9
Kolejny dzień rozpoczęłam od energicznych przygotowań do szkoły. Niestety, budzik który miał mnie obudzić, nie spełnił swojego zadania. Z tego powodu miałam mało czasu na przygotowanie się.
-Idziesz!?-usłyszałam stłumiony krzyk Colina z dołu.
-Już!-odpowiedziałam równie głośno, co on. Szybkim ruchem zarzuciłam plecak na ramiona i zbiegłam na dół. Zabrałam jeszcze drugie śniadanie do szkoły i wybiegłam z domu. Ponieważ wychodziliśmy ostatni, Colin zamknął szybko drzwi i biegiem ruszyliśmy w stronę przystanku.
Na autobus zdążyliśmy w ostatniej chwili. Wbiegliśmy do niego zdyszani. Skasowaliśmy bilety i dołączyliśmy do naszych przyjaciół, którzy znowu siedzieli razem.
Przywitałam się z Roxan.
-Hej kochana! Nie zgadniesz, jaki zespół znalazłam!-wykrzyczała szeptem. Zaintrygowała mnie tym tematem. Postanowiłam dowiedzieć się czegoś więcej.
-Co za zespół?-zapytałam zaciekawiona. Przyjaciółka wyciągnęła telefon i pokazała mi jedną z okładek ich albumu. Szczęka mi opadła, gdy zrozumiałam, jaki to zespół.
-Naprawdę słuchasz "Black Shadow"?-wypiszczałam zachwycona. Kątem oka zauważyłam, że chłopacy zerknęli na nas, jednak mało mnie to obchodziło. Liczyło się to, że wreszcie mam z kim rozmawiać o muzyce, której słucham od roku.
-Pewnie! Szukałam wczoraj wieczorem ciekawych piosenek aż w końcu trafiłam na nich. Są świetni!-stwierdziła. Podzielałam jej zdanie. Byłam naprawdę zadowolona z faktu, że spodobała jej się ich muzyka.
-"Black Shadow"?-zapytał jeden z kolegów mojego brata. Obie skierowałyśmy na nich nasz wzrok.
-Znamy ich wszystkie piosenki na wylot-dodał drugi z chłopaków. Nie wiedziałam, czy im wierzyć, czy nie. Nie wyobrażałam sobie, żeby tacy chłopacy, jak oni, słuchali zespołu takiego, jak "Black Shadow".
-Słuchamy ich praktycznie odkąd ten zespół powstał-odezwał się Colin. Nasze spojżenia się skrzyżowały. Zaczęłam się zastanawiać, czy faktycznie mówią prawdę. Wtedy przypomniała mi się melodia, którą Colin grał wczoraj. Gatunkiem, była podobna do tych, które występowały w piosenkach tego zespołu. Nadal miałam wątpliwości ale już nie tak duże, jak wcześniej.
-Udowodnij-powiedziałam tylko.
Autobus dojeżdżał już do naszej szkoły, przez co najpierw musieliśmy opuścić pojazd.
-Udowodnię, jak wrócimy do domu-obiecał, gdy wyszliśmy już z autobusu.
-Zobaczymy-odparłam.
***
Dzień w szkole minął spokojnie, jak zawsze. Jedyną rzeczą, jaką się wyróżniał, była zbiórka dziewczyn z naszej klasy. Każda z nas wylosowała chłopaka, któremu musiała zrobić prezent na dzień chłopaka. Miał on się odbyć za niecałe dwa tygodnie. Ustaliłyśmy kwotę, w której musimy się zmieścić i tyle się dowiedziałam.
-Którego z chłopaków masz?-zapytała Roxan, gdy wracałyśmy autobusem. Chłopacy mieli jeszcze jedną lekcję w-f'u, więc mogłyśmy swobodnie o tym porozmawiać.
-Lucasa, a ty?-zapytałam.
Lucas to przyjaciel mojego brata. Ma ciemniejsze włosy od niego i zielone oczy. Jest nieco wyższy od mojego "brata" oraz czasami wydaje się być nawet śmielszy, niż Col. Bywa równie arogancki co on.
-Ja Briana. Niezły zbieg okoliczności, prawda?-po jej tonie głosu wyczułam, że to pytanie retoryczne. Brian był drugim z kolegów Colina. Ten miał jednak jasne włosy i niebieskie oczy. Również był arogancki, jednak nie aż tak, jak mój brat, czy Luca. Przynajmniej tak mi się wydawało.
-Nie chcesz się zamienić?-zapytałam po chwili namysłu. Wolałam chyba robić prezent Brianowi i żeby to on na niego zareagował. W przeciwieństwie do Lucasa czy Colina, Brian raczej nie wyśmiałby mnie publicznie.
-Sory, ale mam już pomysł na prezent dla niego. Tobie też radzę pomyśleć nad czymś dla Lucasa. Może Colin ci pomoże?-zasugerowała. W sumie, mogę go poprosić o wsparcie. W końcu prezent będzie dla jego kolegi.
-Pomyślę nad tym. A teraz muszę wysiadać. Bay!-pożegnałam się z Roxanne i wysiadłam z autobusu. Ruszyłam w kierunku domu.
***
Siedziałam przy biurku, robiąc zadania w ciszy. Mimo całkowitej ciszy nie mogłam skupić się na wykonywaniu pracy domowej. Moje myśli krążyły przy tym, co mogę kupić na dzień chłopaka Luce. W końcu zrezygnowana opuściłam głowę na biurko.
Chwilę potem musiałam ją jednak podnieść, bo usłyszałam skrzypnięcie drzwi. W progu spostrzegłam moją mamę.
-Hej słonko-podeszła do mnie i przytuliła mnie-widzę, że coś cię trapi. Mów, co jest?-zapytała. Uśmiechnęłam się na myśl, że zaproponowała mi pomoc. Postanowiłam z niej skożystać.
-Mamy kupić chłopakom w klasie prezenty na dzień chłopaka. Wylosowałam kolegę Colina. Nie mam bladego pojęcia, co mu kupić-wyznałam. Liczyłam, że mama pomoże mi rozwiązać ten drobny problem. Zastanowiła się chwilę.
-Skoro to kolega Colina to możesz się spytać brata, co on lubi. W ten sposób chyba najszybciej i najefektywniej osiągniesz swój cel-poradziła. Wtedy przypomniałam sobie słowa mojej przyjaciółki. Powiedziała dokładnie to samo. Chyba faktycznie to było jedyne wyjście z tej sytuacji.
Jak na zawołanie do pokoju wszedł Colin. Pytająco spojżał się najpierw na mnie a potem na mamę.
-I widzisz. O wilku mowa, a wilk tu. Masz okazję się zapytać-stwierdziła moja matka, po czym opuściła pokój.
Najgorsze, co mogła zrobić moja mama, zrobiła. Zostałam teraz sama z Colinem. Mój wyraz twarzy od razu zmienił się w grymas. Colin jak zawsze uśmiechał się cwaniacko.
-No więc-przerwał, aby zamknąć drzwi do pokoju-O co chciałaś mnie zapytać?-mówiąc to, Colin podszedł do mnie bliżej. Aby stworzyć pozory bycia na równi, wstałam z krzesła. Poczułam się trochę pewniej. Skrzyżowałam ręce na piersi i z przymróżonych oczu wpatrywałam się w niego ostrzegawczo. On jednak nic sobie z tego nie robił. Ponownie zadał pytanie, więc postanowiłam w końcu odpowiedzieć.
-Wylosowałam Lucasa. Robię mu prezent na dzień chłopaka. Nie mam bladego pojęcia, co mu kupić. Pomożesz?-ostatnie słowo powiedziałam, odrywając wzrok od chłopaka. Nie byłam w stanie go o cokolwiek prosić. Nie jego.
-Wylosowałaś Luce, mówisz? Wiem dokładnie, co będzie chciał dostać. Ile kasy możesz wydać na prezent?
-40 zł-odpowiedziałam. Sądząc po jego minie ten "wymarzony" prezent Lucasa jest droższy niż to, co mogę na niego wydać.
-Ogólnie, to jego prezent jest aktualnie na przecenie ale i tak kosztuje pięć dych. Wyjdzesz poza skalę? Jestem pewien, że to doceni.
Zastanowiłam się chwilę. Czy opłaca mi się wydać dychę więcej na prezent? Mogłabym poszukać czegoś tańszego, ale tak zmarnowałabym sporo czasu. Postanowiłam więc kupić to, co poleci mi Colin.
-Dobra, co wtedy proponujesz?-zapytałam. Colin wyciągnął telefon i zaczął czegoś w nim szukać. Po chwili pokazał mi ekran.
Była tam koszukla z fotografią zespołu "Black Shadow". Wszyscy mieli maski na twarzach.
Wtedy stwierdziłam, że byłabym gotowa wydać na tą koszulkę nawet i całą jej cenę. Była naprawdę ładna. Sama chciałabym taką mieć.
Colin wepchnął mi swój telefon do rąk. Posłałam mu pytające spojżenie.
-Zamów ją po prostu. Hajs oddasz mi później.
Dodałam przedmiot do koszyka w odpowiednim kolorze i rozmiarze oraz zamówiłam. Po wykonanej robocie oddałam telefon jego właścicielowi.
Swój wzrok miał skierowany na mnie. Patrzył mi w oczy a ja z trudem oderwałam swój wzrok od jego zielonych tęczówek.
Na odchodne powiedziałam ciche "Dzięki". Chłopak coś powiedział pod nosem i wyszedł z mojego pokoju. Zaczęłam się zastanawiać, co się właśnie stało.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro