1. Elena Forgiveness
Cześć ,nazywam się Elena Forgiveness ,mam obecnie 90 lat ,jestem wampirem więc wyglądam tak jak w chwili gdy zostałam przemieniona ,a dokładnie w wieku 18-stu lat.
W wampira zamienił mnie Niklaus ,jeden z pierwszych, ma ponad 600 lat i nie jest za miły!
Dobrze ,a więc przejdźmy do początku ,do miejsca i czasu ,w którym wszystko się zaczęło...
W małym miasteczku Bedford w stanie Wirginia właśnie zaczynał się rok szkolny ,czyli wielkie zamieszanie .
Pierwszego dnia szkoły (2.września.2015r.) Ja i moje przyjaciółki Bonnie i Caroline poszłyśmy razem do szkoły na zajęcia. W klasie siedział bardzo przystojny chłopak, wtedy powiedziałam do dziewczyn :
-Jeju ! Jaki On przystojny!
-Masz rację, niezłe ciacho - powiedziała Caroline.
-Nawet, nawet-Roześmiała się Bonnie.
W sali mieliśmy pojedyńcze stoliki ,więc nie siedziałam z moimi przyjaciółkami .
Usiadłam wtedy na jedynym wolnym miejscu które znajdowało się w drugim żędzie od okna w trzeciej ławce przed przystojnym chłopakiem który siedział w trzecim żędzie w trzeciej ławce.
Zadzwonił dzwonek, do klasy wszedł nauczyciel ,przywitał się z nami i zaczął mówić o regulaminie szkolnym ,wtedy odwruciłam się do tyłu. Przystojny chłopak już się na mnie patrzył ,czułam, że się czerwienie miał piękne brązowe oczy i bląd włosy ,miałam wrażenie jakby te oczy były wypełnione smutkiem i rozpaczą ale również miłością ,silną i bezgraniczną.
-panie Salvatore pani Forgiveness, nie przeszkadzam?-krzyknął nauczyciel z końca sali.
-przepraszam, to moja wina-powiedział chłopak ...Miał taki cudowny ,ciepły głos a jego oczy ahh ,w tych oczach był ogień, coś co mnie do niego przyciągało .
Po lekcjach poszłam na cmętarz by na grób moich rodziców położyć kwiaty ,wygadać się i popisać w pamiętniku , gdy nagle zza rogu wyleciała wielka czarna wrona zaczęła drapać mnie po twarzy ,wtedy szybko zerwałam się na nogi i zaczęłam biedz ,po drodze się przewruciłam .Nie myślałam o tym czy mi się coś stało czy nie ,poprostu wstałam i biegłam dalej .W końcu dobiegłam do ścieżki! Tam obejżałam się wokół siebie, kilka razy .Nikogo nie było, lecz nagle slyszę ten anielski, ciepły głos :
-Nic ci nie jest?-zapytał chłopak ,uśmiechając się do mnie.
-jest, jest-wzięłam głęboki oddech-...Jest okej. Śledzisz mnie?
-Nie ,Co ty tu...?
-Siedzę ,piszę a ty?
-Przyszedłem pomyśleć .
-Uważasz ,że cmętarz to dobre miejsce do myślenia?
-A ty uważasz ,że to dobre miejsce do pisania w pamiętniku?
-No okej jesteśmy kwita, jestem Elena-powiedziałam uśmiechając się i podając mu swoją dłoń do uścisku .
-Jestem Stefan-powiedział przyjmując moją rękę w uścisku ,poczułam zimno jego ciała, na oko miała jakieś 18 stopni ale to przecież nie możliwe-nic ci nie jest?-zapytał.
-Chyba nie-powiedziałam kładąc nogę na kamieniu i sprawdzając czy nie mam żadnej rany-Ojej... To nie wygląda za dobrze ,ale nie jest źle, nic mi nie będzie .
Stefan nagle odwrócił się plecami do mnie ,jakby nie mógł znieść tego ,że coś mi jest.
-Wszystko okej?-zapytałam.
-yyy, tak-odpowiedział dziwnym ,zimnym głosem.-Poprostu nie przepadam za takim widokiem .
-Słabo ci ?
-Nie, nie wszystko gra.
Potem na chwilę się odwrociłam by poprawić nogawkę i gdy znów chciałam popatrzeć na Stefana ,jego już tam nie było.
Co? Gdzie On jest?!
Wtedy spojżałam na kamień który leżał tuż obok mojej nogi , na nim leżał dość gruby pamiętnik podpisany wyraźnie: S.Salvatore. Pomyślałam wtedy ,że go zabiore i ,że następnego dnia zaniose go Stefanowi do szkoły. I tak też zrobiłam.
Gdy wróciłam do domu zaczęłam rozmawiać z ciocią jenną:
-Hej ciociu. Gdzie Jeremy? Nie powinien już być w domu-Zapytałam troszkę zaniepokojona.
-Cześć skarbie. Powinien być już godzinę temu ,dzwoniłam do niego ale nie odbiera telefonu, pewnie za chwilę wróci ,jak tam w szkole?
-Dobrze ,poznałam fajnego chłopaka.
-Oo, wysoki?-roześmiała się ciocia.
-tak-uśmiechnęłam się.
Nagle otwierają się drzwi wyjściowe a do przed pokoju wchodzi Jeremy-mój brat-wtedy podeszłam do niego i powiedziałam:
-Fajnie ,że w końcu jesteś, pokaż oczy.
-po co?-zapytał Jeremy wyraźnie wkurzony.
-Jeremy pokaż oczy!-krzyknęła ciocia Jenna z kuchni.
-Nie wygłupiaj się pokaż oczy-powiedziałam.
Po chwili Jeremy ustąpił ,a ja mogłam mu na spokojnie obejżeć oczy.
-Jeremy ,znów coś brałeś? Kto ci to dał?-zapytałam.
-Nikt
-Pytam się kto!
-Jeremy ,proszę cię! Powiedz kto ci to dał?!-znów krzyknęła ciocia Jenna z kuchni.
-Nikt!! Nie ważne, wychodzę!-Wykrzykiwał Jeremy, wychodząc z domu .
Jeszcze przez chwilę stałam przed drzwiami mając nadzieję ,że Jeremy wróci , lecz po chwili zrozumiałam, że to nie ma sensu, wtedy poprostu poszlam do cioci Jenny do kuchni.
-To moja wina ...To wszystko moja wina! Gdybym wtedy nie poszła na tą imprezę , gdybym wtedy nie pokłuciła się z Matt'em ,gdybym nie dzwoniła wtedy do rodziców! Wszystko byłoby okej-powiedziałam siadając na stołku ze łzami w oczach ,czułam nienawiść do samej siebie, miałam ochotę wziąść żyletkę i...Ale muszę żyć, muszę żyć dla Jeremy'ego .
-To nie twoja wina.-Powiedziała ciocia.
-Idę spać dobranoc.
2 Września Środa 19:32
Drogi pamiętniku .
Dziś spotkałam najprzystojniejszego chłopaka jakiego w życiu widziałam , jest miły ,słodki ,opiekuńczy ...
Nazywa się Stefan . Gdy byliśmy na cmętarzu On zostawił tam swój pamiętnik ,więc go wzięłam i jutro mu go oddam.
Stefan ma brązowe oczy i bląd włosy a usta ...Ahhh jego usta są takie zmysłowe i piękne .
Przy Stefanie czuję się taka bezpieczna , chyba go... kocham... tak bardzo jak nikogo innego.
Przy nim czuję się wyjątkowo...
Tak inaczej.
Zupełnie inaczej, jakbym była jakimś stworzeniem nadnaturalnym...
Mam nadzieję,że
Pierwszy rodział
Wam się spodobał ,już w krutce ukażą się kolejne ...
Każdy komentarz i
Gwiazdka jest mile widziana 😘😘
900-słowa
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro