15
Mimo zezwolenia Colina, noc spędziłam w swoich czterech ścianach. Nie miałam odwagi pójść do niego wieczorem. Rano stwierdziłam, że to była dobra decyzja, bo wizja popudki u mojego brata przeraziła mnie. Przypomniałam sobie swoją pierwszą noc tutaj i to, jak obnażona się czułam, śpiąc u boku tego chłopaka. Za nic nie chciałam, żeby to uczucie wróciło. Odganiając złe myśli, zaczęłam się szykować do szkoły.
Umyłam się, ubrałam, uczesałam i zjadłam śniadanie. Oprócz tego zdążyłam zrobić też dwie kanapki do szkoły dla mnie i brata. Czekałam na niego na dole, puki nie zostało nam dziesięciu minut do odjazdu autobusu.
Gdy weszłam do jego pokoju, myślałam że go zabiję. Za pare minut odjedzie nam autobus a on smacznie sobie śpi. Podeszłam do niego wkurzona i zerwałam z niego kołdrę. Gdy zobaczyłam, że to nic nie dało, wyrwałam mu poduszkę. Ocknął się tuż po uderzeniu głową w ramę łóżka.
-Posrało cię?-zapytał na dzień dobry. Zaczął się masować po głowie. Ja się zaśmiałam i postanowiłam go poinformować o całej sytuacji.
-Masz niecałe pięć minut na wyszykowanie się, bo się spóźnimy na autobus.
-Ściemniasz-stwierdził, po czym spojrzał na budzik. Gdy zobaczył, jaką pokazuje godzinę, o mało nie zadławił się powietrzem.-Błagam znajdź mi coś dobrego do ubrania. Ja polecę szybko się ogarnąć-wyskomlał, wybiegając z pokoju. Ja szybko znalazłam mu jakieś dresy, bluzkę i bluzę. Z szuflady wyjęłam mu jeszcze skarpetki. Dosłownie pare sekund później wrócił i zaczął się ubierać. Zdziwiło mnie, że potrafi w tak krótkim czasie się odświeżyć.
-Dzięki wielkie. Kochana jesteś. A teraz biegiem, żebyśmy zdążyli na autobus-zarządził. Wybiegliśmy z domu, zakładając plecaki. W połowie drogi podałam mu też kanapkę do szkoły, którą przyjął z radością.
Gdy dotarliśmy na przystanek, autobus akurat na niego wjeżdżał. W duchu dziękowałam sobie, że postanowiłam zajżeć do mojego brata.
Weszliśmy do autobusu zdyszani, co nie umknęło uwadze naszym znajomym. Zaczęli się cicho śmiać z nas. Podeszliśmy do nich.
-Wyglądacie, jak po maratonie-stwierdził Lucas, podśmiechując się.
-Oj, uwież, że gdyby nie ten maraton, to bym nie zdążył na autobus. Jeszcze raz, wielkie dzięki Nes-drugie zdanie Col skierował do mnie. Kiwnęłam tylko głową na znak, że nie ma za co dziękować.
-Co się wogule stało, że się tak śpieszyliście?-zapytała Roxan. Postanowiłam jej wszystko wyjaśnić.
-Pewien debil-mój wzrok padł na szarookiego, aby wszyscy wiedzieli, o kogo chodziło-nie obudził się na czas i musiałam go pośpieszać, żebyśmy zdążyli-wysapałam, wciąż zmęczona po biegu. Colin wtrącił mi się w słowo.
-Myślę, że gdybyś przystała na moją wczorajszą propozycję, byśmy dzisiaj nie zaliczyli biegu na czterysta-wyraził swoją opinię szatyn. Tymi słowami uciszył mnie całkowicie. Nie chciałam o tym rozmawiać, zwłaszcza przy reszcie naszej grupki. Westchnęłam.
-Jaka propozycja?-dociekała zaciekawiona przyjaciółka. Zerknęłam na nią błagalnie, ale było już za puźno. Chłopacy też chcieli wiedzieć.
-Colin chciał, żebym spała u niego-tylko tyle zdołałam z siebie wydusić. Wszyscy odwrócili się w stronę wcześniej wspomnianego chłopaka. Brian zabrał głos.
-Widzę, że robisz postępy. Gratuluję.
Nie wiedziałam, co oznaczają te słowa i nie chciałam wiedzieć. Na szczęście, zanim poznałam ich sens, autobus się zatrzymał i musieliśmy wysiąść. W ciszy ruszyliśmy wszyscy do szkoły.
***
Ostatnia lekcja właśnie się skończyła. Dzieci wesoło wybiegły ze szkoły. Ja i moi znajomi powolnym krokiem ruszyliśmy do wyjścia, rozmawiając o projekcie, jaki mamy zrobić na chemię. Zainteresowani pracą grupową, wyszliśmy ze szkoły, nie patrząc na otoczenie. Po paru krokach usłyszałam znajomy głos. Nie umiałam go jednak do nikogo dopasować. Gdy się obruciłam, dowiedziałam się, dlaczego.
Stała tam dziewczyna o czarnych włosach z czerwonymi końcówkami. Miała na sobie czerwoną bluzkę i czarną ramoneskę. Do tego czarną spódniczkę, kabaretki i glany. Na głowie miała czarną czapkę. Twarzy miała lekko pomalowaną a usta ułożyła w przyjemny dla oka uśmiech. Wszystko ułożyło mi się w jedną całość już wiedziałam, że przede mną stoi siostra Briana.
-Raven!-wykrzyknęli wszyscy chłopacy na raz i poszli przywitać się z dziewczyną. Ja i Roxan ruszyłyśmy w ich ślady.
-Witam wszystkich. Miło was widzieć-zwróciła się do chłopaków, potem do nas-a was poznać na żywo.
Przytuliłyśmy się z nią na powitanie. Na pierwszy rzut oka wydawała się typową nastolatką podczas buntu. Mimo to, łatwo mi się z nią rozmawiało.
-Kope lat, co nie? Jak tam życie?-zapytała. Przystanęliśmy wszyscy w kółku.
-Jakoś leci. Lepiej powiedz nam, co ty tutaj robisz?-zwrócił się do Raven Colin. Dziewczyna była wyraźnie zaskoczona jego pytaniem.
-Pisałam do Lucasa, że przyjadę dzisiaj do was, po szkole. Miał wam powiedzieć-jej wzrok padł na czarnowłosego, który był wyraźnie skrępowany. Pierwszy raz widzę go w takim stanie i wygląda on dosyć zabawnie.
-Agnes i Colin prawie spóźnili się na autobus, potem gadaliśmy o projekcie i tak jakoś mi to z głowy wyleciało-przyznał. Czerwonowłosa wywróciła tylko oczami i kontynuowała.
-To jeszcze nie wszystko. Brian, mam nadzieję, że mój pokój jest jeszcze w jednym kawałku, bo od dziś mieszkam w domu i chodzę z wami do klasy-gdy wypowiedziała te słowa, wszyscy trzej chłopacy o mało jej nie udusili. Ja i Roxan pękałyśmy ze śmiechu na ten widok do momentu, w którym ktoś nie przerwał nam naszych chwil szczęścia.
-A więc to ty jesteś ta nowa? Aż szkoda widzieć cię w takim słabym towarzystwie-powiedziała zniesmaczona Clara, zerkając na mnie. Miałam ochote rozbić jej tępy łeb o asfalt. Raven jednak mnie wyprzedziła w działaniu.
-Słuchaj laleczko. Nie znam cię i nie wiem, co ty tu robisz, ale wiem jedno. Tymi szponami i kilogramem tapety na twarzy mi na pewno nie zaimponujesz. Będę się trzymać, z kim chcę i mieć swoje zdanie, a jeśli tobie się to nie podoba, to możesz zabierać to swoje bezkształtne ciałko i nie pokazywać mi się więcej na oczy-po tej ripoście mi, Roxan i towarzyszącej Clarze Stelli opadły szczęki. Jak ona potrafiła wymyśleć tak dobry pocisk w tak którkim czasie i to jeszcze mówiący prawdę, nie miałam pojęcia. Raven tymi słowami dosłownie zmiażdżyła ego blondynki, czym mnie niewyobrażalnie uszczęśliwiła. Dziewczyna chciała coś jeszcze powiedzieć, ale zamilkła, widząc, jak wszyscy stajemy po stronie kruczycy. Gotując się ze złości, odeszła wraz ze swoją przyjaciółką, mówiąc, że to jeszcze nie koniec. Nasze spojrzenia padły na czerwonooką.
-Widzę, że krucza szkoła pocisków nadal prowadzi działalność-zażartował Brian. Wszyscy się zaśmialiśmy.
-Tak, mam w zanadrzu pełno takich. Agnes-Raven zwróciła się do mnie-nie przejmuj się nią. Jest tylko pustą, porcelanową laleczką, która ci zazdrości-pocieszyła mnie. Uśmiechnęłam się od ucha do ucha na wspomnienie sytuacji sprzed chwili.
-Nic mi nie jest. To, jak ją pocisnęłaś, zwaliło mnie z nóg-przyznałam.
-Wiesz to serio nie było nic takiego. Zwykłe słowa-powiedziała Raven.
-Dobra, wracając do tematu, naprawdę będziesz z nami chodzić do klasy?-zapytała podekscytowana Roxan. Wszystkim po tym pytaniu uśmiech na twarzy się poszerzył. Raven ponownie zabrała głos.
-Tak. Już złożyłam papiery, czekam tylko na decyzję-poinformowała nas.
Wszyscy niezmiernie się cieszyliśmy, że Raven już niedługo będzie z nami w klasie. To dzięki niej udało mi się złapać kontakt z chłopakami. W końcu, gdybyśmy wtedy nie rozmawiali z nią przez kamerkę, nie gadałabym wogule z Colinem i jego przyjaciółmi. Raven była swego rodzaju pomostem, który połączył mnie i chłopaków.
-Obyś nie musiała czekać zbyt długo. Chcemy, żebyś jak najszybciej zaczęła-stwierdził Lucas. Tuż po nim odezwał się Brian, wcinając się w słowo swojej siostrze.
-Rave, wytłumacz mi, jakim cudem zwolnili cię z prywatnej szkoły?-tym pytaniem chłopak mnie zagiął. Wcześniej nie zastanawiałam się, gdzie była czarnowłosa. Teraz jednak wydało mi się dziwne to, że nie mieszkała razem z bratem i rodzicami. Postanowiłam dopytać o to.
-O jaką prywatną szkołę chodzi?
-Już odpowiadam. Gdy byłam w podstawówce z chłopakami, sprawialiśmy małe problemy.
-Małe?-wciął się w zdanie Brian. Jego siostra przewróciła oczami.
-No dobra, duże problemy. Wiadomo, chodziło się do dyrektora, dostawało uwagi. Ale raz przegięliśmy. Chcąc zmniejszyć szkody, wzięłam całą winę na siebie. Zostałam zawieszona-gdy to powiedziała, nie mogłam w to uwierzyć. Nie wyobrażałam sobie małej Raven i chłopaków rozrabiających na dużą skalę.
-Gdy rodzice się dowiedzieli, wypisali ją i wysłali do szkoły prywatnej, słynącej z surowych zasad i dobrego wychowania. To tam spędziła całe gimnazjum-dokończył za nią Brian. Teraz już sytuacja mi się rozjaśniła. Skoro Raven od małego rozrabiała, teraz nie miała problemu z obroną własną. Rzucanie takich ripost, to był dla niej chleb powszedni.
-Wypuścili mnie za dobre sprawowanie. Byłam jedną z grzeczniejszych dziewczyn i stwierdzili, że więcej mnie tam nie nauczą. Przepisałam się więc tutaj-zakończyła swoją historię kruczyca. Cieszy mnie fakt, że choć trochę jej histori już poznałam. Mimo to, miałam ochotę dowiedzieć się więcej o tej dziewczynie.
Naszą rozmowę przerwało burczenie dochodzące z brzucha siostry blondyna.
-Jest tu jakaś dobra knajpa? Jestem mega głodna-poinformowała nas dziewczyna. Wszyscy postanowiliśmy iść do naszej ulubionej pizzeri.
***
Zamówiliśmy dwie duże pizze i zajęliśmy stolik w rogu. Tym razem zmieniliśmy miejsca siedzenia ze względu na Raven. Dziewczyna usiadła między swoim bratem a Lucasem. Ja usiadłam naprzeciwko nich. Zanim jednak obok mnie usiadła Roxan, oświadczyła, że idzie jeszcze domówić nam napoje. Colin z uśmiechem zajął miejsce obok mnie. Przysunął się jeszcze bardziej, gdy wróciła Roxan i przysiadła z nami. Był wtedy zdecydowanie zbyt blisko mnie, jednak nie mogłam mu tego powiedzieć. Nie było to jego winą, że kanapy w tej pizzeri były takie małe. Aby nie palnąć czegoś głupiego, w ciszy czekałam na zamówienie.
-A więc, powiedz mi, jakim cudem nie wiedziałam, że masz siostrę?-zaczęła buntowniczka. Podniosłam na nią wzrok a Colin prychnął.
-Mój tata poznał się z jej mamą i się zeszli. Jakoś na początku roku szkolnego się do nas wprowadziły-chłopak skierował swój wzrok na mnie. Westchnęłam i wzruszyłam ramionami. Nie miałam co do tego dodać, a szybkość bicia mojego serca mi nie pomagała. Powtarzałam sobie w myślach, że siedzi tak blisko tylko przez rozmiar tych kanap, ale to nie działało. Nadal czułam, że narusza moją przestrzeń osobistą.
-Czyli nie jesteście jeszcze rodzeństwem. Mieszkacie razem po prostu-podsumowała czarnowłosa a ja tylko kiwnęłam głową na potwierdzenie. Po tym geście Raven dodała:
-Człowieku, to na co ty jeszcze czekasz. Bierz ją, bo jakiś inny chłopak zwinie ci ją sprzed nosa.
Prychnęłam śmiechem na słowa czerwonookiej. Cieszyłam się, że nic wtedy nie piłam, bo zakrztusiłabym się. Mnie miałby zgarnąć jakiś chłopak? Rozumiem, że Raven nie wie jeszcze, że nienawidzę większości chłopaków chodzących po tym świecie ale ten tekst po prostu mnie rozbawił.
-Nie muszę się o to martwić. Agnes na razie nie szuka chłopaka a najbliższym kandydatem na to miejsce jestem ja-odpowiedział pewien siebie szatyn, opierając rękę na oparciu za moją głową. Dostrzegłam kątem oka, że chłopak wpatruje się we mnie. Natychmiast ucichłam, ale nie zdjęłam uśmiechu z twarzy. Dzięki naszej nowej, wspólnej znajomej udało mi się choć trochę rozluźnić przy Colinie. Postanowiłam odnieść się do jego słów.
-Skąd wiesz, że byłbyś pierwszy w kolejce? Może jest jakiś chłopak, który mi się podoba, tylko nikt z was o tym nie wie?-zasiałam ziarno wątpliwości. Teraz tylko czekać na ich reakcje.
Pierwsza odezwała się Roxan.
-Niemożliwe. Na pewno byś mi powiedziała. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami. Kto miałby wiedzieć, jak nie ja?-na to pytanie nie musiałam odpowiadać. Obie wiedziałyśmy, że bym jej powiedziała, gdyby jakikolwiek chłopak mi się spodobał.
-Nasza Agnes zakochana? Prędzej byś głowy pourywała każdemu facetowi, który do ciebie startował. Sorka ale ja w to nie wierzę-docisnął Lucas. Brian tylko pokiwał głową na potwierdzenie, że zgadza się ze słowami kolegi. Mój wzrok przeniósł się na Colina. Kąciki jego ust uniosły się do góry. Chwilę potem zabrał głos.
-Podaj choć jednego chłopaka, z którym dogadujesz się lepiej niż ze mną, na którego patrzysz intensywniej, niż na mnie i przy którym serce bije ci mocniej niż przy mnie. Wtedy uwierzę-te słowa totalnie zwaliły mnie z nóg. Nie wiedziałam, że mój brat jest takim dobrym obserwatorem. Postanowiłam jednak przyznać się do porażki.
-No dobra. Jest chłopak który mi się odrobinkę podoba, ale nie mam u niego szans. To muzyk.
Wszystkim oczy się poszerzyły. Wieść o tym, że jest jakiś chłopak, którego nie miałam ochoty zabić, nie mogła do nich dotrzeć. Jedyną osobą, która była w stanie się odezwać, była Raven.
-Który to chłopak?
Odpowiedziałam najprościej jak umiałam.
-Black Shadow. Gitarzysta-odparłam. Nie mogłam powiedzieć inaczej. Ludzie w tym zespole nie mieli ksywek. Nigdy też nie podali swoich imion i nazwisk. Zostało mi mówić, na jakich instrumentach grają.
-Żartujesz-stwierdziła Raven-naprawdę to on ci się podoba?-dopytała, jakby nie wiedziała, czy dobrze usłyszała. Oprócz Roxan, wszyscy zebrani przy tym stole nie mogli w to uwierzyć. Na szczęście, nie musieliśmy kontynuować tego tematu, bo przyszło nasze zamówienie.
Po zjedzeniu obiadu opuściliśmy knajpę, zostawiając należność za posiłek.
Resztę dnia spędziliśmy na rozmowie o wszystkim i niczym. Śmialiśmy się z głupich sytuacji i opowiadaliśmy o tym, co nam się kiedyś przytrafiło. Gdy zaczęło się robić ciemno, postanowiliśmy rozejść się do domów. Każdy ruszył w swoją stronę.
Pov. Raven
Rozeszliśmy się na dwie grupy. Colin i Agnes szli razem, ja natomiast zabrałam się z chłopakami i Roxan. Relacja między tamtą dwójką mnie zainteresowała. Chciałam dowiedzieć się o nich nieco więcej.
-O co chodzi z Colinem i Agnes? Widać, że coś między nimi jest ale nie wiem dokładnie, co.
Chłopacy zaczęli wyjaśniać mi, jak to wygląda z perspektywy Colina.
-Wiesz, Colin w gimnazjum nie miał łatwo. Każda laska się na niego rzucała, a on miał dość niepewności. Stał się nieufny i nie pakuje się już w związki-odpowiedział jej Lucas. Raven uniosła brwi do góry.
-Czekaj. Chcesz mi powiedzieć, że ten szkolny podrywacz nie chce być w żadnym związku?-wtrąciła się Roxan. Po niej głos zabrał Brian.
-Nie w żadne. Z tego, co wiemy, zainteresował się jedną dziewczyną i łaził za nią, puki nie wkręciłyście się do naszej grupy. Nigdy chyba nie widziałem, żeby Colinowi tak bardzo podobała się jakakolwiek dziewczyna. Agnes po prostu podbiła jego serce.
Po krótkiej chwili ciszy Roxan postanowiła opisać wszystko od strony Agnes.
-Niewiele mi powiedziała. Wiem tylko, że nienawidzi chłopaków z dwóch powodów. Pierwszym był jej ojciec, który zostawił ją i jej mamę samą. Matka podobno wpajała jej, żeby uważała na chłopaków. Druga sytuacja podobno zmieniła jej podejście z neutralnego do wrogiego. Nie wiem niestety, co to za sytuacja. Agnes była wtedy tak zamknięta w sobie, że nie chciała nic powiedzieć-przyznała Roxan.
Postanowiłam to sobie poukładać. Colin zakochał się w Agnes, ale ta przez "traumę" z wcześniejszych lat boi się w cokolwiek angażować. Wiedziałam już, co to była za blokada. Trzeba było teraz ją tylko złamać.
-A zmieniając temat-zaczął Lucas-ty masz kogoś na oku Raven?-dociekał. Zaśmiałam się pod nosem. Luca był naprawdę uroczy i fajny. Trochę mi się podobał, ale wiedziałam, że to jeszcze nie to.
-Może-odparłam tylko-A wy?-skierowałam pytanie do moich toważyszy.
-Jest taka jedna, ale wolę to zachować dla siebie-odparł tajemniczo Lucas. W mroku brzmiał trochę, jak z filmu. Uśmiechnęłam się na tę myśl.
-Mi tam żadna jeszcze w oko nie wpadła. Szczerze, na razie dobrze mi z tym-przyznał Brian. Mój brat nigdy jakoś nie interesował się dziewczynami w ten sposób. Cały on.
-Jest taki jeden z trzeciej klasy, ale boję się do niego zagadać-powiedziała Roxan. Od razu poczułam przypływ energii.
-W takim razie trzeba to zmienić-zarządziłam, myśląc już nad planem podrywu dla Roxan.
Pov. Agnes
Idąc ciemną ścieszką sam na sam z Colinem, znowu poczułam się nieswojo. Bałam się zacząć jakikolwiek temat. Niezręczna cisza trwała, dopuki nie przerwał jej chłopak.
-Wiesz, że możesz sobie na to pozwolić?-zapytał Colin. Wiedziałam dokładnie o czym mówił, jednak nie odpowiedziałam. Głos całkowicie ugrzązł mi w gardle. Nie mogłam nawet otworzyć ust. Miałam wrażenie, jakby były sklejone. Oboje zatrzymaliśmy się.
-Agnes, ja widzę, jak się zachowujesz. Nie jestem ślepy. Wiem, że chciałabyś być blisko mnie. Też chciałbym mieć cię blisko, ale musisz sobie na to pozwolić-próbował mnie przekonać. Znowu znalazł się w odległości zbyt małej ode mnie, abym mogła działać racjonalnie. Poczułam jego dotyk na swoich dłoniach. Moim pierwszym odruchem była próba wyrwania rąk, jednak Colin był silny. Nadal je trzymał trzymał i, gdy wreszcie na niego spojrzałam, zauważyłam coś, czego nigdy wcześniej nie widziałam w jego oczach. To była troska połączona z czymś, czego ja nigdy nie czułam. Mogłam wyczytać z jego oczu, jak mówi "Kocham cię".
W tamtym momencie przestałam się opierać. Przestałam myśleć, co by było gdyby. Przestałam się martwić. Bez zastanowienia wleciałam w jego ramiona, chcąc poczuć go obok siebie. Nie chciałam go puszczać za nic.
Poczułam, jak on również się we mnie wtula. Jego ręce oplotły mnie w pasie, przyciągając tak blisko, jak tylko mogły. Teraz mi to nie przeszkadzało. Wczoraj również chciałam, aby to zrobił.
Wtedy już wiedziałam, że wmawiałam sobie tą nienawiść. Gdybym faktycznie nigdy go nie lubiła, nie chciałabym tego. Nie działałby tak na mnie, gdybym go nienawidziła.
Chłopak odsunął mnie od siebie tak, by mógł spojrzeć mi w oczy. Jedną rękę nadal trzymał na moim biodrze a drugą powędrował na mój kark. Delikatnie chciał mnie przybliżyć do siebie ale cofnęłam głowę. To że go nie nienawidzę, nie znaczyło, że chciałam i byłam gotowa na pocałunek. Ostatnio zawiodłam się, gdy ktoś chciał to zrobić. Nie chcę, żeby to się powtórzyło.
-Colin-pierwszy raz odezwałam się, odkąd zostaliśmy sami-lubię cię, i to bardzo, ale nie jestem jeszcze na to gotowa. Nie wiem, czy tego wogule chcę-przyznałam. Na twarz Colina wkradł się uśmiech.
-Nie martw się. Pozwolisz mi, kiedy będziesz gotowa. A teraz chodźmy może do domu, zanim dostaniemy lanie od naszych rodziców, co?-zaproponował a na moją twarz również wkradł się uśmiech. Zgodziłam się z nim i razem, w ciszy wróciliśmy do domu.
-----
I oto piętnasty rozdział! Akcja powoli się rozkręca. Udaje mi się już robić dłuższe rozdziały i mam nadzieję, że jesteście zadowoleni z tego. Napiszcie też, co myślicie o zmianie perspektywy na Raven. Od razu przepraszam za wszelkie błędy ale nie daję rady wyłapać wszystkich. Chciałabym też podziękować @tamixcj za pomoc w tej książce. Naprawdę, gdyby nie ty, ta książka nie byłaby taka sama. Jeszcze raz dzięki za przeczytanie. Do następnych! Bay!
~Misia1507
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro