Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

41.Damon Salvatore. Będzie dobrze.

*-Co?-zapytałem.*
-One nie mogą być tam razem-powiedział stefan-One się pozabijają.
Nie czekałem na jego słowa pognałem szybko do piwnicy.
Gdy byłem już w piwnicy otworzyłem drzwi od celi i szybkow wparowałem do środka, a tam zobaczyłem Elene i Isobel, które się biły.
-Hej, hej, hej, hej, hej. Koniec-powiedziałem i odepchnąłem Isobel tak, że poleciała na ścianę.
-Suka-powiedziała Elena.
-Nic ci nie jest?-spytałem.
-Nie-spojżała na mnie.
-Chodź Eleno -powiedziałem po czym podniosłem ją z ziemi i zaprowadziłem do drugiej celi.
- Już wszystko okej-powiedziałem gdy weszłem do salonu w ,którym siedział Stefan, Matt, Bonnie i Caroline.
-To dobrze. Nic sobie nie zrobiły?-spytała przejęta Bonnie.
-Nie.
-Trzeba coś z nimi zrobić.-powiedziała Caroline-no przecież nie będą cały czas siedzieć w celi.
-Isobel może tam siedzieć-powiedziałem-za to co zrobiła.
-A co zrobiła?-zapytał Stefan.
-To ty nie wiesz? Podpaliła dom Eleny przede wszystkim.
-Co? Żartujesz.
-Nie. Wiesz jakoś nie jest mi do żartów. Jutro zajmiemy się Eleną dziś już chodźmy spać-powiedziałem uśmiechając się smutno.
-Dobranc-powiedział karzdy po kolei i wyszli.
___Na następny dzień___
Wstałem z łóżka jakby ,lekko wstawiony
ale to przecież nie możliwe.
Po pierwsze nie piłem nic wczoraj a po drgie wampiry nie mogą się upić.
Chyba ,że są naprawdę słabe.
Zeszłem na dół do piwnicy.
Podeszlem do lodówki po czym ją otworzyłem i nie patrząc na to co jest w środku złapałem worek z krwią.
O dziwo był pusty.
Wyjąłem kolejny worek. Również pusty.
Co jest?!
Otworzyłem lodówkę szeżej a moim oczom ukazało się kilkanaście zużytych opakowań krwi.
-kurwa-powiedziałem przez zęby sam do siebie-Elena? Isobel?
-Jej tu nie ma kochanie-powiedział dobrze mi znany głos.
Isobel.
-Kurwa-znów powiedziałem sam do siebie.
-Nie przejmuj się misiaczku-powiedziała wyglądając zza krat.
Nic nie mówiłem poprostu spojżałem się na nią i wyszłem.
Ubrałem szybko buty po czym wyszedłem z domu zamykając za sobą drzwi.
Skierowałem się w stronę lasu.
Niestety tam jej nie było.
Po kilku chwilach poszukiwań poczułem wibracje telefonu.
To Matt.
-Tak?-odebrałem telefon.
-Elena chce się ze mną spotkać w lesie niedaleko rezydencji, uciekła ci?
-Tak. O której?
-o 17:00
Spojrzałem na zegarek.
16:40.
-Okej to zaraz. Ty jedź ja za niedługo do ciebie dołącze.
Nie czekałem na odpowiedź. Rozłączyłem się.
Ruszyłem w stronę drzwi wyjściowych.
Wziąłem z garażu moje czerwone ferrari i wyruszylem w trase.
Pod mój stary dom.
Pod rezydencje Salvatore'ów.
Gdy byłem pod rezydencją weszłem do niej. A tam zastałem mojego brata robiącego pompki.
-Cześć-powiedziałem.
-Cześć-powiedział i wstał z podłogi-co jest?
-Elena uciekła i za dokładnie 5-ęć minut ma się spotkać razem z Matt'em w starym lesie.
-Idziemy-powiedział zakładając na siebie bluzkę.
Byliśmy już w lesie.
Schowaliśmy się za drzewami i czekaliśmy.
___Perspektywa Matt'a___
Właśnie dojechałem do lasu.
Stanąłem w jego centrum i czekałem.
-Załóż ten pierścień-usłyszałem Damona który wręczył mi do ręki pierśionek z kamieniem Lapis lazuli.
-Po co?-spytałem zakładając pierścień.
-Nie ważne potem się przekonasz.
-Dobra.
Po chwili czekania w końcu zobaczyłem Elene.
-Hej-powiedziała.
-Cześć.-odpowiedziałem-chciałaś pogadać tak?
-Tak ale najpierw-powiedziała ,lecz nie dokończyła.
Wbiła się w moją szyję.
Bardzo bolało.
-Eleno przestań-powiedział dobrze mi znany głos.
Damon.
-Co?-zapytała.-odwal się Damon. Nie chodź za mną.
-Kochanie proszę.
Nic dalej piła moją krew.
-Koniec tego Eleno-powiedział Stefan ,który oderwał ode mnie Elene.
Upadłem na kolana tyłem do Damona.
-Przestań-powiedział Stefan trzymający Elene.
-Stop! Zachowujesz się jak małe dziecko!-krzyknął Damon.-jeżeli teraz się nie opamiętasz złamie mu kark!
-Elena-szepnąłem.
-Nie zrobisz tego-powiedziała Elena.
-Zamknij się! Albo włączysz to pierdolone człowieczeństwo albo złamie mu kark!
-Damon-powiedział Stefan.
-Nie. Nie Damon! Zabije go, jeśli nie włączysz człowieczeństwa!
-Blefujesz!
___Perspektywa Damona___
-Ohh na serio?-spytałem po czym skręciłem kark Matt'owi.
Elena głośno zaciągnęła powietrze po czym głośno je wypuściła. Jej oczy były zaszklone.
-I co teraz? Czujesz coś?-przerwałem-Jesteś zła albo chcesz kogoś zabić?
Elena zakryla ręką usta.
-A może jesteś smutna?-kontynuowałem po czym przykucnąłem-Dziękuj Bogu Eleno. Bo gdyby nie to-wziąłem do ręki dłoń Matt'-to jego śmierć była by prawdziwa.
Po chwili stania bez ruchu Elena głośno wypuściła powietrze i podeszła do Matt'a.
-O mój Boże. Matt-powiedziała gładząc jego dłoń kciukiem
-Jesteś smutna. To są emocje Eleno.-powiedziałem.-To jest człowieczeństwo.
Elena po tych słowach głośniej zaczęła szlochać.
Nie kryła już łez w oczach. Wypuściła je tak, że teraz spływały po jej policzkach.
-Bedzie dobrze-powiedziałem.
-Nie-szepnęła.
-Chodź tu- powiedziałem łagodnie przysówając się do niej.
-Nie, nie ,nie ,nie! Nie jest dobrze!-powiedziała po czym wstała z ziemii
-Eleno-szepnąłem.
-Co ja zrobiłam? Ja, ja ,ja go zabiłam Damon!-krzyczała.
-Eleno to nie twoja...-zaczął Stefan ,lecz nie było mu dane skończyć.
- Nie! Nie! To moja wina to ja to zrobiłam! To ja!-powiedziała po czym pięściami walnęła w szybe auta Matt'a.
-To wszystko ja!-krzyknęła po czym znów walnęła w szybe. Tym razem ją stłukła.
Szybko chwyciłem ją od tyłu i odciagnalem od auta mocno ją przy tym trzymając w pasie.

Heja😘😄
No to jak? Elena odzyskała człowieczeństwo hehe😊😍
Co dalej???
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał.
Jeśli tak zostawcie po sobie jakiś ślad w postaci gwiazdki lub komentarza😍😛😘
Serdecznie pozdrawiam i do następnego razu
             Zosiek😊😂😄😍😛😎❤💪👀😘

890-słowa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro