nikt więcej nie ma prawa z tobą być!
- A ty? To co?!
- Przecież żartowałem! Coś ty! Ludzie są okropni! Przynajmniej w tym mieście!
- Ja też żartowałam... I udało mi się wzbudzić w tobie zazdrość... Prawda?
- Prawda!
Kiedy wypowiedział te słowa pocałował mnie. Następnie lekko przygryzł mi wargę na co krzyknęłam:
- Au!- On zszedł z łóżka i patrzył na mnie zdziwiony.
- No co?!
- Chowaj te kły!
- Nie moja wina! Ty we mnie zbudzasz prawdziwego wilka.
- Chowaj kły!- schował kły.
- A co ci w nich przeszkadza?
- Może to, że gryzą bez opamiętania???
- A co ci one zrobiły?
- Przez nie bolą mnie usta i nie będę mogła cię całować...
- Cholera! Przepraszam...
Ubrałam się. Potem poszłam pozbierać poziomek i jagód... Brunet w tym czasie poszedł na polowanie... Wróciliśmy do chatki, zjedliśmy obiad, a resztę dnia rozmawialiśmy ze sobą. Był już wieczór, przebrałam się w piżamę.
- Sexy wyglądasz w tej piżamie...
- Dzięki...
Położyłam się na łóżko i przykryłam kołdrą. Brunet położył się koło mnie i pocałował, lecz ja odepchnęłam go od siebie...
- Mówiłam, że bolą mnie usta...
- No wiem, ale...- zaczął całować mnie po szyi. Znowu go odepchnęłam.
- Przestań!
- Dobra, dobra...
Odwróciłam się na bok drugi. Chris mnie przytulił. Było mi wygodnie. Od razu zasnęłam...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro