32.Elena Forgiveness. Pogżeb.
___pięć dni po wprowadzeniu się Eleny i Damona do nowego domu___
25 października niedziela.
Dziś dzień pogżebu.
Jenna, Jeremy i Emily zostaną pochowani.
Boję się tego dnia, jak żadnego innego.
Naszczęście Damon, Matt oraz dziewczyny są ze mną.
-Eleno trzeba już jechac-mówi Damon.
-Tak już.
Już jadę.
Boję się tego.
Dokończyłam notatkę i poszlam ubrać buty.
Na sobie miałam czarną sukienkę z kołnieżykiem i koronką oraz naszyjnik od Stefana ,bramzoletkę od Jeremy'ego, naszyjnik cioci Jenny ktory przetrwał w pożaże oraz branzoletkę z napisem Emily która również przetrwała pożar.
Na nogach miałam już czarne szpilki z czerwonym spodem.
Tak ubrana wyszłam z domu razem z Damon'em.
Wsiedliśmy w auto i pojechaliśmy pod kościuł.
Zaczęła się msza. Cały czas wtulałam się w Damon'a.
Nadszedł czas by powiedzieć swoje.
Pierwsza zaczęła Caroline.
-Jestem Przyjaciółką Eleny, z którą od zawsze kłuciłyśmy się o miśki i inne zabawki-uśmiechnęła się smutno-Chciałam powiedzieć ,że śmierć tych trzech jakże ważnych osób
Jeremy'ego, Jenny i Emily.
dla Eleny i dla nas jest ciężka.
Jenna. Zawsze pogodna, pomocna i uśmiechnięta.
Jeremy silny mimo tylu przeszkód żucanych mu pod nogi
Emily-Caroline wzięła głęboki oddech-Emily była jedną z osób ,których nie mogłam rozgryźć.
W mlodym wieku porwana. Odebrana rodzicom ,których więcej razy nie zobaczyła. Odważna, młoda kobieta o sercu wielkim jak ten świat.
Niech spoczywają w spokoju.
Caroline zeszła ze sceny na którą weszła po chwili Bonnie potem Damon, Stefan ,przyjaciele rodziny, chłopak Jenny ,zrozpaczony i załamany po śmierći swojej ukochanej Matt aż w końcu nadszedł mój czas.
-Nie umiem przemawiać.
Powiem tylko ,że bardzo będzie mi ich brakowało, zresztą tak samo jak wam-mówiłam a mój głos ciągle się łamał.
Po chwili przerwy uspokoiłam się a mój głos był normalny.
-Pomimo wielu sprzeczek, w domu zawsze było przyjemnie. Zawsze miałam wszystko czego potrzebowałam. Ciociu dziękuję ci ,że byłaś i zaopiekowałas sie mną i moim rodzeństwem.
Niech spoczywają w spokoju. Jenna, Jeremy i Emily. Cudowne osoby o cudownych i niespotykanych charakterach.-zamknęłam oczy wzięłam głęboki oddech i zaczęłam śpiewać Go in peace.
Gdy skończyłam zeszłam ze "sceny" i udałam się na moje miejsce.
-To było cudowne-powiedział do mnie Damon po skończonym pogżebie.
Siedzieliśmy na ławce w parku przed kościołe, ponieważ ootrzebowałam powietrza.
-Dziękuję.-odpowiedziałam.
-Jak się czujesz?
-Zmęczona jestem i...I wściekła. Czemu ja nie mogłam temu zapobiec?!
-Chcesz coś zrobić? Rowalić? Wyżyć się?
-Tak.-potaknęłam a po moim policzku spłynęła samotna łza.
-Jedziemy do lasu kochanie-powiedział Damon i pocałował mnie w czoło.
Po kilku minutach byliśmy przed rezydencją Salvatore'ów.
-Dawno tu nie... Nie byłem-powiedział Damon spoglądając na dom.-pójdę zobaczyć co ze Stefanem.
-Dobrze. Pójść z tobą?-spytałam łapiąc go za ramię.
-Tak-szepnął-to dobry pomysł.
Ruszyliśmy w stronę rezydencji.
-Kochanie tu powinny być gdzieś moje dresy i bluza. Poszukam ich-powiedziałam gdy byliśmy już w rezydencji.
-Dobrze.
___Perspektywa Damona___
Elena tak ładnie wygląda w dresach...
Tak seksownie.
Postaram się aby dziś się wyżyła.
Wytężyłem słuch aby nie szukać po całej rezydencji Stefana ,i nagle słysze krzyk. Krzyk Eleny.
Szybko pobiegłem za dzwiękinem ,który wydobywał się z piętra na ,którym były sypialnie.
-Co się stało?-spytałem gdy zobaczyłem zdezoriętowaną Elene siedzącą przed drzwiami sypialni Stefana.
-Oni...Oni to robią-powiedziała.
-Co? Kto?
-Stefan i... I Caroline-powiedziała.
-To źle?
-Nie, ale... Nie chciałam im tego zepsuć. Tak bardzo żałuję, że tam wyszłam. Nawet nie zapukałam!-powiedziała z wyżutami.
-Eleno-zacząłem się lekko śmiać-To nic złego. To naturalne. Myślę, że nie będą źli.
-Tak myślisz?
-Tak kochanie.
-Dobrze. Przeproszę go ale teraz zapukam-uśmiechnęła się szczeże.
-Okej.-oddałem uśmiech i pocalowałem ją w czoło.
Elena wstała z ziemi na której siedziała i zapukała lekko do drzwi.
Po chwili usłyszeliśmy zaproszenie, Elena weszła do pokoju i zaczęła.
-Stefan, Caroline. Ja... Ja naprawdę was przepraszam. To nie miało tak być.
-Eleno to nic-powiedział Stefan.
-Nic nie szkodzi. Naprawdę-dopowiedziała Caroline i przytuliła Elene do siebie.
-Tak się cieszę, że mnie nie odtrącasz.
-Eleno jak bym śmiała-zapytała śmiejąc się.
-To my wam nie przeszkadzamy-powiedziałem-chcielismy tylko sprawdzić czy u was wszystko dobrze, ale widzę ,że tak więc pójdziemy już sobie pa-powiedziałem wyprowadzając Elene za drzwi.
-Dziękuję, że mnie uratowałeś. To było...-zaczęła ,lecz się wtrąciłem.
-Niezręczne.
-Tak-uśmiechnęła się.
-To masz te dresy?-rówież się uśmiechnąłem.
-Ahh tak. Już idę. Są w twoim pokoju.
-Okej. Poczekm na dole.
-Dobrze-musnęła mnie w usta.
Po 5-ciu minutach Elena zeszła na parter już przebrana. Ja również się przebrałem w sportowe ciuchy ponieważ te najlepsze zostawiłem w szawce pod telewizorem i z zaciekawieniem wpatrywałem się w nią.
-Coś nie tak?-spytała oglądając się z każdej strony.
-Wszystko dobrze. Tylko...
-Tylko co?-spytała podejżliwie.
-Tylko no wiesz-podeszłem do niej-brakuje ci tego.-podałem jej do ręki bransoletkę.
-Damon-spojżała na mnie kochlo wym wzrokiem-Co ja bym bez ciebie zrobiła?
-A ja tam nie wiem-Zapiąłem jej bransoletkę na ręce.
-Dziękuję kochanie-powiedziała i przytuliła mnie mocno.
-Nie ma sprawy.-pocałowałem ją w czoło.
Wyszliśmy z domu i ruszyliśmy w stronę lasu.
Tam naczyłem Elene boksować.
Po ciężkim treningu wruciliśmy do naszego domu a tam zasnęliśmy w swoich objęciach.
Moi kochani...
Jestem taka zadowolona😄😄😄
Jest bardzo dużo wyświetleń i gwiazdek...
Hahaha dokładnie😂😂😂
Mam nadzieję, że rozdział fajny heh😍😘 Do następnego serdecznie pozdrawiam
Zosiek😄😊😍😛❤💪💓💖💚✋👌
889-słowa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro