Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

50.Damon Salvatore.Salph End.

-Gdzie jedziemy?-spytałem.
-Do Salph End-odpowiedziała mi Isobel-pocałujesz mnie tak jeszcze raz?
-Nigdy kochana-odpowiedzialem patrzac się na nią.
-Zmienisz zdanie-powiedziała kładąc rękę na moim udzie.
-Taaak-powiedziałem-napewno.
Po kilku minutach byliśmy na miejscu przed nie wielkim domem jednorodzinnym.
-Wysiadaj Damonie.
-Biegnę, skaczę krolowo-powiedziałem sarkastycznie.
Powoli wysiadłem z auta i idąc za Isobel weszliśmy do domu.
-A tak naprawdę czego ode mnie chcesz?-spytałem siedząc na kanapie.
-Chcę ciebie. Poprostu-usiadła na kanapie wtulając się we mnie.
-Jaką mam pewność ,że ich nie skrzywdzilaś?-spytałem patrząc na nią.
-Przyjdą po ciebie.
-Co?
-Przyjdą. Zobaczysz-zaśmiała się po czym zamknęła oczy i zasnęła.
___Perspektywa Stefana___
-Zaraz bęsziemy w tym domu-powiedziałem do dziewczyn.
Ale się wpakowałem.
W aucie twoja ex wampir, czarownica, oraz obecna dziewczyna wampir-przyjacółka twojej ex.
-Okej-powiedziała Caroilne poprawjając się na siedzeniu obok mnie.
Tak jak mówiłem po kilku minutach dojechaliśmy na miejsce.
-Już jesteśmy-powiedziałem wysiadając z auta.
-Co teraz?-spytała Elena.
-Znasz zaklęcie niewidzialności?-spytałem patrząc na Bonnie.
-Coś się wymyśli-powiedziała nie patrząc na mnie z lekkim usmiechem na twarzy.
Popatrzyłem przed siebie spoglądając tym samym na mały domek.
-Poczekajcie w aucie-powiedziałem do Caroline i Eleny-w razie czego wyslę wam wiadomość telepatycznie.
-Dobrze-powiedziała Caroline idąc razem z Eleną w stronę auta.
-Dawaj-powiedziałem do Bonnie idąc w stronę domu.
Po chwili Bonnie zaczęła wymawiać słowa zaklęcia po czym powiedziała:
-Skończyłam.
-Świetnie-powiedziałem wchodząc po cichu do domu.
W środku było cicho.
Za cicho.
Damon?- wysłałem wiadomość telepatycznie.
Jestem w salonie. Ona was się spodziewam uważajcie- odpowiedział mi Damon.
Po chwili byliśmy w salonie.
Zaóważyłem Damona na kanapie na nim leżała Isobel.
Nie codzienny widok...
Dasz rade- zacząłem, lecz nie było mi dane skonczyć.
Poczułem w swoich żyłach Werbene.
-Spodziewałam się was-powiedziała Isobel wstając z Damona-Tęskiłam.
Potem usłyszałem tylko jej śmiech...
Poczułem ukłucie w szyje k momentalnie uczucie pieczenia.
Werbena.
Obudziłem się w małej celi.
Otworzyłem powoli oczy po czym poczułem jak ktoś mnie podnosi.
-To ja-usłyszałem głos Damona
-Co się stało?-spytałem ledwo-długo siedzimy w tej celi? Gdzie reszta?
-Spokojnie. Jesteśmy w domu, jakiej celi?
-Mam jakieś zwidy-szepnąłem po czym usiadłem na kanapie.
W końcu mi się rozjaśniło.
Byliśmy w rezydencji.
Wszyscy zdrowi i bezpieczni.
-Czy-zacząłem -czy ja zemdlałem?
-Nie. Znaczy tak. W sumie to nie wiem co ci się stało. Cały czas normalnie wszystko robiłeś tylko byłeś tak jakby nie obecny.
-Dziwne-powiedziałem drapiąc się po karku-Jak się znalazłem na tej podłodze?
-Zakładam, że spadłeś z kanamy.
-Ja tu spałem?-spytałem nie dowieżając.
-Tak. Co się dzieje?
-Nie wiem. Nie mam bladego pojęcia co się tu odwala.
-Czy Isobel, czy ona-zacząłem, lecz Damon mi przerwał.
-Nie żyje.
-Co?!-krzyknąłem-Jak to się stało?
-Elena wyrwała jej serce po czym wżuciła ją do jeziora.
-Ona?!-krzyknąłem nie dowieżając.
-Tak. Wkurzyła się i tak jakoś się to potoczyło.

Hejka kochani😍😘
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał hehe😘😘😘
Do następnego razu papa
Zosiek😂😄😎😏😍😜💕💪😘

510-słowa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro