Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15.Damon Salvatore. Porwany.

*-No witam ,witam.*- powiedział jakiś głos za mną
-Cześć. A teraz ,możesz mnie łaskawie rozwiązać bo chciałbym ci skręcić kark?-powiedziałem z ironią w głosie.
-Hahaha-ktoś zaczął się śmiać-chciał byś.
-No nawet nie wiesz jak. Kim jesteś i czego ode mnie chcesz?
-Właściwie od ciebie nic. Ja chcę ciebie. Będziesz moim kozłem ofiarnym.
-Hmm, brzmi cudownie-powiedziałem sarkastycznie, uśmiechając się sztucznie.
-Zobaczymy czy tak powiesz jak zacznę prowadzić na tobie moje badania.
Dalej nic nie mówiłem ponieważ facet wstał i podszedł do ,mnie.
Miał na sobie zwykły lekarski fartuch, z plamkami krwi gdzieniegdzie.
-Mam nadzieję ,że to się zagoi-powiedział wyjmując z kieszeni fartucha skalpel. Zbliżył się do mnie po czym otworzył moje lewe oko szeroko i przytrzymał powieki kciukiem oraz palcem wskazującym u lewej ręki w prawej ręce trzymał skalpel ,który po chwili zbliżył do mojego oka. Naciął je, a Ja jęknąłem z potwornego bólu.
Krwawiło.
Nic nie widziałem.
-Nieeee...!-krzyczałem lecz to na nic
On... On się śmiał... Drwił z mojego bólu i cierpienia.
-Ty kretynie!!! Czemu to robisz?!-zacząłem się na niego wydzierać.
-Bo mogę. A teraz Ashley, zabież go do celi-powiedział groźny doktorek po czym wstrzyknął mi chyba werbene bo strasznie bolało.
-Tak jest.-powiedziała zdradziecka wiedźma po czym zabrała mnie do celi. Było tam dosyć przestronnie ale ciemno i strasznie. Na prawie czarnych cegłach było napisane:
           Damon Salvatore.           WIĘZIEŃ 00.
Dziwne- pomyślałem- z kąd On mnie zna...
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie jakże ciepły głos wiedźmy:
-Przepraszam.
-Co?
-Przepraszam, że cię zdradziłam.
-Co On będzie ze mną robił?
-Nie wiem.
-To się dowiedz!-krzyknąłem- musisz znaleźć Elene, w końcu masz u mnie dług.
-Dobrze znajdę objecuję.
-Czemu mnie wydałaś?
-On ma moją... Moją córkę. Obiecał ,że jak cię wydam to ją odzyskam.
-Okej. A teraz proszę cię idź z tąd ,gdy ten psychol odda ci córkę, zabiję go, tylko mnie uwolnij.
-Dobrze.
Gdy wiedźma wyszła z pomieszczenia w ,którym leżałem prawie nieprzytomny, nagle ktoś otworzył drzwi.
-Witam, witam. Jak się czujemy?
-Nie przesadzaj doktorku.
-Okej ,czyli dobrze. Idziemy właśnie na kolejne badania-zaśmiał się ponuro po czym podszedł do dźwigni ,którą przesuną i powiedział-Mam nadzieję, że po tym będziesz potulniejszy.
Poczułem w powietrzu werbenę, wszystko mnie bolało i szczypało ,moje całe ciało płonęło.
Zacząłem krzyczeć i jęczeć z bólu.
*-*Perspektywa Stefana*-*
Siedziałem przy biurku i nagle miałem znów tą wizję

Wizja:
Siedziałem na drzewie czekając na niewiadomo co, w oddali przy innym drzewie dostrzegłem Elene ,która siedziała i pisała w pamiętniku, po chwili zaóważyłem ,że ktoś się do niej zbliża.
To Damon.
Podszedł do niej i przytulił Ją od tyłu, Elena się uśmiechnęła i pocałowała Damona w usta.
To był głęboki całus.
Po chwili zaczęli coś mówić ,wyczuliłem zmysły słuchu i usłyszałem ich rozmowę:
-Kocham cię najbardziej na swiecie i nigdy cię nie opuszczę-powiedział Damon.
-Objecujesz?
-tak-powiedział po czym znów się pocałowali.

Wizja czy co to w ogóle było zniknęło a ja zaóważyłem, że jestem spocony.
Chciało mi się płakać ,chciałem rozwalać wszystkie żeczy które były do okoła, lecz powstrzymałem się i wziąłem sobie butelkę z wiski.
Zacząłem pić.
Podobno po alkocholu zmniejsza się pragnienie krwi.
Po chwili wziąłem telefom do ręki i wykręciłem numer do Eleny.
-Witaj Stefan-powiedział głos w słuchawce.
-Gdzie Elena?-spytałem wkużony.
-Blizko mnie.
-Kim jesteś?
-Niklaus
-Gdzie Elena ,gdzie jesteście?!-Teraz byłem wkużony na maksa.
-U mnie w willi, przyślę ci dane esemesem.
Po chwili przyszedł Esemes od Eleny a właściwie Niklausa.
Damon musi mi pomóc- pomyślałem.
-Halo Damon?-zapytałem.
-Nie.-odpowiedział głos w słuchawce
-Kto mówi?
-Twój największy koszmar.
-Gdzie jest Damon?!-krzyknąłem.
-Uspokuj się. U mnie na stole operacyjnym.
-Że co?!
-Słyszałeś, pogudź się z tym i nie szukaj Go, bo do wieczora nie będzie żył.
Ktoś po drugiej stonie się rozłączył domyślam się, że to albo jakiś psychol, albo wróg Damona, albo co najgorsze łowca wampirów.
-Kurwa!-krzyknąłem sam do siebie-Terzeba ich znalezć!
Pierwsze co pomyślałem to: Znaleźć Bonnie.
Wsiadłem od razu w swojego czarnego jaguara i pojechałem w stronę domu Bonnie.
-Dzień dobry -powiedziałem-Jest morze Bonnie?
-Jest, w czym mogę pomóc.
-Szukam mojego brata Damona i chciałem...-zacząłem lecz nie było mi dane skonczyć.
-Damon jest w Londyn, Brighton ,jakieś dwie i pół godziny z tąd.
-Był u pani?
-Był ,szukał Eleny, została porwana przez Niklausa.
-Co?! Czemu ja o niczym nie wiem?!-powiedziałem bardziej do siebie niż do babci Bonnie.
-Idź ,szukaj go. Czuję, że coś mu się stało.
-Dobrze dziękuję, dowiedzenia.
-Dowidzenia.
Wsiadłem zpowrotem do jaguara i odjechałem z pod domu Bloom'ów a stronę Brighton.
Po dwóch i pół godzinie byłem w mieście, od razu skierowałem się w stronę baru "red barr" w którym często przesiadywał Damon gdy tu mieszkaliśmy.
-Dzień dobry-powiedziałem gdy tylko podeszłem do kelnerki. Była to wiedźma Ashley
-Dzień do...-powiedział lecz ja się wtrąciłem.
-Darujmy sobie "kulturę"-powiedziałem robiąc niewidzialny cudzysłów w powietrzu-gdzie Damon?!
-Nie mogę powiedzieć-odpowiedziała .
-A ja nie mogę przestać celować w ciebie tym nożem-powiedziałem po czym wziąłem do ręki nuż z blatu baru i przyskrzyniłem "kelnereczkę" do ściany.
-Fatoms-powiedział a ja odleciałem na drugi koniec pomieszczenia, jęknąłem z ból-zapamiętaj to: nigdy nie zadzieraj znwiedźmą!
-Gdzie jest Damon!-krzyknąłem.
-Zaprowadzę cię-powiedziała.
Poszedłem za nią na tyły baru po chwili poczułem za sobą oddech szybko się odwruciłem i wyciągnąłem z ręki jakiegoś "doktorka" strzykawkę.
-Czego?!-krzyknąłem-widzę, że pogrywasz ze mną wiedzmo.
-On trzyma Damona-wycedziła przez zęby.
-Dobra doktorku zabieraj dupe w kroki i prowadź mnie do niego-powiedziałem groźnie, po czym szliśmy w stronę hotelu.
Po jakichś pięciu minutach byliśmy w hotelu a doktorek otwierał drzwi do piwnicy.
-To tu-powiedział.
Żuciłem go jeszczę o ścianę tak ,że stracił przytomność i poszedłem w stronę dźwięku,  metalu.
-Damon?!-powiedziałem.
-Cześć braciszku -powiedział uśmiechając się na moj widok.
-Wszystko okej-zapytałem po czym wyważyłem kraty i wszedłem do środka celi.
-Jasne ,nie licząc tego ,że mam złamane żebra to wszystko jest dobrze-zaśmiał się po czym jękną z bólu.
-Chodź ,zabieramy cię z tąd-powiedziałem roztżaskując  kajdanki i łańcuchy w uścisku.
-Już biegnę-powiedział Damon.
-Jasne-powiedziałem po czym chwyciłem go pod ramię tak by mógł dojść do wyjsciam.
Wyszliśmy z budynku po schodach, Damona usadowiłem na fotelu jaguara a sam wruciłem do doktorka.
Zuciłem go raz, drugi,trzeci o ścianę aż ,w końcu dostał krwotoku i wykitował, wiedźma miała szczęście bo uciekła.
Wruciłem do jaguara i zacząłem:
-Czemu mi nie powiedziałeś ,że Elena została porwana?-powiedziałem z wyżutem.
-Przepraszam, chciałem ją sam wydostać.
-Jesteś głupi-powiedziałem po czym uśmiechnąłem się i dałem mu ręką po głowie, po czym oboje się śmieliśmy-to wiesz gdzie jest Elena?
-Jasne!-powiedział uśmiechając się.-willa na ulicy  Beulah Hill
Byla 2:00 w nocy. Jechaliśmy z prędkościa jakichś 90 kilometrów na godzinę i po kilku minutach byliśmy pod białą willą.

Cześć wszystkim!😍😍😍
Mam nadzieję, że rozdział jest fajny.
Szczeże mówiąc najbardziej się nad nim napracowałam. Musiałam poszukać ulicy na której będzie się znajdować willa przede wszystkim XD.
😂😂😂
Jest to chyba najdłuższy rozdział jaki do tąd napisałam hehe 😄😍😘
Więc jestem z siebie dumna.
Zapraszam do gwiazdkowania i komentowania ,pozdrawiam serdecznie
          Zosiek😊😄😍💘💝💕😘

1192-słowa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro