10
Nadszedł wyczekiwany przez wszystkich dzień chłopaka. Ledwo wkroczyłam do szkoły, już przyjaciółka zaciągnęła mnie do sali, w której zazwyczaj przesiadywała nasza wychowawczyni.
-Po co mnie tu zaciągnęłaś?-spytałam, gdy stałyśmy przed salą.
-Masz prezent dla Lucasa?-zapytała, nie odpowiadając mi. Postanowiłam to zignorować.
-Mam-odparłam tylko i obie weszłyśmy do klasy.
-Chłopacy nie będą wiedzieli, od kogo dostali prezenty. Wychowawczyni im to rozda w naszym imieniu. Dlatego przynosimy wszystko tutaj-wyjaśniła. Teraz to zamieszanie nabrało większego sensu, biorąc pod uwagę, że godzinę wychowawczą mamy jako pierwszą. Piękne rozpoczęcie dnia.
Prezenty włożyłyśmy do kantorka. Oczywiście wszystkie były podpisane, który jest dla kogo. Gdy wchodziłam, żeby odłożyć swój prezent, usłyszałam rozmowę dwóch dziewczyn.
-Myślisz, że mu się spodoba?-zapytała blondynka o długich, prostych włosach. To była Clara. Jedna z popularniejszych dziewczyn w szkole. Nauczyciele cenili jej wiedzę, koleżanki spryt a chłopacy wygląd. Krótko mówiąc, była uważana przez wielu za przykład ideału. Nie wszyscy jednak mieli o niej to samo zdanie. Pare dziewczyn zauważyło, że chce zrobić wrażenie na pewnym chłopaku z naszej klasy. Był nim właśnie mój przyszły brat.
-Pewnie! On podobno kocha ten zespół. W dodatku, mój informator zdradził mi, że nie ma jeszcze tej płyty. To idealny prezent-odpowiedziała jej przyjaciółka. Miała krótkie, lokowane, brązowe włosy a na nosie okulary. Na imię było jej Stella.
Byłam pewna, że rozmawiają właśnie o prezencie dla Colina. Nie dowiedziałabym się pewnie o tym, gdyby nie to, że utrzymujemy z Colinem naszą sytuację rodzinną w tajemnicy. Wiedzą o tym tylko jego dwaj koledzy i Roxan.
Odłożyłam szybko tylko mój prezent i usiadłam do swojej ławki tuż po dzwonku. Chłopacy w tym samym czasie weszli do klasy. Już od początku wiedzieli, co się kręci. Można to było wywnioskować z ich uśmiechów. Dzisiaj udało mi się usiąść obok Roxan ale i tak nie miałam szczęścia, bo ławka za mną była pusta. Rutynowo, Colin zajął tą ławkę.
-No wiesz? A już myślałem, że mnie polubiłaś-zażartował w moją stronę. W tym momencie cieszyłam się, że klasa jeszcze się nie uspokoiła. Dzięki temu nikt prócz mnie i mojej sąsiadki z ławki tego nie słyszał.
-Jak widać, musisz się bardziej postarać, żeby wywrzeć na mnie dobre wrażenie-odgryzłam mu się również z uśmiechem. Przyzwyczaiłam się już do jego uwag, a nawet potrafię sama się z tego śmiać po cichu. To już jakiś postęp.
-Moi drodzy-naszą uwagę przykuła wychowawczyni.-Jak wiemy, dzisiaj mamy takie święto pod nazwą dzień chłopaka. Przygotowałam dla was słodycze a dziewczyny kupiły prezenty, które dostaniecie po słodkościach. Także teraz poproszę was o wstanie, żebym nie pomyliła przypadkiem z wami dziewczyn-ostatnie zdanie wychowawczyni wypowiedziała żartobliwie, ale i tak chłopacy wstali.
Nasza nauczycielka przeszła się, rozdając cukierki. W między czasie rozlegały się szepty. Jak przypuszczam, wszyscy dyskutowali o prezentach. Ja i moja przyjaciółka wymieniłyśmy tylko znaczące spojżenia i czekałyśmy w ciszy.
Przyszedł czas na prezenty. Nauczycielka rozdawała je po kolei. W końcu wypowiedziała imię Luca. Wstrzymałam na chwilę oddech. Chłopak spapugował mój ruch, gdy tylko zobaczył prezent. Po krótkiej chwili się otrząsnoł i z uśmiechem spojżał w naszym kierunku. Był wyraźnie zadowolony.
Ja byłam przerażona. Już wiedziałam, że się domyślił. W końcu kto inny mógłby się dowiedzieć, że lubi ten zespół. Chłopak dosiadł się do Colina i szturchnął mnie w ramię.
-Dzięks. Kto jak kto, ale z dziewczyn tylko ty byś wpadła na pomysł, żeby mi to kupić. Jest zaje...-urwał w pół zdania, orientując się, że nauczycielka może go usłyszeć-fajna-dokończył.
Kamień spadł mi z serca, gdy to powiedział. Bałam się, że ogłosi całej klasie, jaki ten prezent jest nietrafiony. Okazało się, że naprawdę mu się to spodobało. Byłam z siebie dumna.
-Colin-wyczytała nauczycielka. Mój brat wstał i podszedł. Intensywnie patrzyłam na każdy jego ruch, jak otwiera paczuszkę. Byłam ciekawa, co kupiła mu Clara. A bardziej, czy spodoba mu się ten prezent.
Oczy rozbłysły mu, gdy zobaczył, co dostał. Nawet z odległości 3 ławek dokładnie widziałam okładkę najnowszej płyty "Black Shadow". Moje piorunujące spojżenie trafiło na Clarę. Ona zapatrzyła się w Colina, jak w obrazek. W pewnym momencie myślałam, że zwrócę swoje śniadanie.
Mój brat zabrał płytę i wrócił do ławki. Od razu zwrócił się do Roxan.
-Muszę przyznać, że prezent jest trafiony. Naprawdę-wyznał. Zdziwił się po tym, co usłyszał od mojej przyjaciółki.
-Ja robiłam prezent Brianowi. Nie tobie.
Col rozejżał się po klasie. Jedyne, co napotkał, to wzrok Clary. Puściła mu oczko, a mi puściły nerwy.
-Mogę wyjść do toalety?-zapytałam nauczycielki. Ona westchnęła.
-Jeśli musisz-powiedziała tylko a ja wstałam i wyszłam z sali. Udałam się do damskiej toalety, gdzie postanowiłam uderzyć pięścią w ścianę. To nie był dobry pomysł bo skończył się boleśnie. Opłukałam twarz i ręce zimną wodą. Uspokoiłam się, po czym wróciłam do klasy.
***
Kończyłam właśnie ostatnią lekcję. Wreszcie, długo wyczekiwany dzwonek dał znać, że to koniec. Spakowałam się i migiem wyszłam z klasy. Ktoś jednak pociągnął mnie w głąb korytarza. Popchnoł mnie na ścianę i zagrodził drogę ucieczki. Gdy zobaczyłam twarz "oprawcy", na miejsce strachu wkradła się irytacja.
-Czego?-warknęłam, patrząc w szare oczy mojego przyrodniego brata. Miałam dość tego, że mi dokucza.
-Po co wyszłaś?-zapytał. Na początku nie wiedziałam, o co chodzi, ale chłopak przypomniał mi, dodając-Na wychowawczej?
-Do toalety-powiedziałam prosto z mostu i spróbowałam się uwolnić. Zamiast tego, chłopak przysunął się jeszcze bliżej.
-Nie kłam-prychnoł-Wkurzyła cię Clare, prawda? Czyżbyś była zazdrosna o mnie?-te słowa były dla mnie jak lodowata woda. Od razu mnie ożywiły. Zanim odpowiedziałam, zastanowiłam się chwilę. Postanowiłam zagrać w jego małą gierkę.
-Fakt. Byłam zazdrosna. Ale nie o ciebie, a o prezent, jaki dostałeś-mówiąc to, miałam nadzieję, że zbiję chłopaka z tropu. On jednak nakręcił się jeszcze bardziej, przez co zaczęłam się bać.
-Nie martw się. Podzielę się prezentem w zamian za małą niespodziankę od ciebię. Myślę, że dobrze wiesz, jaką-ostatnie zdanie wyszeptał mi do ucha a mnie znowu przesły dreszcze. Nadal nie rozumiałam, jak on to robił.
-Pora do domu. Choć, cała trójka na nas czeka-zawiadomił mnie chłopak, jakby nic się nie stało. Również postanowiłam zapomnieć o tej sytuacji. W spokoju dołączyliśmy do naszych przyjaciół i wróciliśmy do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro