14.Damon Salvatore.Poszukiwanie wiedźmy
6 października...
Gdy skończyłem pisać z Eleną od razu poszedłem do Stefana ,który siedział w swoim pokoju knując jakieś szatańskie plany zabicia Niklausa.
-Czeeesc-powturzyłem kolejny raz Machając Stefanowi ręką przed twarzą bo stałem już tu z 10-ęć minut a On nadal mnie nie zaóważył.
-O, cześć. Co tam?-zapytał z sztucznym uśmiechem na twarzy.
-co ty, w kulki lecisz?
-Aleee o co ci chodzi?-zapytał wyraźnie zdezorientowany.
-Stoję tu chyba z 10-ęć minut i dopiero teraz mnie zaóważyłeś?-odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
-Eemmm... Tak , przepraszam cię, miałem dziwny sen.
-Jaki sen?! Ty siedziałeś tu i wpatrywałeś się w jeden punkt.
-Nie widziałem cię.
-Człowieku ,o jaki sen ci chodzi?!
-Byłeś tam Ty i Elena, to był koszmar.
-Ale co było w tym śnie, opowiedz.-powiedziałem po czym usiadłem koło niego na kanapie.
-Wy... Wy się całowaliści i-Stefan wziął głęboki wdech i wydech-i uprawialiści seks, byliście tacy szczęśliwi.
-Nie wiem co ci powiedzieć ,bo ten sen mi się spodobał ale tobie nie.
-To raczej wizja albo hmm, sen na jawie?
-Możliwe, ale gdzie wtedy byliśmy?
-W moim pokoju, obserwowałem te wydarzenia z perspektywy widza.
-O-okej to dziwne bo zazwyczaj w śnie jesteś jedną z osób, które są w centrum uwagi.
-No właśnie.
-To musi być wizja.
-Miejmy nadzieję, że się mylisz. Chciałeś coś ods mnie?
-A nie nic.
-Okej.
Gdy wyszłem z pokoju Stefana ,stwierdziłem ,że nie będę mu mówić o Elenie. Sam ją uratuję tylko muszę znaleźć wiedźmę.
Wsiadłem do mojego samochodu ,którym było czerwone ferrari
I odjechałem z posesji by dojechać do domy Eleny.
-Dzień dobry-powiedziałem gdy zobaczyłem ciocie Eleny panią Jenne.
-Dzień dobry.
-Czy widziała pani Elene?
-Niestety o to samo chciałam się zapytać ciebie. Od rana się nie odzywa. Zniknęła.
-Dobrze, a mogłaby mi pani podać adres Bonnie Bloom?
-Jasne napiszę na kartce.
Gdy ciocia Eleny podała mi kartkę od razu podziękowałem i pojechałem pod podany adres.
-Dzień dobry. Jest może Bonnie w domu?-zapytałem gdy jakaś starsza kobieta otworzyła mi drzwi. W tedy przypomniało mi się kto to-E-Elizabeth?
-Damon.-powiedziała z wrogością w głosie.-nie ,nie ma. Zostaw moją wnuczkę w spokoju.
-Chodzi o Elene. Trzeba Ją znaleźć.
-Elena?
-Tak ,porwał Ją ,Niklaus. No wiesz jeden z pierwszych.
-Wiem. Trzeba Ją szybko znaleźć.
Po tych słowach wiedźma wpuściła mnie do domu po czym zasiedliśmy do stołu na ,który położyła grubą księgę.
-Elastos maksimus Elena makajko nakte nakte umaj-powtarzała te słowa co chwile, jej oczy zrobiły się białe, a z nosa popłynęła krew-Londyn, Brighton, 120 mile odcBetford jakieś 2-wie i pół godziny jazdy. Potrzebna mi jakaś żecz Eleny żeby zdobyć dokładniejsze informacje.
-Tyle wystarczy ,dziękuję, odnajdę Ją.
Gdy wyszedłem z domu wiedźmy skierowałem się w stronę domu Eleny, weszłem przez okno do jej pokoju i pierwsze co zrobiłem położyłem się na jej łużko.
Było miękkie i pachniało jej ciałem.
Po spędzeniu na nim około 20-stu minut wstałem i podeszłem do komody, która stała niedaleko łużka ,otworzyłem szufladę w ,której zaóważyłem bardzo seksowną bieliznę, miałem ochotę Ją wziąść i tak też zrobiłem. Schowałem jedne z jej majteczek do kieszeni skużanej kurtki,
Zaóważyłem wtedy ,że na komodzie leży kilka branzoletek ,naszyjników, kolczyków i innych takich żeczy, lecz najbardziej przykuła moją uwagę szczotka do włosów ,która była rużowa jak neon. Wyciagnąłem z niej pare włosów potrzebnych do rytuału i włożyłem do małej torebki foliowej.
Wyszłem z domu tak samo jak weszłem czyli przez
białe okno przysłonięte niebieską zasłonką w białe kropki (znów) .
Wsiadłem do auta i pojechałem w stornę Brighton.
Po 2-uch i pół godzinie byłem w mieście. Teraz wstarczy znaleźć wiedźmę, która łaskawie zechce mi pomóc znaleźć miłość mojego życia.
Dotarłem do baru o nazwie "red barr" weszłem do środka i od tazu poczułem ten charakterystyczny zapach ziół wiedźmy ,podeszłem do baru i powiedziałem do kelnerki, która stała do mnie tyłem:
-Poszukuję, pewnej dziewczyny. Nazywa się Ashley Williams.
-Damon?-zapytała nadal nie odwracając się do mnie.
-Cześć Ashley.
-Witaj-powiedziała teraz odwrucona do mnie.
-Potrzebuję pomocy.
-I tylko po to przyszedłeś?
-Nie. Chciałem ci powiedzieć ,że wyglądasz bardzo seksownie w tych spodniach.
-Ojejku dziękuję-powiedziała po czym uśmiechnęła się sztucznie-To czego chcesz?
-Potrzebuję żebyś wykonała dla mnie rytuał, który pozwoliłby mi odnaleźć dwie porwane osoby.
-Przez kogo zostały porwane?
-Niklaus.
-Nie potrzebuję rytuałów żeby wiedzieć gdzie miesza ten dupek.
-Aha czyli wiesz gdzie się znajduje. Super to może mnie do niego zaprowadzisz?
-Dobra niech ci będzie. Kończę o 18:00 jak chcesz to zaczekaj.
-Jasne ,że zaczekam.
Po 4-5-ciu godzinach Ashley wyszła z baru na tył budynku.
-To jedziemy?
-Jasne.
Wtedy poczułem ukłucie w szyje i wielki ból ,dalej pustka ,czarna plama, zemndlałem.
___Na następny dzień___
Obudziłem się z bólem głowy i gardła byłem w dziwnym pomieszczeniu, było w nim jasno ,dopiero po kilku minutach zorientowałem się ,że to szpital. Ale nie taki zwykły szpital. Było w nim cicho i byłem przykuty do jakiegoś dziwnego fotela a wokół mnie były metalowe pułki z fiolkami i dziwnymi nażędziami.
Były tam między innymi skalpele, noże, nawet wielka piła.
-No witam ,witam.
Hejk!!!😍
Mam nadzieję, że rozdział jest fajny i ,że nie jest nudny, mam również nadzieję ,że Damon się wydostanie z pułapki 😍😍😍
Zapraszam do gwiazdkowania i komentowania rozdziału pozdrawiam serdecznie
Zosiek❤💎🎈🎀💙😘
878-słowa
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro