Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16

Tej nocy spałam wyjątkowo spokojnie. Koszmary, które miały miejsce niecały rok temu dziś mnie nie nawiedziły. Cieszyłam się z tego faktu, bo odkąd zamieszkałam z mamą u Louisa, moje koszmary wróciły. Zdążyłam się już do nich przyzwyczaić, ale miłą odmianą było mieć zwykły sen, a nie koszmar.

Zebrałam się szybko do szkoły. W wyjątkowo dobrym nastroju wyszłam z domu. Colin dzisiaj miał zajęcia na późniejszą godzinę przez wf, więc o tej godzinie pewnie jeszcze spał. Po kilku minutach czekania autobus nadjechał. Wsiadłam do niego.

Moją uwagę przykuła Roxan i jeszcze jedna osoba. Potrzebowałam chwili, żeby przypomnieć sobie wczorajsze słowa Raven. Będzie chodzić z nami do klasy. Było więc jasne, że jechała z nami autobusem. Podeszłam do obu dziewczyn.

-Hejka-przywitałam się z każdą przytuleniem. Mojej uwadze nie umknęły cztery kolczyki w jej uchu. Trzy były zwykłymi, małymi, czarnymi kółkami, natomiast ostatnim była czerwona gwiazda. W drugim uchu zauważyłam u niej drugą gwiazdę, tylko ta była czarna.

-Siema-odpowiedziała Raven. Chciałam usiąść tam, gdzie zawsze, puki nie uświadomiłam sobie, że właśnie to miejsce zajmuje kruczyca. Fakt, że nie było chłopaków, podniósł mnie na duchu, bo mogłam po prostu zająć miejsce któregoś z nich. Tak też zrobiłam, zajmując miejsce Briana.

-Twój pierwszy dzień w naszej szkole a ty wyglądasz, jakbyś wracała do domu. Nie boisz się ani trochę, prawda?-zażartowałam. Dziewczyny cicho się zaśmiały a ja, uśmiechnęłam się.

-Nie mam czego się bać-odparła pewnie-Jestem nowa i co z tego? To nie oznacza, że jestem gorsza. Poza tym nawet jeśli będą się na mnie gapić, nie obchodzi mnie ich zdanie. Chcę tylko spokoju z ich strony. A jeśli nie dadzą mi go po dobroci, zawsze mogę załatwić to w nieco mniej przyjemny sposób-ostrzegła. Wiedziałam, co miała na myśli.

Słowa Raven poruszyły mnie i utwierdziły w fakcie, że ma rację. Nie ma co się przejmować ludźmi, z którymi nie mamy nic wspólnego. Zostaje nam ich ignorować. Muszę spróbować, pomyślałam.

-Będziemy chwilę przed czasem. Pokażecie mi szkołę?-zapytała pewna odpowiedzi twierdzącej. Postanowiłam jednak uświadomić ją, że nie damy teraz rady.

-Mamy pierwszy wf. Zanim się przebierzemy, minie przerwa.

Przez chwilę dziewczyna zaczęła się nad czymś zastanawiać. Widać było, że kombinuje, jak wyjść z tej sytuacji.

-Po naszej drugiej lekcji mnie oprowadzicie-stwierdziła.

Raven była fajną dziewczyną z niezwykłym temperamentem. Była przyjacielska i miła dla przyjaciół, a jednocześnie ostra i groźna dla tych, którzy wchodzili jej w drogę i próbowali pokrzyżować plany. Podziwiałam ją za to, że potrafiła tak zadbać o siebie i innych.

Wysiadłyśmy z autobusu i skierowałyśmy się do szkoły, a dokładniej do szatni dziewczyn. Przebrałyśmy się tak szybko, jak umiałyśmy. Dosłownie chwilę potem przyszła po nas nauczycielka.

-Dobra! Wszyscy ustawcie się w rzędzie!-nakazała wfistka-Kolejno odlicz!

Wszystkie odliczyłyśmy swoje numery. Ja, Roxan i Raven stałyśmy na końcu. Uwagę nauczycielki przykuła ostatnia z nas.

-Albo mi się wydaje, albo nie widziałam cię tu wcześniej. Jak masz na imię?-zapytała nauczycielka. Raven bez grama stresu wypowiedziała jej swoje imię i wyjaśniła krótko, jak się tu znalazła. Nie zabrakło oczywiście ciekawskich spojrzeń reszty dziewczyn.

-No więc Raven. Jeżeli chcesz mieć obecność i ćwiczyć na moich zajęciach, musisz zdjąć kolczyki. Nie pozwolę ci ćwiczyć z biżuterią-zagroziła trenerka. Raven najpierw uniosła brew, spoglądając krótko na nas, po czym z westchnieniem zaczęła ściągać ozdoby z uszu. Ja i Roxan spostrzegłyśmy, jak wywraca oczami. Zachichotałyśmy na ten gest.

-Już-odezwała się po krótkiej chwili kruczyca. Biżuterię pobiegła odłożyć do szatni. My w tym czasie zaczęłyśmy rozgrzewkę.

Dziewczyna wróciła szybciej, niż można się tego spodziewać. Dołączyła do nas.

-Ona tak zawsze?-zaśmiała się i z niedowierzaniem spojrzała na nas. Roxan uprzedziła mnie w odpowiedzi.

-Nie tylko. Jak masz za długie paznokcie, też masz nieprzygotowanie.

Mój wzrok od razu powędrował na ręce każdej z nas. Najdłuższe paznokcie faktycznie miała Storm, ale były w granicach normy naszej trenerki.

-Tak samo nie pozwala ćwiczyć w rozpuszczonych włosach, jak masz poza łopatki i wstawia nieprzygotowanie, jak zapomnisz powiedzmy butów-powiadomiłam naszą nową przyjaciółkę. Widziałam, jak oczy wychodziły jej na wierzch.

-Żartujesz? Toć już w mojej szkole pozwalali na więcej-zakpiła. Cieszyłam się, że byłyśmy akurat na drugim końcu sali, bo gdyby pani Hughes słyszała słowa Raven, skończyłoby się to pewnie upomnieniem.

Po rozgrzewce wszystkie zagrałyśmy w siatkówkę. Szło nam jak zawsze, nie najlepiej. W końcu czego można się spodziewać po dziewczynach stojących na boisku jak posągi. Tylko nieliczne z nas naprawdę aktywnie brały udział w lekcji. Co mnie zdziwiło, Raven naprawdę dobrze sobie radziła. Grała na poziomie lepszym, niż którakolwiek pierwszoklasistka. Gdy ukradkiem zerknęłam na naszą nauczycielkę, zobaczyłam na jej twarzy wypisany podziw i uznanie. Najwyraźniej nie spodziewała się, że dziewczyna taka, jak Raven, może tak dobrze grać.

Po wfie przebrałyśmy się i szybko ruszyłyśmy do kolejnej sali.

-Co teraz?-zapytała Raven. Domyśliłam się, że nie zna jeszcze całego naszego planu lekcji. Sama nie pamiętałam dokładnie, kiedy i gdzie miałam jakie zajęcia. Z tego powodu zajrzałam do telefonu, w którym miałam plan lekcji.

-Historia-odpowiedziałam na pytanie dziewczyny. Wdrapałyśmy się na drugie piętro i odszukałyśmy odpowiednią salę. Przed nią stali już chłopacy. Przywitałyśmy się z nimi.

-Jak tam wf?-zapytał Lucas. Pytanie wyraźnie kierował do czarnowłosej. Zaczynam podejrzewać, że czarnowłosemu podoba się nasza krucza przyjaciółka. Postanowiłam zapamiętać ten fakt.

-Poszedł gładko. Mam za to lepsze pytanie. Któreś z was siedzi samo na hiście? Bo chętnie się przysiądę-oznajmiła czerwono oka. Nadal zastanawia mnie, czy to są soczewki, czy wstrzyknęła sobie jakiś barwnik do tęczówek. Odpędziłam jednak od siebie te myśli tak szybko, jak szybko się pojawiły.

-Ja siedzę sam w drugiej od końca. Tylko przysiądź się szybko, zanim miejsce zajmie Clara, proszę. Jest tak natarczywa, że mam jej dość-wyjęczał mój przyszywany brat. Widok jego błagającego o coś to widok niecodzienny i całkiem zabawny. Cicho zachichotałam, co skutkowało morderczym spojrzeniem Colina skierowanym na mnie.

-Pewnie, nie masz co się przejmować. Ta porcelanowa laleczka nie usiądzie koło ciebie nigdy więcej. A jeśli choćby spróbuje, cóż, słyszałam, że takie lalki można łatwo stłuc-zażartowała dziewczyna a ja parsknęłam. Teksty Raven potrafiły rozbawić człowieka do bólu. Wszyscy się śmialiśmy, puki dzwonek nie rozbrzmiał.

-Cóż, koniec pięciominutowych wakacji-zaskomlał Brian. Parę sekund później przyszła nauczycielka, wpuszczając nas do sali. Wszyscy zajęli swoje miejsca. Pani przywitała się z nami i sprawdziła obecność. Po wyczytaniu imienia i nazwiska Raven uniosła na nią swój wzrok. Nic jednak nie powiedziała tylko kontynuowała sprawdzanie listy obecności. Po wykonaniu tej czynności, jak gdyby nigdy nic, zaczęła prowadzić lekcję.

Zajęcia historyczne dłużyły się w nieskończoność, ale czego można się spodziewać po tym przedmiocie. Notowałam znudzona notatkę dyktowaną przez historyczkę. Ukradkiem zerknęłam na Roxan, która również pisała w swoim zeszycie, jednak na ślepo. Dzięki włosom, które rozpuściła po wfie, nikt, oprócz mnie, nie mógł zauważyć, że dziewczyna miała zamknięte oczy. Najwyraźniej nie wyspała się tej nocy.

Moje rozmyślenia przerwał dzwonek. Wreszcie, pomyślałam. Spakowałam się i opuściłam salę lekcyjną. Przy wyjściu usłyszałam rozmowę Clary oraz Stelli.

-Muszę się jakoś pozbyć Agnes i tej nowej. Obie działają mi na nerwy i utrudniają zdobycie Colina. W dodatku ta cała Raven zachowuje się, jakby mogła robić, co tylko chce. To ja jestem gwiazdą tej klasy i nie pozwolę odebrać sobie tej roli. Daję ci jedno zadanie. Masz się dowiedzieć, jak mogę pogrążyć te dwie, aby już nikt nie chciał nawet na nie spojrzeć, jasne?-rozkazała ta pierwsza. Druga tylko potwierdziła kiwnięciem głowy.

Czy ja śnię? One właśnie spiskowały przeciwko mnie i Raven. Miałam wielką ochotę jej przywalić, jednak, jak zawsze w takich chwilach, obok pokazała się Raven.

-Co jest?-spytała, dając mi wyraźnie do znaczenia, że z mojej twarzy można łatwo wyczytać chęć mordu. Prawda była taka, że w środku gotowałam się ze złości, niczym wulkan gotowy do erupcji.

-Ta wredna, pindziowata żmija chce nas zniszczyć. Pogrążyć przed wszystkimi-wysyczałam przez zaciśnięte zęby.

Prawda była taka, że się bałam. Nie przejęłabym się tym tak, gdyby nie mogła nic na mnie znaleźć. Niestety, moja przeszłość i to, jakie mam podejście do płci przeciwnej utwierdzało mnie w fakcie, że w bardzo łatwy sposób Clara może zrujnować mi życie. Przeklnęłam w myślach.

Po mojej drugiej stronie pojawił się Colin. Położył mi rękę na ramieniu. Mój wzrok skrzyżował się z jego. Momentalnie wszystkie złe emocje ze mnie uleciały. Przecież powiedziałam mu wszystko. To, co mogła na mnie znaleźć blondynka, Colin już wiedział. Gdyby miała mnie tym pogrążyć, już dawno sama wkopałabym się pod ziemię. Odetchnęłam z ulgą.

Gdy przeniosłam wzrok na Raven, intensywnie rozmyślała nad czymś z morderczą miną. Nie byłam pewna, ale chyba obmyślała plan mordu naszej klasowej laleczki i jej koleżanki. Roxan wyrwała ją z zamysłu, gdy dołączyła do nas. Brian i Lucas również podeszli.

-Mieliśmy pokazać ci szkołę-przypomniała.

-Racja. Prowadźcie i objaśniajcie-poleciła.

Przeszliśmy wszyscy najpierw przez drugie piętro, potem przez pierwsze i na końcu przez parter. Szkoła na początku wydawała się skomplikowana, ale z czasem da się zapamiętać, gdzie co jest.

Spóźniliśmy się na następną lekcję, za co przeprosiliśmy nauczyciela, tłumacząc się, dlaczego taka sytuacja zaistniała. W ciszy usiedliśmy na swoje miejsca. Lekcja była kontynuowana.

Reszta zajęć minęła nam spokojnie. Raven widocznie wpasowała się i znalazła swoje miejsce w naszej klasie. Byłam zadowolona z tego faktu. Po skończeniu zajęć wszyscy opuściliśmy szkołę.

Brian i Raven poinformowali nas, że dzisiaj muszą szybciej wrócić do domu. Pożegnaliśmy się więc z nimi wcześniej i ruszyliśmy w drugą stronę.

-To co? Kiedy mi oddasz hajs?-zaczął Colin, spoglądając na mnie. Ja, zdezorientowana, rozejrzałam się, żeby sprawdzić, czy chłopak na pewno mówi do mnie. Gdy już się upewniłam, zciszonym głosem zapytałam:

-Jakie pieniądze?

Chłopak uśmiechnął się jak zawsze. Ja nadal starałam się przypomnieć sobie, o jakie pieniądze mu chodzi. Ten postanowił odświeżyć mi pamięć.

-Mam ci przypomnieć, z czyjego konta bankowego zniknęły pieniądze za prezent Luki?-zaśmiał się a we mnie te słowa trawiły jak grom z jasnego nieba. Kompletnie zapomniałam o tej małej pożyczce, którą dostałam od brata. Lucas zaśmiał się.

-Czyli mój prezent poszedł za twoje pieniądze? No nieźle-skomentował czarnowłosy.

Jak głupia, wpatrywałam się w chodnik przede mną. Nie miałam teraz przy sobie tych pieniędzy. Mogłam mu dać dopiero, jak wrócimy do domu.

-Oddasz mi w domu po prostu. Tylko nie zapomnij-zadecydował chłopak. Przez chwilę miałam wrażenie, że Colin czytał mi w myślach, ale od razu odrzuciłam od siebie tę myśl.

-No więc, macie już ogarnięte miejsce na naszą halloweenową wyprawę?-zapytała moja przyjaciółka, zmieniając temat. W duchu jej za to podziękowałam.

-W drodze między naszymi domami jest opuszczony budynek. Jeśli dość szybko wyjdziemy, nikt nie wpadnie tam przed nami i mamy miejscówkę-oznajmił Colin. Wizja Halloween w towarzystwie tej trójki oraz Briana i Raven w opuszczonym domu była trochę straszna, ale nie chciałam z niej rezygnować. Podobała mi się myśl spędzenia wieczoru w ich towarzystwie.

-A napoje? Jak załatwimy?-dopytała Roxan. Chłopacy wymienili spojrzenia i uśmiechy.

-Zależy, czy będziemy chcieli pić procenty. Jeśli tak, to mamy znajomego, który pomoże nam to załatwić-zapewnił Lucas. Teraz zaczęłam się trochę obawiać. Nie przewidziałam tego, że będziemy mogli tam pić alkohol.

-Po jednym piwie chyba nie zaszkodzi-zadecydowała Roxan. Wtedy wszystkie spojrzenia padły na mnie. Czekali na moją decyzję. Poczułam ciężar wyboru, jaki przede mną postawili. Wiedziałam, że i tak i siak sobie kupią alkohol. Raven i Brian też pewnie się do nich przyłączą. Nie wiedziałam dokładnie, czy tego chcę, ale żeby się nie wyłamać i na spróbowanie również przystałam na jednym. Po ich uśmiechach zrozumiałam, że cieszą się z mojego wyboru. Jedno piwo nie zaszkodzi, pomyślałam.

-Przy okazji będą butelki do grania w prawda czy wyzwanie-dodał Colin. Roxan zapiszczała a Lucas chytrze się uśmiechnął.

Wyobraziłam sobie, jak to będzie wyglądać. Szóstka nastolatków pijąca alkohol i grająca w butelkę w opuszczonym domu. Nie tego się spodziewałam. Mimo to nie zamierzałam rezygnować. Zapowiada się ciekawe Halloween.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro